Strony

czwartek, 16 maja 2013

German i Trojan



,,- Szyłka obudziła się pod postacią tygrysią i rykiem przepędziła straszydło. Podobnie zadziałał nań widok starca z brodą, oślimi uszami i woskowymi skrzydłami'' - ,,Tatra. Suplement cz. IV Sen''


Miasto Łobastovo miało plagę. Strzygi? Sysuny? Ażdachy? Wąpierze? Smoki? Ały? Brukołaki? Dusiołki? Bazyliszki? Gorgony? Chimery? Kynokefale? Centaury? Gorzej. Rozbójnicy. Banda ,,Vodni'' zawiązana na dnie jeziora Łobasty składała się z czternastu dusz. Wodniki, rusałki, jeden Lynx i jeden Neur miały nad sobą herszta - pięknego wodnika imieniem Trojan. ,,Vodni'' nielitościwie zabijali wszystkich słabszych od siebie, kradli metale i kamienie, pili krew swych ofiar i jedli ich mięso. Gwałcili i puszczali z dymem piękne domostwa Łobastova. Księżna grodu osobiście kierowała hufcami mającymi ich pojmać, lecz wszystkie wysiłki spełzały na niczym. Co prawda częste obławy nieco uszczupliły liczbę zbójców, lecz ,,Vodni'' jako całość mieli się dobrze. Ich krwawa sława dotarła aż do Toropiecka, do uszu królowej Anej II, lecz ta musiała uczestniczyć w wojnie z Biesami i Čadami. Trojan wiódł bandę do zwycięstw nad stuha i Varkyderatem, a ponadto nad żmijami i leśnymi ludźmi. Lasy pod Łobastovem ściekały krwią potomków Rucława i Ayisaki, których zbóje rugowali z ojczyzny. Trojanowi jako hersztowi groziła sroga kara spalenia żywcem.
Po śmierci królowej Afaraki wybrano pierwszego króla. Zdobiona liliami korona spoczęła na skroniach wodnika Germana z Jeziora Niedźwiedzi. Był to ogromny zbiornik wodny, w którym pływały bure niedźwiedzie. Najsłynniejszym z nich był Arvot Baldas; towarzysz Ruty. Później nad owym jeziorem ludzie wznieśli gród o tej samej nazwie co jezioro. German miał rude włosy i silnie błyszczące, zielone oczy. Przeniósł stolicę z Nandii do jeziora Niedźwiedzi. Rządził mądrze i bronił poddanych przed straszydłami. Pewnego razu po rozbiciu szwadronu strzyg, udał się by polować na wielkiego smoka, wypasłego na rusałkach. Smok gnieździł się na wyspie Ranie (obecnie Rugia). German szedł milami pieszo, opierając się o posoch, niby o kostur, a potem wskoczył do morza i dniami i nocami płynął ku wyspie. Gdy fale wyrzuciły go na brzeg ujrzał, że lasy na Ranie są albo spalone, albo połamane. Szedł przez las, sprawiający wrażenie, że połamała go monstrualna wichura i szukał smoczej jamy. Mijał różne zwierzęta; sójki, sarny i dziki. Zagadywał je, by pomogły mu odnaleźć kryjówkę smoka, lecz gdy tylko słyszały o nim w pośpiechu. Razem z Gerrmanem szedł jego brat Teuton. Oba wodniki przeszły już znaczny kawał lasu, lecz smoka jak nie było tak nie było. Pohukiwanie sów obwieściło zapadnięcie zmierzchu.
Wodniki i rusałki widziały w mroku jak koty. Wtem - Teuton pokazał wyciągniętą ręką jakąś zionącą dziurę we wzgórzu porośniętym trawą. W mrocznej jamie zajaśniała para czerwonych oczu. Potem zaiskrzyła się druga para - żółta, potem trzecia - zielona, czwarta - niebieska i piąta - biała. Zacuchnęło siarką i rozległ się ryk. Dopiero wówczas bracia spostrzegli, że stoją na kościach i czaszkach swych pobratymców. Z jamy wynurzył się łeb, podobny do łba ogromnego węża. Najpierw jeden, potem drugi, aż w końcu piąty.
- To jest morderca naszych sióstr! - Teuton skoczył jak żbik i przy wejściu do jamy uciął wężowy łeb mieczem.
Jednak co to?! Głowa odrosła, a inna zanim German zdążył doskoczyć zabiła Teutona. German ukarał ją tylko przebijając ją włócznią.
- Grrrrrrrrrrrrrrr! - ryknął smok i wystawił z jamy szponiaste łapy o palcach spiętych błoną, chude cielsko, nietoperzowe skrzydła i wężowy ogon. Z pięciu paszcz tryskał ogień.

,,[...] Matylda [...] jak chce zapalić, przykłada tamtej papierosa do oka, a ten się zapala. [...] Oczy miała intensywnie czerwone i świecące w półmroku. Biło od nich ciepło, a spod powieki unosiła się ledwo widoczna smużka dymu'' - ,,Dom''.

German porwał z trawy badyl i przyłożył go do oka, a kawałek drewna zajął się ogniem. Następnie wodnik wyjął miecz i za jednym zamachem pościnał wszystkie smocze głowy. Już miały odrastać, gdy poprzytykał do kikutów żagiew, aż smok legł trupem u jego stóp. Jednak sam German postradał stopę - odgryzła mu ją białooka głowa. Wodnik zamieniwszy się w Światło spopielił ją, a prochy zdmuchnął Pochwist, pan wiatrów. Po jakimś czasie stopa mu odrosła. Jednak teraz rzucił okiem do jamy wypatrując czy nie ma innych potworów, lub ich jaj, lecz ujrzał parę niebieskich oczu lśniących jak gwiazdy. Podchodzi bliżej i widzi rudowłosą rusałkę w białej sukience. Była bardzo wychudzona, a że umierała z głodu, German wyciął płat smoczego mięsa z krwią i dał jej do zjedzenia.
- Jak cię zowią panienko? - zapytał.
- Alemania - odrzekła, a smocza krew ciekła jej po brodzie.
- Jeśli chcesz wyjść za mnie, uczynię cię królową rusałek, bom ja jest German; król wodników - przedstawił się.
Po nasyceniu się smoczym mięsem, nazbierali chrustu i spalili ciało Teutona, zaś rano zbiegły się do nich tłumy rusałek i wodników z całej wyspy Rany i okolic. Ciało smoka utopiono w morzu, a German i Alemania pobrali się w Jeziorze Niedźwiedzi. Jednak oprócz żony, król zabrał coś jeszcze ze smoczej jamy... Hydra z Rany (hidra ranis) jak nazywał potwora Kosa Owinniczew pilnowała ogromnych zwałów złota, srebra, drogich kamieni, pereł.

,,To nie jest złoto urodzone przez Mokoszę, ale powstałe z łuski Rykara, odłupanej piorunem Jarowitowym. W nim jest śmierć''

- Alemenia ostrzegała męża, lecz ten nie posłuchał. Rozkazał by sprowadzono całe złoto z Rany do Jeziora Niedźwiedzi. Dzień, w którym nastąpiło owe przeniesienie skarbu ogłosił wielkim świętem. Uczta nad brzegiem jeziora trwała kilka dni i byli na niej goście z całego świata. Potem pierwszym miejscem gdzie German skierował swe kroki był wykopany w ziemi skarbiec. Usiadł na zydelku i zaczął cieszyć oczy widokiem bogactw. Nie zauważył, gdy przyszła Alemania. Służące musiały mu zanosić posiłki do skarbca, a on tam tylko siedział, siedział i przeliczał skarby. Spełniło się to czego Alemanai najbardziej się obawiała - dla Germana przestała się już liczyć. Państwo również. Król przestał sądzić swych poddanych, jak również straszydła i potwory przestały spędzać mu sen z powiek. Alemania sama wędrowała po królestwie i broniła swych poddanych, aż wreszcie schwytała ją kikimora. Już miała umrzeć, gdy na łosiu nadjechał Boruta i rozpłatał potwora. A król liczył i liczył smocze złoto...
Zamroczenie miast blednąć rosło. W nocy Licho nawiedziło śpiącego na złocie króla i szepnęło mu:

,,Pilnuj złota, bo w twoim najbliższym otoczeniu wielu swędzą łapy, by ci je odebrać. Oni, oni, oni, złodziej, złodziej, złodziej!''

- tak agitowało kilka nocy. German stał się podejrzliwy. Najpierw własną ręką uśmiercił własne sługi, co przeniosły skarb z Rany do Jeziora Niedźwiedzi, a potem wydał wyrok na swą żonę. Wlewano jej płynne złoto do gardła.

,,Dlaczegóż to ratowałeś mnie Panie Lasu przed kikimorą? Kierowałeś się miłosierdziem. A przecież każda rusałka wolałaby być zaduszona przez kikimorę, niż zabitą przez własnego męża...''

- myślała. Już chciała wybaczyć, gdy nagle roztopiony metal położył kres jej życiu, a dusza poszła do Jasnej Nawi. Ofiar jego skąpstwa było coraz więcej, a Vodni bezkarnie pustoszyli Łobastovo, okoliczne lasy, łąki, rzeki, jeziora, strumyki, bagna, sioła i grody. Licho rzecze do Germana:

,,Tyś wielki pan, a twój skarb maciupeńki. Patrz! Wiele prostych najad obnosi się z perłami, oready chodzą w złocie, a driady w srebrze. A ile ametystów, bursztynów, turkusów, rubinów, krwawników, diamentów, szafirów i szmaragdów zmarnowano by włożyć do grobowca Afaraki z Nandii? A wiesz jak drogocenne są nimfolity"?

- towarzyszyły tym słowom barwne wizje. Nie trzeba było dwa razy powtarzać. Król ogłosił, że jest właścicielem wszystkich skarbów w królestwie i wszyscy co je posiadają, muszą mu je oddać. Bez ustanku drążył skarbiec, a napełniały go daniny. Perły najad, złoto oread, srebro driad. Nakazał też leśnym ludziom polować na słonie dla zdobycia ich ciosów. Opornych podatników karał śmiercią. Powoli dojrzewał bunt...

*
Odkąd German zaczął kolekcjonować kosztowności kosztem poddanych, Vodni mieli już mniej do kradzieży. Włóczyli się źli i bili leśnych ludzi. Tego dnia, banda nic nie zdołała ukraść.
- Poddani szemrają przeciw królowi - przemówił herszt Trojan. - jeśli jego poważanie spadło na tyle, że grozi insurekcja, to my powinniśmy stanać na jej czele.
- A jeśli będzie to na skosztowało zwrot zagrabionego mienia? - spytał zbójca wodnik.
- A czego się nie robi dla władzy - uciął Trojan.
Na jego rozkaz banda poszła agitować, nieszczerze przepraszać i oddawać skradzione rzeczy. Trojan osobiście wtym uczestniczył, a bardzo chętnie otaczał się dziećmi, by zyskać sympatię. Rusałki i wodniki kułyu oręż i szyły chorągwie z trójgłowa postacią. Sformowała się armia powstańcza, a Vodni byli jej trzonem. Staczała boje z wojskami i urzędnikami królewskimi i szła na Jezioro Niedźwiedzi. Nad rzeką Odirną powstańcy uroczyście koronowali Trojana na nowego króla.

,,Odzyskacie swoje skarby - obiecywał były herszt. - Perły wrócą do najad, złoto do oread, a srebro do driad''!

Powstańcy ruszyli za Odirnę, nie napotykając przeszkód, bo nikt nie kochał Germana. Z Rajku i Wyraju szły nawet słonie, by zemścić się na ,,mordercy naszych braci i sióstr''. Trojan jak przystało na prawdziwego króla bił się w pierwszym szeregu. Powstańcy doszli nad Jezioro Niedźwiedzi i z pomocą słoni zburzyli zabytkowe pałace Germana. Do skarbca nawrzucano trupów i mebli, po czym podpalono to, a złoto poczęło się topić. Krótka walka na miecze. Trojan mocno zranił Germana i wytracił mu oręż z ręki. Chwycił króla w oba ramiona i wrzeszczącego uniósł w górę. ,,To już koniec'' - rzekli sobie gwardziści i odłożyli łuki. Zbyt mocno nienawidzili króla, by go bronić. Mieli jednak obowiązek. Czy mu sprostają? Licho odradzało, więc niecnoty posłuchały. Silny Trojan powędrował z Germanem na barkach w stronę płonącego skarbca.
- Wiesz co ci teraz zrobię? - spytał Trojan.
- Przeklinam cię chciwcze - ozwał się German - nigdy już nie ujrzysz Słońca i będziesz żył pod postacią odrażającego stworzenia.
- Giń poczwaro - rzucił od niechcenia Trojan i cisnął wroga do roztopionego złota.
Chlupnęło, zasyczało i było po królu i po powstaniu. Cała władza przeszła w ręce byłego herszta. Jednak coiś dziwnego się z nim stało. Słońce poczęło go palić jak ogień, więc zdumiony ukrył się w najciemniejszym kącie. W mgnieniu oka postarzał się, wyrosła mu długa broda i ośle uszy. Gdyby był grubszy można by go wziąć za sylena. Poczuł swędzenie karku i macał ręką. Ułamał kawałek czegoś białawego i kruchego. Jejku - wykrzyknął - mam skrzydła z wosku!
Wtem ujrzał ubraną na biało, rudowłosą najadę o niebieskich oczach. Nad jej głową znajdowała się korona z ognia.
- Mój mąż cię przeklnął - mówiła - lecz zejdziesz z tego świata pod poprzednią postacią jeśli znajdzie się dziewczyna władna cię pokochać na przekór twej szpetocie! - po tych słowach Alemania wróciła do Nawi.
Trojan nie chciał już być królem, zrzucił koronę tam gdzie wcześniej cisnął Germanem. Przemienił się w ćmę (bo nabył taką umiejętność) i czekał do nocy. Gdy Swaróg zgasił Słońce wyleciał na żer, by zbierać nektar z kwiatów. Gdy się najadł przybrał swą potworną postać.
Od tego momentu zaszła w nim wielka zmiana.

,,Teraz pomagam ludziom, zwierzętom, żmijom, topielcom, krasnoludkom i innym istotom. Bronię ich przed wąpierzami, strzygami, nocnicami, złymi Neurami i czarownicami, marami i Čortami. Daję rady samobójcom, by wybrali trudniejszą, lecz lepsza drogę życia, opowiadam bajki dzieciom, pod postacią ćmy zapylam kwiaty''

- opowiadał w erze jedenastej w chacie stuhy Światopluka. Gdy zdarły się jego szaty, dobre nocnice uszyły mu nowe z blasku Księżyca. W Valkanicy nazywano go ,,królem wszystklich ludzi i bydła''.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz