,,Dziady, zwane przez lud w Polsce zach. i środkowej częściej Zaduszkami, są świętem, poświęconem czci zmarłych. Nazwa d. powszechniej jest używana na Białej Rusi i Litwie. U ludu tamtejszego piecze się w którąkolwiek niedzielę przed dniem zadusznym mięso i pieczywo, z czego część rozdaje się ubogim; po wysłuchaniu mszy św., zamówionej za dusze zmarłych, zasiadają do uczty, z którą w niektórych okolicach połączone są wywoływania duchów, modlitwy za zmarłych i t. p. obrzędy, świadczące o tem, że d. są zabytkiem z czasów pogańskich, […] - D., utwór dramatyczny Mickiewicza (ob.)'' - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 4 Dewsbury do Europa''.
Kiedy
ludzie złamali zakaz Enków, jedząc żołędzie z dębu Baublis,
stracili nieśmiertelność i wieczną młodość. W ich życie
wkradły się strach i nienawiść; zło zaczęło ich pociągać
bardziej niż dobro. Otworzyły się podwoje Čortieńska
i na świat wyszły hufce sług Rykara, takich jak siny Markot o
pryszczatej gębie, zwodzący do sporów, niezliczone inne Čorty,
smoki, trusie, wilkołaki, zmory, wąpierze, dusiołki, strzygi, ały,
latawce, ażdachy, gobliny, srożyce, lud spod muchomorów, złe
nocnice i południce, potwory morskie i podziemne, harpie, Cyklopy,
Minotaury, brukołaki, sysuny, karakondżule, Widma, hydry,
bazyliszki i inne straszydła. Rodom wodzów w chwili śmierci
poczęły się ukazywać czarne baby. Miały postać szpetnych,
stoczonych wiekiem niewiast w czarnych łachmanach, które oznajmiały
śmierć bluźniąc. Rozrastający się ród ludzki żył w strachu –
przed lodowym ostrzem Mar – Zanny, gniewem Enków, Čortami,
straszydłami, zwierzętami, chorobami, głodem, mrozem, żywiołami
i innymi ludźmi. W czasie gdy w Azji Jü
i Nü
– wa zakładali królestwo Sinea, król i kapłan Ludźmierz
ustanowił Widma (Widmowe Świątki) – święto mające chronić
ludzi przed potworami i straszydłami. Przypadały w ostatni dzień
Miesiąca Paździerzy – wówczas całą dobę trwała noc, a Widma
szalały w najlepsze. Nieraz nieostrożni ludzie, pozostający poza
domem, ginęli w ich pazurach sięgających ziemi. Ludzie w owe
święto zamykali się w chatach, gdzie palili świece i łuczywa, a
na próg wystawiali jadło i napoje dla Widm. Wierzono, że
powstrzyma to upadłe upiory o zielonych zębach od napaści na
ludzi. Mijał wiek za wiekiem, aż w glinianej chacie nad rzeką
Nilus, pod rządami Rumana Daku, Kora Dziewica, poślubiona
garncarzowi Zdenkowi powiła wcielonego Swaroga, Teosta Cara –
Słońce. Dokonał on wielu chwalebnych czynów, a także potępił i
zniósł Widmowe Świątki.
Nad
siołami i grodami, lasami, polami, rzekami i jeziorami zapadła
straszliwa noc. Księżyc i gwiazdy zakryła ciemność, tak gęsta,
że zdawałoby się iż można jej dotknąć. W zaroślach wyły
hieny i szakale. Ludzie pochowali się w domach, drzwi i okna
pozamykali na cztery spusty, a na progach walały się pieczone
jagnięta, prosięta, koźlątka, kury, kołacze, ryby, dzbany wina i
piwa. Lewan – ojciec rodziny przez szybę ze świńskiego pęcherza
widział miriady ślepi, wielkich jak u kikimory – zielonych,
żółtych i czerwonych, oraz wyszczerzone zielone zęby podobne do
małych gwiazdeczek. ,,Nasz
Car – Słońce jest bardzo odważny, skoro nie boi się wędrować
gdy szaleją Widma''
– pomyślał Lewan. Po polach, przeraźliwie wyjąc, hulały
gromady Lemurów, ker i Widm. Deptały zboża kościstymi nogami,
zakończonymi kopytami wielbłądów, machały szponami sięgającymi
ziemi, szczerzyły zielone zęby, kręciły na wszystkie strony swymi
trupimi czaszkami o licznych, zatrutych rogach, niczym z bicza
strzelały jadowitymi wężami rosnącymi zamiast kpów, śpiewały
sprośne piosenki i co chwila wydzierały się: ,,U
– haaa''!
Dziad
Litmar (Litomierz) spał pod płotem spity winem. Gdy Widma go
dostrzegły, rzuciły się nań i poczęły tak męczyć przed
śmiercią, że nawet Čorty
miałyby dlań więcej litości. Zielone kły rozszarpały ciało
dziada, a wężowe, obrośnięte kłakami języki wychłeptały jego
krew. Ze śpiącego pod płotem zostały się kości i strzępy
odzieży, gdy Widma udały się na poszukiwanie nowych ofiar. Nie
musiały długo szukać. Przez pole, w
strugach ulewnego deszczu młody chłop prowadził żytnią rusałkę – uroczą pannę w białej sukni, o długich, kręconych włosach barwy brązowej, wyjątkowo miłych i przyjaznych rysach twarzy, a jej piękne, brązowe oczy lśniły w mroku niczym …. szmaragdy. Oglądając się za siebie biegli w stronę najbliższej chaty. Widma gdy dostrzegły ową parę, zarżały jak konie, po czym puściły się za nią galopem. Żytnia rusałka biegła jak łania, a jej białe stopy latały nad rżyskiem. Młody, silny chłop również pędził co sił w nogach. Z różanych ust jego przyjaciółki wydobywało się wołanie do Mokoszy, macierzy Rżanki – pierwszej z żytnich rusałek i do króla Teosta, który nie tak dawno sprawił, że z nieba na brzeg Nilusa spadły ogromne, żelazne kleszcze. Widma mamrotały jakieś klątwy, a ich węże sromne złowrogo syczały. ,,Już niedaleko srebrzysta Setnico, podobna do gwiazdy''! - szeptał jej chłop, którego zwano Kostyrko. Wciąż biegli w strugach deszczu, a Jarowit światłem błyskawicy znaczył im drogę. Setnoica o jedwabistej kosie, potknęła się o kamień i upadła, a Widma były tuż, tuż. Wtedy Kostyrko wyjął zza pasa siekierę i począł odpędzać hordy z Čortieńska. ,,Uciekaj''! - krzyknął do polnej nimfy, lecz ta wyciągnęła zza białego paska ze skóry ryby otonaxa sztylet i pierwszemu z potworów ucięła węża i ciężką łapę, a na rżysko spadły krople zielonej krwi. Siekiera Kostyrki spadała kolejno na rogate, trupie czaszki, lecz potwory ciągnęły do pary narzeczonych niczym muchy do miodu. Zasłaniały się pazurami, dłuższymi niż u potwora Vrougi z Mrocznych Błot i nacierały z wszystkich stron. Kostyrko został w wielu miejscach przebity na wylot, a jego duch udał się do Nawi. Po aksamitnych policzkach Setnicy ciekły łzy, lecz ledwo kiepowęże Widm wycelowały w nią paszcze zbrojne w zęby żmijowe, polna tanecznica o głosie gojącym rany, jak inne rusałki, przybrała postać Światła i wymknęła się prześladowcom. Na próżno Lemury goniły ją z siatkami na motyle; kery goniąc ją, zderzały się swymi trupimi czaszkami. ,,Carze – Słońce, umiłowany mistrzu, czemu nie jesteś z nami''? - pytała się w myślach żytnia rusałka. ,,Chcę pić jasną, modrą krew rusałki tańczącej wśród łanów zbóż i jeść jej stale odrastające ciało wzięte z Mokoszy''! - wyło jedno z Widm imieniem Iraš. Setnica – Światło leciała wysoko gdy usłyszała głos: ,,Czego wątpisz – czyż nie jestem wcielonym Swarogiem? Zakończę panowanie Widm i skrócę Widmową Noc, ja, Teost''. ,,Carze – Słońce, oni już zabierają się do zjadania mojego Kostyrki. Tylko Ty, Synu Dziewicy, możesz ich powstrzymać''! ,,Ufaj, córo pól, nie pozwolę im na więcej''! Światło poczęło zniżać się ku Widmom i ciału gispodarskiego syna. Straszydła już miały go ćwiartować, gdy usłyszały trzask bicza i ujrzały króla w drewnianej koronie i szkarłatnym płaszczu. Widma zadrżały i poczęły wrzeszczeć:
strugach ulewnego deszczu młody chłop prowadził żytnią rusałkę – uroczą pannę w białej sukni, o długich, kręconych włosach barwy brązowej, wyjątkowo miłych i przyjaznych rysach twarzy, a jej piękne, brązowe oczy lśniły w mroku niczym …. szmaragdy. Oglądając się za siebie biegli w stronę najbliższej chaty. Widma gdy dostrzegły ową parę, zarżały jak konie, po czym puściły się za nią galopem. Żytnia rusałka biegła jak łania, a jej białe stopy latały nad rżyskiem. Młody, silny chłop również pędził co sił w nogach. Z różanych ust jego przyjaciółki wydobywało się wołanie do Mokoszy, macierzy Rżanki – pierwszej z żytnich rusałek i do króla Teosta, który nie tak dawno sprawił, że z nieba na brzeg Nilusa spadły ogromne, żelazne kleszcze. Widma mamrotały jakieś klątwy, a ich węże sromne złowrogo syczały. ,,Już niedaleko srebrzysta Setnico, podobna do gwiazdy''! - szeptał jej chłop, którego zwano Kostyrko. Wciąż biegli w strugach deszczu, a Jarowit światłem błyskawicy znaczył im drogę. Setnoica o jedwabistej kosie, potknęła się o kamień i upadła, a Widma były tuż, tuż. Wtedy Kostyrko wyjął zza pasa siekierę i począł odpędzać hordy z Čortieńska. ,,Uciekaj''! - krzyknął do polnej nimfy, lecz ta wyciągnęła zza białego paska ze skóry ryby otonaxa sztylet i pierwszemu z potworów ucięła węża i ciężką łapę, a na rżysko spadły krople zielonej krwi. Siekiera Kostyrki spadała kolejno na rogate, trupie czaszki, lecz potwory ciągnęły do pary narzeczonych niczym muchy do miodu. Zasłaniały się pazurami, dłuższymi niż u potwora Vrougi z Mrocznych Błot i nacierały z wszystkich stron. Kostyrko został w wielu miejscach przebity na wylot, a jego duch udał się do Nawi. Po aksamitnych policzkach Setnicy ciekły łzy, lecz ledwo kiepowęże Widm wycelowały w nią paszcze zbrojne w zęby żmijowe, polna tanecznica o głosie gojącym rany, jak inne rusałki, przybrała postać Światła i wymknęła się prześladowcom. Na próżno Lemury goniły ją z siatkami na motyle; kery goniąc ją, zderzały się swymi trupimi czaszkami. ,,Carze – Słońce, umiłowany mistrzu, czemu nie jesteś z nami''? - pytała się w myślach żytnia rusałka. ,,Chcę pić jasną, modrą krew rusałki tańczącej wśród łanów zbóż i jeść jej stale odrastające ciało wzięte z Mokoszy''! - wyło jedno z Widm imieniem Iraš. Setnica – Światło leciała wysoko gdy usłyszała głos: ,,Czego wątpisz – czyż nie jestem wcielonym Swarogiem? Zakończę panowanie Widm i skrócę Widmową Noc, ja, Teost''. ,,Carze – Słońce, oni już zabierają się do zjadania mojego Kostyrki. Tylko Ty, Synu Dziewicy, możesz ich powstrzymać''! ,,Ufaj, córo pól, nie pozwolę im na więcej''! Światło poczęło zniżać się ku Widmom i ciału gispodarskiego syna. Straszydła już miały go ćwiartować, gdy usłyszały trzask bicza i ujrzały króla w drewnianej koronie i szkarłatnym płaszczu. Widma zadrżały i poczęły wrzeszczeć:
-
Teoście, wcielony Swarogu, nie każ nam porzucać łupu i wracać do
Rykara z pustymi rękami! - Car – Słońce zgromił je surowo i
rozpędził batem.
Setnica,
zwana w innym rękopisie Żetnicą, przybrała swą zwykłą postać
i przypadła do nóg Teosta. Ów przemówił:
-
Kostyrko jest teraz w Nawi Ciemnej, lecz mocą Ageja mogę go stamtąd
sprowadzić – popatrzył chwilę na dzielnego i urodziwego
młodzieńca, którego Widma podziurawiły pazurami i z żalu nad nim
rozpłakał się, aż Setnica pomyślała: ,,Miłował
go bardziej niż ja''.
Żytnia rusałka nieśmiało rzekła:
-
Panie, on będzie tęsknił za mną, a ja za nim. Pragniemy być
jednym ciałem – Teost przestał płakać i powiedział do
zabitego:
-
Żyj! - w tej samej chwili zniknęły wszystkie rany i Kostyrko
wrócił do życia.
-
Biegnijcie szybko do chaty gospodarza Lewana. Widma niebawem wrócą
– człowiek i rusałka podziękowali Carowi – Słońce, po czym
udali się we wskazanym kierunku. Ledwie drzwi się za nimi zamknęły,
ciszę nocy rozdarł wizg z wielu gardzieli i wokół Teosta zaczęły
gromadzić się Widma. Biły wężami o ziemię, zgrzytały kłami
barwy trawy, a jedno z nich imieniem Sotnia zapytało się w imieniu
wszystkich:
-
Czego chcesz od nas Teoście, wcielony Swarogu?
-
W imię Ageja wracajcie do Čortieńska
i macie więcej nie napastować ludzi – nakazał im Teost.
W
tejże chwili zasłona mroku została rozdarta na dwoje przez deszcz
słonecznego światła, a nocne strachy przepadły z jękiem w
czeluściach. Cała wieś i całe królestwo ujrzały koniec Widmowej
Nocy, a od Setnicy i Kostyrki dowiedziano się prawdy. Ludzie wyszli
z chat by nieść Teosta na rękach, lecz jego nigdzie nie było.
Cały następny dzień zszedł na chwaleniu Ageja i Enków , dzięki
którym moc Widm została złamana. Niedługo potem mieszkańcy sioła
nad rzeką Nilus zebrali się na wiecu. Król Teost tak powiedział o
niedawnych wydarzeniach:
-
Już nie będziecie obchodzić godów na cześć Widm, bo one już
nie będą do was przychodzić. Zamiast karmić sługi Rykara, lepiej
oddać cześć Agejowi we wszystkich jytnas, tak mężach jak i
niewiastach – na owym to wiecu Teost ustanowił święta Dziadów i
Bab; radosne ucztowanie na mogiłach i wspominanie chwalebnej pamięci
tych, którzy zamieszkali w Nawi Jasnej i teraz opiekują się
żyjącymi.
Kościej,
czciciel smoka Rykara i jego Čortów
zwalczał Dziady i Baby, za to usiłował przywrócić Widma. Aby
nadać im atrakcyjną formę powiązał je z balami przebierańców i
zwyczajem zbierania przez dzieci słodkości po domach (karą za
odmowę miał być figiel). Echa Widmowych Świątek przetrwały w
rzymskich Lemuriach, celtyckim Samhain i germańskiej Nocy Walpurgii.