,,Olbrzymi [...] odgrywają wielką rolę w mitologii i podaniach ludowych, do których podstawę dały bezwątpienia znaleziska kości olbrzymich zwierząt dawnych okresów jak n. p. mamuta i i. " - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 11 Moroksyt do Optyka''
Było
to w erze piątej. Pewnej nocy z łona Mokoszy wyszły dziwne istoty.
Wyglądały jak mężowie i niewiasty, lecz byli czterokrotnie wyżsi
niż jodły i dęby. Otrzymali więc miano olbrzymów, gigantów,
kolosów i wielkoludów. A oto pierwsze plemiona. Olbrzymy północne
- wielcy, biali ludzie, jeżdżący na koniach - gigantach. Olbrzymy
ogniste - ziały ogniem i były odporne na jego płomienie. Z czasem
zamieszkały na wyspie Seylan na Wschodnim Końcu Świata. Cyklopy -
giganty o jednym, krągłym oku na czole, zamieszkałe na wyspie
Zicillii na Morzu Śródziemnym. Lastrygonowie - zwiedzione przez
Rykara, stały się później ludożercami. Żyły na wybrzeżach
Morza Śródziemnego. Ichtiofagowie (,,Rybożercy'') osiedlały się
u wybrzeży i łowiły morskie potwory. W sumie Mokosza urodziła
ośmiu olbrzymów, a do tego dziewiątego. Był nim czarnobrody i
bardzo silny car Światogor, jeżdżący na koniu wielkim jak smok.
Chciała by był sędzią wszystkich gigantów. Olbrzymy rozeszły
się z awarskiej ziemi po świecie po dalekie jego krańce. Dużo ich
było na Krańcach Świata (Zachodnim, Północnym, Południowym i
Wschodnim). Początkowo żyły w zgodzie ze Żbiczanami.
*
Na
wyspie Irlandii mieszkał król olbrzym Atkain, przez Irlandczyków
zwany Dagda. Był tęgi, gruby i miał długą, brązową brodę. W
potężnym ręku trzymał wielką łyżkę wazową, którą mieszał
w kotle wielkim jak wierch górski. Irlandzkie olbrzymy wybrały go
na wiecu, głosując przez podniesienie włóczni. Mimo groźnego
wyglądu, Atkain był łagodny i miłosierny, chociaż sprawiedliwy.
Miał kilku potomków, z których następca wdał się w ojca.
Żbiczanie kochali Atkaina, bo ratował ich w czasie głodu, dając
im zupy i gulasze ze swego kotła. A był świetnym kucharzem. Gdy
umarł cała Irlandia i sąsiednie wyspy przywdziały kir i płakały.
Ciało dobrego olbrzyma spalono i pochowano pod wielkim kurhanem.
Jego sława był tak wielka i dobra, że usłyszeli o nim Celtowie i
włączyli do swego panteonu.
*
Żbiczanie
wierzyli, że na Zachodnim Końcu Świata znajduje się wyspa Ultima
Thule, zaś Bastowie sytuowali w tym miejscu Górę Magnetyczną
(Monta Magnetika), wyciągającą wszystko żelazo z korabiów.
Prawda jest jedna, ale symfoniczna, stąd na północy Zachodu była
Ultima Thule, zaś na południu - Góra Magnetyczna, a pomiędzy nią,
a Afryką leżały Wyspy Bergamuty.
Na
Ultima Thule wiec wybrał niejakiego Trimusa (Thryma). Był zupełną
antytezą Atkaina z Irlandii. O jego ogromie świadczy noszona
przezeń czapa z białych niedźwiedzi - zginęło ich około
pięciu.
Trimus
głosił, że olbrzymy z Ultima Thule powinny władać światem, bo
ich rodzinna wyspa, jest zbyt mała, by wszystkie wyżywić. Poddani
posłuchali go i zamówili u szkutników z kontynentu wielkie i
liczne drakkary, by móc z ich pomocą zawojować świat. Pierwszym
celem było Morze Śródziemne. Drakkary - długie, wąskie łodzie z
wysuniętym w górę dziobem, który wieńczyła smocza głowa,
skierowały się na wschód i południe. Szerokim łukiem ominęły
Iberię, zamieszkaną przez Żbiczan, żyjących pod opieką
olbrzymów Ichtiofagów. Stanęły między europejską, a afrykańską
ziemią.
- Tu czeka
nas wiele bogactw i miejsc zdatnych do zasiedlenia - mówił Trimus
- jednak pierwiej czeka nas ciężka walka z tubylcami! - tymczasem
oczom olbrzymów ukazała się postać niewieścia w białe szaty z
perłami odziana. Była to Jurata. W dłoniach trzymała wielką,
szarą muszlę. Stała na brzegu, a na drugim, południowym olbrzymy
dostrzegły Światogora na koniu.
- Trimusa
zaślepił Rykar - przemówiła pani morza - nie wierzcie mu.
Wszystkie istoty rozumne są braćmi i nie mają napadać na siebie.
Żyjcie lepiej jak do teraz, jak Ichtiofagowie; łówcie ryby i
handlujcie. Nie będę wam skąpiła wielkich ławic, a i sztorm
zatrzymam z dala od waszych statków. Wojna to klęska, nawet
wygrana.
- Nie
wierzcie jej, bo ta jędza chce was otumanić! - krzyknął Trimus i
wyśmiał się z Enki.
Ta zaś
wylała wodę z muszli do morza. Rozpętał się sztorm i pozatapiał
drakkary. Trimusa fale wyrzuciły na brzeg afrykański, a ze
szczątków łodzi powstały skały: Gibraltar i Ceuta. Światogor
uczuł żal, widząc jak jego pobratymcy topią się. Ukląkł przed
Juratą i poprosił: ,,Ratuj moich braci''!
- Ceta,
Rdzeniejew, Hetman Fal! - na rozkaz Juraty stanęła trójgłowa
foka, człowiek bez skóry i mąż z wody utkany; poczęli ratować
rozbitków. Sam Światogor otrzymał wielką linę, by jego bracia
mogli się niej chwytać i być wyciągniętymi na brzeg. Tymczasem
Trimus ocknął się. Ujrzał cara olbrzymów i Juratę stojących
nad szczątkami drakkarów. Poszukał u pasa miecza, a gdy go znalazł
rzucił się na Juratę. Światogor zasłonił ja tarczą i tak
rozpoczął pojedynek z Trimusem.
- Jurata
pozwoliłaby ci wrócić na wyspę - mówił Światogor, lecz Trimus
na sam dźwięk jej imienia jeszcze mocniej uderzał. Wreszcie Trimus
chcąc uniknąć hańby bycia pokonanym przebił się mieczem. Jego
przeciwnik leżał na ziemi i krwawił nieopodal jeziora, na którym
znajdował się troisty archipelag Nawi. Wtem ujrzał nad sobą
Juratę, wdzięczną za obronę. Ta sprawiła, że z krwi Światogora
wyrosły góry, które podźwignęły Nawię pod chmury. Nadano im
nazwę Atlas, bo car olbrzymów był w Afryce zwany Atlasem. Ten zaś
uzdrowiony przez Juratę powędrował w świat czynić wolę Ageja.
*
Król
Trimus miał wielu naśladowców, zwłaszcza wśród Cyklopów,
Lastrygonów i olbrzymów ognistych. Pożerali oni wielu Żbiczan, aż
ci musieli się bronić. Złe olbrzymy zadufane w swą siłę i
wielkość, nic sobie nie robiły z tego. Do czasu... Morewład
Rybojedow z Oxlandu udał się w głąb lądu, by skosztować mięsa
Żbiczan. Gdy szedł sobie w stronę paru ocalałych chatynek, coś
jakby ogromna mysz przebiegło mu w stronę nogi.
- Auuuu! -
olbrzym ryknął z bólu, bo ta niby mysz wżarła mu się w nogę.
Potem nic
nie czuł, tylko słyszał huk, od którego stracił bębenki w
uszach. Leżał na plecach w morzu krwi, a jedną nogę coś mu
oderwało. Jacyś Żbiczanie coś podpalili i biedny Morewład miał
już głowę roztrzaskaną przez kolejną ,,ogromną mysz''.
Żbiczanie
znali już żelazo i byli mistrzami w jego obróbce. Ponadto
zmieszali saletrę, inne minerały, a jeszcze odłamki skorup
glinianych i stare gwoździe, czym stworzyli pierwszy proch
strzelniczy. Napełnili nim blaszane tuby, zakończone ostrym szpicem
i mające ostrze podobne do radła. W chwili gdy podpalano owe
rakiety, te leciały naprzód, lecz ,,radło'' opóźniało ich lot,
dzięki czemu wzrastała skuteczność celowania. Oprócz tego
wynaleźli też katapulty, tarany, oraz maszyny rozlewające gorącą
smołę i olej. Wszystkie te wynalazki miały pomóc w wojnie z
olbrzymami, bo nikt nie chciał pokoju, mimo objawień Boruty i
Świętowita.
Z
czasem przewaga przechyliła się na korzyść Żbiczan, którzy
pozabijali tylu olbrzymów, że ci przetrwali tylko na końcach
świata: Ultima Thule, Azja, Afryka, Zicillia... Dobry Światogor
bronił zarówno Żbiczan przed swymi ziomkami, jak później tych
przed zemstą ludu o głowach żbików. W końcu ,,latająca machina
ogniowa'' uderzyła go w czoło tak mocno, że stracił przytomność.
Łono Mokoszy zakryło go i zapadł w sen nieprzerwany aż do ery
dwunastej, gdy spotkał Iliyona Muromiego z Karačoru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz