,, … że to co było mitem w jednym świecie, w innym mogło się okazać rzeczywistością'' – C. S. Lewis ,,Perelandra''
O łączącej
elementy science fiction i fantasy ,,Trylogii
kosmicznej'' pióra C.
S. Lewisa dowiedziałem się po raz pierwszy czytając artykuł w
,,Przewodniku
katolickim''. W 2009
r. sięgnąłem po owe ciekawe dzieło składające się z
następujących tomów: ,,Z milczącej planety’’ (o
wyprawie na Marsa), ,,Perelandra’’ (o
wyprawie na Wenus) i ,,Ta straszna siła’’ (o
obronie Ziemi przed siłami zła). Całą trylogię, pisaną przez
Lewisa w latach 1938 – 1945 czytałem trzykrotnie. W owej trylogii
można dostrzec nawiązania do książek science fiction G. H. Wellsa
i Olafa Stapledona, do ,,Silmarillionu'' J. R. R. Tolkiena
(wzmianka o zatopionej wyspie Numinorze, imię Tindril brzmiące
podobnie jak Idril), do wczesnej powieści fantasy Davida Lindsaya
,,The Voyage on Arcturus'' (wspomina o tym Andrzej Sapkowski w
,,Rękopisie znalezionym w smoczej jaskini''), a także do
średniowiecznych i renesansowych wyobrażeń kosmologicznych (np.
liczba wymienionych planet odnosi się do tych znanych przed XVIII
wiekiem, wielka światłość w kosmosie nawiązuje do wierzeń
średniowiecznych, zaś postać archanioła Ojarsy pochodzi z pism
Bernarda Silvestrisa).
Akcja rozgrywa się w okresie
międzywojennym (,,Z milczącej planety''), podczas II wojny
światowej (,,Perelandra'') i we wczesnych latach powojennych
(,,Ta straszna siła'') na Ziemi, zwanej w starym języku
solarnym ,,Tulkandrą'' (konkretnie w Wielkiej Brytanii), a
także na umierającej planecie Malakandrze (Marsie), oraz na młodej
plancie Perelandrze (Wenus), pod wieloma względami przypominającej
Eden.
Głównym bohaterem jest angielski
filolog, dr. Elwin Ransom, którego pierwowzorem był J. R. R.
Tolkien. W czasie wakacji lubił chodzić na piesze wycieczki. W
czasie jednej z takich eskapad został porwany przez szalonego
fizyka, prof. Westona i współpracującego z nim awanturnika
Devine'a, którzy wywieźli go statkiem kosmicznym na Marsa, gdzie
wcześniej poszukiwali złota (motyw zaczerpnięty od Wellsa) aby
złożyć go w ofierze władcy planety. Jednak Ojarsa – władca
Malakandry ,,nie miał krwawej natury'' i pozwolił Ransomowi
wrócić na Ziemię. W czasie II wojny światowej Ransom został
przez eldile przeniesiony w trumnie na Wenus, gdzie spotkał
odpowiedniki Adama i Ewy i zabijając opętanego Westona zapobiegł
popełnieniu grzechu pierworodnego. Po powrocie na Ziemię, uczony
pobierał nauki u chrześcijańskiego mistyka z Indii, Sury i stanął
na czele opozycji przeciwko knowaniom Narodowego Instytutu Badań
Skoordynowanych, który pod przykrywką nauki dążył do narzucenia
światu totalitarnej władzy.
W kosmicznej mitologii Lewisa Słońce
nosi nazwę Arbol, zaś Układ Słoneczny – Pole Arbola. Bóg –
odpowiednik Iluvatara z ,,Silmarillionu'' nosi imię Maleldil
i w dyskretny sposób działa w stworzonym przez siebie Wszechświecie
posługując się stworzeniami.
Jego posłańcami, odpowiednikiem
Valarów i Majarów są eldile, czyli anioły. Na czele każdej
planety stoi jeden wysokiej rangi eldil, zwany Ojarsą. Motyw ten,
jak podaje Andrzej Szyjewski w książce ,,Od Valinoru do
Mordoru'' pochodzi z mitologii gnostyckiej, gdzie starożytni
bogowie byli archontami poszczególnych planet, w dodatku
nieprzyjaznymi ludziom (eldile Lewisa poza jednym są pozytywne).
Mimo tego zapożyczenia, trylogia nie propaguje gnozy, wręcz
przeciwnie. Zawarta w niej krytyka grzechu pierworodnego jest bardzo
chrześcijańska! Opisane w trylogii eldile to: Malakandra – władca
Marsa (na Ziemi nazywany Marsem i Tyrem), Perelandra – władczyni
Wenus (na Ziemi nazywana Afrodytą), Viritrilbia – władca
Merkurego (na Ziemi nazywany Hermesem i Thotem), Sulva – władczyni
Księżyca opanowanego przez złe moce (odpowiednik Artemidy),
Glundandra – władca Jowisza (na Ziemi nazywany Zeusem i niestety
mylony z prawdziwym Bogiem), Lurga – władca Saturna (niejako
odpowiednik Mandosa z ,,Silmarillionu''), a także zły
Tulkandra – okupant Ziemi, nazywany też Skrzywionym, bądź
Czarnym Archontem (odpowiednik Lucyfera, a także Morgota z
,,Silmarillionu''). Owi eldile posiadają swoje postaci na
planetach inne niż własna np. Perelandra na Ziemi była
reprezentowana przez piękną kobietę w czerwonej sukni otoczoną
orszakiem skrzatów, zaś na Wenus żył eldil jeżdżący rydwanem
ciągniętym przez wielkie żuki. Czyżby był to eldil z chóru
Tulkandry, który jednak wybrał posłuszeństwo Maleldilowi?
Na Malakandrze, filolog spotkał
takie istoty jak: mówiące zwierzęta hrossa (podobne do czarnych,
dwunożnych wydr, polujące na wodne stworzenia zwane hnakra), sorny
(wysokie, chude i blade olbrzymy o dużej wiedzy zajmujące się
pasterstwem; niejako odpowiednik księży, a także centaurów z
Narnii), oraz pfifltryggi (skaczące istoty podobne ni to żab, ni to
do tapirów, znakomici rzeźbiarze odpowiednik krasnoludów). Na
Perelandrze uchronił przed popełnieniem grzechu pierworodnego
uroczą i nawiną Tindril; nagą o zielonej skórze, odpowiednik
biblijnej Ewy, spotkał też równie zielonego Tora, wenusjański
odpowiednik Adama. Poza tym na Perelandrze żyło też wiele
niezwykłych zwierząt jak: dobry, roślinożerny smok, żółte
kangurki, śpiewający, czarny ssak, kolorowe żaby, duże ryby
podobne do delfinów itp. Ważną postacią trzeciego tomu jest
przebudzony z wielowiekowego snu druid Merlin, czarodziej króla
Artura, który mocą eldilów pomieszał języki w Belbury –
siedzibie zbrodniczego NIBS – u, aby potem wyrzec się ostatecznie
magii.
W trylogii najbardziej spodobało mi
się jej chrześcijańskie przesłanie, stanowcza krytyka grzechu
pierworodnego (mimo pewnych nawiązań do mitologii gnostyckiej,
,,Perelandra'' jest najbardziej anty – gnostycką książką
jaką czytałem, oczywiście po ,,Biblii'' ;-), potępienie
okrucieństwa wobec zwierząt w tym wiwisekcji (zwierzęta używane
przez NIBS do okrutnych eksperymentów uwolnione mocą Merlina mszczą
się na swych oprawcach), piękne opisy pozaziemskiej przyrody (na
Perelandrze było złote niebo i złote morze), erudycja, humor (min.
przy opisie perypetii Merlina w XX wieku) i wielkie bogactwo
wyobraźni Autora, krytyka feminizmu (opisy oziębłej żony Jane
Studock i okrutnej pani Hardcastle), pochwała miłości i wierności
małżeńskiej (Perelandra ożywiła uczucie Marka i Jane Studock),
ostrzeżenie przed możliwością wykorzystania nauki do złych celów
(nie oznacza to jednak odrzucenia nauki jako takiej, przykładowo
jedną z postaci pozytywnych jest chemik zamordowany przez NIBS),
oraz subtelne wątki antymagiczne (Jane mimo że miała ,,dar''
jasnowidzenia nie była z jego powodu szczęśliwe, a także uwaga,
że renesansowi okultyści w przeciwieństwie do legendarnego Merlina
niewiele osiągnęli).
Na podstawie owego dzieła można by
nakręcić trzy bardzo dobre filmy (żałuję, że bardziej znanych
,,Opowieści z Narnii'' nie udało się do końca
zekranizować).