Strony

sobota, 23 sierpnia 2014

Oniricon cz. 54

Śniło mi się, że:


- Polacy walczyli w Narviku z trollami, zaś w Tobruku z ifrytami (z fantazji poprzedzających zaśnięcie),



- Adam Mickiewicz w wierszu ,,Śmierć pułkownika'' nazwał Emilię Plater ,,matką'', bo tak w tradycji prawosławnej nazywa się kobiety, które chce się szczególnie uczcić,



- widziałem kalendarz z najdziwniejszymi tramwajami wojennymi; na jednej z ilustracji tramwaj wojenny stał w lesie i były w nim dwa gobliny w strojach z XVI wieku,



- byłem w Indiach gdzie żyły niebieskie obleńce atakujące bose stopy, zawlokłem owe robaki do Polski, w Szczecinie byłem w siedzibie dyrektora KTA na Wałach Chrobrego i tam owe obleńce rozpełzły się po dywanie, a ja je rozdeptywałem, nie bacząc, że ktoś oskarży mnie o okrucieństwo wobec zwierząt,
- wykonałem pracę plastyczną, w której umieściłem wizerunek Jezusa i chciałem go pokazać panu Voytakusowi ov Viernitis, ale nie mogłem go znaleźć,



- znalazłem małą jaszczurkę, którą wziąłem do ręki, odłamał jej się ogon, który potem odrósł, mogłem wybrać długość tego ogona i zdecydowałem, że będzie tak długi jak ogon Żmija z filmu ,,Volkodav 2'',



- w jakimś micie występowała królowa Niebosa, która przekazała władzę innej kobiecie,



- w Szczecinie spotkałem Stanisława Szukalskiego, któremu powiedziałem, że podziwiam go jako artystę, że choć nie zgadzam się z nim w sprawach wiary, to jednak ma on talent, wówczas Szukalski uśmiechnął się i powiedział, że przetopił swoją neopogańską, metalową tabliczkę, aby umieścić na niej imię św. Jana Pawła II, potem razem z Szukalskim jechałem samochodem przez szczeciński plac, na którym stał pomnik Colleoniego; artysta jechał ryzykownie, a w jego samochodzie było ciasno,



- myślałem o nakręceniu filmu fantasy (?) o górze Giewont,
- w Empiku znalazłem książkę, do której było dołączonych gratis kilka owocowych napojów alkoholowych; w domu próbowałem tych trunków, mając nadzieję, że nie zawierają alkoholu, jednak ponieważ był sierpień, zrezygnowałem z ich picia, tymczasem Mama krwawiła z nogi, ja zaś zalałem całą podłogę w domu,



- ksiądz wyświetlał rosyjskie filmy w salce parafialnej,




- w bardzo odległych czasach Słowianie (?) podbijali Madagaskar,
- powiedziałem Mamie, że ,,Psy Tartaru'' przypominają ,,Trylogię husycką'', ale jest w nich więcej historii,



- Szalbierz udał się razem z drużyną do Azji, gdzie spotkał licznych chanów tatarskich. 

Wolin - Jumme - Volin 2014





Na wyspie Wolin w Polsce (po toropiecku: Veltea, po stolimsku: Jom, po neuryjsku: Vrarna - hau, po sarmacku i amazońsku: Ar - Veltaba, po atlantydzku: At - Vinedah, po lemuryjsku: Kumari Vineta,  po kalmarycku: Jóm - balta i po oparyjsku: Jumasa) bawiłem już wiele razy, poczynając od 2001 roku. W obie strony jechałem pociągiem, w czasie podróży czytając świetną książkę Artura Szrejtera ,,Demonologia germańska'' (dowiedziałem się z niej min., że mitologicznym pierwowzorem Królewny Śnieżki była niemiecka bogini zimy Berchta, której towarzyszyły demony, zwane ,,perchtami'' - pierwowzór siedmiu krasnoludków, oraz tego, że Odyn, którego imię oznacza szaleństwo początkowo był demonem i herosem, a dopiero potem został uznany za boga). W sierpniu tego roku (w ubiegłą środę) razem z Mamą odwiedziłem Międzyzdroje (Intercrinix, Midizdroje, po stolimsku: Midelbano). Po raz drugi odwiedziłem Woliński Park Narodowy (Jummatus Parek Nacilis, Volin'skij Narodovyj Zelenec), gdzie widziałem trzy dziki, jelenia i łanię, żubry, bielika siedzącego na gałęzi i ... żuki leśne (jakaś pani powstrzymywała dziecko przed rozdeptaniem takiego owada). Byłem też w małym, lecz pięknym miejskim Parku Chopina, którego główną atrakcją był wykonany z roślin paw Tolek. Kupiłem książkę Kazimierza Kunickiego ,,Mitologie świata. Aborygeni australijscy'' z serii wydawanej niegdyś przez ,,Rzeczpospolitą''. Dołączyłem ją do listy książek oczekujących na przeczytanie. Byłem też w miejscowym kościele na odmawianiu Różańca. Jak łatwo się domyśleć, wyjazd wspominam bardzo dobrze.



,,Psy Tartaru''

,,Gorze nam się stało''! - słowa Henryka Pobożnego w czasie bitwy pod Legnicą; najstarsze zanotowane polskie zdanie, jeszcze wcześniejsze niż słynne ,,Daj, ja pobruszę...'' z ,,Księgi henrykowskiej''.


W sierpniu 2014 r. sięgnąłem po powieść Tomasza Łysiaka ,,Psy Tartaru'' (wcześniej, w 2009 r. przeczytałem jej pozytywną recenzję na łamach ,,Niedzieli'').





Akcja rozgrywa się w 1241 r. w ogarniętej rozbiciem dzielnicowym Polsce (Sandomierz, Wrocław, Kraków, Legnica), na Rusi (Kijów), Sycylii, w Państwie Kościelnym, a nawet w Mongolii. Głównym bohaterem jest Jeruzalem, zwany Szalbierzem – spolonizowany Tatar, awanturnik, zabójca, tatarski szpieg, oraz cyrkowiec, który zmienił się na lepsze, dzięki miłości do polskiej wieszczki Hanny, w której przepowiedniach pojawiały się hebrajskie słowa ,,Sedelai, Ebrehel'' – kabalistyczne imiona Boga wyryte na Szczerbcu. Inni bohaterowie to: otyły rycerz Michałko z Ciepłowody i jego chudy sługa Bocianek. Błędny rycerz Dragiełło herbu Kraplan – postać nawiązująca do takich bohaterów literackich jak hiszpański Don Kichot i polski Szaławiła uważał się za potomka św. Jerzego i całe życie poszukiwał smoków i potworów by z nimi walczyć, odniósł poparzenia ratując w płonącym, kijowskim kościele rzeźbę Matki Boskiej, w końcu zachorował na trąd. Walczył kuszą Adelajdą. Jego wiernym sługą był garbaty i brzydki karzeł Karlito, noszący imię na cześć jednego z francuskich królów. Ponadto występują takie postaci jak: przygłupi, jednoręcy siłacze bracia Joby (Hiob i Niob), niemy chłopiec Ignaś (w Mongolii w cudownym sposób odzyskał mowę), opiekujący się nim łakomy pustelnik Dobrosław, a także cyrkowa małpka Gigi. Rolę czarnego charakteru pełnił stary Jaćwing Wulfstan, sługa księcia Bliznobrodego i księżnej Krutany, winny przegrania przez Polaków bitwy pod Legnicą (po bitwie został powieszony przez Dragiełłę i Karlita).




Na kartach powieści występuje cała plejada postaci historycznych, takich jak: Henryk Pobożny (zgodnie z wykorzystaną w książce relacją Benedykta Polaka, książę został zamordowany po bitwie za odmowę złożenia pokłonu najeźdźcy), jego żona – bł. Anna (po śmierci męża wysłała głównych bohaterów do Mongolii z misją zabicia chana Ugedeja), św. Jadwiga Śląska, Batu – chan (dla ciekawostki: pierwowzór legendarnego Kalin – cara z ruskich bylin), chan Ugedej (Ignaś zrezygnował z zabicia bezbronnego wroga, którego w końcu otruła jego żona), wojewoda kijowski Dymitr (chan domagał się od niego, by oddał mu swoją żonę), cesarz Fryderyk II (prowadził eksperymenty na dzieciach), św. Jacek Odrowąż (namówił Szalbierza i Karlita, aby urządzili przedstawienie dla śmiertelnie chorej dziewczynki Isi), szarlatan Mikołaj z Polski, autor dzieła ,,Anti – Hipocrates'', który chciał zabić księcia Henryka czarami, a sam przypłacił to pomieszaniem zmysłów, mistrz krzyżacki Poppo von Ostern (może się Czytelnik zdziwić, ale wówczas Krzyżacy pomagali naszym w walce z Tatarami) oraz inni.





W porównaniu z ,,Trylogią husycką'' Sapkowskiego, tu elementów fantastycznych jest stosunkowo niewiele. Należy tu odnotować sposób w jaki zostali przedstawieni duchacy – członkowie rycerskiego Zakonu Ducha Świętego, którzy zostali przedstawieni jako ukrywające się w Polsce niedobitki katarów popierające cesarza w walce z papieżem. Duchacy nosili czarne zbroje i maski, zamiast imion używali wytatuowanych numerów, czcili demony (min. Behemota) i porwali Ignasia, aby uczynić go swoim Wielkim Mistrzem (na szczęście dziecku udało się uciec). Najwięcej komponentu baśniowego w najlepszym średniowiecznym stylu, jest w zakończeniu: jakiś człowiek przylepił język niememu chłopcu, który latał na orle, w jurcie chana pojawiła się grecka bogini zemsty Nemezis, w końcu bohaterowie po odrzuceniu zemsty zawędrowali do Nieba.


W powieści spodobało mi się ukazanie ówczesnego Kościoła w bardzo pozytywnym świetle (choć surowe pokuty niektórych bohaterów mogą dziwić, a nawet gorszyć niektórych czytelników...), wielka dbałość o realia historyczne, zwłaszcza przy opisie Mongołów (jedno zastrzeżenie: wbrew temu co sugeruje Autor, dybuki wywodzą się z wierzeń nie słowiańskich, ale żydowskich), pochwała miłosierdzia, miłości jako siły czyniącej ludzi lepszymi, honoru, patriotyzmu, a także – dosyć rzadkie w literaturze – ukazanie osób niepełnosprawnych jako postaci pozytywnych, zdolnych do bohaterstwa. Chętnie sięgnę po dwa poprzednie tomy ,,Kronik szalbierskich''. Na koniec chciałbym się podzielić z Czytelnikami krótką refleksją: w naszych czasach też byłby potrzebny władca podobny do Henryka Pobożnego w obliczu ciągnących za zachód dzikich hord Putin – chana...