Na stepach spotykamy również liczne gatunki ssaków. W XVIII wieku kiedy kapitan James Cook przybył do brzegów Australii, Europejczycy dowiedzieli się o istnieniu wielu niezwykłych gatunków zwierząt. Wcześniej przybijały tam statki Holendrów i Hiszpanów, ale wyprawa brytyjska była najsłynniejsza, a relacja samego kapitana o pewnym gatunku tamtejszych torbaczy wzbudziła wielkie lingwistyczne spory. Owe tajemnicze zwierzę zostało nazwane ,,kangaroo''. Przypuszczalnie jest to nazwa zapożyczona z jakiegoś miejscowego języka i pozostaje nam w to wierzyć lub nie. Po spolszczeniu zwierzę to nazywa się kangur. Jest to cała grupa torbaczy roślinożernych przystosowanych do najrozmaitszych środowisk i trybów życia jak: nadrzewny, górski, błotny, małe gatunki prowadzą nawet synantropijny tryb życia. Kangury o wymiarach dużych i średnich zasiedlają stepy. Są to takie gatunki jak: kangur rudy, kangur szary i rozmaite walabie. Wymienione gatunki, zwłaszcza kangur rudy są największymi współczesnymi torbaczami osiągającymi do 2 metrów długości. Na australijskich scrubach zajmują niszę ekologiczną dużych zwierząt kopytnych, ale nie upodobniły się do nich. Najwyżej ich głowy mogą budzić skojarzenia z głowami saren lub antylop, ale na tym koniec. Przypominają raczej monstrualnej wielkości króliki. Istnieje u nich łatwo dostrzegalna dysproporcja między kończynami górnymi a dolnymi. W pozycji stojącej te pierwsze zwisają jak dłonie. Natomiast silnie umięśnione kończyny dolne przypominają skoki zająca. Do podpory służy kangurom długi, umięśniony ogon. Kangur potrafi celnym kopniakiem złamać kręgosłup, a schwyciwszy naturalnego wroga jakim jest dingo w tylne kończyny jak kleszcze i podpierając się ogonem potrafi go wepchnąć do wody i utopić. Może także porządnie poturbować przednimi łapami. Często kangury są przedstawiane w rękawicach bokserskich ;). Kangur szary skacze z prędkością 80 km/ h i to na odległość 13 metrów, zaś kangur rudy może skoczyć na wysokość aż 3 metrów. Żywią się głównie trawą. Sposób ich rozmnażania przez wiele lat budził kontrowersje. Ssaki te należą do torbaczy, zwierząt o mniej rozwiniętym mózgu i instynkcie macierzyńskim. Samica rodzi młode wymiarów ziarna fasoli; nagie, ślepe i z niewykształconymi kończynami. Mozolnie wspina się ono po pasie matczynego futra zaznaczonego śliną i to musi mu wystarczyć. Jak się wreszcie dostaną do przytulnej torby, rosną tam i osiągają ,,dorosłe'' proporcje ciała. Ograniczoność instynktu macierzyńskiego torbaczy przejawia się w wyrzucaniu młodych z torby w razie ucieczki. Jest to oczywiście sposób na odwrócenie uwagi drapieżników i nie powinien być oceniany w kategoriach moralnych. Start życia młodych torbaczy jest więc trudny, ale nie przeszkadza to kangurom w wysokiej płodności. Sprawia to wielką uciążliwość w ich liczeniu. W Australii toczą się zawzięte spory między ekologami a hodowcami owiec co do kangurów. Wkrótce po skolonizowaniu tego kontynentu i sprowadzeniu z Europy całej trzody, zaczęto mordować wszelkie rodzime zwierzęta zarówno drapieżne jak i roślinożerne, w więc kangurom też się dostało. Za to tylko, że zajmowały swoje miejsce w przyrodzie, miejsce dużych roślinożerców, którymi są owce i pod pretekstem konkurencji pokarmowej, rzeź kangurów trwa nadal, tyle tylko, że z ograniczeniami. To tylko jedna strona medalu. Kangury są przecież cenną zwierzyną łowną. Cenione jest kangurze mięso zjadane przez ludzi jak i przerabiane na karmę dla psów i kotów. Podobnie ceni się skóry, dawniej używane do produkcji obuwia sportowego, przeciw czemu protestował Greenpeace. Darujmy życie kangurom, bo to byłby wstyd dla Australii gdyby straciła jedno ze swych herbowych zwierząt.
Wśród pełnych
owadów trawiastych gąszczy spotykamy liczne znajdujące tu pokarm i
kryjówki owadożerne. Należy do nich bliski krewny naszego jeża.
Jest to jeż uszaty. Różni się przede wszystkim bardziej
wydłużonymi uszami i bardziej spiczastym pyskiem. Płowe futro, na
drodze ewolucji przekształcone w twarde kolce na grzbiecie koloru
żółto – brązowego. Gdyby nie te kolce można by patrząc na
jego pyszczek pomyśleć, że to małe prosiątko, jego uszy mogłyby
służyć jako klapki na oczy gdyby były zagięte do środka! Jeż
uszaty zamieszkuje stepy i pustynie Ukrainy, Azji Środkowej i Afryki
Północnej. Tak samo jak jeż europejski jest mięsożerny. Zimą na
chłodnych krańcach swego areału stosuje hibernację.
Spotykamy też liczne
gryzonie. Należące do nich myszy i szczury powstały właśnie na
stepach Azji Środkowej i tam gdzie miały dostatek ziaren traw,
szybko opanowały pola uprawne i razem z człowiekiem podbiły świat.
Spotykamy je nawet w stacjach polarnych!
Na preriach
Ameryki Północnej żyje endemiczny gatunek nornikowatych, tzw. mysz
śpiewająca, wbrew nazwie bliska krewna chomika. Pokryta jasno –
szarym futerkiem z kontrastowymi czarnymi oczami i białym brzuchem,
niewiele różni się od prawdziwych myszy. Jednak zatrzymując wzrok
na mysim zadku spostrzegamy ogon inny niż u myszy domowej, bo krótki
i gruby. Jej menu również jest inne niż u myszy. Na terenie swego
areału została nazwana ,,grasshopper
mouse'' – mysz od
koników polnych. I nie tylko ich! Mysz śpiewająca nie przepuści
żadnemu owadowi, zjada też skorpiony, ślimaki, jaszczurki, ale
nawet same myszy! Ziarna są dla niej tylko uzupełnieniem mięsnej
diety. Omawiany gatunek nie potrafi śpiewać jak człowiek, nie
imituje również głosów ptasich. Wydając swoje piskliwe dźwięki
staje na tylnych łapach, co może budzić skojarzenia z artystą –
śpiewakiem. Ot i cała tajemnica mysiego ,,śpiewu''.
Wiewiórka ziemna
żyje na afrykańskich sawannach. Ma proporcje anatomiczne naszych
leśnych ,,rudych kitek'', ale inne ubarwienie futra, które nie
tworzy tak charakterystycznych ozdób na uszach i ogonie. Ma ono
maskujący kolor płowo – brązowy, na brzuchu szary. Żyją one
całymi rodzinami w podziemnych norach. Odżywiają się owadami,
nasionami, jajami, pisklętami, drobnymi kręgowcami itd.
Na stepach żyją też
inni przedstawicieli wiewiórkowatych jak susły, suwaki, ślepce czy
pieski preriowe. Zatrzymajmy się na tych ostatnich. W XIX wieku
kiedy mieszkańcy rozrastającego się państwa USA kolonizowali
nowe, zachodnie tereny, ich oczom ukazały się małe, futerkowe
zwierzątka stojące na tylnych łapach i wydające szczekające
odgłosy. Nie były to psy, ale gryzonie, kuzyni naszych susłów,
nieświszczuki, dla których z powodu tego głosu utworzono nazwę
piesków preriowych. Poza tym nie przypominają one w niczym żadnych
psów. W gruncie północnoamerykańskich prerii drążą rozległe
nory, obrazowo zwane miastami i w nazwie tej nie ma antropomorfizmu.
Łączność ze światem zapewnia wylot połączony z wałem
ochronnym (np. przed powodzią). W jego pobliżu pieski preriowe w
małych grupkach poszukują roślinnego pokarmu, z czego jeden
osobnik wypatruje niebezpieczeństwa w postaci: ptaków drapieżnych,
kojotów i dzikich kotów. Gdy spostrzeże wroga, wówczas na prerii
ma miejsce scena, którą w Polsce można obserwować u tatrzańskich
świstaków. Na szczeknięcie wartownika (świstaki gwiżdżą)
pieski preriowe razem z osobnikiem ostrzegającym panicznie kryją
się do nor. Oczywiście nie wszystkie osiągają zbawczą czeluść,
a i w środku nie zawsze dożywają naturalnej śmierci. Od chwili
gdy narodzone w osobnych komorach młode wydorośleją, rolę się
zmieniają i piesek preriowy zaczyna konkurować z innymi
przedstawicielami swojego gatunku. Bo też pieski preriowe nie są
wcale zgodne. W rzeczywistości pojedyncze osobniki ostro się
zwalczają. Popularnym sposobem na zgładzenie konkurenta jest jego
zakopanie w jednym z korytarzy. Jeśli piesek preriowy będzie źle
zasypany, nie zapomni o zemście... Ponadto inni mieszkańcy
podziemnych miast, sowy ziemne polują na młode pieski preriowe,
których rodzice podjadają im jaja. Bardziej uciążliwymi
lokatorami są norki zjadające każdej nocy budowniczych ,,miasta'',
którzy przed tak potężnym wrogiem są całkowicie bezbronni.
Koszmar trwa przez cały czas egzystencji drapieżnego sąsiada.
Od czasu
przywiezienia z Syrii na uniwersytet w Jerozolimie całej ich
rodziny, niewielkie, sympatyczne gryzonie z rodziny nornikowatych,
zwane chomikami syryjskimi, na trwałe zagościły w domach i sercach
milionów rodzin w całej Europie jak i w laboratoriach i w hodowlach
karmowych.
Podczas gdy żyją
one w domowych terrariach, w stanie dzikim żyje chomik europejski.
Jego środowiskiem są tereny stepowe i pola uprawne. W Polsce żyje
jako powracający relikt z plejstocenu, kiedy to było więcej
dzikich terenów trawiastych. Jak odróżnić go od chomików
syryjskich? Przede wszystkim jest większy. Jego ciało pokrywa
łaciate, biało – brązowo futro, na brzuchu czarne, co upodabnia
go do reprezentantki marowatych, świnki morskiej. Nie tylko miejsce
w systematyce i zamieszkiwany areał dzielą te dwa tylko z pozoru
podobne do siebie gryzonie. W przeciwieństwie do łagodnych świnek
i chomików syryjskich, kuzyn tego ostatniego wzięty do ręki gryzie
i drapie, czym potrafi dokuczyć nie tylko człowiekowi, ale każdemu
napastnikowi. Oczywiście chomik nie może zabić wroga, ale przecież
trudno taki ból wytrzymać i o to chodzi! Jako przypadek skrajnej,
brawury chomika można potraktować ataki na nogi przechodniów.
Istnieje nawet pogląd, że nie da się go hodować w akwarium jak
chomika syryjskiego. Chomik europejski jest wszystkożerny; do jego
żołądka trafia nie tylko ziarno, ale i owady, ślimaki,
dżdżownice, a nawet drobne kręgowce. Pokarm transportuje w
obszernych torbach policzkowych, gromadzi również zapasy ziarna. W
krajach alpejskich istniał zawód tępicieli chomików. Po zabiciu
mieszkańca nory, opróżniano ją ze zbożowych zapasów. Odzyskane
ziarno szło potem do młynów, piekarni i żołądków, a że było
wcześniej transportowane w pysku zwierzęcia i miało kontakt ze
śliną – nikomu to nie przeszkadzało, aż do czasu dokonanego
przez Pasteura odkrycia bakterii i zmniejszenia się liczebności
chomików. Wówczas ich tępiciele poszerzyli liczbę zawodów
wymarłych. Zimą chomik europejski stosuje hibernację. Jest on
gatunkiem bardzo plennym. Samica rodzi wiele nagich i bezbronnych
młodych w podziemnym gnieździe, którego maksymalna głębokość
odnotowana w Rosji wynosiła: 1,8 metra. Samica opiekuje się
chomiczkami troskliwie, ale nie wszystkie dożywają wieku dorosłego.
Przez zmęczoną porodem matkę zjadane jest łożysko i martwe
płody. Wystarczy aby chomiczek przespał choćby jeden posiłek, a
już byłby uznany za martwego i zjedzony. Na ludzki gust jest to
działanie obrzydliwe, ale dla chomików praktyczne; odpady muszą
być usuwane szybko i możliwie ekonomicznie. Podobnie jest u chomika
syryjskiego. Tak samo nietolerowane byłyby obce młode. W Polsce
jest gatunkiem rzadkim, więc aby w imieniu ochrony roślin, całkiem
go nie wybito, został objęty ochroną.
Widząc na
afrykańskiej sawannie coś co przypomina kangura, niekoniecznie
trzeba mieć przywidzenia, bo takie zwierzę istnieje, ale nie jest
kangurem, ani w ogóle torbaczem. Jest to ssak łożyskowy z rzędu
gryzoni. Nazywa się postrzałka. Osiąga okazałe wymiary ciała,
ubarwienie maskujące. Uszy duże, ogon długi i puchaty. Prowadzi
nocny tryb życia. Jest roślinożerna. Przez europejskich kolonistów
została nazwana ,,skaczącym zającem'' – całkiem niesłusznie,
bo chociaż zajęczaki były przez dawnych autorów zaliczane do
gryzoni, to obecnie wiemy, że są odrębnym rzędem, a postrzałka
to gryzoń pozbawiony bliższego pokrewieństwa z zającami,
królikami i szczekuszkami.
Bezpański pies
wałęsający się po jednym z afrykańskich miast doskakuje do
masywnego, wolno idącego gryzonia, wyglądającego jak olbrzymi jeż,
którym jednak nie jest. Atak skończył się równie szybko jak
zaczął i nasz pies odskoczył obolały, bo ozdobiony długimi
kolcami, a tajemniczy zwierzak z wolna ruszył dalej. Wie Czytelnik o
jakim zwierzęciu mowa? Powtarzam: jeż należy do owadożernych, a
nasz bohater to gryzoń mający inne zwyczaje i proporcje anatomiczne
niż u jeży. Dosyć zagadki. Tym zwierzęciem jest jeżozwierz. W
Starym Świecie wyróżniamy ich dwa gatunki: jeżozwierza
afrykańskiego i indyjskiego. Jeżozwierze osiągają okazałe
wymiary ciała ok. 1 metra, budowę mają masywną i ciężką.
Pokryte są szarym lub czarnym futrem, na grzbiecie przekształconym
w toku ewolucji w kolce. Są one długie i giętkie, koloru białego
lub szarego. Czynią one z ciała jeżozwierza istną twierdzę –
niebezpieczną przy rozbrajaniu przez drapieżniki. Każdy obronny
włos jest haczykowato zakończony i przy lada dotknięciu opuszcza
skórę. O ile łatwo taki włos wyrwać od podstawy, o tyle trudno
sprostać działaniu górnych haczyków. Drapieżniki, które
polowały na jeżozwierze często spotyka jako wynik łowów kalectwo
lub śmierć. W ich kolcach nie ma jadu, ani nie są wystrzeliwane w
kierunku wroga jak głoszą krążące o jeżozwierzach stereotypy.
Prawda jest taka, że zaatakowany jeżozwierz chrząka ostrzegawczo,
po czym aby chronić pysk przed kontaktem z zębami i pazurami
drapieżnika, biegnie w jego kierunku tyłem, a więc bolesna nauczka
jest możliwa do uniknięcia. Owa bojowa ,,fryzura'' przeszkadza nie
tylko drapieżnikom w polowaniu na jeżozwierze, ale także im samym
w zapłodnieniu. Po prostu muszą kopulować bardzo ostrożnie! Po
walce z osobnikami swojego gatunku, jeżozwierze usuwają z własnej
skóry fragmenty uzbrojenia przeciwnika. Jeżozwierze żywią się
pokarmem roślinnym; ostami, ziołami, owocami. Te z nich, prowadzące
synantropijny tryb życia, wyjadają również odpadki spożywcze ze
śmietników. Tym amatorem mięsa jeżozwierzy, który najłatwiej
może się nim delektować jest człowiek. Właśnie w celach
kulinarnych starożytni Rzymianie sprowadzili z Afryki jeżozwierze
do Europy. Śródziemnomorskie populacje jeżozwierzy przeżyły
amatorów swego mięsa i po dzień dzisiejszy stały się
pełnoprawnymi członkami ekosystemu Europy Południowej.
Na afrykańskich
sawannach niszę ekologiczną amerykańskich mrówkojadów zajmują
mrówniki. Nazwy obu zwierząt są podobne, ale tylko one łączą te
dwa zwierzęta, które nie są bliżej spokrewnione. Mrównik jest
jedynym żyjącym przedstawicielem słupozębnych, u których
,,klasyczne'' zęby zastępują kościane kolumienki. Pokryte
brązowym futrem, masywne ciało mrównika osiąga 1 m długości.
Głowa wydłużona, zakończona ryjowatym pyskiem, kryjącym w sobie
owe słupkowate zęby i długi język pokryty lepką substancją.
Obrazu dopełniają długie, odstające uszy. Dalej widzimy krótką,
grubą szyję, która łączy głowę z beczkowatym kadłubem. Jest
on podparty na czterech grubych, krótkich łapach uzbrojonych w
długie pazury, które zaważyły na nadaniu mrównikowi arabskiego
określenia ,,ojciec pazurów''. Służą one zwierzęciu do kopania
nor i uszkadzania termitier. Z tyłu widzimy krótki, gruby ogon.
Mrównik prowadzi nocny tryb życia, a podczas owych nocnych eskapad,
jego lepki język niesie do gardła dowód na mylność nazwy
zwierzęcia. Termity bywają mylone z mrówkami, tak więc nazwa
,,mrównik'' przypadła zwierzęciu, które nie trawi prawdziwych
mrówek. Jeśli jesteśmy już przy nazwach, mrównik bywa nazywany
,,prosięciem ziemnym'' nie tylko z powodu kształtu pyska, ale i
jadalnego mięsa.
Zajmijmy się teraz
ssakami drapieżnymi polującymi na stepach. Kot nubijski jest
przodkiem kota domowego. W Azji przodkami wylegujących się na
piecach Mruczusiów były tamtejsze małe gatunki kotowatych np.
manule. Kot nubijski został oswojony przez starożytnych Egipcjan,
jako w przeciwieństwie do lwa, nieszkodliwe, a równie piękne
wyobrażenie władzy faraona, a także jako tępiciel myszy i
szczurów. Doczekał się wielkiej czci. Następnie kot został przez
Rzymian rozprowadzony po Europie, a stamtąd razem już z nowożytnymi
kolonistami został sprowadzony do Nowego Świata i Oceanii. Kocia
popularność trwa nadal. Tymczasem jego afrykański przodek do
dzisiaj zamieszkuje tereny Afryki Północnej. Wyglądem niewiele
różni się od zwykłych dachowców, ma jednak bardziej masywną
głowę i zawsze prążkowane łapy, harmonizujące z płowym futrem.
Jest mięsożerny, poluje na ptaki, gryzonie i inne małe kręgowce.
Na afrykańskich
sawannach żyje inny mały przedstawiciel kotowatych, który jednak
nie doświadczył prób domestykacji. Mam na myśli serwala. Sylwetką
przypomina on miniaturowego geparda, również ma wydłużone nogi,
ale nie jest takim dobrym biegaczem. Ogon wydłużony, ale nie
sięgający podłoża. Zwierzę to ma małą, kształtną głowę z
monstrualnej wielkości, spiczastymi uszami. Ciało jest obleczone
skórą w maskujące czarne cętki na płowym tle, ale tylko na
terenach suchych. Im bardziej rejon występowania serwali jest
podmokły, tym cętki bardziej podobne do łat – zdarzają się
nawet całkiem czarne osobniki. Wielkie uszy serwala zapewniają mu
dobry słuch. Serwal jest dobrym skoczkiem, specjalizującym się w
chwytaniu zrywających się do lotu ptaków. Nie tylko one zajmują
miejsce w jego bogatym jadłospisie. Zjada on także: gryzonie,
zajęczaki, owady, gady, a nawet jagnięta, lub małe antylopy. Jego
piękne, cętkowane futro jest częstym celem polowań, w wyniku
których zamiera populacja tego kota, już wymarłego na północy
kontynentu. Czarę goryczy dopełnia także niszczenie jego siedlisk.
Ciągle jeszcze pospolity serwal już niedługo może znaleźć się
na liście zagrożonych gatunków.
O ile nasz Lynx
lynx jest gatunkiem
leśno – górskim, to jego bliski krewny z Ameryki Północnej, ryś
rudy zasiedla zasiedla znacznie większy asortyment siedlisk.
Znajdujemy go w lasach, górach, na bagnach i co dla naszego tematu
najciekawsze – na preriach. Od naszego rysia odróżnia go nieco
bardziej rude futro, z obecnością czarnych cętek. Poza tym ma
takie same proporcje anatomiczne, ten sam bystry wzrok i te same
charakterystyczne ,,pędzelki'' na uszach. Ogon tak samo szczątkowy.
Rude futro tego rysia jest przyczyną jego zguby.
Wracając do Starego
Świata, na jego stepach i pustyniach również spotykamy rysie.
Nazwa karakal pochodzi od tureckiego słowa oznaczającego ,,czarne
ucho''. Uszy karakala są długie i czarne, zwieńczone okazałymi
kitkami włosia. Inną ozdobą małej, kształtnej głowy samca są
bokobrody, u rasy nigeryjskiej są one białego koloru. Posiada też
najdłuższy u wszystkich rysiów ogon. Futro w maskującym, brązowym
kolorze. Niezwykłe piękno tych stepowych rysiów zapewniło im
wielką popularność – hodowane na dworach, możnowładców,
bawiły ludzi chwytanie gołębi, oczywiście na swój użytek.
Karakale są niezwykle sprawne fizycznie. Potrafią transportować
nawet bardzo ciężkie ofiary i skoczywszy niemal pionowo na wysokość
3 metrów schwytać ptaka w locie. Oczywiście nie samymi ptakami
karakal żyje. Poluje też na: gady, gryzonie, zajęczaki i kopytne.
Karakal nie ma naturalnych wrogów poza człowiekiem, ceniącym jego
futro i niszczącym siedliska tego rysia. Jest on gatunkiem ginącym.
Na omawianym terenie
występują również wielkie koty, których reprezentantami na
afrykańskich sawannach są lwy. […].
Lampart zwany
panterą, lub leopardem jest najmniejszym przedstawicielem
afrykańskich wielkich kotów. Najmniejszym, ale i cieszącym się
wielką popularnością. Wyróżniamy dwie odmiany barwne tych
pięknych kotów:
- cętkowana: na
płowym tle widać czarne cętki, przełamane w kilku miejscach, tzw.
,,rozetki'', o ich wyglądzie warto pamiętać, aby nie pomylić
lamparta z innymi kotowatymi o podobnym ubarwieniu,
- czarna
(melanistyczna): ma czarne futro, na którym widzimy cętki dopiero
patrząc pod światło.
,,Granice''
między tymi odmianami są na tyle luźne, że często potomstwo jest
ubarwione inaczej od matki. Lamparty żyją w Indiach, na Cejlonie, w
Azji Południowo – Wschodniej i w Afryce, w środowisku zarówno
leśnym jak i stepowym, a nawet w pobliżu siedzib ludzkich. Znany
jest przypadek zawędrowania pojedynczego lamparta na sam szczyt
Kilimandżaro. Zwierzę to jest prawdziwym mistrzem łowów. Jego
łupem padają najrozmaitsze zwierzęta: kopytne, ptaki, gryzonie,
żółwie, węże, małpy, bardzo lubi też mięso psów, za którym
to podążył w ślad za człowiekiem. Najbardziej znane metody
lamparcich łowów to spadanie z gałęzi drzewa na grzbiet
przechodzącej ofiary, lub mozolne czołganie się w trawie do
upatrzonej sztuki, gdzie lampart jest zamaskowany dzięki swemu
ubarwieniu. Kiedy dopadnie swoją zdobycz, zabija ją przegryzając
gardło, zjada z ciała tyle aby się nasycić, a resztę w celu
zabezpieczenia przed innymi drapieżcami wiesza na drzewie. Według
murzyńskiej legendy w pilnowaniu mięsa ma pomagać mu orzeł. W
łowach lampart wykazuje dużo sprytu i brawury. Na terenach
zaludnionych prowadzi nocny tryb życia. Może być groźny nie tylko
dla swoich ofiar, ale i wrogów. Oczywiście nie wrogów naturalnych,
ale myśliwych; źle trafiony lampart ściga zajadle swego oprawcę,
póki nie zagryzie. Przy ,,zemście'' naraża się nie tylko na
dalsze strzały, ale i na nóż lub pistolet, którym niejeden
myśliwy w ostatniej chwili ,,odmienił role'' w czasie lamparciego
ataku. Najbardziej cenioną częścią lamparciego ciała jest jego
piękne futro, cenione na przestrzeni wieków zarówno przez
murzyńskich królów jak i polskich husarzy (w szlacheckiej Polsce o
urodzie cętkowanych futer stanowiły liczne i gęsto ułożone
cętki). W XX wieku lamparcie i inne kocie futra były modną częścią
kobiecej garderoby. Na afrykańskich sawannach rozpoczęła się rzeź
nie tylko dla futer, ale i pod pretekstem ochrony trzody. Szybko
jednak pożałowano tępienia lampartów, ponieważ straszliwie
rozplenione stada małp pustoszyły uprawy. Były to małpy, którym
zabrakło naturalnego czynnika regulacji populacyjnej. Oczywiście
nauczono się rozumu, rozpoczęto reintrodukcję lampartów, nowo
sprowadzone osobniki objęto ochroną prawną i rozpoczęto
konfiskatę przemycanych futer. ,,Kobietom
odzianym w futra zagrożonych gatunków – wstęp wzbroniony''
– głosi napis w niektórych ogrodach zoologicznych zaangażowanych
w ochronę dzikiej przyrody.
Niektórzy
ludzie słabo zaznajomieni z arkanami zoologii nagminnie mylą między
sobą lamparty i gepardy. Nie bagatelizujmy tego błędu, bo gepard
jest odrębnym gatunkiem i to nawet łatwym do rozpoznania. Z powodu
swego niezwykłego wyglądu niegdyś próbowano go zaliczyć do
psowatych. Obecnie wiemy, że gepard jest kotem, dla którego
wyodrębniono rodzaj Acionyx,
1
którego jest on jedynym reprezentantem. Pisząc niniejsze zdanie mam
na myśli ,,jedynym znanym'', ponieważ w plejstocenie Nowy Świat
zamieszkiwały gepardy olbrzymie, których aktualnie żyjącym
potomkiem może być mityczna, meksykańska onza. Wróćmy jednak do
tych gepardów, których egzystencji nie możemy zaprzeczyć.
Czytelnik może się pewnie zapytać, jak odróżnić obydwa gatunki?
Przede wszystkim nie ma czarno ubarwionych gepardów. Ich sylwetka
jest przystosowana do biegu, a więc wysmukła i długonoga. Głowa
mała, aby nie stanowiła ciężaru. Ogon długi. Pazury geparda
pozostają zawsze na wierzchu, aby posiadający je zwierz nie
przewrócił się podczas biegu. Skutkiem ubocznym tego faktu jest
trwałe stępienie się pazurów; u dorosłego osobnika nie nadają
się one do drzewnej wspinaczki. Powtarzam: u osobnika dorosłego, bo
młode gepardziątka wyróżniające się jasną grzywką, mogą to
robić – dopiero z wiekiem się tępią. Ciało geparda pokrywa
cętkowane futro; na płowym tle widzimy czarne grochy. Pysk zdobią
dwa podłużne pasy tzw. ,,ślady łez''. Istnieje również rasa
geparda królewskiego (rexa) charakteryzująca się podłużną
czarną pręgą przecinającą grzbiet. Naturalny areał Acionyx
jubastus obejmuje:
afrykańskie sawanny, Bliski Wschód i Indie. Kontrowersje dotyczą
dzisiejszej egzystencji gepardów z Azji: jakkolwiek byłoby
naprawdę, osobniki używane w Indiach do polowań, pochodzą z
Afryki. Charcia sylwetka gepardów umożliwia im rozwijanie prędkości
112 km /h oczywiście na krótkim dystansie, bo gepardy szybko się
męczą. Niemniej umożliwia im to polowanie. Gepardy zdobywają
pokarm samotnie lub w parach. Po zabiciu zwierzyny, w przeciwieństwie
do lwów i lampartów nie zjadają zawartości żołądka
zawierającej dużo soli mineralnych potrzebnych aktywnym zwierzętom,
co może być przyczyną szybkiego męczenia się owego sprintera
świata kotów. Niedobór wody uzupełniają zjadaniem soczystych
owoców. Ich młode podobnie jak wiele innych początkujących
zwierzęcych łowców, ćwiczy uśmiercanie ofiary na przyniesionym
przez matkę młodym lub wyczerpanym osobniku, co Ada Wińcza na
kartach ,,Opowieści z
sawann i buszu'' nazwała
,,najokrutniejszą sceną
oglądaną w Afryce''.
Łowieckie zdolności geparda wzbudziły zainteresowanie człowieka.
Kot ów stał się cennym pomocnikiem myśliwych nazywanym błędnie
,,lampartem myśliwskim''.
W średniowiecznej Europie oswojone do łowów gepardy spotykało się
na Rusi Kijowskiej i na południu kontynentu. W XVI wieku król
francuski Henryk IV miał oswojonego geparda, który w czasie Nocy
Św. Bartłomieja uratował życie swemu panu. Gepardy łatwo się
oswajają. Są przyjazne również dla innych zwierząt, z wyjątkiem
tych drapieżnych jako wyzwalających w gepardzie agresję. Na
dworach gepardy chowano całym stadami. Rekord pobił król indyjski
Abkar mający aż 900 oswojonych pomocników łowieckich. W latach 70
– tych pokazywanie się z gepardem na smyczy było popularnym
zwyczajem wielu sławnych ludzi. Przy odłowie gepardów wykorzystuje
się ich zwyczaj ostrzenia i tak zawsze tępych pazurów; gepardzia
łapa zaplątuje się się w linie zarzuconej z drzewa, po czym kot
jest krępowany i wieziony do wioski. Tam przywiązuje się go na
rynku, aby wśród ludzkiej wrzawy przyzwyczaił się do nowego
otoczenia. Po tym zabiegu gepard jest już gotowy do łowów. Myśliwi
wiozą geparda na taczce z zarzuconym na głowę kapturem. Gdy chce
się aby gepard atakował, zdejmuje się z jego głowy kaptur i
puszcza w ślad za zwierzyną. Po polowaniu gepard może zjeść
część zdobyczy. Masowe odłowy gepardów do celów łowieckich
szkodzą temu gatunkowi, który nie rozmnaża się w warunkach
domowych. Nawet w ogrodach zoologicznych rzadko kiedy rodzą się
młode gepardy. W 2000 r. taki piękny fenomen miał miejsce w
warszawskim zoo. Dodatkowo gepardom zagrażają: odłowy dla futer i
niszczenie jego siedlisk. Gepard jest gatunkiem ginącym, który
budzi zachwyt u ludzi szanujących przyrodę . ,,Kiedy
przyjdzie mi składać świadectwo św. Piotrowi, jedno będę mógł
powiedzieć z całą pewnością: nigdy nie zabiłem geparda''
– Murray Smith.
Wśród traw
spotykamy też polujące psowate. Należy do nich nie mający
polskiej nazwy lis Vulpes
velox. Żyje na preriach
Ameryki Północnej. Poznajemy go po pięknym szaro – płowym
ubarwieniu futra. Omawiany gatunek zwany przez Indian z plemienia
Czarnych Stóp ,,senopahem''
zajmuje ważną rolę w kulturze tych ludzi, co ułatwiło pozyskanie
pomocy Indian w dziele reintrodukcji tego gatunku.
Szakal jest jednym z
hipotetycznych przodków psa, choć obecnie jego ,,kandydatura'' jest
na ogół negowana. Głowę szakala (lub czarnego psa) miał czczony
przez Egipcjan Anubis. Ich kult wziął się od zwyczaju zjadanie
przez nie zwłok – uważano po prostu, że szakal spożywający
trupa duszy dostać się na tamten świat. Po upadku kultury
egipskiej kult szakali poszedł w zapomnienie. Występują one w
Afryce, Azji Południowo – Zachodniej i w Indiach, w środowisku
stepowym jak i synantropijnym. Wyglądem szakal przypomina
miniaturowego wilka, a jego szare futro ma odcień zależny od
gatunku. Szakale żywią się: kopytnymi, gryzoniami, zajęczakami,
ptakami, gadami, owadami, padliną, a osobniki prowadzące
synantropijny tryb życia wyjadają również odpadki spożywcze ze
śmietników. Odgrywają ważną rolę w oczyszczaniu afrykańskich
sawann. Wyróżniamy takie gatunki szakali jak: złocisty,
czaprakowaty i etiopski.
W mitologii
greckiej Likaon był królem, który chcąc oszukać bogów podał im
do stołu mięso z człowieka, za co został zamieniony w wilka. W
XIX wieku rozpoczęto masową eksplorację Afryki, również jej
obszarów mieszczących sawanny. Owe mitologiczne skojarzenia odżyły
na widok pewnych dzikich psowatych zamieszkujących omawiane
środowisko, a nazywanych likaonami. Łacińska nazwa omawianego
gatunku; Lycaon pictus
w swoim drugim członie może budzić skojarzenia z kaledońskim
plemieniem Piktów – całkiem słusznie, ponieważ ich nazwa
utworzona przez Rzymian znaczy Ludzie Malowani, a omawiany gatunek
sam wygląda jakby wyszedł z pracowni malarza abstrakcjonisty. Bywa
tez nazywany ,,wilkiem
malowanym''. Tymi
niezwykłymi psowatymi interesowali się już starożytni Egipcjanie,
którzy próbowali je hodować. Jak rozpoznać naszego bohatera?
Wzrostem i sylwetką przypomina on dużego psa. Głowa z
charakterystycznymi odstającymi uszami o zaokrąglonych końcówkach.
Jego charakterystyczne ubarwienie jest mieszaniną barw: brązowej,
białej i rudej, młode są koloru ciemnobrązowego z niewielkimi
białymi przydatkami. Likaony żyją w stadach o ściśle zarysowanej
hierarchii, za którymi często włóczą się hieny, a likaony
uzupełniają zapas soli mineralnych przez spożywanie hienich
odchodów. Polują grupowo, starając się zmęczyć ofiarę. Gdy się
już do niej dorwą, zabijają wyrywając narządy wewnętrzne. Na
tej podstawie likaony często oskarża się o okrucieństwo, ale
przecież kilka razy już pisałem, że świata przyrody nie można
oceniać w kategoriach moralnych! Po zakończeniu polowania pierwsze
mogą się nasycić osobniki najsłabsze, a potem dopiero przywódca
i elita stada. Część zdobyczy jest rozdzielana dla osobników,
które opiekowały się potomstwem i nie mogły z tego powodu
uczestniczyć w łowach. Jak więc widzimy tak potępiane za rzekome
okrucieństwo likaony często są lepsze od rozumnych ludzi. Są one
gatunkiem ginącym.
Kojoty przypominają
szakale, których niszę ekologiczną zajmują na bardzo wielkim
obszarze i na terenach krańcowo różnych. Kiedy Europejczycy
zaczęli kolonizację Ameryki Północnej pod ogień ich strzelb
poszły wielkie tamtejsze drapieżniki jak: pumy, wilki i
niedźwiedzie. Nie zostały one całkiem wytępione, ale zredukowano
drastycznie populację tych zwierząt, często obecnie ograniczającą
się do parków narodowych i rezerwatów przyrodniczych, często
balansującą na krawędzi zagłady. Wymienione zwierzęta były i są
dla kojota wrogami i konkurentami, zaś orły polują na ich młode.
Tak więc kiedy ich liczba spadła, zwiększyła się z kolei
populacja kojotów. To mało powiedziane. Kojoty rozpleniły się
niemal po całym kontynencie w wyniku czego ich aktualny areał sięga
od Alaski po Kostarykę, od tundry po lasy tropikalne. Jednak
pierwotnym siedliskiem kojotów są prerie, których te psowate są
żywym symbolem. Są one mięsożerne. Polują na gryzonie, ptaki,
owady, gady, zajęczaki. Na większe zwierzęta kopytne napadają
stadami, dając przykład kunsztu łowieckiego i znakomitej
współpracy. Ścigając używają systemu sztafetowego. Nie zawsze
jednak zwierzęta innych gatunków są dla kojotów wrogiem, lub
pokarmem. Niektóre samotnicze osobniki żyją w symbiozie z
borsukami amerykańskimi; podczas gdy borsuk rozkopuje norę gryzoni,
kojot je zabija i na koniec polowania oba zwierzęta dzielą się
pokarmem. Same kojoty żyją w trwałych parach monogamicznych,
rozpadających się dopiero po śmierci jednego z nich i wspólnie
sprawują opiekę nad potomstwem. Mimo sporadycznie zabijanych
zwierząt domowych, niemiłosiernie tępione przez farmerów kojoty w
większej mierze zjadają prawdziwych wrogów gospodarstwa –
wielkie ilości gryzoni. Na zakończenie i jednocześnie obronę
kojotów, chciałbym przytoczyć ich zastosowanie w hodowli kóz.
Serio. Młode kojoty są wychowywane razem z kozami i przez to
uważają się za nie. Jako zwierzęta normalne mogące zjadać
swoich ,,pobratymców'' osiągają wśród nich najwyższą funkcję
w stadzie i tak godnie wyręczają ludzkiego pasterza.
Na
argentyńskich pampasach żyje wilk grzywiasty przypominający
okazałego lisa. Od czasu swego odkrycia w Europie był uważany
wilka, bo jest duży. Później po dokładnej lustracji oczu
wypchanego okazu stwierdzono, że ma się do czynienia z ogromnym
lisem. Indianie od początku nazywali go ,,wielkim
lisem''. Obecnie jednak
wiemy, że nie jest to ani wilk, ani lis. Futro koloru ciemnorudego
pokrywa wysmukłe ciało. Jest mięsożerny, poluje na gryzonie,
ptaki, jaszczurki i kopytne. Jules Verne w ,,Dzieciach
kapitana Granta'' kazał
wilkom grzywiastym stwarzać zagrożenie nawet dla ludzi. Niezbyt
chce się w to wierzyć, ale na pewno to człowiek zagraża temu
gatunkowi, który w wyniku polowań i niszczenia siedlisk stał się
gatunkiem ginącym. Jego ostatnim bastionem są ogrody zoologiczne i
parki narodowe.
Najstarsi znani
mieszkańcy Australii, Aborygeni przybyli z Indonezji. Razem z nimi
na flotyllach dłubanek podróżował indonezyjski pies toneger,
aktualnie znany z wykopalisk paleontologicznych. Na nowym terenie
zostawił ślad swej dawnej egzystencji w postaci dziko żyjących
dingo. Kiedy prapies toneger był jeszcze udomowiony jego funkcją
była pomoc w łowach. Dingo są dużego wzrostu i sylwetką
przypominają nieco owczarki niemieckie. Ubarwienie ich krótkiej
sierści jest rude, lub brązowe. Z pozoru ma się wrażenie, że
jest to po prstu zdziczały pies. W ogrodach zoologicznych nie cieszą
się one u niektórych zwiedzających takim zainteresowaniem na jakie
zasługują; ot, dyrektor ubzdurał sobie eksponować jakieś kundle
– może pomyśleć niejeden. Co ciekawe dingo nie odróżniające
się od ,,jakichś kundli'' nie potrafią szczekać, a tylko warczeć.
Żyją w stadach polujących na: torbacze, ptaki, gady i wiele innych
zwierząt. Z powodu wyrządzania nie aż tak wielkich, choć
widocznych strat w trzodzie, dingo są bezlitośnie tępione i do
dziś opłacane są skalpy z ich grzbietów. Dingo potępiany przez
farmerów jak i nawet ekologów został na pewno zbyt krzywdząco
potraktowany, bo to przecież nie jego wina, że zdziczał.
Wśród traw
spotykamy też łowców znacznie drobniejszych jakimi są łasicowate.
Dla naszego tematu najciekawszy będzie odkryty dopiero w XX wieku
tchórz stepowy zamieszkujący tereny południowej i wschodniej
Polski. Zatrzymując się nad nazwą zwierzęcia można odnieść
wrażenie o jego rzekomej płochliwości. Jednak mając do czynienia
z tchórzem znajdujemy jaskrawe zaprzeczenie dzisiejszemu znaczeniu
jego nazwy. Zaatakowany broni się dzielnie zębami i pazurami oraz
jeszcze czymś. Na upartego przeciwnika leci porcja cuchnącej
substancji, podobnie jak u osławionego skunksa, z miejsca
odbierającej apetyt i chęć ataku. I tu doszliśmy do genezy nazwy;
słowo ,,tchórz'' pochodzi od ,,tchórzyć'', czyli śmierdzieć, a
dopiero później nadano temu wyrazowi konotacje strachu. Jest
pokryty grubym futrem, od dawna cenionym jako bardzo ciepłe, co
uwydatniło się w przysłowiu:
,,Gronostaj
króla zdobi
Soból cześć
sposobi
Tchórz grzeje
Kuna chłodzi
a baran wszy
płodzi''.
Mięsny jadłospis
tchórza jest bardzo urozmaicony, składający się z gryzoni,
zajęczaków, ptaków, owadożernych, owadów, gadów i płazów.
Podstawowy zrąb pożywienia stanowią gryzonie niszczące plony, ale
w ludzkiej świadomości tchórze figurują jako dusiciele kur.
Powiadano, że po zabiciu ptaka, tchórz delektuje się samym
mózgiem, co oczywiście nie jest prawdą. Wiąże się to z dużym
zagęszczeniem ofiar wyzwalającym odruch zabijania – stąd
znajdowano pobojowisko w kurniku, ale w naturze tak by nie było.
Tchórze były niemiłosiernie tępione, a należący do nich tchórz
stepowy jest gatunkiem ginącym, znajdującym się w Polskiej
Czerwonej Księdze.
Ratel jest
gatunkiem afrykańskiego borsuka o zwyczajach jaskrawo odbiegających
od trybu życia innych łasicowatych. Wyglądem rzeczywiście
przypomina borsuka, ale jego głowa jest krótsza, łapy wyższe, a
na tle czarnego futra odcina się okrywająca grzbiet plama z siwej
sierści. Pokryta takim futrem skóra jest bardzo gruba i wytrzymała.
Przydaje się to jej posiadaczowi przy poszukiwaniu pokarmu. A co on
je? Podąża za miodowodem, wróblowatym ptakiem słynnym ze
wskazywania drogi do miodu. Oczywiście miodowód czyni to w swoim
interesie. Ratel uderzeniem zbrojnej w duże pazury łapy, rozwala
barć i niewrażliwy na żądła pszczół, spokojnie zajada się
miodem. Tymczasem jego ,,dobroczyńca'' miodowód zjada larwy i wosk,
który może trawić jako jedyny z kręgowców. Zamiłowanie ratela
do miodu podkreślono w pierwszym członie jego łacińskiej nazwy:
,,Meliviora''
– miodożerca. Jest on gatunkiem słabo poznanym, brak go nawet w
polskich ogrodach zoologicznych.
Na stepach
spotykamy również łaszowate i spokrewnione z nimi hieny. Surykatka
jest to najbardziej znany przedstawiciel łaszowatych zamieszkujących
tereny trawiaste. Ma spiczasty pysk z dużym, czarnym nosem i
ciemnymi obwódkami oczu, a także smukły kadłub i długi ogon.
Sierść z przewagą koloru siwego i szarego, na grzbiecie brązowa
plama. Żyje ona na afrykańskich sawannach w małych grupkach
rodzinnych. Któż by nie znał słynnej wyprostowanej pozycji tych
zwierząt, kiedy rozglądają się wypatrując drapieżników? Same
surykatki mające wielu wrogów, są nimi dla: owadów, gryzoni i
gadów. W ich poszukiwaniu prowadzą półkoczowniczy tryb życia –
po ,,wyeksploatowaniu'' danego odcinka sawanny przenoszą się dalej
w pogoni za żerem. Na terenie swego areału bywa chowana w ludzkich
mieszkaniach jako tępiciel myszy i szczurów. Historię pobytu w
swoim mieszkaniu oswojonej surykatki opisała Hanna Gucwińska w
książce ,,Zwierzęta w
moim domu''.
Przejdźmy teraz do
roślinożernych mieszkańców stepów. W 1996 r. oprócz zabłąkanego
w szczecińskim Parku Żeromskiego dzika, równie wielkie
zainteresowanie wzbudził jego bliski krewny z afrykańskich sawann.
Był to guziec. Grupa tych zwierząt była transportowana z
warszawskiego zoo do USA. Niespodziewanie jedno ze zwierząt uciekło
z lotniska, prosto do pobliskiego Lasu Kabackiego i nie dawało się
złapać. Guźce mają głowy silnie wydłużone, po bokach
zaopatrzone w kostne wyrostki, owe guzy uwidocznione w nazwie, zaś w
po bokach z pyska wystają duże, zagięte kły, białe i wielkie,
mogące wpędzić w kompleksy naszego dzika. Dalej widzimy podłużny,
pękaty korpus, zaś kark zdobi ruda grzywa. Obrazu dopełniają
dysproporcjonalne względem siebie łapy i ogon z charakterystycznym
z charakterystycznym chwostem wielkości ludzkiej dłoni. Żyją w
małych stadkach. Pasąc się, aby dosięgnąć gruntu swoim i tak
długim ryjem, zmuszone są klęczeć. Jest to zachowanie typowe dla
tego gatunku, wyposażonego w skórne ,,poduszki'' na przednich
(krótszych od tylnych) łapach. Uciekając przed drapieżnikami,
ogon podnosi się w górę – przy okazji podnosząc (oczywiście
nieświadomie) alarm przed drapieżnikami dla innych mieszkańców
sawanny. Mogą też robić użytek z kłów, które jednak w walkach
godowych nie znajdują zastosowania. Tak samo jak nasi znajomi z
chlewów, guźce lubią tarzać się w błocie. Są one bardzo
plenne, a swoje młode ukrywają w miejscu niezwykłym jak na
świniowate, bo w ziemnych jamach. Prosiaczki kolejno tam wchodzą, a
ów pochód zamyka matka.
Na drodze ewolucji w
obu Amerykach wytworzył się autonomiczny wobec świniowatych, choć
pokrewny im rząd – pekari. Są one grupą bardzo elastyczną,
mogącą żyć zarówno na preriach, pustyniach i w lasach
tropikalnych. Omawiany gatunek, tak jak wszystkie pekari (mam na
myśli pekari obrożnego) urodą daleko ustępuje dzikowi. Ma on
krótki, beczkowaty kadłub, wsparty na również krótkich nogach. Z
przodu widzimy masywny, lekko zwężony łeb zakończony klasycznym
świńskim ryjem. Całość okrywa krótka, szorstka szczecina,
koloru szarego, zaś przez kark przechodzi pas białych włosów,
tworzących uwidocznioną w nazwie ,,obrożę''. Widząc taki
sympatyczny wygląd można odnieść wrażenie, że to zwierzę nie
jest zdolne do obrony. Nic bardziej błędnego! Pekari jest równie
silny i szybki jak nasz dzik, zaś w szczękach mieszczą się
potężne, choć niewidoczne przy zamknięciu kły, groźne dla
niejednego drapieżnika. Żyją w stadach, w których nie ma ściśle
wyznaczonego przywódcy – najwyższą władzę ma elita
najsilniejszych osobników. Ryjąc w glebie, zjadają: ziarno, owady,
drobne kręgowce, a także owoce, trawę, a niedobór wody
uzupełniają podgryzając kaktusy. Nawet tak mocarne zwierzę jak
pekari pada łupem człowieka, pragnącego jego mięsa. Niektóre
plemiona indiańskie naśladują cmokanie kapucynek pożywiających
się owocami, a wtedy głodny pekari pada łupem ludzi.
Mieszkańcem
afrykańskich sawann, który budził wielkie zainteresowanie
człowieka na przestrzeni dziejów była żyrafa. Już w starożytnym
Egipcie omawianej zwierzęta były mieszkańcami zwierzyńca w
Achetaton, gdzie wyginęły wkrótce po jego upadku. Żyrafę znali
też starożytni Rzymianie, jako tzw. ,,cameloleoparda'',
czyli ,,wielbłądolamparta'',
za którego była uważana. Przetrwała w Europie pod tą nazwą
przez całe średniowiecze, kiedy znana była tylko z opisów. Ślad
tego absurdalnego wierzenia pozostał w nazwie łacińskiej żyrafy
czyli Giraffa
camelolampardis.
Popularną nazwę żyrafa w języku polskim, lub giraffe
w języku angielskim utworzono od arabskiego określenia ,,girafa''
– piękna, krótko i słusznie określającego wygląd zwierzęcia.
2
Na czym jednak polega urok żyrafy? Jest ona najwyższym ssakiem
lądowym, osiągającym wysokość 6 metrów. Zawdzięcza to głównie
monstrualnie długiej szyi i nogom. Wysoki wzrost zapewnia rozległe
pole widzenia, zaś dwupalczaste kopyta są groźną bronią. Warto
pamiętać, że długa szyja żyrafy jest wsparta jak u wszystkich
ssaków tylko na siedmiu monstrualnie wydłużonych kręgach, co
czyni ją sztywną. Jest ona zwieńczona wydłużoną głową z
charakterystycznymi kostnymi wyrostkami pokrytymi skórą. W żyrafim
pysku mieści się długi, cienki i lepki język, idealny do zrywania
wysoko osadzonych liści. Tył zwierzęcia zdobi długi ogon z równie
długim, czarnym chwostem. Umaszczenie skóry składa się z rudych,
lub brązowych łat na ledwo zaznaczonym, białym tle. Oryginalny
wzór umożliwia identyfikację poszczególnych ras żyraf.
Charakterystyczny kolor ma znaczenie maskujące. Ogon jest
gigantyczną packą na muchy i inne dokuczliwe owady. Kontrowersje
dotyczą żyrafiej szyi. Dawniej niemal każdy zoolog zbywał to
pytanie odpowiedzią, że służy ona do zdobywania pokarmu. Tak
wielkie zwierzę sięga najwyżej z wszystkich mieszkańców sawanny
i tylko słoń może jej dorównać, ale jego menu jest nieco inne.
Trudno temu jednoznacznie zaprzeczyć, ale może też być też inne
zastosowanie ,,uwzględnione'' w toku ewolucji na równi z tym.
Proszę zwrócić uwagę na budowę żyrafiej głowy: szyja jest
sztywna, łatwa do sterowania, zakończona nabitą kostnymi ćwiekami
głową; jednym słowem, idealna maczuga! Gigantyczny wzrost żyrafy
przysparza jej również kłopotów. Ich klasycznym przykładem jest
potrzeba rozstawiania kończyn przy wodopoju w celu utrzymania
równowagi. W tym czasie pijące zwierzę łatwo może być
zaskoczone przez drapieżniki. O ile picie jest niebezpieczne, to
prawdziwą mordęgą jest spanie; często musi się ono odbywać w
pozycji stojącej. Dla lwów, wystarczająco silnych by je zabijać,
żyrafy są chodzącymi górami mięsa, trudnymi, ale możliwymi do
zdobycia. Oczywiście żaden doświadczony lew nie odważy się
brawurowo rzucić na wyprostowaną żyrafę, co równałoby się
oczywistemu samobójstwu, ale przy najmniejszym pochyleniu się
ofiary, cały lwi zespół gryzie ją i trzyma przy ziemi, aż będzie
można będzie można dobrać się do tej mięsnej, już rozbrojonej
fortecy. Biegnąc, żyrafa wygląda jakby kulała; inochodem sadzi
ogromne kroki, a z przodu dynda jej szyja. Szybko się męczy, ale
jest naprawdę szybka. Koń, który według arabskich wierzeń
prześcignąłby żyrafę, byłby mistrzem niejednego wyścigu. Młode
żyrafki są proporcjonalnie do wzrostu matki większe od innych
ssaków. Rodząc się, spadają z dość dużej wysokości na ziemię,
ale nic im to nie szkodzi – inaczej przecież dawno by nie było
żyraf! Żerując na drzewach akacji, żyrafy nic sobie nie robią z
ich ochronnych kolców. Nie zapominajmy jednak o mimowolnej roli
żyraf jako zapylaczy akacji. Jest to największy i chyba najbardziej
niezwykły roznosiciel pyłku, nie muszę też chyba mówić o tym,
że i tak żyrafa nie ogołoci wszystkich drzew – nie mając co
jeść zginęłaby przecież z głodu! Żyrafa jest cenną zdobyczą
nie tylko dla lwów, ale i dla ludzi. Początkowo łowy na nią
ograniczały się do zdobycia mięsa. Gehenna żyraf rozpoczęła się
dopiero za sprawą zmasowanych odłowów przy użyciu coraz
skuteczniejszej broni palnej, dla trofeów w postaci wyrostków
zdobiących czaszkę lub ogona. W ich wyniku dawniej pospolita żyrafa
zniknęła z dużych połaci kontynentu i z powodu swego ogona
odpędzającego muchy, ściągnęła na siebie kule znacznie gorszych
wrogów – ludzi.
W ,,Ogniem
i mieczem'' Henryka
Sienkiewicza są wzmianki o pewnym zwierzęciu, którego mięso
stanowiło min. zapasy orszaku Skrzetuskiego. Nieśmiertelne dzieło
wymienionego Autora zna każdy Polak (a często i nie tylko), ale
figurująca tam nazwa ,,suhak'' dla wielu pozostaje niejasna.
Oczywiście wiadomo, że to takie zwierzę, ale co o nim wiemy?
Nazywany bywa też sajgą jak w swojej nazwie łacińskiej: Saiga
tatarica. Chociaż to
antylopa, jakże się różni od innych przedstawicieli swojej grupy!
Jej kadłub jest masywny, pokryty grubym, szarym futrem. Głowa
krótka z małymi, ostrymi różkami i podobnym do trąbki nosem,
pełniącym rolę filtra. Oczy są osadzone po bokach głowy jak u
ptaków, co umożliwia skuteczne wypatrywanie wroga. Suhaki żyją w
małych stadkach. W czasie godów samce toczą zajadłe i śmiertelne
walki; nie uznają one żadnych ograniczeń. Bójkę kończy dopiero
śmierć przeciwnika. Są też one gatunkiem bardzo starym i
prymitywnym. W czasach Sienkiewiczowskiej ,,Trylogii''
suhaki żyły na ogromnym terenie obejmującym Ukrainę, południową
Rosję, Kaukaz, Azję Środkową i Mongolię, a w plejstocenie żyły
od Europy Zachodniej aż po Alaskę. Użyłem tu jednak czasu
przeszłego, ponieważ w wyniku niszczenia ich siedlisk i nadmiernych
polowań, suhaki drastycznie zmniejszały swój areał min. wyginęły
na Ukrainie. Obecnie są pod ochroną (w republikach
środkowoazjatyckich podlegały kontrolowanym odstrzałom). W Polsce
suhak przeżył tylko na kartach naszej klasyki narodowej.
Proszę sobie
wyobrazić, jakie mogło być zdziwienie europejskiej gawiedzi
zgromadzonej na odpustach i jarmarkach na widok ,,hippotaurusa''
– dziwacznego konia – byka z Afryki. Takie zwierzę istnieje
realnie, ale konia przypomina tylko sylwetką. Są to rozmaite
gatunki antylop gnu, z których wyróżniamy: gnu brunatne, małe i
białoogonowe. Wzrostu jelenia, o rogach krowich, ale zakręcających
się z wiekiem, swoim dziwacznym wyglądem nie budzi uznania
ludzkiego jako zwierzę ładne, brak im też ponętnych trofeów.
Dawniej tylko używano ich ogonów do wyrobu pacek na muchy, ale
szybko tego zaprzestano, kiedy na sawannach było tyle innych
cenionych zwierząt łownych! Tak więc ze zdobyczy łowieckich gnu
może od biedy dostarczać mięsa, na ogół pogardzanego, ale nie
zawsze. Zresztą gnu mają też licznych zwierzęcych wrogów, ale
zdrowe, dorosłe osobniki są dla nich zbyt niebezpieczne,
zasługujące w pełni na nadane im przez Fritza Walthera określenie
,,rycerzy z rogami i
kopytami''. Żyją one w
dużych stadach, często wespół z innymi antylopami i strusiami.
Samce mają silnie rozwinięte poczucie terytorializmu i codziennie
walczą ze sobą. Przed rutynowo – rytualnym bezkrwawym
pojedynkiem, oddają mocz, grożą sobie wykrzywiając pysk i w
kulminacyjnym momencie przyklękają na przednie nogi i mocują się
rogatymi głowami. Tego typu rozładowanie agresji jest potrzebne aby
wściekli ,,panowie na włościach'' nie przepędzili samicy, bo
wtedy (strach pomyśleć!) nie miałyby jak swoich genów przekazać.
A co się dzieje dużo później po zapłodnieniu? Samica razem ze
swoimi ,,koleżankami'' ze ,,związku matek oczekujących porodu''
rodzi małe, które zamiast się napić mleka, staje na chwiejnych
nóżkach, aż tu podbiega obca krowa, bo tak się nazywa samice
antylop, bodzie maleństwo, ilekroć te próbuje wstać, aż ucieknie
razem z matką. Czytelnikowi może się to wydawać okrutne i głupie,
ale jest to tylko swoisty trening szybkiego biegania – oczywiście
dla dobra małej antylopki. Podczas ucieczki przed drapieżnikami,
matka nie tylko osłania młode, ale i (w ostateczności) stosuje
pewien fortel: wydala łożysko w celu odciągnięcia uwagi, a sama
może się obyć bez jego konsumpcji. Załóżmy jednak, że napaść
pozbawi młode matki. Co wtedy będzie? Wkrótce po porodzie matka
identyfikuje młode po zapachu, natomiast jej potomstwo nie ma
zdolności rozpoznawania rodzicielki i tak podchodzi do wszystkich
dużych obiektów, próbując nawet ssać samochód! Czasem ma
szczęście i odnajdzie swoją mamę. U gnu przypadki adopcji się
nie zdarzają. W ogrodach zoologicznych wybiegi rozmaitych antylop
grodzone są niską siatką, podczas gdy w naturze antylopy te
potrafią skakać bardzo wysoko. Po prostu nie znają one sztucznych
przeszkód i z tego powodu, raz padło z pragnienia całe stado, bo
siatka grodziła mu drogę do wodopoju.
Wśród traw
afrykańskich sawann spotykamy również znacznie mniejsze antylopy
np. dujkery zebrowate sięgające ledwo do kolan. Ich nazwę
utworzono od afrykanerskiego słowa oznaczającego nurka. Oczywiście
dujker nie nurkuje w wodzie, ale gdy skacze w ,,morzu traw'' i znika
między ich źdźbłami, czyż nie nasuwa pływackich skojarzeń? Ma
małe, czarne, spiczaste różki i wysmukły kadłub. Pokryty jest
brązową sierścią na grzbiecie, tworzącą czarne pasy
przypominające paski zebry. Dujkery są jak na antylopy przystało
roślinożerne, ale w ich żołądkach jest też miejsce na …
zatłuczone racicami ptaki i inne małe kręgowce.
Oprócz bydła
wypasanego na dawnych terenach stepowych, żyją tam też jego dzicy
krewni. Na kartach ,,W
pustyni i w puszczy''
Henryka Sienkiewicz umieścił opis postrzelonego przez Stasia
bawołu, za którym pogonił Saba. Pies miał szczęście, że bawół
był mocno ranny, bo wcześniej mógł go z łatwością rozdeptać.
Obawy o się życie nie sprawdziły się. Jest to jednak tylko kropla
w morzu literackich spotkań z groźnym bawołem. Czy obawy przed nim
są słuszne? Zacznijmy jednak od przedstawienia naszego bohatera.
Bawół afrykański, bo o nim mowa jest wielkim przedstawicielem
dzikiego bydła, przemierzającym afrykańskie sawanny. Razem z
nosorożcem, słoniem, lwem i lampartem współtworzy tzw. Wielką
Piątkę – opracowany przez XIX – wiecznych myśliwych zbiór
najbardziej niebezpiecznych zwierząt Czarnego Lądu. Ciało masywne
i ogromne, pokryte czarną skórą. Głowa uwieńczona wielkimi,
szarymi rogami, rozłożystymi, grubymi u nasady i coraz cieńszymi u
końca. Bawoły żyją w stadach pasących się tak jak nasze krowy,
co oczywiście nie czyni ich idealnie bezbronnymi. Tylko lew lub
krokodyl nilowy odważą się zaatakować pojedyncze zwierzę, ale
tylko wtedy kiedy nie ma ofiar łatwiejszych do upolowania.
Zaatakowany bawół może być też groźny dla człowieka. Ranny
,,poluje'' na swojego ludzkiego, lub zwierzęcego oprawcę, aby
zatłuc racicami. Jeśli przeżyje może być groźny dla każdego
napotkanego człowieka; jest to nie złośliwość, ale zwierzęca
przezorność. Nieznacznie antropomorfizując można takiego bawołu
porównać do Juranda tępiącego Krzyżaków; tyle, że o
postępowaniu zwierzęcia decyduje nie chęć zemsty, ale strach
przed dalszymi kulami. Zostawiony w spokoju, nigdy nie mający
kontaktu ze strzelaniem do siebie, bawół nie ma ochoty do ataku.
Warto również uprzytomnić sobie, że bydło domowe również może
być groźne, a nikt się go nie boi. 3
Jeśli jesteśmy już przy sprawach domestykacji... Rozważane są
możliwości udomowienia afrykańskich bawołów na terenie ich
areału jako nowe źródło mięsa, mleka i siły pociągowej,
znacznie wydajniejsze od krów, źle przystosowanych do życia w
Afryce – ojczyźnie omawianego gatunku.
Na naskalnych
malowidłach w Lascaux widnieją min. prehistoryczne bizony
olbrzymie – wspólni przodkowie bizonów i żubrów. Obecnie bizon
występuje na preriach Ameryki Północnej, a w Europie jego niszę
ekologiczną zajmuje żubr. Czasem bizona zwie się błędnie
bawołem. Czy jednak areał Bison
bison zawsze ograniczał
się do Ameryki Północnej? Zwierzęta te pochodzą z Azji, skąd w
plejstocenie przekroczyły suchą Cieśninę Beringa i dostały się
do Nowego Świata. Później bizony azjatyckie wyginęły, a ostatnim
śladem ich egzystencji są wykopaliska paleontologiczne i
współczesne, amerykańskie bizony. W pierwszej konfrontacji z
człowiekiem wyginął Bison
priscus, czyli bizon
olbrzymi, o większych rogach niż ten współczesny, który o mały
włos nie podzielił losu swego przodka, ale o tym później.
Wyglądem bizon przypomina żubra, ale ma większą głowę, bardziej
masywny kark i krótsze nogi. Żyje na preriach, ale chętnie zagląda
też do lasów. Prowadzi stadny tryb życia. Dawniej odbywał długie
wędrówki za świeżym pokarmem roślinnym. Stada bizonów były tak
liczne, że przemarsz jednego trwał kilka dni. Wielka siła tych
zwierząt czyniła je dla wielu drapieżników możliwymi do
upolowania tylko w razie ich osłabienia, lub choroby. Każdy dorosły
osobnik broni się sam – inne pasą się spokojnie obok
rozgrywającego się dramatu jednego z ich pobratymców. Były one
źródłem wyżywienia się Indian. Uważane przez nich za dar
Wielkiego Ducha, były szanowane i eksploatowane zgodnie z
potrzebami. W czasie świąt zdobiono ich czaszki i skóry. Każda
część ciała bizona miała swoje zastosowanie, nawet języki, z
których robiono szczotki do włosów. Tak więc po zadomowieniu się
na nowym kontynencie, jego już rdzenni mieszkańcy, nie tylko nie
wyrządzali szkód, ale byli jeszcze naturalnym czynnikiem
selekcjonującym populacje omawianego gatunku. Zresztą trudno było
ustrzelić z łuku bizona, często ginącego dopiero po celnym
strzale w krąg pacierzowy. Sielanka bizonów jako gatunku skończyła
się wraz z europejską kolonizacją Ameryki Północnej. Wówczas z
żądzy mordu, oraz w celu zamorzenia głodem prawowitych mieszkańców
tych ziem, bizony padały masowo pod kulami przeszywającymi
najgrubsze nawet mięśnie, ginęły też pod kołami pociągów, lub
zastrzelone z ich okien. Opamiętanie przyszło w samą porę; trójkę
ocalałych z pogromu bizonów odchował i ochronił pewien
amerykański farmer. Później cała populacja się rozrosła, do
tego stopnia by zasiedlić nią parki narodowe. Takie były losy
gehenny i ocalenia bizonów – żywego symbolu amerykańskich
prerii.
W XIX wieku
rosyjski podróżnik Mikołaj Przewalski na stepach i pustyniach
Mongolii odkrył baktriana i jedyny oprócz już wytępionego
tarpana, żyjący gatunek dzikiego konia. Przez niektórych zoologów
jak Herberta Wendta uważany był za protoplastę koni domowych,
niesłusznie, bo był nim tarpan. Tak można mniej lub bardziej
dokładnie wyczytać w niemal każdym opracowaniu dotyczącym
omawianego gatunku. Oddając głos samemu odkrywcy, warto zwrócić
uwagę, iż uważał je za osły. Serio. Przewalski, sam służący w
kawalerii, pomylił konie z osłami i badający je Poljakow wiele się
natrudził, aby wbić mu prawdę do głowy. Za tę oślą wpadkę,
Czytelnik pewnie sam chciałby nazwać Przewalskiego ,,osłem'', ale
skoro wymieniony badacz miał do czynienia z końmi, to potrafił je
odróżnić od tego gatunku, jaskrawo się od nich odcinającego.
Czym się więc koń Przewalskiego różni od koni domowych? Przede
wszystkim jest mniejszy, mniej więcej osiąga wzrost kuca pony.
Ciało masywne, pokryte brązową sierścią, gęstniejącą na zimę,
białą przy pysku. Na karku tworzy ona krótką, stojącą grzywę.
Wszystko to nadaje koniowi Przewalskiego prymitywny wygląd, a że
jest raczej mało znany, to można zrozumieć zmartwienie Jana
Żabińskiego zanotowane w książce ,,Z
życia zwierząt'', że
zwiedzający warszawskie zoo, obojętnie i pogardliwie omijali konie
Przewalskiego jakby to były jakieś chabety. Pierwszy odłów
omawianego gatunku został przeprowadzony przez wyprawę Hagenbecka i
opisany w wymienionym dziele. Jak owe konie żyją na wolności, a
raczej jak żyły? Prowadziły stadny tryb życia, w tabunach
dowodzonych przez ogiera, pod którego władzą znajdowały się
klacze ze źrebiętami. Bały się one ludzi i spłoszone nie wracały
często aż po upływie kilku lat. Oczywiście ich ogiery nie mogły
uprowadzać domowych klaczy jak to miało miejsce u tarpanów. W
powyższym zdaniu użyłem czasu przeszłego, ponieważ konie
Przewalskiego wyginęły w swoim naturalnym środowisku z powodu jego
niszczenia. Dziś można je spotkać tylko w ogrodach zoologicznych i
parkach safari. Najwięcej tych koników posiada ukraiński park
aklimatyzacyjny Askania Nowa. Mimo, że od tak długiego czasu są
pod opieką człowieka, nie dały się udomowić – one ciągle są
dzikimi końmi – żywym reliktem fauny mongolskiego stepu.
Zebra bywa
nazywana ,,koniem w paski'', lub jak w starym dowcipie ,,koniem
w piżamie''. Ich
odkrywcy nazywali je ,,końmi
pręgowanymi'', lub
,,końmi – tygrysami''.
Słowem zebra oznacza się również czarno – białe przejście dla
pieszych. 4
To niezwykłe czarno – białe ubarwienie zapewniło zebrze wielką
sławę. Zebrę odróżnia ponadto od konia krótka i stojąca
grzywa, oraz ogon zakończony chwostem. Zwierzę to zamieszkuje
afrykańskie sawanny. Żyje w stadkach przewodzonych przez ogiera.
Pokrywające jej skórę pasy mogą mieć za zadanie dezorientować
muchę tse – tse i wielkie drapieżniki. W przypadku tych ostatnich
pasiasty ,,krajobraz'' zaciera właściwe kontury zwierząt, zarówno
w dzień jak i w nocy. Napadnięte zebry mogą też porządnie skopać
i pogryźć. Nie dają się oswoić, ale za to ich mieszańce z
końmi, zebroidy są wykorzystywane do różnych prac gospodarskich.
Innymi
nieparzystokopytnymi afrykańskich sawann są nosorożce, zaś z
trąbowców spotykamy tam słonia afrykańskiego. Przejdźmy teraz do
stepowych naczelnych.
Popularnym
motywem w mitologii średniowiecza były tzw. kynokefale, po polsku –
psiogłowce, stwory o psiej głowie i ludzkim ciele, opisane min. w
,,Opisaniu świata''
w rozdziale o wyspach Andamanach. W tym samym dziele była też
wzmianka o tajemniczych małpach ,,papionach''
i o sposobie ich odłowu... Mówi się, że były to obraźliwe
przedstawienia postaci muzułmańskich. Oczywiście może tak być,
ale co zainspirowało bujną, choć ograniczoną wyobraźnię
człowieka do stworzenia kynokefali? W Afryce żyją pawiany,
wąskonose małpy o głowie przypominającej nieco łeb ,,wielkiego
psa doga''. Dawniej
uważano, że są to ludzie odziani w futra i porozumiewający się
szczekającymi dźwiękami i tak mit powstał. W starożytności
pawiany były czczone jako święte zwierzęta Thota. Nie tylko
czczone, ale i tresowane do zrywania owoców dla swoich czcicieli.
Zresztą w Egipcie nieraz uważano za święte, zwierzęta użyteczne,
tak samo było i w tym przypadku. Kult pawianów pozostał u
niektórych plemion afrykańskich, dodatkowo naśladujących te małpy
fryzurą. Jak wyglądają? Nazwa łacińska omawianego gatunku;
pawiana masajskiego brzmi: Papio
cynocephalus (pawian
psiogłowy) według nowszej systematyki: Papio
hamandryas. Bronią
pawiana są potężne kły. Futro jasnobrązowe, nagie pozostają:
twarz, dłonie, stopy i pośladki. Te ostatnie w czasie godów
intensywnie pąsowieją. Obrazu dopełnia długi ogon. Prowadzą
naziemny tryb życia. Skupiają się w stada. W czasie ataku
drapieżnika, głównie często polującego na małpy lamparta, do
obrony przystępuje grupa młodych samców, owa ,,pierwsza linia''
obrony całego stada, z łatwością przepędzająca każdego
napastnika. Sekret trudności w pokonaniu pawianich grup tkwi w ich
zażartej obronie, trwającej aż do ostatniego osobnika. Tak samo
owej małpiej brawury nie łamie broń palna, jak ma to miejsce u
innych zwierząt stadnych. Wyrobiło to pawianom niezasłużenie złą
sławę, a przecież nie są złośliwe, a ludzie także walczą
podobnie, tyle, że u małp nie ma dezerterów. Najgorszym co można
zrobić z drugim pawianem, lub przebywającym tam człowiekiem, to
spojrzeć w oczy, co u tych małp jest wyzwaniem do walki, tak jak u
średniowiecznych rycerzy ten sam gest był wyrażony rzuceniem
rękawicy. A zęby mają naprawdę potężne! Są wszystkożerne,
zjadają: owoce, owady drobne kręgowce itd. Mogą przy tym wyrządzać
szkody w uprawach i hodowlach. Są bardzo inteligentne. Zdarzało
się, że oswojone pawiany pasły kozy, lub nawet obsługiwały
semafor. Nie zawsze jednak relacje człowiek – pawian były
przyjazne. Również one dzielą tragiczny los wielu małp
zadręczanych w laboratoriach.
Inną stepową małpą,
unikającą drzew jest patas. To również jest mieszkaniec
afrykańskich sawann. Od pawiana jest nie tylko mniej znany, ale i
mniejszy. Ma również krótszy pysk. Pokryty jest jasnorudym futrem,
na pysku tworzącym charakterystyczne, białe wąsy. Z ich powodu w
wielu językach europejskich nadano patasowi przydomek ,,huzara''.
Tak jak pawian jest on wszystkożerny. Niezwykła uroda tych małp
jest czynnikiem powodującym ich popularność w ludzkich
mieszkaniach jako zwierząt domowych. Patasy są miłe i przywiązane
do swych opiekunów, ale w porze dojrzewania tj. 6 – 8 roku życia
stają się agresywne i często gryzą mocnymi zębami.
Stepy, to środowisko
specyficzne i tętniące życiem, jak wszystkie inne jest zagrożone
przez człowieka, (o ironio losu!) ten gatunek, co na obszarach
trawiastych powstał, zwraca się przeciwko swej ,,kolebce''.
Zagrażają im: inwazje pastwisk, urbanizacja i krwiożercze zapędy
myśliwych, dziś na szczęście ograniczone, ale już i tak
zniszczyły gatunki: antylopy modrej, kwaggi i bawolca rudego czy
tarpana. Ten ostatni wyginął razem z krajem, który go chronił –
po rozbiorach Polski tarpany używano do śmiertelnych, nowożytnych
walk zwierząt, a ostatnią hodowlę rozdano okolicznym chłopom.
Było to oczywiście owe słynne stado ze Zwierzyńca rodu
Zamoyskich. Stepom zagraża też wywoływane przez rabunkową
gospodarkę człowieka, powiększanie się pustyń i tylko mądra i
rzetelna ochrona pomoże im przetrwać do następnego wieku.
1
W mojej mitologii występuje gepard Akko Jubastin, herold króla
tygrysów Bengalii, którego imię pochodzi od łacińskiej nazwy
Acionyx jubastus.
2
Dlatego w języku starokrasnym żyrafa nazywa się loitika co
pochodzi od słowa loitenost' – piękno.
3
Dla ciekawostki: G. K. Chesterton pisał w książce ,,Ortodoksja'',
że Friedrich Nietsche bał się … krowy (sic!).
4
Moja ś. p. Babcia opowiadała mi żart jak policjant powiedział
staruszce, by przechodziła przez ulicę ,,po zebrze''. Ona zaś nie
zrozumiała i odparła, że nie musi żebrać, bo ma emeryturę ;).