Strony

niedziela, 5 maja 2013

O czym rozmawiają zwierzęta w lesie?



Poniższy fragment pochodzi z powieści ,,Pawlaczyca cz. II Dziadostwo kontratakuje''.


Rozdział drugi

,,Człowiek to brzmi dumnie'' M. Gorki
Wzrok Hałabały ogarniał Lisa Przecherę i borsuka Jaźwickiego, kruka Mc Crawa, odyńca z Holandii o imieniu Albrecht van Cholester, z siedzącym na jego grzbiecie samcem myszy leśnej, niejakim Szarkiem. Jak w kalejdoskopie oczy krasnala przesuwały się po krecie Krt’eku z Czechosłowacji, pierwowzorze kreskówkowego Krecika, widziały ryjówkę aksamitną Włodzimierę Ryjek, dwie żmije: Telimenę i Giganteę. Z pomiędzy traw wychynęła kuna leśna Avardob i żyjący z nią tchórz Suidualc. Przyleciał właśnie bocian czarny von Heister, a w czarnej dziupli zabłysnęły oczy puchacza Maruća. Apetyt na trawę zaspokajał sarni kozioł Schidler, którego specyficzne poroże było zabójczą bronią dla innych kozłów i koń Kasztan należący do mitycznych leśnych ludzi, ubierających się tylko w zielone płaszcze i będących potomstwem źmijów i poślubionych im kobiet ze wsi. Od niepamiętnych czasów miejsce to było dla leśnych zwierząt miejscem spotkań i wymiany myśli. Zwłaszcza na temat ludzi.
- Rok temu – krakał Mc Crow – ludzie najpierw dali nam papu, a potem je uprzątnęli.
Nie rozumiem ich! Jeśli zabijali dla siebie, to czego potem tego nie jedli?
- Nie pojmuję czemu wsadzają do kopca tyle dobrych rzeczy, a gdy Szarek i ja przychodzimy,
aby to zjeść – mają do nas pretensje?! – kwiczał van Cholester.
- Z tego wynika – podjął lis, - że pan, panie smakoszu grzebie gwizdem w korycie
światopoglądu hedonistyczno – materialistycznego. Przechera był mocny w pysku. . Żadne zwierze w Lesie nie robi zapasów dla innych zwierząt, ale dla siebie, więc dlaczego człowiek ma postępować inaczej (poza wyjątkowymi sytuacjami?)
- Ale przecież wiewiórki... – bronił się dzik.
- Wiewiórki zakopują zapasy też dla siebie, ale zapominają o nich, a ty im wyjadasz, sam
widziałem – przyganiał Szarek van Cholesterowi.
- Wróćmy do naszej padliny – zaproponował kruk. Kiedy rozmawiałem ze Sroką bez Ogona wysunęła sugestię, że ludzie robią zapasy pokarmu z własnej padliny, którą chowają do pudeł zakopywanych w glebie. Chciałbym się zwrócić do naszego autorytetu – skierował czarny dziób w stronę kobolda, - czy to prawda?
- O nie – zaprzeczył Hałabała – ludzie nie jedzą własnych zmarłych, lecz robią im pogrzeb,
bo taki jest wymóg ich religii. Dowodzą w ten sposób miłości i szacunku do poległych wrogów.
- Nie rozumiem ich – rzekła kuna – jeśli głoszą miłość i szacunek, to w imię czego
robią takie jatki?
- Ja, choć zjadłem już czterech samców, gdy mnie już zapłodnili, nie pojmuję ludzkiego
szaleństwa! – nieoczekiwanie przyłączyła się jakaś pajęczyca.
- To o czym mówimy nazywa się wojną – mentorsko rzekł Hałabała.
- Już raz była jedna – przypomniał sobie Mc Crow – ludzie zesłali foyak – zwierzęta nigdy nie
wypowiadały słowa ogień – na wioskę, którą przedtem niemiłosiernie łupili i uciskali.
- Myślałam, że to wystarczy i podobnego głupstwa nigdy nie powtórzą, a jednak... – syczała
żmija Gigantea.
- Ech... – machnął ręką Hałabała – ludzie prowadzą wojny od pradziejów swej historii, a teraz mają jeszcze bomby atomowe, czy jak to nazywają i mogą cały świat zniszczyć. Wierzę, że nie posuną się do tego... – dreszcz przebiegł po całym skrzacie.
- Jeśli są tacy to uważam, że nie powinni istnieć – zasyczała druga żmija, zwana niczym bohaterka „Pana Tadeusza”, a kuna myślała to samo.
- No, no , ludzie są stworzeni na obraz i podobieństwo Boże... – próbował tłumaczyć skrzat.
- To tym bardziej nie powinni szaleć – rzekł Przechera, - ale robić to co stworzeniom Bożym przystoi, a nie uzurpować sobie prawa nienależne. Jestem lisem, jestem ssakiem, żyję w holocenie. Bałbym się spotkać drapieżnego dinozaura, ale z tego co wiem dinozaury może były okrutne, ale nigdy chamskie, a człowiek jest chamski – zakończył pełną goryczy tyradę.
- Mama kiedyś mi mówiła – podjął po chwili, - że kiedy w dawnych czasach żyły tu wilki, nie prowadziły wojen, a przeciwnie, jeśli wilk na grzbiecie pokazał gardło, to drugi go nie zabijał, bo to taki bodziec, który automatycznie wygasza agresję.
- Słusznie to nazwałeś – automatycznie – mówił leśny skrzat. Otóż wy zwierzęta macie instynkt i on sprawia, że nie możecie zboczyć z już ustalonych szlaków zachowania, lecz człowiek nie ma instynktu, ale rozum, który w połączeniu z wolną wolą tworzy uzasadnienia dla stosowania oceny moralnej, która was nie obowiązuje, ale ludzi tak...
- W takim razie - powiedziała Avardob – człowiek zasługuje na ocenę negatywną i jest tak złym stworzeniem, że nie widać w nim dzieła Bożego.
- To dlatego ciągnął skrzat, - że zgrzeszył i to go niszczy, ale Bóg stał się jednym z nich i przyjął na siebie karę należną temu stworzeniu, aby nie musiało ginąć.
- To jest niepojęte – odezwał się Szarek – przecież człowiek nadal jest zły i nadal prowadzi wojny, dlaczego nie został wyniszczony jak dinozaury i dlaczego jest ssakiem?
- Myślę, że gdyby nie był ssakiem też byłby jaki jest, a tu chodzi o co innego – mówił leśny autorytet. Wy tego nie rozumiecie, ale grzech istniał już przed człowiekiem...
- Dinozaury nie prowadziły wojen – zaoponował lis Przechera.
- Nie o to chodzi – zganił lisa Hałabała – wśród aniołów znalazł się uzurpator nazywający dobro złem, a zło dobrem. Od was się nie wymaga odpowiedzialności, ale ludzie muszą to zrozumieć, ale wy spróbujcie zrozumieć ludzi...
- Ludzi nie trzeba rozumieć, bo są podli i bezwartościowi!
- To nie jest prawda – zaprzeczył Kasztan, lecz wiele zwierząt szeptem nazywała go konfidentem, aż krasnal ponownie doszedł do głosu.
- Kasztan ma rację - powiedział. – Człowiek jest stworzony do bycia dobrym i nie może być podły ani bezwartościowy, bo niezależnie od zbrodni zawsze będzie bardziej lub mniej świadomie dążył ku dobremu, choć u jednych widać to na pierwszy rzut oka, u innych mniej, a jeszcze u innych wcale. Niemniej jest przystosowany do miłości, aby za pomocą rozumu i wolnej woli dawać jej głębszy, bo świadomy wyraz niż wy za pomocą instynktu. Teraz jednak możecie go zawstydzić, ale nie można nikim gardzić.
- W takim radzie, gdyby wtedy nie zgrzeszył – byłby całkiem sympatyczny – zaklekotał von Heister.
- Otóż to! – powiedział Hałabała – Prawda jest taka, że Bóg jest biały, a diabeł czarny, a człowiek szary. To niedobrze. Musi się wybielić.
- Niedawno przejeżdżało tędy dwoje młodych ludzi z pobliskiej wsi, jakiejś Pawlaczycy, czy inaczej nazywanej i wcale nie robili coś złego; nie hałasowali, nie palili ognisk gdzie nie trzeba i dla siebie też byli bardzo mili; nie łapali młodych jeleniowatych i zajęcy, nie kaleczyli drzew – piskliwym głosem wyliczała nornica Norcia Ayirarna, nazwana tak na cześć niegdyś żyjącej w eocenie samicy ayirariusa, członkini Ligi Messelskiej.
- Gdybym ja tak mówił – nazwalibyście mnie konfidentem – rzekł Kasztan – podobała mi się klacz pochodząca z Pawlaczycy; sam stamtąd pochodzę - rozmarzył się koń.
- Ci ludzie nazywają się chyba Heniek i Lawendycja - wtrącił rzeczowo kruk – Ciekawe gdzie teraz się podziewają?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz