,, […] Dybała opowiadał sam o sobie, że był w piekle, gdzie niezliczona moc diabłów poddawała go najsurowszym mękom, aby tylko wyparł się Jezusa, m.in. wyjmowano mu mózg i lano do głowy kwas siarczany, wyjęto mu serce, które czy mu potym włożono naprowrót, nie wie. Dopiero szrama w kształcie krzyża, która ma na lewej ręce od wypadkowego skaleczenia się siekierą, pomogła mu z piekła wydostać się bez szwanku’’ - ,,Gazeta Radomska, 1884 r., nr 23 Z kroniki sądowej’’
W
czasach
gdy na tronie w Neście zasiadał król Cztan II z dynastii
Grakchidów, a wrogie narody poniosły oręż w głąb Imperium
Rzymskiego, wielka trwoga zapanowała w sławnym Królestwie Palmiry
sięgającym aż po Egipt i Syrię.
Nadobna,
sławiona przez poetów królowa Septymia Zenobia, wdowa po
zamordowanym królu Odonthesie, całe dnie leżała blada i
wycieńczona w łożu, cierpiąc męczarnie po ukąszeniu przez
żmiję. Daremnie trudzili się medycy greccy, egipscy i żydowscy;
królowa gasła nieubłaganie. W całym jej państwie trwały
ustawicznie modły w chramach i synagogach. Mały Wallabatos wraz ze
swymi braćmi czuwał przy łożu chorej matki i próbował ją
pocieszyć, lecz Zenobii nawet uśmiechanie się sprawiało ból.
Jakże daremne były ofiary kapłanów oraz zaklęcia i rytuały
magów! Lała się krew śnieżnobiałych wołów o pozłacanych
rogach, czarownicy i czarownice grozili Jowiszowi, że potłuką
niebo jak drogocenną wazę z Sinea, lecz wszystkie ich wysiłki to
była hebel
hebelim
mówiąc słowami Koheleta. Zamilkli wymowni filozofowie, nie
potrafiąc znaleźć odpowiedzi na pytanie dlaczego hojnie
wspierająca ich królowa, urodziwa jak Afrodyta, mądra i odważna
jak Atena i władcza niczym Hera, musi tak bardzo cierpieć. Uczeni
medycy jak i prości znachorzy swymi kuracjami więcej przydali
Zenobii cierpień niż jej pomogli. Życie uchodziło z królowej
powoli i boleśnie, a opłakiwali jej chorobę wolni i niewolnicy i
tylko cesarz w dalekim Rzymie zacierał ręce, ciesząc się, że już
wkrótce będzie mógł podbić ziemie tej, która poszła w ślady
Wielkiej Kleopatry. Palmirę okryła czarnym skrzydłem żałoba;
zamknięte zostały teatry, a aktorzy myśleli jeno kiedy dostaną
odszkodowania i jak wysokie.
Wszystko
to widział w odłamku polerowanej tabliczki z szafiru mag
Charakternik (Caracternicus)
z Analapii, o którym powiadano, że był synem przybyłego z
Zaziemia, Wężownika i śmiertelnej niewiasty. Był to starzec
wycharsły, w szarą sukmanę przyodziany, o głowie łysej jak
kolano, szpakowatej, koziej bródce i fioletowych oczach, z których
źle patrzyło.
-
Dobrze to rozegrałem – cmoknął z zadowoleniem.
*
Od
łoża królowej odeszli bezradni alchemik Paj – Gun z Sinea, o
którym wieść niosła, że osiągnął nieśmiertelność i
Atrachazis nadworny lekarz króla Persji, sprzymierzeńca Palmiry.
-
Nie umieraj, mamusiu! - zalewał się łzami królewicz Wallabatos, a
z nim jego trzyletnia siostrzyczka.
-
Wasza mama potrzebuje teraz snu – powiedziała Paloma, niewolnica z
Bharacji i wziąwszy dzieci za rączki wyprowadziła je z komnaty.
Smutek
wyzierający z każdego zakątka Palmiry zdawał się być tak gęsty,
że można go było kroić nożem. Po ulicach chodziły już płaczki
w białych szatach i do krwi rozdrapywały sobie twarze bolejąc nad
umierającą królową.
-
Kiedy pani nasza, Zenobia była zdrowa – mówił jeden żebrak do
drugiego – wówczas mieliśmy Wiek Złoty. Gdy jej zabraknie, to
hieny i szakale będą wyć na ruinach miasta.
-
Nie kracz, bo wykraczesz – mówił jego towarzysz.
Wtedy
do Palmiry przybył od strony północnej uzdrowiciel wędrowny
jadący na ośle. Leciała za nim chmara zięb i powiadano, że
rozumiał mowę ptaków, używając ich jako swoich posłańców i
szpiegów. Mówił, że przybył z dalekiej Hiperborei, to jest z
ziem słowiańskich, z potężnego królestwa zwanego Analapią. Nie
był mu tajny powód żałoby panującej w Palmirze.
-
Prowadźcie mnie do leżącej w boleściach królowej – zażądał
od katafraktów strzegących komnaty, w której spoczywała Zenobia.
Udzielono
mu zgody, zresztą tonący brzytwy się chwyta, jak powiadało
analapijskie przysłowie. ,,Pomoże,
albo i nie, przynajmniej nie będzie można nam zarzucić , że nie
spróbowaliśmy wszystkich środków’’
- rzekli między sobą dworzanie, a za Charakternikiem zawarły się
ze skrzypieniem mosiężne, rzeźbione drzwi komnaty. Zgodnie ze swym
życzeniem został sam na sam z królową Zenobią, jeno zalęknione
i zaciekawione niewolnice spozierały kolejno przez dziurkę od
klucza. Charakternik ukląkł przed łożem z kości słoniowej
obficie zaścielonym piernatami z puchu edredonów z Ultima Thule i
położył przed sobą szafirową tabliczkę w złotej ramce pokrytą
magicznym pismem. Krzesiwem wykonanym z kości, zwanej luz,
która przed wiekami współtworzyła szkielet czarnoksiężnika
Labana, skrzesał cztery płomienie w barwach: białej, czarnej,
niebieskiej i czerwonej w czterech rogach tabliczki. Następnie
obnażył się do pasa i począł zawodzić bluźniercze inkantacje w
pięciu językach. Przyzywał w nich Zmiejnego Cara Ira i jego równie
jurnej i jadowitej żony Iricy, obmierzłej Garafeny – Matki Żmyi
żyjącej na długo nim zostały położone fundamenty Ziemi, węża
Tat’a – Licho wcielone, który przywiódł do upadku Novalsa i
Aivalsę, zaklętego w łańcuch górski węża Gorynycza i
ojcowskiego zaskrońca Jasego, Ożdehoje – mar z kraju
Alanów,
Xiangliu z Sinea, Boginię Kobrę czczoną przez Krywiczów w
Cobropolis i Manasę – królową jadowitych węży z całej
Bharacji. Gdy wypowiadał te zaklęcia, w komnacie Zenobii unosił
się spod łoża biały opar i słychać było syczenie demonów
przyobleczonych w kształty żmijowe. Zenobia, tak odważna na polu
bitwy, teraz majaczyła w gorączce i jęczała ze strachu jak mała
dziewczynka.
-
W imię Bazyliszka i Połoza; ministrów Żmijowiska; chorobo ubywaj!
- skrzeczał Charakternik.
Włosy
królowej były mokre od potu jak zmywak, ona sama zaś miotała się
w pościeli jak ryba w sieci. Wydała z siebie urywany okrzyk, po
czym z jej ust wypełzła mała, zielona żmija o ciele utkanym z
trującego dymu i uniosła się w stronę okna. Charakternik złapał
królową za dłoń, aby zbadać jej puls.
-
Dobrze to rozegrałem – mruknął pod nosem. - Suka będzie żyła.
*
W
całej Palmirze rozległo się bicie w dzwony i trąbienie w surmy;
tym razem na weselną nutę. Królowa Zenobia odziana w purpurę,
jechała pozłacanym rydwanem ciągniętym przez białe jednorożce
do chramu wszystkich bogów, aby złożyć im dziękczynną żertwę,
a dzieci w różowych tunikach biegły przed nią sypiąc płatki
fiołków. Nie omieszkała wynagrodzić sowicie swojego
wybawcy.
Charakternik otrzymał jako zapłatę ciągnięty przez katablepasy
wóz załadowany trzydziestoma trzema pękatymi workami złotych i
srebrnych monet, pereł i drogich kamieni mieniących się wszystkimi
barwami tęczy. Na szyję słowiańskiego maga Zenobia założyła
ciężki, złoty łańcuch z rubinami, dała mu też sygnet, diadem i
jedwabny chiton barwiony tyryjską purpurą. Ugięli przed nim swe
kolana najwyżsi kapłani najprzedniejszych bogów, generałowie i
najzamożniejsi obywatele Palmiry i okolic.
-
Mów, boski lekarzu, jakiej jeszcze pożądasz nagrody, a otrzymasz
ją! - zachęcała Zenobia.
-
Jedyne czego pragnę to pozostać na twym dworze, o pani – chyląc
czoła poprosił Charakternik.
-
Stanie się tak – bez wahania postanowiła królowa – a ponadto
każdej nocy będziesz mógł odebrać dziewictwo jednej z moich
niewolnic – Charakternik uśmiechnął się lubieżnie.
*
W
czasie uczty Charakternik zasiadał po prawicy królowej Zenobii,
która w dowód wielkiej poufałości pozwalała mu, aby kładł swą
łysą głowę na jej białej piersi. Między jednym a drugim
opróżnionym duszkiem pucharem wina, słowiański czarnoksiężnik
opowiadał zachwyconej władczyni i zdegustowanym dworzanom o swoich
przygodach.
-
Młody jeszcze byłem i czuprynę miałem gęstą, kiedy odbyłem
niebezpieczną podróż w głąb Čortieńska , jak my Słowianie
nazywamy Tartar. Tam opadły mnie Čorty to jest demony; czarne,
brzydkie, rogate i cuchnące, o oczach świecących krwawym blaskiem.
Miały po sześć rąk, w których dzierżyły widły, kosy na
sztorc postawione, maczugi, młoty, tasaki i halabardy, oraz korbacze
z łańcuchów. Na wołowej skórze najlepszy poeta nie opisałby jak
wymyślnym katuszom zostałem poddany! Dość, że powiem, iż
właśnie wtedy wyłysiałem jak kolano, otwarto mi trzewia i
wstawiono dodatkową kość wykutą z żelaza, tak jak to czynią
magom w Białopolsce. Ponadto otwarto mi czaszkę i lano do niej ołów
i kwas siarkowy, oraz wydarto mi serce; nie wiem, czy je na powrót
odzyskałem. Wszystko po to, abym wyrzekł się boskiego króla i
filozofa Teosta Cara Słońce, który przed ostatnim potopem władał
w Egipcie. Uciekłem z Tartaru dzięki tej bliźnie w kształcie
ośmioramiennej gwiazdy – pokazał zdobiony brokatem znak na
piersi. - Od tego czasu kiedy spojrzałem w zwierciadło, okazało
się, że moje oczy z niebieskich zmieniły barwię na fioletową.
Zaznając bólu, przypiekany ogniem Tartaru, zdobyłem wielką moc
umożliwiającą rozkazywanie demonom.
-
To jakiś absurd – parsknął nadworny medyk Bazylides, lecz
Zenobia zgromiła go wzrokiem.
-
Mogę uczynić wszystko co chcę – ciągnął Charakternik – a
Dobro i Zło nie imają się mnie. Jestem podobny bogom jak
Apoloniusz z Tiany! - potem zamroczony winem zaczął coś bełkotać
o Rusiczach i Natangach z Burus, o sposobie przemawiania do niewiast
i zakończył galijskim zaklęciem: ,,savoir
vivre’’,
które sprawiło, że Bazylidesowi wyrosły z uszu tulipany.
*
Zenobia
nie tylko zapraszała Charakternika na uczty, jak też nie raz i nie
dwa brała go do swego łoża, ale również coraz częściej
zasięgała jego rady w sprawach tyczących władania królestwem.
Nie zdobyło to uznania w oczach możnych palmirskich i jakżeby
inaczej, skoro Charakternik zachęcał królową do rozrzutności i
rozpusty, czynił ją nieczułą na potrzeby ubogich, odciągał od
zajmowania się wojskiem, dyplomacją, sądami i szkołami, oraz od
oddawania czci bogom, gdy tymczasem Rzymianie szukali w
znienawidzonym królestwie oznak słabości, niczym sępy wypatrujące
padliny. Pod wpływem Charakternika królowa jęła ściągać coraz
to nowsze i wyższe podatki, aby przeznaczać je na coraz bardziej
wyszukane stroje, klejnoty, pachnidła, rydwany, nocami włóczyć
się pijana po dzielnicach rozpusty, dla uciechy biczować
niewolników i niewolnice, skazywać na ukrzyżowanie tych swoich
doradców, którzy wzywali ją do opamiętania, oraz o pełni
Księżyca przyzywać Eurynomosa i inne demony.
Septimiusz
Selinus, brat królowej nie mógł już dłużej na to patrzeć, więc
w czasie gdy jego siostra udała się z wizytą do Egiptu, wyzwał
Charakternika na pojedynek. Długo się przygotowywał do tej chwili,
świadom, że będzie się potykał z bezlitosnym magiem. Nie bez
wstrętu natarł swój miecz kałem niewolnika, przeczytał bowiem w
księdze Semproniusza Probastora, że demony, którym rozkazują
analapijscy czarownicy nade wszystko obawiają się ludzkich wydalin.
Tak przygotowany stanął do walki w przestronnej komnacie, na której
suficie były wymalowane złotą farbą Znaki Zodiaku.
-
Nie masz ty szacunku do starego człowieka skoro idziesz nań z
żelazem umazanym w gnoju – Charakternik pokręcił głową z
politowaniem. - Jeśli myślisz, że ci to pomoże, to masz nafajdane
we łbie! - następnie obserwując zgrzytającego zębami ze złości
Selinusa, uniósł się kilkanaście cali nad ziemię i zaczął
wyśpiewywać słowa inkantacji, których nauczył się na wyspie
Seylan.
-
Utnę ci czerep, obrzydły staruchu i zrobię z niego nocnik! -
obiecał solennie brat Zenobii zadając pierwszy cios.
Rozległ
się świst i miecz Charakternika przeleciał z szybkością
błyskawicy w drugi kąt komnaty, po drodze ucinając uzbrojoną rękę
Rzymianina. Selinus upadł na kolana, a niesiony demoniczną mocą
oręż maga zawrócił i ściął głowę brata królowej.
Charakternik dotknął stopami podłogi, po czym z pasją przekopał
głowę zabitego wroga przez całą komnatę jakby to była piłka.
Słysząc o tym żona Selinusa zabrała dzieci i wyjechała aż do
Analapii. Założony przez Selinusa ród do dzisiaj mieszka w Polsce.
*
Zenobia
powróciła z Egiptu blada jak Mar – Zanna, a jej czarne włosy
lepiły się od zimnego potu. Przed oczami przesuwały jej się
budzące grozę majaki; jakieś węże i pająki, w wielkie
pragnienie wysuszyło jej język na wiór. Medycy orzekli zgodnie:
choroba wróciła i to ze zdwojoną siłą. W całym królestwie
Palmiry znów ogłoszona została żałoba, lecz tym razem lud nie
żałował swej królowej. ,,Widać
bogowie pokarali ją za to, że przestała o nas dbać’’
- trwożliwie szeptano w najbardziej zaufanym gronie. Charakternik ze
złotym łańcuchem zawieszonym na szyi chodził po swej komnacie,
spluwał i mamrotał pod nosem jakieś klątwy barbarzyńskie.
Wallabatos i inne dzieci królowej, oraz jej dostojnicy błagali go,
by i tym razem uleczył nieszczęsną, lecz mag szorstko odmawiał
zasłaniając się niesprzyjającymi leczeniu wpływami gwiazd i
planet. W istocie liczył na szybką śmierć gasnącej już
królowej, którą przed nawrotem choroby zdołał namówić do
sporządzenia testamentu czyniącego go królem Palmiry.
-
Pospiesz się z tym umieraniem – gdy nikt nie słyszał, syknął
nienawistnie nad łożem pogrążonej w malignie Zenobii.
W
jej królestwie zgodnie bytowali czciciele bogów Wschodu i Zachodu,
Północy i Południa. Niedawno za zgodą królowej osiedlili się w
jej włościach prześladowani w innych krainach chrześcijanie,
którzy założyli w Palmirze gminę kierowaną przez Pawła z
Samosaty. Chrześcijanie jako jedyni modlili się o zdrowie dla
chorej Zenobii, kiedy inni po cichu przeklinali ją i życzyli jej
śmierci. Charakternik nienawidził zapiekłą nienawiścią
wyznawców Chrystusa i chętnie wysłałby ich na śmierć. Rad był
znienawidzonych ,,chrystolubców’’
oskarżyć o rzucenie klątwy na Zenobię, kiedy w pałacu zjawił
się sam Paweł z Samosaty.
-
Mam niby uwierzyć, że wasz ukrzyżowany Crostos mógłby wyleczyć
królową, wobec której choroby jest bezradna zarówno magia jak i
medycyna? - pieklił się Charakternik.
-
Drogi bracie… - zaczął Paweł z Samosaty.
-
Nie jestem twoim bratem, ani swatem, klecho – warknął
Charakternik.
-
… kiedy głosiłem Ewangelię w Nikanorii, pewien czarnoksiężnik
zadziwił namiestnika i wszystkich jego dworzan, uśmiercając
rosłego i zdrowego byka przeklętego imieniem Szemhemaforasz.
,,Jeśli
znajdzie się bóg mocniejszy od boga Zebulona, zostanę jego
wyznawcą!’’
Wówczas modląc się gorąco za przyczyną Matki mojego Boga,
uczyniłem znak krzyża nad martwym bykiem, niwecząc wypowiedziane
nad nim zaklęcie, a on ożył, zaryczał i zamachał ogonem.
Namiestnik widząc to porzucił kult bałwanów i przyjął chrzest.
Trzeba bowiem wiedzieć, że krzyż nie jest znakiem klęski, ale
Miłości silniejszej niż śmierć – Charakternik spurpurowiał z
gniewu i omal apopleksji nie dostał.
Już
podnosił rękę, aby uderzyć chrześcijanina, gdy powstrzymał go
Rufus, dowódca gwardii katafraktów.
-
Dajmy się mu wykazać; może chrześcijańska wiara nie jest wcale
taka zła jak ludzie powiadają! - Charakternik z gniewu zmienił się
w starego, szarego gąsiora, a Paweł wszedł do komnaty królowej.
Namaścił
jej ciało poświęconym olejem i modlił się o uzdrowienie, a wraz
z nim modliła się cała gmina w Palmirze. Charakternik swą
piekielną mocą zsyłał różne maszkary: bazyliszki, nieczyste
małpy o członkach Priapa i jakieś sępy o czterech nogach i
dziobach przypominających piłę. Gryzły one i drapały kapłana,
lecz nie zdołały powstrzymać go przed modlitwą…
Rano
nadworny medyk zbadał królową. Spała smacznie całą noc, a
obudziła się zupełnie zdrowa. Pierwsze co zrobiła po wyskoczeniu
z łoża, to wydała dekret zabraniający komukolwiek krzywdzić
chrześcijan. Zamierzała ukarać Charakternika, który ją oszukał
i wydał na pastwę choroby, lecz ten zawczasu wsiadł na latający
dywan i odleciał unosząc ze sobą skradzione kosztowności. Kiedy
wylądował w Persji, jej król przejrzawszy zawczasu chytrość
czarownika kazał go ukrzyżować. Wyrok wykonano i jeszcze długo po
śmierci maga z jego ust, uszu i oczu wydobywały się tańczące
płomienie – białe, czarne, czerwone i niebieskie.