,,To są ci co nie wierzyli w Ojca, Syna, i Ducha Świętego , lecz zapomniawszy o Bogu uwierzyli w […] kamieniu wyobrażone figury Trojana, Chorsa, Welesa, Peruna, tak, że do dziś jeszcze ludzie pozostają w mroku bałwochwalstwa'' - ,,Słowiańska Apokalipsa Maryi'' (apokryf).
Błotniki
to plemię wodników żyjących na bagnach. Jako jedyne wodniki
nosiły buty – czarne lub zielone, szyte ze skór ogromnych węży
i jaszczurów żyjących na bagnach. Sporządzaniem i naprawą ich
obuwia zajmował się wodnik Rysy – pierwszy król toropiecki od
czasów Trojana.
,,Koronowano go gdy wygrał konkurs bez sprzętu zdobywając górę Krępak, od jego imienia zwaną teraz Risiną. Wcześniej jako prosty szewc chciał uszyć buty dla Ageja – myślał bowiem, że ów wygląda jak ogromny wodnik. Jego sąsiad trochę śmiejąc się z Rysego wytłumaczył mu, że Agej jako duch nie jest podobny do wodnika i nie potrzebuje butów. Jednak musiał docenić miłość i zapał jakie zostały włożone w tą zbędną skądinąd pracę. 'Błogosławiony trud, z którego mocy, powstaje taki but wśród takiej nocy' – śpiewano przy jego koronacji'' – M. Rymwid ,,Aquariustica''.
Jedne
błotniki mieszkały na dnie bajor, inne w szałasach z trzciny.
Żywiły się korą i sokiem drzew, błotnymi zwierzętami, trzciną,
czasem umazane błotem udawały się po miód, jagody i grzyby do
lasów. Razem z nimi mieszkały świeczniki i świecznice, błędy
zwodzące na manowce, berkuty – orły o ludzkich głowach,
hamadriady przybierające postać olch i brzóz, wreszcie straszliwe
błotne Čorty służące pod rozkazami Bieża i kikimory, których
królem był już wtedy Niemal Człowiek. Na bagna zapuszczali się
też żmijowie i leśni ludzie. Błotniki czczące Mokoszę i
Świetłanę Światłorodzicę pomagały istotom zabłąkanym w ich
mokrym i cuchnącym siedlisku pełnym komarów. Było ich niewielu,
bo rusałki i świtezianki od moczarów wolały jeziora, rzeki,
źródła, wreszcie stawy i morza. Błotniki brały żony głównie
ze świecznic, noszących czarne maski i wskazujących drogę, a
jeśli chodzi o błotnice były one ogromnymi potworami ; straszliwym
skrzyżowaniem żmii, żółwia, wija i skorpiona. Choć wodniki z
bagien nie porywały nimf, czasem te dobrowolnie zostawały ich
żonami. Raz rusałka imieniem Mokra pokochała błotnika Trzęsawika;
pobrali się i zamieszkali wśród błot Pinos. Owocem ich miłości
była córka, której imię jedni wymawiali Alemania, inni Niemcza,
jeszcze inni Nemura bądź Alemura.
Wyrosła
na cudną pannę o włosach długich, puszystych i rudych, a oczach
modrych. Najchętniej nosiła suknie białe – podatne na
zabrudzenie, lecz jako uszyte z chmur, same się oczyszczały. W owym
czasie na bagnach Pinos, dziś zwanych Błotami Pińskimi żyły
całkiem
liczne krokodyle północne, przed którymi rusałki i błotniki broniły się przybierając postać Światła. Krokodyle owe, niezmiernie podobne do swych krewnych z rzeki Nilus, zimowały zakopane w mule. Nemurę fascynowały wszelkie żywe istoty z bagien. Nurkując bawiła się z ryjczakami – tłustymi, białymi stworkami o długich, sztywnych trąbach i wielkich, brązowych oczach (w erze jedenastej człowiek Ucław widział takie w Rokitnickim Siole) i delfinami wód słodkich żyjącymi w Nemanie i Veresinie (podobne bytowały w Gangosie w Bharacji i w Niebieskiej Rzece Białych Delfinów w Sinea). Raz spotkała też
dziwacznego stwora Nesę, który był wielki jak stodoła i pękaty. Łeb wydłużony, wielkie, dobre oczy i zęby jak u gawiala z rzeki Gangos, cztery krótkie łapy zakończone pięcioma palcami i średniej długości ogon. Skórę miał brązową, przypominającą w dotyku skórę żaby. Jednak serce Alemanii najwięcej się radowało przy klaczy Skoczce i Sujenicy. Skoczka od urodzenia miała jeno trzy nogi , dzięki czemu przewyższała szybkością wszystkie konie, jednorożce, pegazy i Centaury.
liczne krokodyle północne, przed którymi rusałki i błotniki broniły się przybierając postać Światła. Krokodyle owe, niezmiernie podobne do swych krewnych z rzeki Nilus, zimowały zakopane w mule. Nemurę fascynowały wszelkie żywe istoty z bagien. Nurkując bawiła się z ryjczakami – tłustymi, białymi stworkami o długich, sztywnych trąbach i wielkich, brązowych oczach (w erze jedenastej człowiek Ucław widział takie w Rokitnickim Siole) i delfinami wód słodkich żyjącymi w Nemanie i Veresinie (podobne bytowały w Gangosie w Bharacji i w Niebieskiej Rzece Białych Delfinów w Sinea). Raz spotkała też
dziwacznego stwora Nesę, który był wielki jak stodoła i pękaty. Łeb wydłużony, wielkie, dobre oczy i zęby jak u gawiala z rzeki Gangos, cztery krótkie łapy zakończone pięcioma palcami i średniej długości ogon. Skórę miał brązową, przypominającą w dotyku skórę żaby. Jednak serce Alemanii najwięcej się radowało przy klaczy Skoczce i Sujenicy. Skoczka od urodzenia miała jeno trzy nogi , dzięki czemu przewyższała szybkością wszystkie konie, jednorożce, pegazy i Centaury.
,, […] Ruszę sam i to na kobyle trzynogiej – skakance. I ruszył Car Wodnik na trzynogiej kobyle, która z każdym skokiem pokonywała trzysta wiorst'' - ,,O młodzieńcu Koli i Pięknej Nastazji''; baśń rosyjska ze zbioru ,,Mocarni czarodzieje''.
Imię
Sujenica po toropiecku brzmiało Lamena. Istota ta ponoć wywodząca
się od Sfinksów, przypominała lwicę pokrytą rybią łuską.
Miała śliczną, niewieścią głowę o długich, złotych włosach,
na której nosiła koronę z rogów niczym bóstwa Mezopotamii, jej
łapy były zakończone racicami, a od much i komarów odpędzała
się ogonem byka. Niemcza żyła z nimi w przyjaźni, wśród
wspólnych zabaw, rozmów o wodnikach, ogierach i sujenikach, wśród
wspólnych radości i smutków. Żadna z nich nie przypuszczała, że
już wkrótce straszne wydarzenia staną się kamieniem probierczym
tej przyjaźni...
Trzęsawik, ojciec
rudowłosej nimfy z mokradeł był z łaski Mokoszy i mandatu
królowej Afaraki, księciem błot Pinos. Oznakę tej godności
stanowiły złote podkówki przybite do jego zakrywających łydki
butów (w erze trzynastej złote podkówki nosiła Lawendycja, córka
sołtysa z Pawlaczycy). Był wczesny wieczór gdy nad brzegiem
bajora, przed jego szałasem z trzciny i pałki wodnej zgromadziła
się grupka błotników wraz z żonami. Była tam obecna również
Mokra – macierz Nemury, parę berkutów, duszek Świetlik,
krasnoludki z bagien i żaba – poseł od Nesy. Spotkanie odbywało
się przy miodzie, pieczonych węgorzach i kiełbasach z błotnych
trusi, czyli węży władnych łykać konie. Świeczniki i ogniści
ludzie zabawiali ucztujących swym tańcem.
- Długo było
spokojnie, lecz to jeno cisza przed burzą – zasępił się błotnik
Mierżwik.
-
Co
świecuchy – zwiadowcy mówią nam o kikimorach? - spytał
Trzęsawik odstawiając złoty kubek z miodem.
- Ich wódz Izydiesz
ostatnio harcował na północy księstwa, lecz szybko dał się
przegonić. Widziano też Bieśnicę, której rydwan ciągnęły
rusałki polne, które nasi próbowali uwolnić. Jeszcze nie jest
groźnie, ale kikimory już szykują się do ponownego zawładnięcia
Błotami Pinos – mówił błotnik Murs.
- Wujku, a co to
jest kikimora? - spytał nagle mały Sujan; siostrzeniec Trzęsawika
liczący sobie dziewiątą wiosnę życia.
- Kikimora, Sujanku
– odpowiedział ojciec Alemanii – to taki potwór; sługa Rykara.
Tak jak wodniki chodzą na dwóch nogach, lecz są czarne jak
antracyt. Mają wielkie, szpetne łby, oczy duże jak pięści,
białe, ostre i długie zęby, skrzydła nietoperzy, a ich ręce i
nogi są długie, patykowate, zakończone szponami ostrymi jak
sztylety. Ich przodkowie byli dobrymi istotami, lecz Rykar je
znieprawił. Pochodzą ponoć od upiorów o głowach wodnych ptaków.
Są okrutne; pożerają wszelkie stworzenia, a gorsze są od błotnic
i trusi, bo przed śmiercią torturują. Ich panem jest car Niemal
Człowiek, który nie ma skrzydeł i rezyduje na dalekiej, północnej
wyspie, Nowej Ziemi – przeciw niemu walczyły królowa Nastazja i
jej córka Walaszka, a w erze dwunastej został zabity przez
Sołowieja Chąsiebnika.
- Straszysz dzieci,
panie – rzekł ojciec Sujana, lecz Trzęsawik odpowiedział mu na
stronie:
-
Twój syn jest jednym z nas i powinien znać zagrożenia grożące
błotnikom – w owym czasie Alemania zrywała nenufary, jeździła
na delfinach, bądź siadłszy na Skoczce z Sujenicą biegnącą u
boku odwiedzała rusałki leśne, w czasie święta Rosaliów
tańcujące z satyrami, sylenami, orgami i leśnymi ludźmi. Z wieści
o kikimorach ,,sroższych
od krokodyli''
do jej ozdobionych kolczykami uszu dochodziły zaledwie niezrozumiałe
strzępki, jednak widziała frasunek ojca i macierzy z ich powodu i
próbowała ich pocieszyć. Izydiesz, wojewoda Niemal Człowieka
lubił pożerać ciała rusałek i wodników. Wraz ze swą sotnią
woził ogromny piec, podobny do chlebowego, w którym piekł
schwytane stworzenia. Raz jedna rusałka ze strachu nie mogła wejść
do pieca, więc jedna z kikimor ułożyła się, pokazując jak ona
ma się ułożyć. Wówczas rusałka wepchnęła kikimorę do pieca,
zatrzasnęła drzwiczki, zamieniła się w Światło i uciekła.
Odkąd Mokosza urodziła Europę i Bałkana Łobastę, kikimory
zawsze były wrogami rusałek i wodników. Rykar wmawiał im, że
dzieci Świętowita i Aredvi dążą do ich wytępienia. Alemania
choć kochała rodzinny Pinos, marzyła też o zwiedzeniu innych
dzielnic Królestwa Rusałek i Wodników, nie tylko bagien. Miała w
sobie coś z Samodivy Wędrującej z Połonii, która została mardą
i cierpiała niewolę u króla strzyg. Jak u wszystkich rusałek jej
głos był piękny niczym pienie syreny, czy śpiew łabędzi, a do
tego umiała grać na cytrze z wierzby. Był to dar od
zaprzyjaźnionej hamadriady Stoiwody. Nigdy nie przypuszczała, że
ten wspaniały instrument ocali jej kiedyś życie, a właściwie
będzie tylko narzędziem jej ocalenia. Izydiesz atakował bagienne
księstwo coraz częściej, aż stoczywszy parę bitew z błotnikami,
począł zapuszczać się w jego głąb. Kikimory nie miały litości
dla mieszkańców mokradeł, a nawet gdy jedna z tych koszmarnych
istot upiekła się w piecu, pozostałe rozszarpały ją ze smakiem.
Przeciwko najezdnikom stanęły hufce błotników walczących
mieczami, włóczniami, maczugami i dmuchawami. Na pomoc pospieszyły
im rusałki wodne, leśne i polne, baby wodne i dzikie baby,
żmijowie, leśni ludzie, krasnoludy i krasnoludki, świeczniki,
hamadriady, berkuty, świecznice, świtezianki, ale też wilki,
rysie, małpy łokisy, krokodyle północne, delfiny, wyverny, wydry,
ogromne żółwie błotochlapy, większe od krów, a nawet łagodny
stwór Nesa. Wsparcia drużynie Trzęsawika udzielił też Prowadnik,
ataman Jeźdźców Leśnych, których ongiś spotkali Iwan i Mara. W
sotni Izydiesza oprócz kikimor służyły strzygi, a wśród nich
Chowaj, syn Racariusa Nirasa, syna Rościela, wąpierze, ogry z
Britainy, ogniste duchy latawce, ksykuny, sini ludzie z rogami,
ifryty z Nabatei, czarne i czerwone ręce, paru Neurów, lud spod
muchomorów, nadzy Čartowie z kozimi głowami, wreszcie odziane w
skóry dzikich kotów mory duszące mężów i morusy duszące
niewiasty. Mimo męstwa obrońców, kikimory ciągle się posuwały,
aż doszły w pobliże trzcinowego szałasu Trzęsawika i Mokrej. W
miarę postępów w ich marszu, Alemania coraz więcej dowiadywała
się o bezlitosnym wrogu. Wieści te przerażały ją, choć nad
zgrozą górowały litość i chęć pomocy. Tego dnia rusałka
brodziła w bajorze, razem ze Skoczką i Sujenicą. Żałowała, że
nie dopuszczono jej do pomocy tym, którzy uciekli przed kikimorami.
Niechętni jej, mówią, że zlękła się wysiłku, i trudu i
poświęcenia czasu, ale to nie prawda. To tylko ludzie są tacy
ułomni, by krew i brud przysłoniły im cierpienie. Jej serce trapił
smutek, więc wyjęła wierzbową cytrę i poczęła grać melodię
pełną boleści. Grała jakby jej mistrzem był Rigel – opiekun
muzyki o głowie słowika. W jej cytrze mieszkała muzyka godna króla
Orfeja z Szetlandów, Orfeusza z Tracji, króla Dawida, Bojana z
Roxu, czy Mieszka - ,,Dawida
Północy''. Hamadriada
Stoiwoda,
od której dostała instrument, wyruszyła w bój i choć ubiła z
łuku księcia strzygoni Chowaja, dwóch wilkołaków pochwyciło ją
i zabiło. Alemania grała opłakując śmierć przyjaciółki, gdy
wtem zza mgły i sitowia wynurzył się szkaradny, czarny łeb z
zielonymi oczami, świecącymi i wielkimi jak spodki. Rusałka
wiedząc, że z kikimorami nie ma żartów, jak pantera wskoczyła na
grzbiet Skoczki, a obok niej usadowiła się Sujenica. ,,Goworożec,
likorna, na której jeździ Dziewanna, powiedział mi, że jak
uciekniemy, to odciągniemy tę zgraję od wygnanych''
– rzekła ,,kobyła
skakanka''
i jak nie skoczy! Od razu pokonała trzy wiorsty. Wyłupiaste oczy
kikimor, omal nie wyskoczyły z orbit; wszak taki szybki koń to
cenna zdobycz! Hufce sług Rykara ścigały całą trójkę, a trzy
nogi Skoczki wciąż pokonywały wiorstę za wiorstą. Kikimory
niezmordowanie pędziły na błoniastych skrzydłach, aż
uciekinierki wraz z pościgiem przekroczyły granicę bagien Pinos.
Skoczka choć była niezwykłą klaczą, to jednak też podlegała
zmęczeniu i nie mogła pędzić dalej.
-
Zacznij grać! - poradziła Sujenica, w której mieszkała mądrość
dawnych sfinksów, a rusałka nie wiedząc jaki jest tego sens,
posłusznie spełniła polecenie.
Kikimory
otaczały je ze wszystkich stron, a Alemania grała. W czasie tego
koncertu wiał lekki wietrzyk, który z wolna przybierał na sile, aż
w końcu przemienił się w tornado, a to rozgoniło lutych wrogów
na wszystkie strony łamiąc im kości. Potężny orkan przewracał
drzewa, burzył wody rzek i jezior, wreszcie groził zabiciem
Alemanii, Sujenicy i Skoczki. Tak to jest gdy wyzwala się siły, nad
którymi jeno Agej i Enkowie mogą zapanować. Wówczas gdy cała
trójka walczyła z wiatrem, stanęła przy niej jakaś postać niby
rusałka, lecz była to sama Mokosza. Rzekła do ucha Alemanii:
,,Zerwij
struny''!,
a gdy rusałka miała z tym kłopot, pomogła jej. Wówczas tornado
ustało, a przyjaciółki dziękując Nieznajomej, wróciły na bagna
Pinos, gdzie wojownicy wrócili do walki. Sujenica szczerząc białe,
ludzkie zęby, rzuciła się na kikimorę obwieszoną głowami
rusałek i zginęła przebita. Alemania porwała włócznię i
poczęła zabijać najezdników. Izydiesza pokonał Trzęsawik i on
też maczugą rozbił piec do pieczenia jeńców, a bagno pochłonęło
jego resztki (według ogłoszonego w erze trzynastej proroctwa
Maricy, Jancykryst będzie jeździł na piecu i palił w nim swych
wrogów). Błotniki rozgromiły kikimory, a te rozbiegły się jak
spłoszone ptactwo. Całe Pinos wiwatowało na cześć zwycięzców.
*
Alemania
po tej przygodzie pożegnała się z ojcem i matką, a następnie
razem ze Skoczką udała się na północ i zachód. Dotarła aż na
wyspę Ranę, gdzie Skoczkę pożarł smok, a Alemania stała się
jego więźniem. Cierpiała niewolę aż do przybycia króla –
wodnika Germana i jego brata Teutona. Król zabił smoka o wielu
głowach i uwolniona rusałka została jego żoną i królową.
Niestety król wodnik zabrał oprócz niej czarodziejskie złoto
strzeżone przez wielogłowego potwora, a które powstało z łuski
Rykara odłupanej przez piorun Jarowita. Przeklęty skarb uczynił
Germana, dotąd miłosiernego i sprawiedliwego, niewiarygodnie
chciwym i skąpym, a to pociągnęło za sobą liczne zbrodnie.
Opętany chciwością kazał uśmiercić nieszczęsną Alemanię,
wlewając jej płynne złoto do gardła. ,,Dlaczegóż
to ratowałaś mnie Pani Lasu przed kikimorą? Kierowałaś się
miłosierdziem. A przecież każda rusałka wolałaby być zaduszona
przez kikimorę, niż zabijana przez własnego męża...''
- myślała umierając, a jednak przebaczyła Germanowi, bo go
kochała. Jej dusza zamieszkała w Nawi Jasnej. Tyrańskie rządy
króla co przeniósł stolicę z Nandii do Jeziora Niedźwiedzi
wywołały bunt, na czele którego stanął urodziwy wodnik Trojan,
herszt bandy Vodni z Łobastowa. Zwyciężył on Germana i wrzucił
go do płynnego złota. Sam za swe zbrodnie stał się potworem –
starcem z siwą brodą, oślimi uszami i skrzydłami z wosku.
Potrafił przybierać też postać ćmy i odtąd czyniąc dobro żył
jeszcze w erze dwunastej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz