Strony

czwartek, 26 czerwca 2014

Ragnarok listopada, czyli ,,Księga jesiennych demonów''


W czerwcu 2014 r. przeczytałem zbiór opowiadań grozy Jarosława Grzędowicza ,,Księga jesiennych demonów'', pozytywnie oceniany zarówno przez Andrzeja Pilipiuka jak i Feliksa Kresa. Akcja rozgrywa się we współczesnej Polsce (lata 90 – te i początek XXI wieku), jesienią (szczególnie w mrocznym i zimnym listopadzie porównanym do mitycznego Ragnaröku), z czego akcja fragmentu jednego z opowiadań toczy się również w Afryce. Głównym bohaterem jest Jacek Wolecki, którego życie od jakiegoś czasu waliło się w gruzy (opuściła go dziewczyna, zamknęli jego ulubiony irlandzki pub itd.). Choć nie był specjalnie przesądny, po raz pierwszy i ostatni w życiu wstąpił do sklepu ezoterycznego, gdzie ,,szaman miejski'' opowiedział mu pięć historii o spotkaniach ludzi z Jesiennymi Demonami. Książka ma więc strukturę szkatułkową, tak jak np. ,,Baśnie 1001 nocy'', ,,Dekameron'', albo ,,Opowieści sieroty'' Katherynne M. Valente.



Na kartach ,,Księgi...'' pojawia się cała galeria istot nadprzyrodzonych, takich jak: szaman miejski (miał białe włosy i czerwone oczy, co upodabnia go do takich bohaterów fantasy jak wiedźmin Geralt, albo Elryk z Melnibone), afrykański demon Umoya Omube' (pochodzi z wierzeń zuluskich, nosił kapelusz i powłóczysty płaszcz, miał małe, zniekształcone usta i nos podobny do haczykowatego dzioba, oraz sowie oczy; chciał odebrać bogatemu filmowcowi Arturowi Ziębie Absolutną Kartę Kredytową), Człowiek ze Ściany (dręczył Artura Ziębę w szpitalu i podstępem odebrał mu Absolutną Kartę Kredytową), anioły i diabły (diabeł Oleg miał zasznurowane usta i kamienie w miejscu oczu), współczesna wiedźma Melania (była ruda i uprawiała średniowieczną magię rytualną), stworzony przez nią dobry wilkołak Maksym Wilk z Puszczy Białowieskiej, który nie chciał być wilkołakiem (wzmianka o ich romansie pojawia się w powieści ,,Popiół i kurz''), uwodzący kobiety srebrzysty człowiek z mackami (owe macki nasuwają mi skojarzenia z horrorami Lovecrafta), demoniczny hermoafrodyta Weronika, czarne motyle z zaświatów zapowiadające śmierć, alchemik Michał Sędziwój, który od XVII wieku cyklicznie umierał i wychodził ze starej skóry jak wąż (podczas gdy w trylogii Pilipiuka, Michał Sędziwój jest postacią pozytywną, tu został przedstawiony jako ktoś zdradliwy, mordujący kobietę, która odkryła jego sekret), oraz Śmierć (miała postać pięknej kobiety o czarnych włosach, której Jacek Wolecki poszukiwał i z ulgą poszedł za nią w zaświaty). W książce pojawia się nawet sam Bóg pod postacią czyniącego cuda właściciela sklepu zoologicznego.



Opisane zostały też magiczne przedmioty takie jak: Absolutna Karta Kredytowa (pozwalała kupić wszystko na co się miało ochotę), zdobiąca popielniczkę figurka kameleona, który ożył na oczach terapeuty, czy srebrna bransoleta likopeion, za pomocą której Melania zamieniła białowieskiego wilka Maksyma w człowieka.


Spodobały mi się nawiązania literackie do Michaiła Bułhakowa (szamana miejskiego, którego działalność ma pozory dobra i Jesienne Demony można porównać do szajki Wolanda, opowiadanie ,,Wiedźma i wilk'' o Melanii i Maksymie przypomina powieść ,,Psie serce''), oraz do Victora Hugo ( jedna z bohaterek przywiozła z Francji figurkę Gavroche' a; jednego z bohaterów powieści ,,Nędznicy'').


Spodobały mi się również takie wartości jak: krytyczny stosunek do magii ( jest niebezpieczna, demoniczna, pakuje ludzi w kłopoty nawet jeśli ma pozory dobra np. szaman miejski jedyne co potrafi doradzić Woleckiemu to kazać mu szukać śmierci, a jego demoniczny wygląd sugeruje, że może być w zmowie z Jesiennymi Demonami), krytyka matriarchatu (krąg Binah rządzący rodziną Melanii to ,,stare baby'' wtrącające się do życia innych), fanatyzmu religijnego i antyreligijnego, ,,ekologicznych'' bojówek (Artur Zięba został zabity za noszenie skórzanych butów), oraz nienawiści rasowej do … Afrykanerów. Ponadto w owych opowiadaniach człowiek nie jest w stanie sam pokonać demona fortelem jak w polskich baśniach (Arturowi Ziębie po potyczce z Człowiekiem z Lustra zostały się metalowe kulki miast karty kredytowej). W opowiadaniu ,,Opowieść terapeuty'' znalazłem trafną uwagę, że wielu ludzi porzuca wiarę w Boga, bo się ,,obraża'' na Niego nie mogąc wymóc na Nim spełnienia swej woli. Do gustu przypadł mi również humor (frazeologizm ,,czarno jak w głowie taliba'', albo ta scena, w której bogaci Rosjanie zakładali dresowe spodnie do białych koszul). Ponieważ mieszkam w Szczecinie, moją uwagę zwróciło to, że afrykański szaman Ewaryst Matabele studiował na Uniwersytecie Szczecińskim. W tym miejscu chciałbym podziękować Autorowi za to, że wspomniał o moim rodzinnym mieście.