,,Cypr
jest wyspą na Morzu Śródziemnym. Mieszkają na nim liczne
hipopotamy i siła gekonów. Powiada się, że gdy Novals i Aivalsa
uszli do Çatal
Höyük,
mijali tę wyspę, a na niej Mokosza zapewniła ich o swej opiece.
Çatal Höyük to azjatyckie miasto, w którym są groby Novalsa i
Aivalsy. Jest bardzo stare; istnieje jako pierwsze z miast
zbudowanych przez człowieka. Jest ciasne, brudne, ma niskie domki o
płaskich dachach, w których ludzie mieszkają razem z trzodą.
Jeszcze nie tak dawno grasował tam ogromny, czarny skorpion, podobno
zabity przez Tatrę – obecną królową Aplanu. Miasto znajduje się
na ogromnym półwyspie, leżąceym nad Morzem Smoły, w którym jest
pkieł zamiast wody i Morzem Śródziemnym. Łączy się z
europejskim półwyspem Valkanicą. Półwysep ten należy do
ogromnej krainy, nazywanej w Europie Międzyrajem. Płyną przezeń
rzeki: Tigra i Evarat, Jordanus i jest ogromne jezioro zwane Morzem
Słonym. Jest ono tak słone, że nie ma w nim ryb, a woda gęstością
przypomina asfalt. Kraina obfituje w pustynie, za to w dolinach rzek
i w oazach bujnie kwitnie roślinność. Rosną tam palmy, cedry,
dęby, a w rzece Jordanus żyją hipopotamy. Na jej wschodnich
krańcach żyje plemię Al – Baktar. […]. W pewnej zagubionej
oazie nad Morzem Śródziemnym żyją ludzie, którzy pożarli
wszystkie lwy i lamparty, a teraz ryczą jak one. Wszyscy oni
ubierają się w lamparcie skóry i pełno jest tam kości moich
krewnych...'' - opowieść geparda Akkona Jubastina.
Oblubienica
Wielkiego Margusa, czysta królowa Dekla, córka księcia Łuna
słynęła z piękności. W pieśniach sławiono jej smukłą
sylwetkę, cerę przypominającą jasnością eburn, wielkie oczy
podobne szafirom, czy turkusom i wijące się włosy; czarne jak
pkieł i miękkie jak kitajka. Królowa Valkanicy i Puany swą
pięknością przypominała żyjącą w tym samym czasie Tatrę,
oblubienicę Lecha III, królową Aplanu i wielką księżną
Montanii. Czystą Deklę, której ród pochodził z Korsi; lenna
Orlandu, jeszcze bardziej niż za piękno, wysławiano za jej liczne
cnoty, a w szczególności za dobroć dla wszystkich poddanych.
Wypraszała u króla Margusa łaskę dla skazanych, troszczyła się
o wdowy i sieroty, a swą królewską mocą uzdrawiała z
najcięższych chorób. Wyzwoliła licznych niewolników, wykupiła
niejednego jeńca z jasyru Sępian. Razem ze swym oblubieńcem powoli
wykorzeniała dzikie zwyczaje; ofiary z ludzi i zwierząt, zabijanie
dzieci przed i po narodzeniu, palenie wdów na stosach pogrzebowych
mężów, polowanie na czarownice, w czasie których zabobonni chłopi
pławili w stawie stare niewiasty... Umiała słuchać i biła z niej
macierzyńska łagodność złączona z królewską godnością, więc
nawet najubożsi poddani z pełnym zaufaniem powierzali jej swe
troski i radości, a niejeden mąż zazdrościł królowi takiej
żony; łagodnej, wiernej i pięknej. Margus jeszcze nim został
królem Valkanicy w miejsce ojca swego Lecha Vukaszyna, wyrwał Deklę
ze szponów lutego potwora Żmija Trojegława, żądającego ofiar z
dziewic i poślubił ją. Wielka była ich miłość. W czasie gdy
hordy Sępian wtargnęły do Puany, a król Margus stanął na czele
orężnych hufców, by jej bronić, a czysta a błogosławiona
królowa Dekla, która ufundowała liczne chramy najprzedniejszym
Enkom, została w stołecznym Vučym Gardźcu, gdzie będąc już
matką królewien Daleny, Gjory Magdy i Bogny, porodziła następcę
tronu, królewicza Semika, przez Aplańczyków zwanego Ziemikiem.
Imię swe wziął ów godny syn Margusa i wnuk Lecha Vukaszyna od
samej Matki Wilgotnej Ziemi, a było to tak.
Kiedy Margus razem
z banami Makarką i Waligórą, żupanem Iwicą i mnogimi wojami
wyruszył na pole radošickie, by nieść śmierć wojskom Kagana,
króla Sępian, czysta królowa Dekla, radość serc i oczu ludzi i
innych stworzeń, rodziła na łożu z drewna cedru. Otaczały ją
kapłanki Złotej Baby z chramu w Lešycy – babka odbierająca
porody i jej dwie młode asystentki. Kiedy Dekla rodziła, Słońce
chyliło się ku zachodowi, a nad Vučym Gardźcem kłębiły się
szare chmury, ulewą brzemienne. W powietrzu, na potężnych, ptasich
skrzydłach, unosiły się zwabione krwią rodzącej mamuny,
oblizujące się na myśl o pożarciu dzieciątka. Były to upadłe
rusałki. Miały postać niewiast pięknych, acz przerażających,
uzbrojonych w kły wąpierzy i szpony czarownic, służebnice Rykara
i Lochy, co miast piersi miały jadowite, wijące się żmije. Jednak
tym razem, okrutnym mamunom nie było dane porwać i rozszarpać
maleństwa. Odstraszyła je obecność kogoś mocniejszego, kogo
lękał się sam smok Rykar z wszystkimi mocami Čortieńska. Do
komnaty królowej Dekli, kiedy Jarowit gdzieś w oddali strzelił
piorunem w zgraję Čortów, bezszelestnie, lekko jak rusałka weszła
pani, pełna młodzieńczej piękności, a zarazem majestatu
przewyższającego godność królewską. Babka wraz ze swymi
pomocnicami domyśliła się kim była owa urokliwa zjawa i uklękła
przed nią. Pani odziana w powłóczystą a zwiewną suknię białą
jak lilie, zielony płaszcz i złote ozdoby w uszach, nosie i na
skroni, promieniowała niezwykłym pięknem bez najmniejszej skazy.
Jej złote włosy, miękkie jak kitajka, wiły się uroczo, zaś
duże, podobne do szafirów oczy, pełne blasku, skrywały dobroć i
mądrość, istniejące wcześniej niż powstał świat. W jej oczach
odbijały się niezbadane głębie samego Ageja, wielkiego a
świętego. Ta co przybyła, nie nosiła nad głową ognistej korony,
lecz i bez niej, znachorki z chramu Złotej Baby, rozpoznały, że
mają przed sobą Enkę. Mokosza, bo tak brzmiało jej imię, przez
Sępian nazywana Araduani, podeszła do zmęczonej porodem,
czcigodnej królowej Dekli i ucałowała jej czoło, zabierając jej
wyczerpanie. Następnie wzięła na ramiona nowo narodzonego
królewicza i pocałowała dziecię, a to nie bało się jej. Wówczas
nad głową Pani w Bieli i Zieleni, przepasanej złotym łańcuchem o
dziesięciu ogniwach, zapłonęła korona z ognia i wszystkie
niewiasty pojęły, że goszczą u siebie Mokoszę, Matkę Wszystkich
Dzieci.
- Z jakiego powodu
zaszczycasz nas swą obecnością, Wielka Aredvi, matko Sobotniej
Góry? - spytała Mokoszę królowa Dekla.
- Jam Matka
Wilgotnej Ziemi – rzekła Mokosza, w Peristanie zwana Aredvi –
chcę aby syn twego łona, dziedzic króla Margusa otrzymał imię
Semik na moją cześć.
- Tak się stanie –
odpowiedziała Dekla, która wcześniej zamierzała nadać synowi
imię Lścimir, Zawilec, albo Stranimir.
Mokosza wzięła
jakby z powietrza mały, złoty sierp i ofiarowała go nowo –
narodzonemu Semikowi. W ówczesnej Valkanicy sierpów używano nie
tylko do ścinania zboża, ale też w boju.
- Od ciebie zależy
– rzekła do niemowlęcia – jak go użyjesz. Użyj go dobrze, byś
żył – odtąd Semik nosił ów złoty sierp z najwyższą czcią
przy sobie, gdziekolwiek się udał, a w końcu zabrał swój skarb
do Nawi.
-
Wiedz droga siostro – Mokosza rzekła do Dekli, - że twój Margus,
lew a sokół Kresu Południa żyje i pod Radošicą pobił hufce
Kagana. Wojna z Sępianami niedługo się skończy. Twój sokół
promienisty, zwycięzca smoków zatrzymujących wodę, zwycięży
Kagana w jeszcze jednej bitwie, po czym okryty sławą, powróci na
zamek, by cieszyć się synem i tobą. Wyślij posłańca, by już
teraz wiedział, że ma upragnionego syna – po tych słowach do
komnaty weszły królewny Dalena, Gjora Magda i Bogna, chcąc
zobaczyć braciszka. Mokosza pogłaskała je po główkach, po czym
rozpłynęła się niby mgła, roztaczając zapach polnych kwiatów,
a w pamięci wciąż pozostało brzmienie jej pięknego głosu
napełniającego serca radością i kojącego wszelkie rany. Mamuny
mające za panią swą siostrę Lochę Bez Skrzydeł (Lesena
Nekriliata)
już nie odważyły się pojawić na zamku Psary.
Królowa Dekla
wysłała żupana Miłogosta do Puany, by oznajmił królowi
narodziny Semika. Z powodu narodzin następcy tronu, wielkie wesele
ogarnęło stołeczny Vučy Gardziec i całą Valkanicę przygaszając
nieco smutek z powodu najazdu Sępian.
Królewicz
Semik dobrze zapisał się w ludzkiej pamięci. Naśladował
rycerskie czyny ojca i dziada, kierował się roztropnością,
sprawiedliwością, męstwem i umiarem. Po matce odziedziczył
łagodność i tak jak ona był sławiony przez wdowy i sieroty,
uzdrowionych z chorób i przez wyzwolonych niewolników. Władcy
sąsiednich królestw szanowali go, tak jak wcześniej Lecha
Vukaszyna i Margusa, a wrogowie obawiali się nań napadać. Semik
wznosił nowe chramy, zamki i grody, budował mosty, walczył ze
zbójami i potworami. Jednak na jego panowanie padł cień. Puana pod
wodzą bana Tölkosława zerwała Unię pod Dębem łączącą ją z
Valkanicą i na swego króla obrała wielkiego czarownika Barannusa
Czarnego. Jeszcze nim Semik został królem, po zaśnięciu swego
ojca Margusa, wielce przyjaźnił się z banem Waligórą z Montanii,
bohaterem spod Radošicy i Pleszova. Owego witezia nie należy mylić
ani z bratem Wyrwidęba, żyjącym w erze dwunastej, ani tym bardziej
ze złym olbrzymem z Łysej Góry; wrogiem ludzi, zabitym przez braci
Świecisława i Warowana z Orlandu w jedenastym eonie. Waligóra z
Montanii, rodak królowej Tatry, urodził się w siole Roztoce, gdzie
mieszkał jego brat opiekujący się starą matką. Późniejszy ban,
z pochodzenia prosty góral słynął z nadludzkiej siły. Pomagał
młynarzowi obracając młyńskimi kamieniami, a raz – samemu i bez
broni, pokonał w lesie wilka, a może nawet Neura, który zastąpił
mu drogę. Waligóra nie chciał zabijać zwierzęcia, przeto złapał
wilka za ogon i począł kręcić nim w powietrzu, przygadując przy
tym: ,,Basiorze
bury, nie tykaj Waligóry''. Któregoś
dnia, potężny góral opuścił Montanię i udał się na południe,
szukając junackich przygód. W swej wędrówce zaszedł do
Valkanicy, gdzie w stołecznym Vučym Gardźcu dał popis nadludzkiej
siły na turnieju zorganizowanym przez króla Margusa. Podczas uczty
pożegnalnej, Waligóra opowiedział o swych przygodach i spodobało
się to władcy, który nadał mu tytuł bana, herb i dobra ziemskie.
Odtąd Montańczyk, razem z Orem Makarką należał do drużyny
króla. Wywijający wilkiem osiłek z Roztoki, razem z potrafiącym
przybierać postać rekina, krokodyla i delfina banem Makarką z
Orlandu i żupanem Iwicą Sprawickim, uczestniczył w wyprawie króla
Margusa w północne dzielnice Valkanicy. Towarzyszyły im Wiły
Gjora i Magda, mleczne siostry króla. Kiedy żupan Iwica (Iwa)
broniąc przyjaciół przed wąpierzem, ochlapany jego krwią sam
stał się poddanym króla Naraicarota I z Burus, ban Waligóra razem
z Makarką i Margusem, uczestniczył w wyprawie po Samowilskie Ziele,
stworzone z ciała Wiły Samowiły i rosnące w Nawi Jasnej. Po
powrocie do Valkanicy i odczarowaniu przyjaciela, witezie wyruszyli
odpierać atak hufców Kagana, władcy Sępian, który najechał
Puanę. Ban Waligóra gromił Jeźdźców na Karakondżulach ciężkim
pniem dębowym w bitwach pod Vorsem, Lianozovem, Mladym Tyrnovem,
Braniševem, Radošicą i Pleszovem. Brał licznych jeńców, których
po wojnie wypuścił, nie żądając nawet okupu. Wielka była
przyjaźń między nim, a młodym królewiczem Semikiem. Dziedzic
tronu Stopanoviców, Semik Obdarzony Sierpem chciwie słuchał bana
Waligóry, opowiadającego o swych wędrówkach i przygodach, oraz o
życiu w dalekiej, dzikiej Montanii, lennie Aplanu. Słuchał o
przygodzie z wilkiem, o srogich zbójnikach, o królowej Tatrze,
Zbigniewie – Lodowym Znachorze, Królu Węży z Gór Biesów i
Čadów, o niezwykłym jeziorze Morskim Oku, w którym żyły ogromne
ryby, łakomiące się na owce, a czasem też na pasterzy i gdzie
znajdowano wraki morskich korabi, o neomysach; rzęsorkach z
Morskiego Oka wielkości ludzi, pankach, dziwożonach, oreadach,
czyli górskich rusałkach, smokach, sabatach czarownic, górze
Giewont, podobnych do lampartów białych waździerzach, o Montusie,
synu Wiła Sławicza i o tylu innych ciekawych sprawach. Z Waligóry
gawędziarz i bajarz był przedni, niby Kuba Pogwizd czy Sabała.
Zresztą w Montanii i w innych krainach, dzieci uczono sztuki
opowiadania, tak jak teraz wymaga się od nich pisania wypracowań.
Waligóra umiał słuchać młodego królewicza i był dlań
powiernikiem dziecięcych radości i smutków. Razem polowali na
dziki u stóp gór królowej Rodopy, w których mieszkały Trojaczki,
razem ćwiczyli władanie mieczem, maczugą i palicą. W piętnastej
wiośnie życia Semik Obdarzony Sierpem wziął udział w urządzonym
przez ojca turnieju, na którym zwyciężył trzech wojowników z
Orlandu; Łamiszczeta, Włodzimierza Szpionowa, oraz Azbierga
Kołdobujowa, zdobywając nawęz wyobrażający srebrnego lwa, oraz
dwie mówiące papugi z Bharacji. Trzeba jednak wiedzieć, że król
Margus był dobrym ojcem dla Semika i choć rządzenie w obu
królestwach; w Valkanicy i w Puanie pochłaniało go całkowicie,
zawsze znajdował czas dla syna. Silna więź łączyła następcę
tronu również z matką, po której odziedziczył wielką łagodność.
Bana Makarki, Semik nieco się obawiał, zwłaszcza gdy ten
przybierał postać rekina czy krokodyla. Kiedy nastał czas, król
Margus co w czas jednej uczty pożerał piętnaście dzików i
dwadzieścia bochnów chleba, a wypijał pięć beczek miodu i wina z
Kolchidy, zostawił tron Semikowi, a sam ułożył się do snu w
zakrytej mgłami i ponoć strzeżonej przez smoki jaskini i zapadł w
czarodziejski sen, by zbudzić się gdy ziemie Valkanicy i Puany znów
będą potrzebować jego oręża. Razem z królem zapadli w sen
kamienny wierni banowie Makarka i Waligóra. W innej wersji, wedle
której Margus poległ w boju z kondotieramiu króla Apapu, Waligóra
opuścił Valkanicę i powrócił do rodzinnej Montanii, do wsi
Roztoka, w której przyszedł na świat. Tam przez jakiś czas,
pomagał bratu Osendowi zajmować się chorą matką Grzymisławą, a
gdy ta, złożona brzemieniem lat na zawsze zamknęła oczy, Waligóra
założył rodzinę i już nigdy nie opuścił Montanii, gdzie żył
otoczony podziwem i szacunkiem razem z synami i córkami.
Waligóra
nie był jedynym przyjacielem Semika. Już w dwunastym roku życia,
przemierzając na rumaku Świerzu valkanickie puszcze pełne
zwierząt, spotykał niezwykle piękną dziewczynę w jego wieku, o
której
do końca nie wiedział, czy jest ona z krwi ludzkiej czy
rusałczej. Dziewczę, którego imię brzmiało Stranimira, córka
Dora, miała piękne złociste włosy, puszyste i wijące się jak
węże, oraz oczy podobne do lapis – lazuli. Stranimira zawsze
ukazywała się Semikowi w jasnozielonej sukni i też zielonym, ale
nieco ciemniejszym płaszczu ze srebrną zapinką w kształcie
liścia, zaś główkę zdobiła wieńcem z białych róż, albo
lilii. ,,Jest
zbyt piękna, by nie mogła być rusałką''
– myślał Semik, ale tak naprawdę Stranimira nie była córką
ani Aivalsy, ani Europy. Trzeba bowiem wiedzieć, że jej urokliwą
postać przybrała sama Wiosna skrzydlata, jedna z Rodzenic – Pór
Roku, umiłowana córka Roda, z mandatu Ageja, pana czasu. Semik i
Stranimira, której postać wzięła na siebie Wiosna o gorącym i
miękkim sercu, często spotykali się w leśnych ostępach na
rozmowach, pieśniach i wiciu wieńców na głowę Margusowego syna.
Rodzenica miłowała Semika tak mocna jak tylko miłować potrafiła
Enka, istota święta swego kochanka, lecz Obdarzony Sierpem myślał,
że ona jedynie go lubi. Jednak coraz bliższy był dzień, w którym
Stranimira – Wiosna; najmłodsza i najpiękniejsza z cór Roda,
miała swą żarliwą miłość przypieczętować najwyższą ofiarą.
Gdy wielki król Margus, idąc za głosem złotego rogu Jarowita,
razem z banami Makarką i Waligórą, zapadł w czarowny sen w
niedostępnej, górskiej jaskini, nadszedł czas na koronację
królewicza Semika Obdarzonego Sierpem. Ceremonia odbyła się w
stołecznym chramie wszystkich Enków, a srebrnobrody arcykapłan z
rasy Centaurów, słynnych z mądrości, ban Perysław Hipocentaurus
z uroczyska Ištanicy, zrosił czoło Semika wodą z Sobotniej Góry
i z rzeki Erydanu, zaś jego skroń uwieńczył złotą koroną.
Potem odbyła się wystawna, trwająca trzy dni uczta koronacyjna,
połączona z turniejem, występami igrców – żonglerów, rybałtów
i opowiadaczy, akrobatów, połykaczy ognia, wiłów –
linoskoczków, tańczących niedźwiedzi, wyścigami czy pchlim
cyrkiem. W owym dniu unieważniono wszystkie kary, a w stołecznym
Vučym Gardźcu z dwóch fontann tryskały małmazja i
najprzedniejsza oliwa z gajów Aspartos. Odtąd, młody Semik
Obdarzony Sierpem odczuł na swych barkach ciężar władzy.
W
najbardziej krwawej z bitew ery jedenastej, bitwie pod Pleszovem w
Puanie, król Margus rozbił hufce Kagana i wziął go do niewoli.
Nie wydał jednak władcy Sępian na męki, ale zawarł z nim pokój
i puścił wolno. Złamany i upokorzony Kagan zmarł niedługo po
powrocie do Katała Gajuka (Çatal Höyük) – stołecznego grodu
imperium Sępian, na łożu śmierci wzywając Ageja i Mokoszę. Jego
następcą został książę Ramis – abu – Hadżar, z którego po
cichu, poddani się wyśmiewali. Głośno nazywali go Wspaniałym i
Prawodoawcą, zaś za jego plecami tytułowali go Śmiesznym. Wezyr
Pamukala – abu – Hassan, którego nowy kagan w gniewie kopał w
siedzenie, następca Mubalana – Al – Dżamaka, poległego pod
Pleszovem, spiskował przeciw swemu władcy, aż w końcu wraz z
innymi dygnitarzami, obalił go. Strącony z tronu kagan Ramis –
abu – Hadżar Śmieszny, władca próżny, okrutny, gnuśny i
nieudolny, został na rozkaz wezyra uduszony jedwabną szarfą, a
jego ciało rzucono na żer ghulom. Nowym kaganem został książę
Soliman, toparcha miasta Al – Tarfi. Brał on udział w bitwie pod
Pleszovem, jako jeden z Jeźdźców na Sępach i nie umiał wojom
Valkanicy i Puany, a zwłaszcza królowi Margusowi, darować
straszliwych klęsk, zadanych uważanej za niepokonaną armii
imperium Sępian. Nosił w sobie palący gniew i chęć zniszczenia
,,barbarzyńskich
królestw Zachodu, które ośmieliły się być wolne''.
Gdy Soliman został władcą imperium Sępian, marząc o zemście za
klęskę na polu pleszovskim, potajemnie szykował zagładę obu
królestwom zjednoczonym przez Margusa. Jednak Semik bynajmniej nie
zaniedbywał rządów; sądzenia, obrony poddanych i słuchania
zwiadowców z Apapu, Kraju Stepów i imperium Sępian. Doszły do
jego uszu wieści o wojennych zamiarach Solimana i po odbyciu narady
ze swymi wojewodami, Król Złotego Sierpa postanowił zawrzeć
sojusz z wrogimi Sępianom ludami żyjącymi w Azji. Semik
szczególnie brał pod uwagę plemię Al – Baktar; ludzi z głowami
dwugarbnych wielbłądów, Sinea i Bharację. Zamyślał również
wywołać skierowane przeciw Sępianom powstania w Surji, Peristanie
i w Sindzie. Chcąc to wszystko osiągnąć, król Semik Obdarzony
Sierpem potajemnie ruszył w przebraniu do Międzyraju, zaś jako
regenta zostawił bana Ištanicy, mądrego i świętobliwego
Centaura Perysława. Kiedy kagan Soliman na tajnym posiedzeniu
kurułtaju razem z ministrami, dowódcami wojsk, oraz z czarownikami
diabelskich bogów omawiał zbliżającą się wojnę, król Semik
Obdarzony Sierpem potajemnie opuścił Valkanicę na pokładzie
handlowej galery ,,Anfisy'',
która przybiła do wielkiego portu Al – Parajut w Surji. Król
udając młodego żupana, zwiedzającego dla wrażeń i nauki dalekie
krainy, zaszedł do Al – Vilayetu; największego z miast
surjańskich; siedziby satrapy Emira. W swojej wędrówce Semik
zaszedł na wielkie, gwarne targowisko, zwane Suk. Czego tam nie
było! Semik ujrzał niewolników białych, czarnych i żółtych,
stada rasowych koni, bydła, kóz, owiec i wielbłądów, śpiewające
ptaki w klatkach jak majny z Bharacji, kość słoniową, małpy,
papugi i pawie, skóry panter, osły, oswojone gepardy i karakale,
gdzieniegdzie dzikie lamassu przywiązane łańcuchami do pali,
azjatyckiego drapieżnika o nazwie ,,sewa''
– siną, czarno pręgowaną panterę z głową warana, wyroby ze
skóry; safianu a kurdybanu, piżmo, panty i smocze zęby z Sinea,
żmije zatopione w wysokoprocentowej nalewce, drób i króliki w
klatkach, bezoary, kaszmir, jedwab, piękne perły o różnych
barwach, które sprzedawał znany na ówczesnym Wschodzie handlarz
Litargoal, szaszłyki z krokodyli z rzeki Jordanus, ryby i owoce
morza, stosy budzących zachwyt muszli, sery, twarogi i śmietanę.
Obdarzony Sierprm syn króla widział liczne, często nieznane sobie
dotychczas warzywa i owoce; winogrona, arbuzy, melony, daktyle, figi,
granaty, mango, bakalie, miód i chałwę, marchew z Peristanu,
grzyby mun z Sinea, bursztyn znad Morza Joldów, kumys z Ułan –
Raptor, wełnę, bawełnę, ryż, różne inne zboża i wypiekane z
nich placki, drogie przyprawy jak pieprz, goździki, gałkę
muszkatową, imbir, anyż, kminek, cebulę, czosnek, indygo –
niebieski barwnik, mahoń z Tassilii, lakę z Bharacji, obrazy
malowane na jedwabiu, pergaminie i papirusie, wreszcie drogie i
rzadkie tkaniny jak muślin, batyst, gazę i adamaszek. Wreszcie
oczom Semika ukazały broń i zbroje; szable, miecze, tarcze, łuki,
strzały, hełmy, kolczugi i karaceny, sztylety noże, gliniane
garnki i miski, porcelana z Sinea, drogie kamienie, a wśród nich te
najcenniejsze – alatyry, ozdoby ze złota i srebra, miedzi, brązu,
cyny i mosiądzu, wyroby ze szkła i wszelkie inne towary. Targowisko
Al – Suk pełne było domorosłych dentystów, wróżbitów,
niedźwiedników, tancerek, kuglarzy, bajarzy, przeskoczek wabiących
do zamtuzów, połykaczy ognia, szarlatanów oferujących rzekomo
cudowne leki, eliksir młodości czy płyn na porost włosów, pełno
było kawiarni, palarni haszyszu (niestety), zakładów balwierzy,
garkuchni oferujących potrawy z owczych oczu, uszu gazeli i inne
wschodnie przysmaki, gospód, w których pito wino z Kolchidy,
nalewki z mandragory, fig i daktyli, czy łaźni nie mających sobie
równych w całym ówczesnym świecie. Oczy króla Semika spoczęły
na pochodzącym zdaje się z obszaru między rzekami Tigrą i
Evaratem stworze o nazwie lamassu, przez Słowian zwanym
,,byczakiem''.
Owe istoty przypominały byki o ludzkich głowach z misternie
trefionymi brodami, oraz ze skrzydłami orłów. Byczak, którego
ujrzał Semik Margusović był przywiązany grubym łańcuchem do
ciężkiego pala, smętnie wzdychał i lamentował, a jego ludzkie
oczy roniły łzy wielkie jak ziarna grochu. Obok stał sprzedawca w
białym turbanie, mający długą, ułożoną w loki brodę i
zachwalał swego więźnia, krzycząc wielkim głosem.
-
Lamassu z gajów Międzyrzecza! Piękne i rzadkie zwierzę, o mięsie
dobrym w smaku! Wspaniała ozdoba każdego zwierzyńca! - Semik
wzdrygnął się na myśl o zjadaniu istot mających ludzkie głowy.
Pragnąc pomóc byczakowi podszedł do sprzedawcy i poprosił o
sprzedanie dziwnej istoty, o której nigdy nawet nie śnił.
Sprzedawca podał wysoką cenę, zaś Semik znając międzyrajski
zwyczaj począł zawzięcie się targować. Nachylił się do ucha
lamassu i szepnął mu: ,,Ja
cię wykupię by ocalić''.
Król myślał, że targowanie nigdy nie dobiegnie kresu, aż w końcu
mając tego dość, zapłacił za stwora swoim złotym sierpem i tak
transakcja została zawarta. Po dokonaniu zakupu, król Semik
rozerwał skórzaną obrożę na szyi byczaka, wsiadł na jego
grzbiet i wzbijając się pod chmury, opuścił targowisko. Wiedział,
że nie mógł wykupić wszystkich niewolników, choć chętnie
zwróciłby wolność im wszystkim. Wśród niewolników,
wystawionych na sprzedaż w Al – Suk nie było mieszkańców
Valkanicy i Puany; ci powrócili na swe ziemie na mocy traktatu
pokojowego między Margusem a Kaganem, lecz Semik współczuł
wszystkim cierpiącym i zniewolonym nie bacząc do jakiego ludu
należeli. Teraz król z rodu Stopanoviców siedział na skrzydlatym
stworze i wznosił się nad miastem Al – Vilayet.
- Niech ci U –
Tanaj (Dziewanna) wynagrodzi zacny synu Novalsa – mówił ludzkim
głosem byczak. - Ja, Łamasz, syn Biasa Bulby jestem twoim
dłużnikiem – Semik zaufał dziwnej istocie i powiedział jej o
swym celu. - Tak się dobrze składa – rzekł byczak Łamasz – że
pochodzę z lasu Baszan, który burzy się przeciw władzy kaganów.
W lesie tym, skąd Sępianie zabrali mnie jako cielaka, znajdziesz
sojuszników do walki z Solimanem – lamassu z Semikiem na grzbiecie
leciał na południe, ku wielkiej, dzikiej dąbrowie, skąd pochodził
jego ród.
Byczaki
unikały ludzi, bo doznały od nich wiele zła, toteż dzieje
przyjaźni jednego z nich z królem Valkanicy, zadziwiły i wzruszyły
wiele pokoleń. Jeszcze w czasach Sargona z Akadu opowiadano tę
historię... Dąbrowa Baszan (Vašan,
Vassan)
leżała w Międzyraju, na ziemi zamieszkanej w erze dwunastej przez
Solimów. Las ten, będący udzielnym księstwem, nie składającym
hołdu ani dani nikomu z królów ludzi, zamieszkiwały liczne
istoty. W Baszanie żyły pantery, tury, dziki, wilki, lwy, hieny,
szakale, słonie, driady, czyli leśne rusałki, satyry, syleny,
leśni ludzie w zielonych płaszczach, papugi, Centaury, jordanki,
lamassu, czyli byczaki, mantrykony, olbrzymie węże, ożywione
drzewa, gepardy, jednorożce, bazyliszki, sewy oraz inne stworzenia.
Las Baszan istniał na długo przed stworzeniem człowieka, rósł
już w erze czwartej, kiedy w jego matecznikach chronili się Dzicy
Zajęczanie, Jeżanie i Dziczanie. Od najbardziej zamierzchłych
wieków i eonów, z mandatu Sur – Peora (Boruty) i Sur – anat –
sirabi (Dziewanny) władcy tej krainy pochodzili z rodu driadów –
ożywionych dębów, zdolnych do ruchu i mowy, a obdarzonych rozumem.
Pierwszym władcą Baszanu był driad Drias I Slator. Kaganowie
Sępian, wciąż niesyci nowych ziem, łakomym okiem patrzyli na ową
zaciszną dąbrowę; wolną, spokojną i szczęśliwą. Byczak Łamasz
z królem Semikiem na grzbiecie, szybował nad miastami i wioskami,
polami, lasami, rzekami bagnistego kraiku Orontiady, jeziorami,
gajami, a władca Valkanicy, nigdy wcześniej nie lecąc, dziwił się
szybkością lotu. Na dole ludzie przerywali swe zajęcia i
pokazywali palcami w niebo, wielce zadziwieni.
- Myślałem, że
krowy nie latają – mówił zbierający słomę do wyrobu cegieł,
chłop Fellach.
- To nie krowa, ani
byk – zaprzeczył jego sąsiad Mulaj al – Nazar, co był nad
rzekami Tigrą i Evaratem. - To lamassu. Mówiono mi, że stwory
takie zostały wytępione, jeszcze nim nastali kaganowie, ale widać
jakieś się ostały....
- Oby tylko na nas
nie narobił! - załamała ręce Mulajowa żona, Petrysa pochodząca
z Puany.
Semik ani się
spostrzegł, jak Łamasz miękko osiadł w kniei baszańskiej
dąbrowy. Byczak zmęczył się lotem; dyszał jak pies i swymi
byczymi zębami w ludzkich szczękach począł łapczywie zajadać
trawę. Semik zsiadł z jego grzbietu. Król Obdarzony Sierpem czuł
na sobie spojrzenia licznych stworzeń. Z ciekawością wpatrywały
się weń sfinksy, lisy, gauszydy, driady, żar – ptaki, czyli
feniksy, krasnoludki zwane Pigmejami, salamandry... Widać stworzenia
te nigdy wcześniej nie widziały ludzi takich jak Semik; synów
Novalsa i córek Aivalsy. Początkowo mieszkańcy baszańskiej
puszczy, nawet tak potężni jak stwory zwane przez Słowian
Byczanami, a przez Greków Minotaurami, bali się nieznanej istoty
poruszającej się na dwóch nogach, ale widząc, że ich dawno
zaginiony brat Łamasz, nie okazuje lęku Semikowi, poczęli coraz
śmielej podchodzić do człowieka. Semik Obdarzony Sierpem obudził
w Baszańczykach taką ciekawość, że borsuki poczęły ocierać
się mu o nogi, a myszy i jaszczurki wspinały się po ciele króla,
niby po stokach góry.
- Co się stało,
kumie Łamaszu, że uciekłeś Sępianom? - spytał byczaka jego
przyjaciel z rasy Minotaurów. - Myśleliśmy, że zostałeś
upieczony i zjedzony – dorzucił Minotaur a była to prawda.
- Ludzie pojmali
mnie w niewolę i wystawili na sprzedaż na placu Al – Suk –
opowiadał byczak. - Jednak ów syn Novalsa – tu Łamasz pokazał
orlim skrzydłem Semika – król dalekiej Valkanicy wykupił mnie z
niewoli i pozwolił wrócić do was. On to, Semik, syn Margusa,
pragnie stanąć przed obliczem naszego króla, driada Bašy. Chce
pomóc nam w obronie przed Sępianami, co polują na nas i tępią
siekierą, a ogniem.
Istoty z lasu
Baszan zgodziły się zaprowadzić gościa z dalekiej Valkanicy przed
oblicze Bašy, odległego potomka Driasa I Slatora. Idąc na
spotkanie z władcą Baszanu, Semik zapytał się byczaka:
- Czy driad to mąż
driady?
- O, nie –
zaprzeczył Łamasz. - Driad to król drzew; ożywiony dąb co mówi,
myśli i chodzi.
- A więc jego
krewnymi są entowie, świerczki, brzozaki, lipiany, pniaki i
przeklęty Grabiuk, sługa Kościeja – rzekł cicho Semik i reszta
jego drogi wypadła w milczeniu, tylko łanie z czułością i
szacunkiem trącały czarnymi nosami dłonie junaka.
W końcu orszak
zaszył się w mateczniku i stanął w samym środku dąbrowy pod
prastarym dębem, wyższym niż reszta drzew w baszańskim lesie.
Łamasz, jego przyjaciel Minotaur, sfinksy, łanie, mieniące się
barwami tęczy żar – ptaki, oraz inne leśne stworzenia oddały
pokłon królewskiemu drzewu, a w ślad za nimi uczynił to król
Semik. Na gałęzi dębu siedział kanclerz, egipan Papiasz. Egipan
to taki stwór wyglądający jak pawian o twarzy zasuszonego starca.
Kanclerz Papiasz z rasy egipanów, noszący złoty łańcuch na szyi,
przywarł ludzkimi ustami do szczeliny w popękanej korze dębu i coś
szepnął. Wówczas dąb okazał się być driadem. Powoli otworzył
ogromne, złotozielone oczy jak u entów, zaczął ruszać podobnymi
do gałęzi rękami i korzeniami przypominającymi macki ośmiornicy,
wreszcie poruszając ustami, powoli i łagodnie zapytał:
- Kim jesteście i w
jakim celu przybywacie? - wyrzekł to tak wolno jak koń machający
ogonem, mrucząc jak kot, albo też zaciągając niczym Liteńczyk.
- Jestem Semik
Obdarzony Sierpem, syn wielkiego a chrobrego Margusa, z łaski Ageja
i Enków król Valkanicy. Szukam sprzymierzeńców przeciwko
Solimanowi, kaganowi Sępian nienasyconych jak wilki...
- Wielki i prastary
Bašo, Pasterzu Dębów Baszanu! - nieśmiało zabrał głos byczak
Łamasz. - Ów ludzki król, który ma zaszczyt do was mówić,
wykupił mnie z niewoli w mieście Al – Vilayet. Daję głowę za
jego prawe zamiary – driad zamruczał coś z uznaniem, po czym
Semik znów zabrał głos.
- Sępianie
najechali jedno z królestw mojego ojca i pustoszyli je, brali w
jasyr i pastwili się nad nim niby zgraja Čortów zajmujących Nawię
Jasną. Urodziłem się w czasie gdy mój ojciec, król Margus
odpierał atak wroga na polu radošickim. Wielki Margus, syn Lecha
Vukaszyna złamał potęgę Kagana, króla sępiańskiego, lecz moi
wywiadowcy donieśli mi, że car Soliman szykuje nowy najazd, przeto
zwracam się o pomoc do ziem pokrzywdzonych przez imperium Sępian –
egipan Papiasz znów coś szeptał do otworu w korze driada, ów zaś
przeciągle mrucząc rzekł:
- Ludzkie dziecię,
mówisz tak szybko, że trudno cię zrozumieć – Semik mówił
normalnie, tak jak człowiek. - Posłuchaj Semiku, synu Margusa.
Hufce Lasu Baszan nie atakują nigdy pierwsze nawet tak zdradliwego
wroga jak sępiańscy kaganowie. Nie zawieram z nikim paktów jak
człowiek. Jednak wróble mi mówiły, że kagan Soliman szykuje atak
na mój las. Jako król Baszanu nie zawierałem dotąd przymierzy z
innymi władcami, ale teraz Baszan i Valkanica mają wspólnego wroga
i muszą działać razem – Semik zrozumiał, że znalazł
sprzymierzeńca.
- Ofiaruję swój
miecz za wolność Baszanu i Valkanicy – rzekł młody król, zaś
kanclerz – egipan, pobrzękując złotym łańcuchem, zszedł z
korony ożywionego dębu i stanął na tylnych łapach przed
Semikiem.
- Panie dalekiej
Valkanicy – zaczął Papiasz – mój pan, Baša pragnie wam
zwrócić to co ofiarowaliście, by Łamasz mógł być wykupiony z
niewoli Sępian – egipan dał znak, by król szedł za nim i tak
zaprowadził go nad rzeczkę. Semik spojrzał i ujrzał w niej złoty
sierp, ten sam, który w niemowlęctwie otrzymał od samej Mokoszy i
z którym przez długie lata się nie rozstawał. Uradowany pochwycił
ów dar Mokoszy, wzniósł go w górę i zawoła:
- Sława Agejowi i
Mokoszy, niech ów sierp posłuży ku wywalczeniu wolności dla
Baszanu i Valkanicy! - następnie driad Baša, którego mocą Semik
odzyskał swój drogocenny sierp, urządził ucztę na cześć gościa
z Valkanicy.
Podano
na niej miód, owoce, mięso zwierząt upolowanych przez wilki i
pantery, dziki chrzan – przysmak leśnych ludzi, zaś pewien satyr
wtoczył zakupioną u ludzi beczkę wina. Baša wraz z innymi
ożywionymi drzewami jadł ziemię i pił dającą wzrost, chłodną,
słodkawą wodę ze złotych misek. Driady i hamadriady radowały
ucztujących tańcem i śpiewem, a Semik cieszył się na myśl o
czekających go junackich czynach w walce z wrogami Valkanicy. Kagan
Soliman w czasie gdy krocie jego poddanych marły z głodu, wciąż
gromadził pod swym sztandarem liczne i lute hufce, by łupić i
zniewalać. Sam stanął na czele dywizjonu Jeźdźców na Sępach,
zaś wezyr Pamukala – abu – Hassan miał dowodzić hordą
Jeźdźców na Karakondżulach; dosiadających czarnych,
krwiożerczych potworów, podobnych i do psów i do karaluchów. Obu
armiom; powietrznej i lądowej towarzyszyły wojska zaciężne;
konnica i piechota z miasta – państwa Tmu – Tarakan nad Morzem
Smoły, pod wodzą baszy Sikas Aszarucha i poddani udzielnej
księżnej, płacącej dań kaganowi, Euzebii – toparchini
Ofiorymos, zażarci i okrutni w boju Wężownicy pod wodzą księcia
Kimas – Eleuteriusza. Tmutarakańczycy, mieszkańcy grodu, którego
nazwa oznacza ,,Królestwo
Ciemności'',
bądź ,,Miejsce
Karalucha'',
od początku swych dziejów otaczali czcią, tępione gdzie indziej
karaluchy, niczym Egipcjanie wielce poważający jako święte żuki
skarabeusze. Wojownicy z owego nadsmołomorskiego grodu, nie
okazywali szkodnikom obrzydzenia, lecz umieszczali ich podobizny na
sztandarach, tarczach, tatuażach i nosili złote ozdoby w kształcie
karaluchów. Dlaczego tak czynili? - pytały się inne ludy. Ponoć
pierwszy władca Tmu – Tarakanu, dzięki lekarstwu z karalucha
odzyskał słuch i od tej pory owe owady uznane zostały za
nietykalne i roiły się w Tmu – Tarakanie więcej niż
gdziekolwiek indziej. Wężownicy (Ofioantropoi),
mieszkańcy grodu Ofiorymos i kilku przyległych wsi i miasteczek w
Azji Mniejszej, żyli z kolei w wielkiej zażyłości z wężami;
żmijami, efami a kobrami. Ludzie ci nigdy nie zabijali węży, ale
karmili je i poili, nosili na swych ramionach, zaś jadowite węże
odwdzięczały się ludziom. Nigdy nie kąsały Wężowników a
jedynie obcych, oznajmiały swym opiekunom wolę demonów i broniły.
Mówiono, że każdy Wężownik umiera w chwili śmierci swojego
węża. Teraz jadowite gady miały towarzyszyć wojownikom z
Ofiorymos w boju pod sztandarami kagana. Miasto – państwo
Ofiorymos, przez Słowian zwane Wężyckiem, zostało założone za
życia Teosta Cara – Słońce i zawsze rządziły w nim niewiasty;
toparchinie. Pierwszą w nich była Axana, zwana Eubulą.
Soliman cieszył
się swą potęgą. Zamyślał uderzyć nią na Valkanicę, by
pomścić klęskę na polu pleszovskim, lecz za radą słynnego z
mądrości i dobrych rad, starego derwisza Ardugaj – agi z
Bharacji, postanowił najpierw ujarzmić i wyciąć urągający jego
potędze, bo wolny las Baszan.
- Dąbrowa będzie
łatwa do zniszczenia, o największy z namiestników Afryta –
zapewniał wezyr, w głębi duszy planując zemstę na kaganie. -
Jedynie driadowie stanowią zagrożenie dla Jeźdźców na Sępach –
dodał Pamukala.
Po złożeniu ofiar
Afrytowi, Karaluchowi i Żmii, połączone siły Sępian,
Tmutarakańczyków i Wężowników, bez wypowiedzenia wojny ruszyły
ze stołecznego Katała Gajuka w stronę Baszanu.
Pod okiem driada
Bašy formowały się hufce leśnych ludzi w zielonych płaszczach,
synów żmija Rucława, zbrojnych w ogromne łuki i oszczepy, a nawet
kopie, stada dzików, turów, lwów, rysiów, mantykor o odwłokach
skorpionów, lubartów, czyli panter, leśnych smoków, jadowitych
trusi, dowodzonych przez kanclerza Papiasza małp egipanów i
papionów zbrojnych w dziryty, proce i łuki strzelające zatrutymi
strzałami, orłów, kruków, łuskowców, jeżozwierzy, lisów,
wilków, szakali, hien, jednorożców, Centaurów, Minotaurów,
satyrów, jordanek – nimf z rzeki Jordanus, leśnych rusałek,
hamadriad, marabutów zwanych adiutantami, czapli, żurawi, bocianów,
batjanów – plemienia ludzi zamieniających się w bociany, roje
mrówek, os, pszczół, stada niedźwiedzi, których wódz nie miał
jednej łapy... Baša, wielki władca z rodu Driasydów, jak
przystało na rycerskiego króla, szedł do boju w pierwszym szeregu,
a towarzyszyli mu entowie; bracia Cedr, Cedrzyn i Cedrzyca, oraz
hufiec driadów – ożywionych dębów. W całej walecznej i gotowej
bronić umiłowanej dąbrowy do ostatniej kropli z żył armii Lasu
Baszan, znalazł swe miejsce król Valkanicy, Semik Obdarzony
Sierpem, syn walecznego Margusa, okrytego sławą obrońcy świętego
znaku kras. Nieustraszony król Valkanicy; Kresu Południa, zawarł
braterstwo krwi z Setem – księciem leśnych ludzi i uzbrojony w
olbrzymi refleksyjny łuk i złoty sierp, walczył u jego boku.
Tymczasem
nad Wieczną Dąbrową Baszan rozległ się podobny burzy łopot
tysięcy skrzydeł wielkich jak smoki sępów i gromowy śpiew
pewnych zwycięstwa podniebnych Jeźdźców, którymi dowodził sam
kagan Soliman. ,,Wielki
Afrycie, władający czarnymi sotniami, w twe imię niesiemy postęp
a wiarę prawdziwą, ogień, miecz, zniszczenie, Afrycie; nasz boże
krwawy, przyjmij nasze ofiary''!
- śpiewali Jeźdźcy na Sępach. Wnet nadciągnął wezyr Pamukala –
abu – Hassan na czele Jeźdźców na Karakondżulach, potworach o
głowach psów i czułkach karaluchów, a z nim hufce tmutarakańskie
i Wężownicy. ,,W
imię Ognia, Smoka, Karalucha, chrobry ludu Tmu – Tarakanu nie miej
litości; bij, zabij, morduj''!
- wołał basza Sikas Aszaruch. ,,Za
Żmiję i Królową''!
- wzniosły okrzyk zastępy Wężowników. ,,Przez
Dziewannę niech Agej będzie wysławiany! Niech płomień Ageja,
miecz Boruty i łuk Dziewanny Leśnej Matki będą z nami''!
- niczym trąba zahuczał głos driada Bašy, władcy Baszanu.
Sępianie bez żadnych wstępów uderzyli na Świętą Dąbrowę i
bitwa się zaczęła.
Ogromne
sępy, niosące wojowników na swych grzbietach trzymały w łapach
zapalone głównie. Nagle, słysząc komendę kagana, ptaki rzuciły
pochodnię na drzewa i krzewy, wzniecając pożary. Trzech braci,
entów cedrowych zajęło się ogniem, a i niejeden driad począł
płonąć. Na szczęście spory oddział wodników, bregalnic, najad,
czyli rusałek wodnych, istot zamieszkałych w baszańskich rzeczkach
i jeziorkach, wykorzystując czary wodne, począł gasić pożary ku
wściekłości kagana. Szarża driadów z Bašą na czele, trzech
braci entów, turów, dzików, zbrojnych w maczugi, kamienne topory i
młoty niedźwiedzi, oraz dzikich ludzi, walczących kopiami i
oszczepami, pochłaniała szeregi Jeźdźców na Karakondżulach,
Tmutarakańczyków i Wężowników, tak jak ogień pochłania wiązkę
słomy. Zielona Sotnia księcia Seta szyła z łuków do bojowych
sępów i za każdym razem strącała potworne ptaki między drzewa,
by dobijać, bądź brać w niewolę Sępian. Król Semik walczył
ramię w ramię z owymi ludźmi lasu; ludźmi dzikimi, lecz
szlachetnymi, miłującymi wolność i ziemię ojców, a przez to
godnymi szacunku. Zestrzelone sępy powoli marły uwięzione wśród
drzew, a podniebni jeźdźcy przeklinali i sławili na przemian
kunszt łuczniczy młodego króla z Zachodu. Semik Obdarzony Sierpem
posłał strzałę ku górze i w jednej chwili ubił sępa niosącego
samego kagana Solimana. Bojowy ptak zawisł na pięciu drzewach,
brocząc krwią między niebem a ziemią, zaś wyniosły kagan spadł
na ziemię i złamał jedną nogę. Obyczaj rycerski wymagał, aby
oszczędzić tak okaleczonego wroga i odnieść go do namiotu
szpitalnego. Soliman był okrutny, ale przynajmniej nie był tchórzem
jak inni tyrani. Widząc zbliżającego się Semika, zaryczał i
dobył korbacza, a wtedy król Valkanicy ściął mu głowę złotym
sierpem. W tym czasie wódz egipanów, kanclerz Papiasz zatopił
oszczep w sercu baszy Sikas Aszarucha, wodza hufców tmutarakańskich,
zaś małpy papiony, zwane pawianami, potężnymi kłami rozszarpały
ciało księcia na strzępy budząc popłoch w szeregach Wojowników
Karalucha. Na tej bitwie rusałki leśne i wodne strzelały z łuków
i ciskały włóczniami. Jedna z nich, driada Debora zabiła zatrutą
strzałą pełnego pychy i okrucieństwa wodza Wężowników z
Ofiorymos, księcia Kimas – Eleuteriusza. ,,Toparch...
ini''
– brzmiały jego ostatnie słowa. Razem z księciem zmarł jego
wąż, noszony przezeń na ramionach. Oddziały Jeźdźców na
Karakondżulach zostały rozbite. Wezyr Pamukala – abu – Hassan z
szaleństwem w oczach pędził przez dąbrowę na nieosiodłanym
karakondżulu i wywijając mieczem o rękojeści zdobionej kamieniami
księżycowymi, gnał przed siebie na spotkanie śmierci godnej
wojownika. Jego giermek i kochanek, młody i waleczny Kiaja, zwany
Lwem Afryta, zginął przebity włócznią przez leśną rusałkę
Tamit – Tabitę. Wezyr usadowiony na grzbiecie karakondżula,
toczącego białą pianę z psiego pyska, mknął między pniami
dębów z obłędem w oczach i wielkim mieczem Karanem rozsiewał
wokół śmierć. W swym szaleńczym biegu, czarny wierzchowiec
Pamukali dopadł Zielonej Sotni księcia leśnych ludzi Seta, w
której szeregach walczył król Semik. Władca Valkanicy spostrzegł
wezyra i jedną strzałą z łuku ubił pod nim karakondżula. Posłał
potworowi strzałę do paszczy, skąd wyszła przed karaluszy odwłok.
Wezyr Pamukala zsiadł z zabitego karakondżula i ruszył na Semika z
mieczem.
- Walcz jak mąż i
wojownik, synu zepsutej, pogańskiej suki! - zawołał wezyr licząc,
że sprowokuje Semika, lecz król Valkanicy zachował spokój i nic
nie odrzekł.
Dobył za to miecza
zwanego Ataganem i skrzyżował go z orężem Pamukali. Trafił swój
na swego. Hufce Sępian, Tmutarakańczyków i Wężowników w
zasadzie były już rozbite, jeno trwała pogoń za ich niedobitkami.
Semik i Pamukala – abu – Hassan przez bite pięć godzin
krzyżowali swe miecze, aż iskry sypały się spod ich ostrzy. Wezyr
był dobrym szermierzem, zaś młody król, jeden z najlepszych
wojowników Valkancy, mężny i niestrudzony w boju, teraz począł
słabnąć, zaś dowódca Jeźdźców na Karakondżulach umiał
dostrzec i wykorzystać każde potknięcie przeciwnika. Semik ze
zmęczenia zrobił jeden fałszywy ruch, w czasie którego wezyr
zamierzał rozpłatać jego pierś jak wielkanocne prosię. Jednak
nie dane mu było zatopić stali w ciele junaka, bo między nim a
Semikiem pojawiła się nagle otoczona złotym blaskiem postać
przecudnej dziewczyny mającej u ramion skrzydła bociana. Świetlista
dziewica miała twarz Stranimiry Doriewny; przyjaciółki Semika z
dzieciństwa, która umiłowała go, aż do ofiary z życia. Wezyrowy
miecz opadł na jej pierś i rozpłatał ją, co ocaliło życie
króla. Świetlista Wiosna; Rodzenica, bo to ona rozmiłowana w
Semiku wzięła na siebie postać niewinnej i uroczej Stranimiry,
znikła. Gdyby to od niej zależało, zabrałaby Semika z pola bitwy,
by przez trzy dni wiązać się z nim ceremonią zaślubin, a potem
wynieść go do chwały jytnas; chwały równej Enkom, ale cóż
kiedy Agej i jej ojciec Rod pozwolili jej jedynie zasłonić
ukochanego swym czystym ciałem pełnym żywotów. Zacięty bój
trwał nadal, aż w końcu Semik uderzeniem Atagana odciął wezyrowi
ramię dzierżące miecz Karan. Parę chwil później, Pamukala –
abu – Hassan padł bez życia na ściółkę leśną, lecz królowi
nie dane było cieszyć się zwycięstwem. Wezyr przed śmiercią
chwycił drugą ręką za zatruty sztylet o eburnowej rękojeści i z
rozmachem wraził go Semikowi w serce. Semik padł martwy, przed
śmiercią błogosławiąc i przepraszając Stranimirę, która
okazała się samą Wiosną, córką Roda i najczulszą a
najwierniejszą z kochanek ery jedenastej. Wiosna o sercu
najłagodniejszym, miękkim jak wosk i przepełnionym miłością,
toczyła z modrych oczu krynice serdecznych łez, żałując
dzielnego króla Semika Obdarzonego Sierpem, tak wielkiego na wojnie
czy łowach, a tak głupiutkiego w sprawach serca.
Bitwa o las Baszan
dobiegła końca. Władca owej krainy, sędziwy driad Baša
płakał po śmierci Semika, którego pokochał jak syna. Płakał po
nim i po wszystkich poległych poddanych, których Agej powierzył
jego pieczy. Wojna zakończyła się zwycięstwem hufców Baszanu,
lecz zwycięzcy mieli łzy w oczach, bo żywioł Mieczywłada zabrał
ich braci. Wiosna o litościwym sercu opłakiwała nie tylko Semika,
ale i pozostałych poległych, bądź okaleczonych obrońców
Baszanu, ale też
poległych najeźdźców; Sępian i ich wierzchowce, Tmutarakańczyków
i Wężowników, bo w swym miłosierdziu nawet Čortom nie życzyła
zagłady, jeno nawrócenia. Książę leśnych ludzi Set i cały
Baszan opłakiwały Semika ,,bohatera
z Dalekich Stron, co przybył do nas, bo nad życie umiłował
wolność''. Baša
otworzył usta i rzekł:
-
Ów syn Novalsa był rycerskim synem rycerskiego ludu. Chwała
Agejowi, że postawił go na naszej drodze – po tych słowach,
jednym ze swych korzeni przypiął do piersi bohatera złoty Order
Dębu, jedyne odznaczenie baszańskie. Następnie leśni ludzie,
wodniki i Centaury, ułożyły poległego króla, a smok ogniem z
paszczy podpalił stos, zaś czysta, jasna dusza Semika trzymając
się z Wiosną – Stranimirą za rękę, szła ku Jasnej Nawi.
Pamięć po bohaterskim królu Valkanicy przetrwała potop, a w erze
dwunastej jej strażnikami zostali Słowianie. Owa pamięć najdłużej
przetrwała w Rosji, gdzie na wiosnę obchodzono święto zwane
Semik. W każdy Semik, kiedy to Słowianie obnosili młodą brzózkę
zwróconą korzeniami ku górze, Wiosna o czułym sercu przylatywała
do Nawi, by radować się bliskością swego kochanka, za którego
niegdyś przyjęła cios miecza i wyzwalać dusze pokutujące na
wyspach Nawi Ciemnej. W Valkanicy na tron wstąpiła królowa Dalena,
najstarsza z sióstr Semika. Jej siostra Gjora Magda została
kapłanką Mokoszy, zaś Bognę poślubił jeden z książąt Kraju
Stepów, hospodar Ośmiomysł.
W
imperium Sępian, ludu, który sam siebie nazwał Uran – Haran, po
śmierci kagana Solimana, na tron wstąpił jego syn Bajazyt
Udurgamma, książę Międzyrzecza. Imperium rozpadło się w IV
wieku ery XI pod ciosami hufców Peristanu i plemienia Al – Baktar;
ludzi o głowach puchatych wielbłądów. Ostatnim kaganem był
nieudolny i zapijaczony, były wezyr Selim – Al Uran Haran – abu
– Sultani.