To
opowiadanie znalazłem w ,,Codex vimrothensis’’. Nie potwierdzają
jego prawdziwości ani Kościół, ani historycy. Jest to bowiem
wyłącznie twór bujnej wyobraźni Innowojciecha Błyszczyńskiego.
Mieszko (Metytlałos), gdy został
królem, wziął sobie za żony siedem niewiast. ,,Biada!’’ –
myśleli poddani. ,,Tyle samo żon miał król wąpierzy Tybald,
wielki niegodziwiec, zabity przez księcia Ruryka’’. Jednak
Mieszko panujący miłosiernie i sprawiedliwie, nie przypominał
zgoła króla wąpierzy. Jego żonami stały się najpiękniejsze i
najmilsze panny z niemal całego kraju: Listka z Pomori, Dobrota z
Polani i Jarota z Gopalni, Lisywka z Lubusza, Zwolenka z Mazivy,
Szarotka z Montanii i rusałka Lilistka z Zielonych Stawów. Każda
miała tytuł królowej i w swojej części Analapii miała przecudny
pałac, każdy jeszcze z czasów Popiela II Gnuśnego, służbę,
zwierzyniec i wszelkie dobra, sprowadzane z dalekich stron przez
kupców arabskich.
,,Mieszko nawet nie wiedział w jak wielkiej żył nędzy’’
- głosił utwór, którego tytuł się
nie zachował. Pewnego razu, król udał się z braćmi Czciborem i
Budzimirem na łowy do puszcz okalających gród stoleczny. Goniąc
za jeleniem, odłączył się od orszaku i zapuścił w ruiny chramu
wszystkich bogów. Ongiś król Popiel I Okrutny miał sen, w którym
król izraelski Salomon, cesarz bizantyjski Justynian Wielki i
Papież, przyszli do nesty i złorzyli mu hołd. Popiel tak zrozumiał
sen; ,,Wybuduję przybytek większy i wspanialszy niż świątynia w
Jerozolimie, cerkiew Hagia Sofia w Carogrodzie i kościół świętego
Piotra w Rzymie’’. W jego zamyśle, ów chram miał być tak
wysoki jak obecna Statua Wolności. Wnet zgromadził środki i
rozpoczął budowę. Jednak jego budowniczy nie potrafili wznieść
budowli tak wysokiej, przeto zawaliła się, pogrążająć Popiela I
w smutku i wściekłości.
Mieszko stracił jelenia z oczu. Słońce
paliło niemiłosiernie, więc zsiadł z konia i postanowił się
zdrzemnąć wśró ruin. Przespal się trochę, aż zbudził go
śpiew; piękny jakby śpiewała rusałka, albo okeanida.
,,Oświecony przez Ducha,
ochrzczony w ogniu,
kimkolwiek jesteś, dziewicą, mnichem, kapłanem,
ty jesteś tronem Boga,
jesteś siedzibą, jesteś narzędziem,
jesteś światłem Boskości’’1.
Mieszko zerwał się
na równe nogi. Ujrzał cudną Pannę w sukni błękitnej, noszącą
koronę, której skronie zdobiły złote pierścienie. Bił od Niej
łagodny blask jak od małego Słońca, a zapach roztaczała niczym
lilie i róże. Na ramionach trzymała Niemowlę w koronie, a pod
stopami miała boga wód Żmija, którego czczono ofiarami z dziewic.
Władca nie mógł wymówić ani słowa, ani czuć pożądania, jak
wówczas gdy widział żony. Z czcią padł na twarz, aż Panna
znikła. Tymczasem nadjechali bracia Mieszka.
- Dlaczego leżysz na ziemi? – sytał
Czcibór.
- Bo ujrzałem boginię potężniejszą
od Żmija – mówił rozpromieniony król Analapii.
- Trzeba spytać się kapłanów, może
oni wiedzą, jakie jest Jej imię – stwierdził Budzimir.
Nie czekając, Mieszko zawołał przed
swe oblicze kapłanów i opowiedział im o swym widzeniu, pytając o
imię ,,bogini’’.
,,Niewiele, prócz tego, że byli, wiemy o pogańskich kapłanach naszych ziem. Czy nosili długie szaty druidów? Rozczochrane brody derwiszów? Biel rzymskich celebransów? [...]’’
- pisał o nich Ludwik Stomma. Zapytani
przez władcę, długo się zastanawiali. Mówili o Mokoszy,
Marzannie, Dziewannie, oj daleko było im do zgody! Któryś
powiedział, że Ta, którą widział Mieszko, nosi wiele imion, a
inny nabrał wody w usta. Król zaczynał już się niecierpliwić.
Wreszcie najmądrzejszy z nich zaproponował:
- Spróbuj panie, pójść tam jeszcze
raz, a jeśli Ona znów się tobie ukaże, spytaj Ją o imię – tak
właśnie zrobił Mieszko. Udał się znów na ruiny chramu, razem z
siostrą Jagodą, późniejszą Adelajdą, królową Węgier. Obojew
czekali i prosili Panią w Błękicie, by znów się ukazała. Wtem –
zobaczyli Ją! Brat i siostra padli na twarze, po czym Mieszko z
trwogą rzekł:
- Jakie jest Twoje imię, o
najwspanialsza z bogiń?
- Jestem Maryja. Nie nazywaj Mnie
boginią. Nie ma żadnych bogów, ni bogiń, jest tylko jeden Bóg.
- A czy nie ma także takiej bogini, co
ją czczą od niepamiętnych czasów wszystkie ludy? – odezwała
się Jagoda.
- Jej też nie ma. Bóg jednakowo kocha
mężów i niewiasty i za nich i za nie przelał swą Krew.
- Więc kim jesteś, Pani? – siostra
Mieszka zadała kolejne pytanie.
- Jam córą Ewy, tak jak ty – mówiła
do Jagody. – Bóg wybrał Mnie na Matkę swego syna Jezusa
Chrystusa i poczęłam jako dziewica, za sprawą Ducha Świętego.
Bóg jest jeden, ale w trzechy Osobach. Pragnie, abyście wy i wasz
lud przyjęli wiarę w Niego, lecz aby to zrobić musicie odrzucić
wiarę ojców, bo choć droga waszym sercom, nie ma w niej Prawdy.
Nie ma kogoś takiego jak Bóg Niemców. On kocha całą rasę
ludzką, a jednego z waszych potomków powoła na swego zastępcę. –
Widzenie się skończyło, ale odtąd Mieszko, razem z siostrą, lub
braćmi, niemal codziennie chodził na ruiny Popielowego chramu, by
rozmawiać z Maryją. Po pewnym czasie, postanowił przyjąć
chrzest. Jego siostra chętnie się zgodziła, Czcibór mniej
chętnie, a Budzimir do końca życia został poganinem, choć
umierając wzywał Jezusa i Maryję. Możnym z otoczenia króla żal
było starej wiary. Aby ich przekonać, król pokazał im dwie
szkatułki. Jedna była ze złota, a druga z brzozowego drewna.
- Jak myślicie, której zawartość
jest cenniejsza? – spytał Mieszko.
- Złotej – stwierdzili zgodnie
możnowładcy, a gdy król ją otworzył, ze szkatułki wydobył się
straszliwy odór gnoju. Wtedy władca otworzyłą tę drugą i już
nie było czuć gnoju, lecz przecudne wonności, daninę kupców
arabskich. Wielu skłoniło to do przyjęcia chrztu, dając do
myślenia. Wreszcie nadszedł dzień chrztu. Miał on miejsce na
Wyspie Ledy, lub jak kto woli – w Ratyzbonie. Chrzcił biskup
misyjny Jordan, człowiek surowy, lecz dobry.
,,Nagnij hardy kark i słuchaj: Pal to co czciłeś, czcij to co paliłeś’’
- tak ongiś mówił ten co chrzcił
Klodwika, króla Franków i przyjaciela króla Bogdala. To samo
powiedział Jordan władcy Analapii. Biskup chrzczący Analapów
przeżył wiele przygód. Raz w lesie napadli go zbójcy i już miał
zginąć, gdy uratowali go leśni ludzie. Jordan napisał o nich
długi list adresowany do Papieża. Zakończył go słowami:
,,Gdyby leśni ludzie znali Chrystusa, żaden lud nie czciłby Go tak gorąco jak oni’’.
Neofita oddalił wszystkie swe żony i
poślubił Dobrawę z Bohemii. One też przyjęły chrzest i każda
znalazła sobie dobrego męża. Niebawem Mieszko udał się znów na
ruiny Popielowego chramu, tym razem z Dobrawą i po raz ostatni przed
śmiercią ujrzał Maryję.
- To Ona przywiodła mnie do chrztu –
rzekł Dobrawie, po czym zdjął z palca pierścień Wizimira, który
przez wieki nosili królowie analapijscy i rzekł:
- Zabierz go do Nieba i niech się
zapełni Analapami, zaś mój lud niech zasłynie z czci ku Tobie!
- Amen – odrzekła wzruszona Dobrawa,
a Maryja znikła.
Po raz kolejny od czasów Wandy i
Bogdala, w glebę ludu analapijskiego wrzucono ziarno Dobrej Nowiny,
tym razem na trwałe. Mieszko, zwany ,,Dawidem Północy’’ ułożył
na cześć Maryi hymn - ,,Bogurodzicę’’. Trwała uczta na zamku
w Neście. Nagle – Mieszko wstał, podniósł w górę srebrny,
zdobiony turkusami kruż, napełniony małmazją i zawołał po
starokrasnemu:
- Eichen lyva kristiyeńskaya Palana! –
wszyscy osłupieli, a on powtórzył po łacinie: ,,Vivat Polonia
christiana’’!, a w końcu wypowiedział te słowa po słowiańsku:
,,Niech żyje chrześcijańska Polska’’!
Dobrawa pierwsza wstała ze swoim
pucharem i rzekła ,,Niech żyje’’, a za nią toast wzniósł
biskup Jordan i pozostali biesiadnicy. Od tego czasu, kraj założony
ongiś przez Lecha I Dalmackiego, już nie zowie się Analapia, lecz
Polska. Nazywa się tak po dziś dzień. Jednak Analapia nie umarła.
Wszystko co był w niej piękne, prawdziwe i dobre, przejęła i
pomnożyła chrześcijańska Polska.
1
autentyczne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz