,,Bag – Dag (coś czarnego na kształt zwierza; pół węża, szczura, nietoperza), Dusiciel - zielony, gadzi pysk, silny i umięśniony, Butogłowy – najbardziej problematyczny, Grazli – niby kot; bajkot nieśliczny, wujek Costen – Trüpen – czerwona czaszka trupia, dziwaczna babcia Bagdella niegłupia, ciocia Alexis – chochoł w spódnicy, głupia żona wujka Costen – Trüpena, byli w Transylwanii, teraz ich tam nie ma, bo są w Polsce’’ ! - ,,Sen’’
Do
tej gromadki wymyślonej już w przedszkolu zaliczał się jeszcze Wujek Hetman Pak
– Tak. Był to człowiek utkany z wody, pierwowzór Hetmana Fal, stworzonego przez
Juratę.
Będąc
przedszkolakiem nie przepadałem za swoim imieniem. Domagałem się by w domu i na
gimnastyce z panem Tomkiem nazywać mnie ,,Dzikokwakiem’’, a później ...
,,Bag – Dagiem’’. Tego stwora, którego pierwowzorem był po części
nietoperz z kreskówki ,,Leśna rodzina’’, po części zaś aztecki bóg
Pierzasty Wąż lubiłem najbardziej, a nawet ulepiłem go z plasteliny (ogromnie
lubiłem lepić prehistoryczne i fantastyczne stwory) i zabierałem na miasto. Był
cały czarny, miał czerwone oczy, głowę podobną do stylizowanej głowy szczura,
skrzydła ni to pterozaura ni to nietoperza, oraz ogon węża (odzwierciedlało to
moją dziecięcą fascynację wężami i nietoperzami, mam nadzieję, że Czytelnika to
nie zgorszy). W parku pewien pan nazwał go chyba ,,diabelskim nasieniem’’.
Domowym
zwierzątkiem Bag – Daga był bajkot Grazli (nie mylić z bojkotem, ani z
grizzly). Ów stworek wyprowadzany na smyczy, przypominał kota o
nieproporcjonalnie dużej głowie, ogromnych kłach i sumiastych wąsach.
Dusiciel to
nie jest pierwowzór żmija. Przypominał potężnego, jasnozielonego mężczyznę o
wielkich mięśniach, mającego głowę warana. Był tak silny, że potrafił podnosić
ciężką sztangę, za pomocą samego tylko widełkowatego języka. Nie miał ogona.
Butogłowy
zgodnie z imieniem miał na karku stary, brązowy, podarty but ze sznurowadłami,
zastępujący głowę, w którym funkcję zębów pełniły gwoździe. Wcześniej wyglądał
inaczej; z jednej strony ciała jak anioł, a z drugiej jak diabeł.
Babcia
Bagdella była czworonożna, miała papuzi dziób i kobiecy kok na głowie. Ulepiłem
ją z plasteliny, lecz zgubiłem w sklepie spożywczym o nazwie ,,Deliaktesy’’.
Wujek Costen – Trüpen miał postać ludzkiej czaszki
w kolorze czerwonym. Był bardzo mądry, dokonywał wynalazków (takich jak
trampolina czasu), a jego ulubieńcem był Bag – Dag.
Miał bardzo
głupią żonę, ciocię Alexis (nosiła to imię na cześć bohaterki serialu ,,Dynastia’’).
Jej ciało składało się ze słomy. Alexis potrafiła powiedzieć coś takiego: ,,Ja
być wielkie halo. Ja być – siedzieć w telewizor’’!
W trzeciej
klasie szkoły podstawowej, pod dużym wpływem kreskówki ,,Prawdziwe potwory’’,
zminiaturyzowałem to ,,towarzystwo’’ i kazałem mu mieszkać w kanale ściekowym
pod Szczecinem. Owe istoty zostały zrodzone przez jeszcze dziwniejszego stwora
o wdzięcznym imieniu Nocnik Wielki. Skąd on się pojawił? Ano, pewien szalony
profesor z Uniwersytetu Szczecińskiego wydalił urynę do niebieskiego nocnika,
włożył go do muszli klozetowej i spuścił wodę. Nocnik został spłukany do kanału
ściekowego, a tam mocz profesora połączył się z toksycznymi odpadami i tak z
powstałej w ten sposób prabiotycznej zupy, zrodziła się istota rozumna, zwana
Nocnikiem Wielkim. Przypominał żółtego człowieczka o ciele z galarety, do pasa
zanurzonego w nocniku. Raz, gdy umierał, śmierć zagrażała wszystkim
straszydłom, lecz dzielny Bag – Dag, powiększony czarami do rozmiarów
człowieka, uratował Nocnik Wielki.
Mieszkańcy
szczecińskich kanałów żywili się odpadkami spożywczymi, śmieciami, owadami,
odchodami, a także mięsem i mlekiem szczurów, ale od czasu do czasu lubili
zjeść ... pieniądze (Bag – Dag narzekał w sklepie spożywczym ,,Delikatesy’’,
że banknoty są jakieś włókniste).
Na początku
klasy szóstej, ucząca mnie języka polskiego, pani Anna ov Scareyova
zainteresowała się moimi fantazjami i prosiła, abym się nimi podzielił. Wśród
nich chciałem też przedstawić ,,Robactwo’’ – jak nazywałem swoje
fantazje o Bag – Dagu, Dusicielu i Butogłowym, lecz z powodu występowania w
nich Nocnika Wielkiego, Mama zabroniła mi pokazywać tego w szkole.
O tych tzrech
potworkach przestałem fantazjować w pierwszej klasie gimnazjum. W ostetecznej
wersji przybyły one do Polski z Transylwanii (wymyśliłem transylwańską flagę
przedstawiającą białego nietoperza z zielonymi oczami w polu czarnym). Bag –
Dag i jego przyjaciele mieli mnóstwo dziwnych przygód – podróżowali trampoliną
czasu, testowali → płyn ,,Evolution’’ (ciocia Alexis nie wiedziała skąd
się wziął węgiel), oraz jeździli wspaniałym samochodem o nazwie ,,University
of Pow – Island’’, na którego temat ułożyłem wówczas piosenkę: ,,University
of Pow – Island, samochód dla Polaka, Polacy o nim śnią, a w snach tych
maszeruje, samochodów pięknych rząd’’. Ponadto zwiedzali wnętrze Ziemi i
kraj Zulu – Gula, gdzie wszyscy nosili żółte berety na głowach. Przenieśli się
nawet w realia → mitologii greckiej. Dostali się tam za pomocą Jana
Parandowskiego i jego książki. Na miejscu przekonali się, że greccy bogowie i
boginie zawdzięczają nieśmiertelność witaminie X, zawartej w nektarze i
ambrozji. Transylwańczycy byli też w ,,Ogniem i mieczem’’ , gdzie
karbowy pana Longinusa Podbipięty chciał użyć Bag – Daga jako bata na chłopów. Z czasem wyrosłem z tych fantazji, a ich miejsce zajęły
inne.
Ktoś czytając
to mógłby oskarżyć mnie o złe intencje i upodobania, o bycie dzieckiem głupim i
zdeprawowanym, o spaczony gust, fascynację złem, albo nawet coś jeszcze
gorszego. Żeby było jasne: → satanizmem zawsze się brzydziłem, niech Czytelnik
nawet nie próbuje oskarżać mnie o coś tak wstrętnego! Prawdą jest jednak, że
chrzest swojej wyobraźni zawdzięczam dopiero Tolkienowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz