,,W samych początkach XV wieku przeżył Kraków sensację, którą nie wiadomo czemu wkłada się między legendy. Pewien szlachcic powziął podejrzenie, iż jeden z żaków Akademii to przebrana dziewczyna. W sieni kamienicy przyparł ją do muru i sprawdził. Za noszenie ubrań męskich groził wtedy kobietom stos, o czym przekonują losy Joanny d’Arc. Zapytana przez sędziów o powód tak zdrożnego postępowania, krakowska oskarżona miała odpowiedzieć: ‘Z miłości do wiedzy’. Od wyroku ocaliło ją stwierdzone przez świadków jej nienaganne prowadzenie się. Była córką wiejskiego nauczyciela z Wielkopolski. Po śmierci ojca postanowiła kształcić się dalej… Na własną prośbę oddano ją do klasztoru, gdzie została nauczycielką mniszek, później przełożoną. Historię tę opisał współczesny wypadkom opat wiedeński Marcin, góral ze Spiszu, który stosunki w krakowskich i śląskich szkołach znał z osobistego doświadczenia’’ - Paweł Jasienica ,,Polska Jagiellonów’’.
Nawojka
miłowała wiedzę. Jej ojciec, ubogi żerca Sławomiej z sioła
Pyzdry w analapijskiej prowincji Polanii, po śmierci żony całą
swą miłość przelał na jedyną córkę, która pod jego opieką
wyrosła na pannę urodziwą, o włosach do złotego runa podobnych.
Ojciec nauczył Nowajkę tajników pisma tinezyjskiego, które
niegdyś objawił ludziom biały orzeł Tinez Dwugłowy. Pismo to
nosiło również słowiańską nazwę bukwicy od starokrasnego słowa
,,pükeva’’,
czyli litera, bukwa. Nie obce jej były również turańskie runy
znad rzeki Orchonu toczącej swe wody przez Białopolskę, oraz runy
rowasz z dalekiego Atelkuzu. Znane jej były tajniki ziół i nazwy
gwiazd. Rozpoznawała ptaki po głosie i zwierzęta ssące po
zostawionych tropach. Umiała zamawiać choroby i znała parę
prostych zaklęć. Jej ciekawość świata przypominała studnię bez
dna.
Gdy
kapłan Sławomiej przebity lodowym ościeniem Mar – Zanny udał
się do Nawi w ślad za swą żoną, Nawojka tocząc krynice łez z
modrych oczu, postanowiła udać się po dalsze nauki ku słynnym z
licznych mędrców miast Południa obmywanych falami Morza Rajskiego.
Za cel wędrówki obrała Ateny – gród w erze dwunastej założony
przez Światłosławę, córkę greckiego króla Jeszy, przez Greków
zwaną Ateną. Przez wzgląd na nią, Ateny w mowie słowiańskiej
nosiły nazwę Światłosławice.
Nawojka
z kosturem w białej dłoni, okryta szarym, podróżnym płaszczem z
kapturem, szła niestrudzenie na południe przez prastare puszcze i
wyniosłe góry o ośnieżonych szczytach. Nie raz i nie dwa
zagrażały jej wilki i niedźwiedzie, strzygi, panki, léwice,
lubieżni satyrowie, złośliwe jędze i wiedźmy, oraz rozbójnicy,
którzy tylko w bajędach kierowali się poczuciem honoru. Nie
oszczędzały jej ani palące promienie złotego cara Swaroga,
porywiste wiatry, słota i śnieżyce.
Cierpiała
głód i choroby, lecz uparcie szła do celu, aż w końcu jej stopy
stanęły w granicach sławnej polis rodzącej artystów i filozofów.
Idąc przez Trację dowiedziała się, że jako niewiasta poszukująca
nauki nie będzie mile widziana w Grecji, gdzie jak mawiał Perykles,
córki Aivalsy powinny żyć tak, aby nie mówiono o nich dobrze, ani
źle. Mając to na uwadze, założyła męski chiton, czarem iluzji
nadała sobie rysy przystojnego efeba i jęła się przedstawiać
jako Amykleusz Novalis z greckiej kolonii polis w Analapii. Gdy
przybyła do Aten, co dzień chłonęła nauki spływające z ust
mistrza Sokratesa; starca siwobrodego, syna rzeźbiarza i akuszerki.
Tenże Sokrates, którego pełen ciepła, mądry uśmiech przypominał
młodej Słowiance jej dziadka i ojca, ilekroć wracał do domu
spotykał się z pełnymi gniewu wymówkami swej młodszej odeń żony
Ksantypy. Nie szczędziła mu ona wyzwisk; od leniów, obiboków,
pasożytów, darmozjadów i jełopów, co dnie trawią na włóczędze
miast na trosce o rodzinę. Sokrates nadaremno tłumaczył, że jego
osobisty Demon zlecił mu misję nauczania ludzi o Prawdzie i
czynienia ich przez to lepszymi. Ksantypa była głucha na wszelkie
argumenty męża, a i nieraz w ruch szedł ciężki wałek do ciasta,
kiedy filozof późną nocą powracał do domu. Słowianie
opowiadali, że Ksantypa dlatego była nieludzka dla swego męża, bo
nie była niewiastą z rodu Aivalsy, jeno szpetną i swarliwą babą
wodną ze Sklawinii, która w dniu ślubu omamiła Sokratesa czarami.
Nie u boku żony, jeno w gronie uczniów, filozof czuł się jak w
rodzinnym domu.
-
Nie przyszedłem was uczyć co macie myśleć, ale jak myśleć –
przemawiał na Agorze. - Szukajcie prawdy jasnego płomienia, dążcie
do niej jak roślina do światła, a wtedy będziecie bliżej
Mądrości – wraz z innymi uczniami u stóp Sokratesa zasiadała
Nawojka brana za efeba z Hiperborei, a jej serce pałało na myśl,
że któregoś dnia znów przekroczy pasmo Montanii i złoży w darze
Analapom perły filozofii greckiej. Sokrates często ją chwalił nie
podejrzewając wcale, że ma przed sobą niewiastę. Nawojka
tymczasem chłonęła wiedzę jak gąbka. Poznała tajniki greckiej
mowy i pisma, filozofii przyrody, zdumiewających swym bogactwem
opowieści o bogach i herosach, odkryła także zagmatwany
wszechświat matematyki. Od obfitości wszelkich szkół
filozoficznych i ich sprzecznych poglądów bolała ją głowa,
jednak jej ukochanym mistrzem pozostał Sokrates.
-
On szczerze poszukuje prawdy miast mówić ludziom co im się podoba
i jestem pewien, że oddałby za nią życie gdyby przyszło co do
czego – Nawojka przekonywała na sympozjonie swych kolegów
wątpiących w wielkość Sokratesa.
Poznawała
miasto coraz lepiej i nie wszystko wzbudziło w niej uznanie.
,,Przeraża mnie – pisała w swoim pamiętniku – że narody słynące ze swej kultury i oświaty jak Grecy, którzy nas, Słowian nazywają barbarzyńcami, praktykują u siebie odrażający proceder niewolnictwa, który w naszych krainach został zniesiony dekretem królów Lecha, Czecha, Rusa i Słowaka już na początku obecnego eonu, trzynastego od stworzenia świata’’.
Inni
spośród uczniów Sokratesa lubili przebraną Nawojkę, jednak myśl
niespokojna ich nurtowała, czemu powszechnie lubiany Amykleusz
Novalis stroni od ćwiczeń cielesnych w gimnazjonie wymagających
zrzucenia szat. Zwłaszcza jeden z nich, Filaret zabiegał o cielesne
pieszczoty z rodzaju tych co były zgubą Sodomy z urodziwym kolegą,
jednak za każdym razem spotykał się z odmową. Żądza rosła w
nim i spać nie dawała, aż w końcu przed spotkaniem z mistrzem,
Filaret pełen podejrzeń przyparł Amykleusza do muru. Zdarł zeń
chiton odsłaniając wdzięki niewieście, zaś w szyi zerwał nawąz
czarodziejki przez co prysło zaklęcie iluzji.
-
Ty zdradziecka suko! - ryczał Filaret czerwony na twarzy i miejskiej
straży wołał, a Nawojka stała pod murem naga jak najada, czerwona
ze wstydu i zapłakana.
Wnet
przybyli strażnicy i pochwycili ją. Na oczach gapiów nie szczędząc
razów pognali ją w stronę sądu. Ktoś litościwy okrył jej
nagość prześcieradłem. Wiele słów obelżywych padło pod
adresem oskarżonej. Ateńczycy na co dzień wyrafinowani i
kulturalni, teraz byli gotowi rozszarpać ją na strzępy z
zajadłością zawstydzającą najdzikszych barbarzyńców. Prawie
nikt jej nie bronił. Prawie czyni różnicę. Na wezwanie sądu
zjawił się mistrz Sokrates. Nie przyłączył się do ogólnej
nienawiści. Choć został oszukany przez Nawojkę, teraz apelował o
łaskę dla niej.
-
W męskim przebraniu kochałem ją jak syna – mówił Sokrates –
teraz jest dla mnie niczym córka. Uwolnijcie ją, dobrzy ludzie!
-
On się kiedyś doigra; za tę filozofię jeszcze mu każą wypić
kielich cykuty do dna! - zawzięcie szeptali w kuluarach obywatele
Aten niechętni Sokratesowi, który wypominał im ich niegodne
zachowania.
Sędzia
zwrócił się do Nawojki:
-
Dlaczego to uczyniłaś, żałosna istoto?
-
Z miłości do wiedzy – łkając odrzekła Słowianka aż pomruk
zdziwienia przeszedł przez salę.
Mawiali
później poeci, że w tym momencie sama Atena, w której Słowianie
czcili jytnas Światłosławę ukazała się w bazylice i okryła
zapłakaną Nawojkę swym płaszczem. Kronikarze jednak nie
zanotowali nic takiego. Jakkolwiek by było, sędziowie udali się na
naradę, a po naradzeniu się spytali Nawojkę.
-
Skąd twój ród?
-
Jestem z Królestwa Analapii, którą wy nazywacie Hiperboreą.
Mieszkają tam Słowianie – wówczas w sędziów jakby piorun
strzelił.
Zamierzali
skazać dziewczynę na śmierć, lecz obawiali się, że król
Analapii powziąłby wyprawę odwetową. Słowianie budzili w sercach
Ateńczyków większy lęk niż Scytowie i Sarmaci. Nawojkę skazano
więc na wygnanie. Z płaczem udała się do portu w Pireusie, gdzie
pod strażą wsiadła na okręt płynący do Taurydy, a stamtąd
przez Rox wróciła do ojczystej Analapii.
*
Wspomnienia
z nauki w Atenach nawiedzały ja w snach. Na jawie Nawojka zasiadała
na złotym tronie w Neście u boku króla Juranda III jako królowa
Analapii. Jurand III z dynastii Dalmatydów założonej przez
sławnego Lecha, poprosił Nawojkę o rękę gdy poznał historię o
jej przygodach. Długo można by opowiadać o ich swaćbie i weselu,
o licznych upieczonych z jego okazji kołaczach, pobitych wieprzach,
wołach i kapłonach, o potokach przedniego miodu i wina. Nawojka na
zamku w Neście miała teraz w zasobnej bibliotece dostęp do
uczonych ksiąg z całego znanego wówczas świata: do manuskryptów
z Egiptu, Babilonu, Niniwy, Bharacji, Atlantydy i Lemurii. Teraz jej
głód wiedzy mógł zostać nasycony. Jednak swego oblubieńca
miłowała Nawojka bardziej niż najcenniejsze księgi. Z jej
inicjatywy wiele niewiast pobierających nauki w kącinach mogło
zapoznać się z odkryciami i wynalazkami ludów z dalekich krańców
zamieszkałej Ziemi.
W
czas łowów król Jurand i królowa Nawojka odłączyli się od
orszaku. Ich oczom ukazał się widok grozę budzący. Oto na drzewie
wisiała półnaga panna za nogę zawieszona. Krew z niej skapywała,
bo oto cztery strzygi, w zielone pióra przystrojone, pożerały
nieszczęśnicę; chłeptały jej krew cieknącą z brzucha i ze
smakiem zajadały wnętrzności. Król Analapii spiął konia i
dobywszy miecza natarł na strzygi. Nie minęło pół godziny gdy
wszystkie cztery potwory leżały z odrąbanymi głowami. Wówczas
Nawojka wyjęła z kalety podręczny flakonik zawierający żywą
wodę z Sobotniej Góry. Skropiła nią zwłoki dziewczyny, w wtedy
wszystkie rany w okamgnieniu zagoiły się, tak że nawet ślad po
nich nie został. Wyjedzone wnętrzności poczęły odrastać.
Sprawiło to ból uratowanej wisielicy, tak że wrzasnęła
wniebogłosy płosząc ptaki i zające. Król odciął ją z gałęzi,
po czym zakrył jej nagość swym szkarłatnym płaszczem. Wówczas
nadjechali inni łowcy i zabrano pannę za zamek do Nesty, gdzie dano
jej jeść i pić. Przy zastawionym stole, królowa Nawojka
wypytywała uratowaną.
-
Jak cię zowią?
-
Jestem Mokosia… Czarna… - dziewczyna faktycznie miała czarne
włosy – ja dziewka z zamtuza. Poszłam do lasu wabić grzybiarzy.
Spotkałam zbója, który obdarł mnie z szat i zawiesił za stopę
na drzewie, a potem przyszły strzygi ze spiżowymi zębami. Nie chcę
wracać do zamtuza – łkała przeskoczka. - Tam jest strasznie.
-
Na życie Mokoszy; nie wrócisz tam więcej! - uroczyście obiecała
królowa Nawojka. - Zostaniesz moją damą dworu – twarz Mokosi
Czarnej rozpromienił uśmiech.
*
Za
panowania Juranda III do Analapii przybył młody jeszcze Ateńczyk,
Platon i osiedlił się na zachodzie prowincji Montanii. Spotkał tam
pokutującego starca Karkonosza, który pomagał niewiastom dźwigać
chrust. Niegdyś nie chciał pomagać w pracy starej matce, aż ta
zmarła z przepracowania, więc teraz wyrokiem Welesa został skazany
na taką pokutę. Platon rozmawiając z Karkonoszem, zaczął po raz
pierwszy stawiać sobie pytania o cel i sens życia, a po powrocie
do Aten został uczniem mistrza Sokratesa. Na pamiątkę tego
wydarzenia, zachodnia część Montanii otrzymała nazwę Gór
Mędrców.
Mokosia
Czarna pełna podziwu dla królowej Nawojki zapragnęła pójść w
jej ślady i też pobierać nauki w Atenach. Wbrew jej woli
przyprawiwszy sobie brodę, poleciała do Aten rydwanem ciągniętym
przez gryfy. Gdy przybyła na miejsce, mistrz Sokrates już nie żył.
Złośliwi wrogowie oskarżyli go fałszywie o szerzenie ateizmu i
przymusili do wypicia pucharu cykuty. Jego następcą został Platon.
Mokosia Czarna udała się do niego po nauki, lecz została
zdemaskowana już tego samego dnia. Groziła jej sroga kara, a mowę
w jej obronie wygłosił młody Arystoteles ze Stagiry – uczeń
Platona i późniejszy mistrz Aleksandra Wielkiego. Sąd bacząc, że
oskarżona jest damą dworu królowej potężnej Analapii i że jej
śmierć mogłaby ściągnąć na Ateny karną ekspedycję
barbarzyńców, skazał ją tylko na wygnanie. Mokosia Czarna
przepełniona wstydem udała się do Bohemii. W stołecznym Piropolis
poślubił ją sam król Cudomir VII, a o ich hucznym weselu
słyszano nawet w Persji, Hiszpanii i w Abisynii.