,,Niewiele można wymyślić nowego po Poe'm, Blackwoodzie i Lovecrafcie'' – Marek Wydmuch
O
Algernonie
Blackwoodzie (1869 – 1951), angielskim klasyku horroru,
dowiedziałem się po raz pierwszy w 2009 roku w trakcie poznawania
twórczości H. P. Lovecrafta (odsyłam do posta: ,,H.
P. Lovecraft i mitologia Cthulhu'').
Sięgnąłem po jego twórczość, ponieważ był to jeden z
ulubionych autorów Lovecrafta.
W
październiku 2015 r. przeczytałem antologię opowiadań Blackwooda
,,Wendigo
i inne upiory'',
zawierającą horrory i jeden kryminał (opowiadanie ,,Max
Hensig'').
Algernon Blackwood pochodził z angielskiej rodziny arystokratycznej.
Jego rodzice wyznawali skrajny odłam kalwinizmu negujący Boże
miłosierdzie, co niestety zraziło ich syna do chrześcijaństwa i
popchnęło w sidła okultyzmu :(. W pewnym okresie życia wyjechał
do USA gdzie cierpiał biedę. Zdarzało mu się występować w
telewizji, poznał wielu sławnych ludzi min. G. K. Chestertona i C.
S. Lewisa, jednak mamy bardzo mało wiadomości o nim samym. Jego
biografia skrywa wiele białych plam, bardziej rzuca się w oczy jego
twórczość.
Akcja
omawianej antologii rozgrywa się w pierwszej połowie XX wieku
przed I wojną światową w takich miejscach jak: wysepka na Dunaju w
okolicach Pressburga, czyli dzisiejszej Bratysławy (wówczas
Słowacja należała do Austro – Węgier), południowe Niemcy,
Francja (małe miasteczko zamieszkane przez kotołaki, oraz kurort w
Alpach francuskich), dzika puszcza w Kanadzie, Wielka Brytania
(Londyn, okolice Edynburga itd.), oraz USA (Nowy Jork). W dwóch
opowiadaniach pojawia się postać angielskiego okultysty dr. Johna
Silence'a, który pełen empatii pomagał ludziom mającym kłopoty z
niemieckimi satanistami, lub z francuskimi kotołakami. Trzeba
jednak pamiętać, że w tak naprawdę nie ma dobrego okultyzmu, że
w świetle ,,Biblii''
i nauki Kościoła jego praktykowanie zawsze jest ciężkim grzechem
przeciwko pierwszemu przykazaniu :(.
Z
,,Biblii'',
a konkretnie z ,,Księgi
Tobiasza''
został zapożyczony wzywany przez tajną wspólnotę niemieckich
satanistów udających protestantów, brat Asmodeliusz, w którym
łatwo domyśleć się postaci diabła Asmodeusza. John Silence
uratował przed tym demonem bohatera jednego z opowiadań, który po
latach powrócił odwiedzić swą szkołę w Niemczech.
Z
mitologii germańskiej, a częściowo też celtyckiej zostały
zapożyczone leśne elfy, które broniły lasu gdzieś w Anglii przed
wycięciem (w opowiadaniach Blackwooda wroga ludziom przyroda odgrywa
ważną rolę). Owe elfy ukazywały się bohaterowi pod postacią
mężczyzn ubranych na zielono.
Z
legend arturiańskich został zapożyczony motyw Ziemi Jałowej, tu
ukazanej jako połać nagiej ziemi w ogrodzie, gdzie nic nie rosło.
Owa ziemia pochłaniała energię z ludzi, aż dzięki wyssaniu jej z
wampira energetycznego, znów się zazieleniła (motyw wampirów
energetycznych został zaczerpnięty z okultyzmu).
Z
tradycyjnych wierzeń europejskich doby średniowiecza pochodzą:
francuskie czarownice zamieniające się w koty (jedną z nich była
piękna dziewczyna Ilse, córka właścicielki zajazdu), oraz liczne
duchy (jak np. dobrotliwy duch angielskiego dżentelmena mieszkający
w Drugim Skrzydle, duch trędowatego, czy zmarłego z głodu, oraz
piękny, kobiecy demon ośnieżonych szczytów, bojący się dźwięku
dzwonów).
Z
mitologii indiańskiej pochodzi kanadyjski, leśny stwór wendigo –
olbrzymie zwierzę o płonących stopach porywające ludzi.
Innym
ciekawym motywem są nieprzyjazne ludziom duchy przyrody zaklęte w
ruszających się wierzbach, które na zasadzie analogii skojarzyły
mi się z chcącą zjeść Merry'ego i Pippina Starą Wierzbą z
,,Władcy
Pierścieni''.
W
antologii spodobał mi się opis miasteczka kotołaków i
chrześcijańskie przesłanie opowiadania ,,Urok
śniegu'',
okazującego wyższość chrześcijaństwa nad pogańskim duchem
przyrody mającym cechy diaboliczne i usiłującym zgubić głównego
bohatera. Zastrzeżenia budzi natomiast motyw reinkarnacji (jako
katolik stanowczo odrzucam wiarę w wędrówkę dusz).
Na
koniec ciekawostka: Blackwood zdaje się nie lubił Niemców, których
reprezentują: sataniści, przestępcy i uczony – psychopata, a na
dodatek – antysemita. Nie jest to książka dla germanofilów!
Przypuszczam, że gdyby Blackwood żył dzisiaj i słyszał co
wyprawia niejaki Martin Schulz szantażujący inne państwa Unii
Europejskiej, zapewne tylko utwierdziłby się w owej niechęci :(.