Markus ov Cosiar – dominikanin, który uczył mnie religii w trzeciej klasie gimnazjum, oraz we wszystkich klasach liceum. Lekcje odbywały się zrazu w szkole, później zaś w salce katechetycznej w kościele ojców dominikanów. W przeciwieństwie do poprzedniego katechety, pana Andreusa ov Leovishinera, potrafił utrzymać dyscyplinę i dobrze, bo nauczyciel powinien ,,trzymać za mordę, lecz chwytać za serce''. Kiedy Markus ov Xertus źle się zachowywał, ojciec Cosiar kazał mu wyjść z sali. Mój kolega tego nie zrobił, więc ojciec Markus sam wyszedł. W końcu grupa chłopaków przeszkadzających w zajęciach, została z nich wyrzucona. Ojciec Markus ov Cosiar był moim przyjacielem. Czasem spowiadałem się u niego po lekcjach, mówiłem mu o swoich wątpliwościach. Pytałem się czy moja ulubiona powieść i lektura w liceum - ,,Mistrz i Małgorzata'' nie propaguje satanizmu (okazało się, że nie), o ocenę twórczości Brunona Schulza i Wojciecha Cejrowskiego (katecheta oceniał go pozytywnie, ewentualne zastrzeżenia mogłyby dotyczyć formy nie treści), oraz o to czy wolno mi przeczytać ,,Harrego Pottera'' dla wyrobienia zdania. Dałem mu do oceny teologicznej zbiór opowiadań ,,Dom'', uznał, że napisałem moralnie dobrą książkę. Pytałem się też o to czy mam powołanie do kapłaństwa, lub życia zakonnego, ale powiedział mi, że to czy jakaś myśl pochodzi od Boga, nie zależy od tego jak często się pojawia (po latach przekonałem się ostatecznie, że nie mam powołania do bycia osobą duchowną).
Z
jego wypowiedzi pamiętam min. zdanie: ,,Wiara
potrzebuje dopalaczy'',
czyli tego co ją wzmacnia i rozwija, ,,Palenie
to kretyństwo'' (to
zdanie włożyłem w usta Dziadka w zbiorze opowiadań ,,Dom''),
czapkę nazywał żartobliwie ,,czapencją'',
w odpowiedzi Davidusowi ov Torenovowi powiedział, że seks
przedmałżeński to głupota. Czasem organizował nam spotkania z
innymi duchownymi – z klerykiem i księdzem z Dominikańskiego
Centrum Informacji o Sektach i Nowych Ruchach Religijnych, który
ostrzegał nas przed naukami Świadków Jehowy, różokrzyżowców i
przed neopogańskim nazizmem. W przeciwieństwie do mnie był
przeciwnikiem Radia Maryja – mówił, że o. Rydzyk jest
antysemitą, a w rozmowie ze mną mówił, że propaguje on
,,chrześcijaństwo
przeżyciowe'', uznające
za wartościowe tylko przyjemne doznania religijne (czytając ,,Nasz
dziennik''
zauważyłem pozytywny wyjątek od tej reguły). Warto jednak
podkreślić, że o propagandowym filmie Jerzego Morawskiego
,,Imperium ojca
Rydzyka''
wyraził się negatywnie, mówiąc, że jest ,,dziwny''.
Mój katecheta cenił twórczość Tolkiena i Lewisa, a także (co
niektórych może zdziwić i zgorszyć) – film ,,Matrix'',
w owym czasie bardzo surowo oceniony na łamach ,,Naszego
dziennika'').
Pod
koniec pierwszej klasy liceum uczestniczyłem w odprawianej przez
niego Mszy Świętej na zakończenie roku.
Niektóre
wypowiedzi o. Markusa budziły spore kontrowersje. Raz powiedział,
że ,,Jezus jest
zaje... sty''
(Davidus ov Torenov nagrodził to owacją na stojąco), za co został
ukarany przez prowincjała. Co prawda w gwarze młodzieżowej owe
wulgarne słowo wartościuje pozytywne (poprzez porównanie do
seksu), ale nie powinno się mówić o Iluvatarze używając Czarnej
Mowy Mordoru. Wiele lat później napisał w Internecie ,,na
pohybel tradsom i lefebrystom'',
co mimo całej sympatii do o. Markusa również jestem zmuszony
ocenić negatywnie. Po pierwsze nie każdy tradycjonalista jest
lefebrystą (min. Tolkien był tradycjonalistą posłusznym
zaleceniom ostatniego soboru), a po drugie lefebryści chociaż
błądzą, też są naszymi bliźnimi i też trzeba ich szanować.
Pisząc
,,Tatrę.
Suplement''
z nauk o. Markusa zapożyczyłem wypowiedź ,,Misie
są niebezpieczne'',
dotycząca postawy roszczeniowej (,,mi
się należy''...)
oraz historię o chorej dziewczynie opiekującej się drzewkiem.
Ponadto biały ryś Deneb po części był wzorowany na znajomym o.
Cosiara, o którym on opowiadał.
Śniło mi się, że:
- szedłem z o. Markusem wzdłuż
torów kolejowych i rozmawialiśmy o Einsteinie,
- o. Markus prowadził lekcję
religii na plaży,
- o. Markus zorganizował Oktoberfest
w Parku Nadratowskiego, skrytykował dostawców ciastek, gdy ci się
spóźnili, z morza wyszli Ojciec Czas i Matka Natura, oboje piękni
i młodzi i przyszli pod mój dom, zaś o. Markus tłumaczył
dlaczego trzeba być punktualnym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz