,,Potop (hebr. mabbul, grec. kataklysmos, łac. diluvium), opisane w Genesis, zesłane przez Boga na ziemię celem zgładzenia rodzaju ludzkiego, zalanie wodami za czasów Noego. Od śmierci uratował się jedynie Noe wraz z rodziną w arce, do której sprowadził po parze zwierząt. Podobne opowiadania znamy z babilońskiego eposu o Gilgameszu. Podania o p. znają prawie wszystkie ludy [...]’’ - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 14 Polska Agencja Telegr. do Rewindykacja’’.
Było to za
aplańskiego króla Ćwieczka IV, w drugiej połowie V wieku ery
jedenastej. U wybrzeży Morza Joldów, w ubogiej rodzinie żyło dwóch
braci rybaków: Gac (Gâc) i Mirosław. Nocą Gac nie mógł zasnąć.
Światło Księżyca odbijało się od rybich pęcherzy w oknach
pokoju, który dzielił z bratem, ojcem i matką. Liczył barany, lecz to nie pomagało. Wreszcie po cichutku wyszedł na plażę. Już
stał w progu, gdy ujrzał niezwykłe zjawisko. Z morza wyszła
przecudna niewiasta, o sięgających kolan, czarnych, rozpuszczonych
włosach, z których ciekła woda. Jej oczy przypominały szafiry,
skóra – alabaster, zaś usta – koral. Na wietrze powiewała jej
suknia naszywana perłami i bursztynem, zdawałoby się uszyta z
jedwabiu. Gac nie wiedział, że była to morska piana. Milcząc
wlepiał oczy w piękną istotę, która czciły śpiewem wieloryby i
syreny i przed która klęczały okeanidy. Rybak ze zdziwieniem
zobaczył fokę o trzech głowach. Nagle, na plaży znalazł się
postawny mąż, cały barwy złota. Ucałował dłonie morskiej
niewiasty, od której Gac nie mógł oderwać wzroku. Wtem przed
rybakiem stanął nagi, bezskóry człowiek w kapitańskiej czapce, a
imię jego: Anatolij Rdzeniejew. Gac wzdrygnął się.
- Otus gracilis Jurata Aredvi Maris –
rzekł – mistra ysena. Otus tzay sien anilis – Svaroh, ad otus –
Ceta1
– do rybaka podszedł inny sługa pani morza – Ox Kellu Simi –
Abö, lecz drzwi checzy były już zamknięte. Brat Mirosława zasnął
i śnił o Juracie. Odtąd każdej nocy przychodził na plażę, lecz
Juratę nie zwasze widywał. Zato razem z bratem i ojcem łowił
wiecej ryb – myślał więc słusznie, że to dar od królowej
morza. Dziękował jej i błagał w głębi serca o spotkanie. Marzył
skrycie, że będzie ona jegom żoną i matką jego dzieci. Raz
zdobył się na wypowiedzenie tego pragnienia przed jej rzeźbą w
chranmie, a gdy wrócił do checzy od razu usnął. Jurata ukazał mu
się we śnie. ,,Jestem żoną Swaroga – mówiła – a twoją
kochanką być nie chcę i nie mogę. Nie mówię tego, dlatego, ze
on jest Enkiem, a ty człowiekiem, ani dlatego, że ja nie jestem
zwykła kobietą, a to z tej przyczyny, ż eszczerze kocham Swaroga i
nie chcę, by musiał mnie dzielić z innymi, bo oboje jesteśmy
jednym ciałem’’. Gac wzdrygnął się przez sen. ,,Nawet
największe połowy nie wynagrodza mi braku ciebie’’ – mówił
przez sen. ,,Jeśli mnie kochasz, uszanujesz mą wolę zostania z
tym, którego obdarzyłam miłością przed wiekami’’ –
odrzekła Jurata. - ,,Ciebie za męża pragnie wiele syren i okeanid
o złotych sercach’’. ,,Ty znaczysz dla mnie więcej niż one, a
Swaróg jest najszczęśliwszym z tworów Ageja – mówil przez sen
Gac, aż jego stary ojciec na chwilę otworzył oczy – powiedż mu
o mnie i powiedz też, że Wasze szczęście będzie miom’’ –
więcej nie mówił. Jurata popatrzyła nań ciepło i na piersi
rybaka złorzyła długio jak Gacowa noga czarny włos. ,,Dorównaj
mi słaby człowieku sprawiedliwością, a mej siostrze
miłosierdziem, a wówczas zamieszkasz na dnie morskim, w moim
bursztyynowym pałącu, służąc mi tak jak Kellu Simi – Abö z
Oxlandu, co na Seylanie ratował rusałkę przed morskim satyrem’’.
Nagle kogut zapiał i Jurata dała nura w fale. Połów był
niezwykle obfity; tak bardzo, ze częśąć ryb zasolono i włożono
do beczek. Beczki z kolei załadowano na wóz, zaprzężony w klacz
Lawinę i ogiera Obraz (Pikturał). Mirosław i Gac z polecenia ojca
wsiedli na wóz, by sprzedać ryby w pobliskim miasteczku Żuławicy
(Sulavica). Bracia jechali leśną drózką, z dala od rodzinnej
wioski.
- Co tam masz? – zaciekawił się
Mirosław, widząć jak jego brat coś trzyma, podobnego do długiej
nici. W Żuławicy Gac chciał kupić złoto, by oprawić w nie swój
skarb.
- Mogę przysiąc, że nocą rozmawiałem
z Juratą Aredvi Maris; dała mi w prezencie swój włos – mówiąc
to pokazał go bratu.
Mirosław zmienił się na twarzy. Był
butny i ordynarny, toteż dziewczęta go unikały, nie mówiąc już
o syrenach, okeanidach i najadach, których szukał w delcie Visany i
w Moltavie. Tymczasem nieśmiały Gac został obdarowany przez samą
Juratę! Pewny, że nie zosatnie zauważony, wyjął noż i jednym
pchnięciem zabił młodszego brata, a jego cialo ukrył w zaroślach.
Nastęnie pojechał do Żuławicy, gdzie z wielkim zyskiem sprzedał
ryby, po czym wrócił do rodzinnej wioski, przywożąc podartą i
zakrwawioną koszulę Gaca. Opowiadał, że ów został zabity przez
strzygę, rzewnie płakał, a wszyscy mu wierzyli. Pewnego razu nie
mogąc usnąć wyszedł na plażę, pooddychać morskim powietrzem. W
blasku Srebroniowym zobaczył męża bez skóry z napietym łukiem.
Nim Mirosław zdążył się przestraszyć, padł raniony strzałą
na piasek i skonał. ,,Kara śmierci dla morderców’’ – rzekł
Rdzeniejew, po czym powoli odszedł do morza. Jurata wiele płakała
po tej zbrodni, aż wreszcie zrzekła się swego włodarstwa nad
morzem. Tylko jej Agej dał moc do ujarzmiania jego niszczycielskich
bałwanów, a zrzeczenie się włodarstwa mogło oznaczać tylko
jedno – potop.
*
Tymczasem inni
Enkowie odbyli naradę w swojej podniebnej siedzibie. Mówili o
ludziach. Po skamienieniu Gorynycza wielu zapomniało o swych dobrych
obietnicach – powrócił kult Spora. Na czele państw stanęłi
tyrani – sam Ćwieczek IV wytruł wszystkich braci, siostrę i
matkę i ciemiężył lud Aplanu. Niewolnictwo, ofiary z ludzi,
rozpusta, nekromancja, kult Čortów, morderstwa i kradzieże –
Enkowie byli bardzo zagniewani na ludzi, którzy gardzili skruchą i
nie oczekiwali przebaczenia. Zgadzali się na potop, jako na
sprawiedliwą karę dla nich. Jedynie Mokosza – siostra Juraty
chciała dąc ludzkości ostatnią szansę.
- Pozwólcie bracia i siostry, że pójdę
między ludzi i będę prosić o ich dobroć, aż ktoś się nade
mną zlituje – po tych słowach opuściła Wielki Dąb i udała się
do Aplanu. Szła od sioła do sioła, od grodu do grodu pod róznymi
postaciami. Prosiła o zywność, nocleg, pracę, lecz zawsze ją
wyganiano. Gdy przybierała postać staruszki szczuto ją psami, lecz
te rozpoznawały jej tożsamość i nie chciały gryźć, ani
szczekać. Zjawiała się też jako piękna dziewczyna, lecz wówczas
dziewczeta rzucały w nią kamieniami zazdroszcząc urody, a
młodzieńcy i mężczyźni usiłowali gwałcić, lecz padali
bezradni na ziemię. Mokosza przewędrowała niemal cały Aplan, aż
znalazła się w małej osadzie rodzinnej Dobromira, leżącej u stóp
wzgórza Vovel. Zapukała do drzwi i otworzono jej. Ojciec i matka
rodu, siwobrody Dobromir i jego żona, pozbawiona mocy widzenia
Drzewica (Dendraka) wyszli jej na spotkanie z chlebem i solą i
zaprosili do środka. Za stołem siedziało sześciu mężów, każdy
mający żonę. Podano przybyłej żywność i napoje, a choć ród
był biedny, wszystkie wiktuały jakby się mnożyły.
- Wszystkie nasze dzieci mają imiona
wywodzące się od drzew – mówił Dobromir i już miał je
wymienić, gdy Mokosza weszła mu w słowo:
- Po prawej siedzi twój syn Dąb z żoną
Brzozą, po lewej Buk z Lipą, a w środku, od prawej do lewej:
Świerk i Sosna, jesion i Grusza, jawor i Kosodrzewina i Grab i
Jodła. Wszyscy będziecie ojcami i matkami narodów i języków –
wszystkich ogarnęło zdumienie skad obca im Milda zna całą
rodzinę, nie majacą skądinąd sąsiadów. Wtem gość zajaśniał
jak Słońce i wszyscy ujrzeli złotowłosą niewiastę w bieli i
zieleni, koronowaną ogniem, pachnącą rózami i sławioną przez
słowiki. Cały ród upadł na twarze rozpoznając w niej Mokoszę.
- Pacis payen2
– uspokoiła ich. – Światu grozi zagłada z powodu zbrodni jego
mieszkańców. Svantemot i Velehrad już znalazły się pod wodą, bo
Jutrata zrzekła się swego włodarstwa nad morzami. Nie upłynie
miesiąc jak nastąpi potop. Idźcie do Montanii gdzie na
potwierdzenie prawdziwości mych słów znajdziecie żołędź z
Wielkiego Dębu; tak wielki, że nigdy jeszcze nie spadł i nigdy już
nie spadnie. Wydrążcie go i posmarujcie smoła, zgromadźcie też
spyże wwielkiej ilości, bo przyjdą do was parami zwierzęta
lądowe wszystkich gatunków, aby zamieszkac w skorupie. Idźcie bo
czas nagli – po tych słowach Mokosza dmuchnęłą w pokryte
bielmem oczy Drzewicy, a te się otworzyły i zapanowała wielka
radość, ale i smutek.
Tymczasem Mokosza była już na Wielkim
Dębie, gdzie opłakiwała zagładę świata. Dobromir udał się z
żoną i dziećmi do Montanii, gdzie istotnie na szczycie górskim
spoczywał żołądź niezwykłej wielkości. Cała rodzina zabrała
się za wypełnianie rozkazu Mokoszy – Mildy. Tymczasem montański
król Dziewięćsił (Devemocar) walczył ze swym suzerenem,
Ćwieczkiem IV. Wreszcie Dąb i Grab usunęli ostatni kawałek
miąższu, zaś Jesion ostatni raz pomalował gruba skorupę smołą.
Ludzie walczyli ze sobą nie szczędząc nikogo, zaś z całego świata
przybywały zwierzęta i stwory. Oczywiście nie było wśród nich
istot morskich, zaś rusałki i wodniki oprócz płuc miały też
skrzela. Buk posłował do królów Montanii i Aplanu, oraz do króla
Oýlandu, lecz ci tylko pukali się w głowę. Nikt z Montańczyków
nie chciał ratowań się w żołędziowej łodzi, nawet ci co
uciekli z Velehradu. Jurata pożałowała swego gniewu i chciała
powstrzymać morze, lecz nawet ona tego nie mogła. Nie zmieściły
się mamuty, nosorożce północne o bujnym futrze, owcowoły,
północne lwy i hieny, koty o szablastych kłach, jelenie o porożach
wielkości człeka, nienaturalnie wielkie niedźwiedzie – potop je
zniszczył, choć kto wie, czy nie przeżyły w Ojcowie. W ,,Codex
vimrothensis’’ zapisano zaczerpniętą od Żydów legendę, w
której Kłamstwo i Niezgoda też ocalały z potopu. Najpierw
Kłamstwo – mające postać zielonego męża w czerwonej szacie
błagało Dobromira o ratunek w żołędziowej łodzi. Ten jednak
odparł, że przyjmuje tylko pary. Wówczas Kłąmstwo znalazło
sobie do pary Niezgodę i Dobromir musiał obu wpuścić. Morza nic
już nie zatrzymywało. Zalało Aplan, Montanię, cały świat, aż po
szczyt Góry Aradvi – Sura – Aredvi (Aredvijskiej) w Imalainie.
Król Ćwieczek utonął wołając: ,,Całe moje życie było jednym,
wielkim złem’’! Czarna Wólka schował się w norze i fale go
nie dosięgły, lecz zMrocznych Błot w Ojcowie wypłukały Vrougę.
Potwór po ustaniu potopu błąkał się siejąc mord, aż znów
osiadł na starym miejscu. Został obalony Plaster Kovaty, zaś po
potopie w Morzu Smoły miast smoły została czarna woda, stąd otrzymało ono nową nazwę – Morze Czarne. Niejeden topielec i
niejedna topielica odwrócił się od czynionego zła. Minął czas,
którego długości nie znamy i łódź osiadła znów w Montanii, na
szczycie zwanym obecnie Trzy Korony. Jurata opanowała morze i kazała
mu wrócić na pierwotne miejsce. W czasie potopu Mokosza otwierała
swe łono, by wchłonąć wody, lecz tych było za dużo. Na zawsze
zatonął kontynent Sonor, z którego pochodził Wilson Eaneawatt, za
to Mokosza urodziła nowe lądy: Atlantydę, Avalon, Hy Brasil,
Antillę, Lemurię, Mu, Golkondę i Eldorado. Zatonęła większa
część Bergamutów. Z końcem potopu dobiegł kresu czas upadku
człowieka - Wiek Żelazny – era jedenasta, a zaczęła się era
dwunasta, czyli era bohaterów.
1
Oto wielka Jurata Morska Aredvi, pani nasza. Oto jest jej
oblubieniec Swaróg, a to - Ceta
2
Pokój wam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz