Strony

środa, 23 grudnia 2015

,,Finist - Dzielny Sokół''





Czytając wspominaną już na tym blogu antologię baśni rosyjskich ,,Mocarni czarodzieje'' natrafiłem po raz pierwszy na utwór ,,Finist – Sokół Promienisty'' traktujący o miłości dziewczyny do junaka zamienionego przez zły czar w sokoła. W grudniu 2015 r. obejrzałem po raz drugi sowiecką, lecz mimo to – bardzo dobrą baśń filmową ,,Finist Dzielny Sokół'' z 1975 r. w reżyserii Giennadija Wasiliewa.




Akcja rozgrywa się w dawnej, baśniowej Rusi. Realia filmu przypominają wczesne średniowiecze, choć pojawiają się – dopuszczalne w baśni – ahistoryzmy jak armaty i harmoszki, czyli akordeony (pierwsze akordeony pojawiły się dopiero w XIX wieku).
Tytułowym bohaterem był młody oracz Finist, żyjący w zgodzie z wszystkimi sąsiadami i broniący słabszych. Jego przyjacielem był sokół noszący maleńką, złotą koronę na głowie. Finist pomagał ludziom i zwierzętom (min. uwolnił małego niedźwiadka, którego łapa uwięzła w pniu drzewa). Wstąpił do drużyny wojewody, by walczyć z najazdami złego czarownika Kartausa (innym ruskim bohaterem wywodzącym się z prostego ludu był słynny Ilja Muromiec). Kartaus zamierzał usunąć bohatera przeszkadzającego mu w podboju Rusi. Finist zwiedziony czarami Kastriuka – sługi Kartausa zszedł do podziemi, by pomóc cierpiącemu pragnienie staruszkowi skutemu łańcuchami, a wtedy sam został skrępowany i zamieniony w potwora (widać tu nawiązanie do mitów o wyprawie do świata podziemnego, śmierci i zmartwychwstaniu bóstwa, a pośrednio nawet – do Prawdziwego Mitu o śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa). Finist odzyskał ludzką postać dzięki miłości pięknej dziewczyny Alonuszki, która chciała mu wręczyć w prezencie płaszcz (motyw przypominający baśń o Pięknej i Bestii). Kiedy niejaka Anfisa – jędzowata chłopka, której mąż Agafon dosłownie zapadł się z jej winy pod ziemię, oszukana przez Kastriuka włożyła bohaterowi zaczarowany grzebień we włosy, ów przeniósł się do siedziby Kartausa, gdzie tyran próbował go bezskutecznie przeciągnąć na swą stronę. W końcu z pomocą przebranych Alonuszki, pisarza Jaszki i trzech Babuszek – Wesołuszek, Finistowi udaje się opuścić siedzibę wroga, potem zaś pokonuje go nad brzegiem morza. Wracając do owych babuszek; jedna z nich jest narratorką całej opowieści (bajarką) a ponadto włada białą magią (przypuszczam, że owe babuszki były początkowo słowiańskimi kapłankami).




Siły zła reprezentuje demoniczny czarnoksiężnik Kartaus Pająkowicz, zwany Rudym Wąsem, dokonujący najazdów na ziemie ruskie. Kartaus ubierał się na czarno, miał sumiaste, rude wąsy i łysą głowę, posługiwał się negatywnymi symbolami nietoperzy i pająków, a jego posłańcem był mówiący kruk (widać tu sokoła jako symbol dobra, zaś kruka jako symbol zła). Jego sługami byli błazen Fingał i zwierzołak Kastriuk, oraz plemię demonicznych, choć bardziej śmiesznych niż strasznych barbarzyńców, przypominających ni to diabły ni to Tatarów (nosili czarne, futrzane czapy z czerwonymi rogami, zaś Finist zwyciężał ich całe gromady bez żadnego trudu). Owe półdzikie istoty walczyły szablami i kindżałami, a towarzyszyły im małpy (nawiązanie do małpy jako średniowiecznego symbolu szatana). Ciekawymi nawiązaniami do kultury słowiańskiej są również wzmianki o przodkach Kastriuka – czarnych charakterach Kościeju i Babie Jadze, oraz obchody Nocy Świętojańskiej.




W filmie spodobało mi się wszystko – jak chociażby humor i to, że bohaterowi pomagają zwykli, ,,szarzy'' ludzie, co może nasuwać skojarzenia z rolą niepozornych, lecz zdolnych do męstwa hobbitów z utworów Tolkiena. Takie filmy powinno się kręcić w Polsce, gdzie przecież nie brakuje pięknych baśni i legend, oraz zdolnych fantastów. Żeby Czytelnik nie miał czasem wątpliwości – nie popieram rosyjskiego imperializmu, zaś Putin jest dla mnie Kartausem naszych czasów ;).