Strony

środa, 25 marca 2015

Jelki

,,Przez te pięć lat rodzina modliła się i pościła, by ponownie się spotkać. Pewnego wieczoru, podobnego do tych, kiedy czekano na Sirraha, Deneb przemówił:- Biały orzeł Tinez przybył tu z Burus, bo dostał zadanie opieki nad krajem, kiedy ciebie w nim nie będzie. Powrót Taty już wkrótce nastąpi, ale nie możemy czekać nań z założonymi rękami. Agej mówi, że aby nastąpił, trzeba wam udać się do kraju Białego Tulipana po Żar – Ptaka... - nazajutrz na tronie w Niście zasiadł Tinez, a na południe [do Tassilii] wyruszyła Tatra wraz z dziećmi, Denebem, Szyłką, Nerką, rodziną Wydrzan co uratowali Przerośla – Żyrwaka z rynsztoka, [rusałką] Antaxieną i jej rodzicami, a także z grupą zwykłych poddanych, zainteresowanych Żar – Ptakiem. [Biały ryś] Deneb chronił wszystkich przed niebezpieczeństwami – przy nim wszyscy mogli czuć się bezpiecznie, a córki Ayałakaya ciągle nie znały swej prawdziwej postaci – tamta, którą narysował im [wąpierz] Żuławisław okazała się fałszywa. Drużyna już miesiąc temu przekroczyła Montanię […]'' - K. Oppman ,,Perłowy latopis''.



Po przebyciu górzystej i lesistej części Oylandu, tej, w której na początku ery trzynastej osiadł Słowak (Slavius); małoletni brat Lecha, Czecha i Rusa, wędrowcy prowadzeni przez białego rysia Deneba, wielkiego jak niedźwiedź Enka w ognistej koronie, syna Boruty z nieprzebytych puszcz Burus, zatrzymali się na krótki postój w Kraju Stepów; w tej jego części, w której później zamieszkali Dakowie – lud Decebala; króla i witezia. W obozie rozbitym na śródleśnej polanie, wokół ogniska spoczęli Deneb o białym futrze upstrzonym czarnymi cętkami, Tatra – królowa Aplanu i wielka księżna Montanii, która wyruszyła do Tassilii, by prosić Feniksa – Żar – Ptaka o powrót męża, jej urodzone w Jaskini Hien dzieci; białe Mieczysław i Anej Tabiena, czarne Przerośl – Żyrwak i Anej Afaraka, wreszcie żółte – Burus i Anej Mari, topielcy: wodnik Jarociech i rusałka Vodnica z jedyną córką Antaxieną, Wydrzanie, czyli ludzie o wydrowych głowach – Grążel i Pałka Wodna z dziećmi Rzęsą, Żabą, Traszką, Żmejem i Zwinkiem, siostry Szyłka i Nerka – stale zmieniające swą postać córy Cara – Wodnika Ayałakaya; pana na jeziorze Nordlin w Białopolsce i Pani Krowiarki, oraz synowie Novalsa; panowie Władysław z Czarnej Wólki, Włodzimierz z Kalska i Bolesław z Oylandu, razem z żonami. Przy ognisku, gdzie ugoszczono Dziewonię, córkę Boruty i Leśnej Matki, która przyszła do Kraju Stepów, by i tu troszczyć się o runo leśne, panował nastrój pogodny i pełen nadziei. Enka Dziewonia – Uprawiająca Grzyby przyszła w gościnę do królowej Tatry pod postacią śmiertelnej niewiasty, pani Dzwonimiry (Zwonimiry) i jedynie Deneb sam będąc Enkiem, rozpoznał ją, lecz nie powiedział tego. Dziewonia, siostra radującej oczy i serca Devany, też była piękna, choć nieco pulchna, a do tego uśmiech często gościł na jej rumianej twarzy. Miała na sobie ciemnozieloną suknię i fioletową chustę na głowie. Dziewonia – Dzwonimira znała cel wyprawy królowej Tatry i jej przyjaciół, a zajadając kiełbasę, pieczoną rzepę, żołędzie i młode, smażone szyszki, postanowiła ostrzec wędrowców przed niebezpieczeństwami, jakich pełno było w Kraju Stepów i w Valkanicy. Opowiadała bardzo oględnie, by nie przestraszyć dzieci, o wąpierzach, strzygach, brukołakach, złych Neurach, czarownicach i nocnicach. W jej opowieściach, w które lekki niedowiarek; wodnik Jarociech z leśnego jeziora pod grodem Nist, śmiał wątpić, straszyło Bubo – zwane puchaczem demonicznym, co w postaci największej z sów, przylatywało nocą do kołysek, by ssać krew niemowląt, Róża i Cicha – służebnice Zarazy i inne straszne istoty, wśród nich takie, z którymi walczył Balaj, ojciec Zbigniewa – Lodowego Znachora.
- Dobrze, że jest przy was Deneb; Lew Boruty, on mocarz, on Pies Ageja, on nie da was pokrzywdzić!



- Proszę pani – zapytała się rudowłosa Anej Tabiena – co to są jelki?
- Jelki, panieneczko – odrzekła po namyśle córa Dziewanny – to nimfy podobne bardzo do rusałek, ale rogate. Ich kosy są rude, a że istoty to bezwstydne, ledwo srom zasłaniają. Na ich czele stoi królowa Častava, a sławią one smoka Rykara i jego kochanice: Lochę, Marę, Mar – Zannę, Zarazę... Jelki, moja droga, kuszą swymi wdziękami, a potem łaskoczą na śmierć jak kazytki, piją krew niczym wąpie – rusałki wąpierze, zsyłają szaleństwo wzorem Wił, którym przeszkodzono w tańcu, sprowadzają na manowce, wykradają dziatki, tak jak łaumy – zamienice... Choć piękne, są groźne. Strzeżcie się ich – zakończyła Enka i mimo nalegań, by spała przy ognisku, poszła w ciemny las. ,,Czarownica, czy co?'' - myślał Jarociech.
Rano, kiedy Swaróg opuścił morze i znów rozpalił na niebie Słońce, drużyna Tatry i Deneba ruszyła w dalszą drogę. Wędrowcy przeszli przez las, minęli niewielką osadę, w której nikt nie domyślał się kim są, aż w końcu znów znaleźli się w lesie. Pan Władysław z Czarnej Wólki, odkąd wkroczył do lasu, lepiej niż inni słyszał dobiegające z gąszczu drzew i krzewów cichutkie śmiechy, nawoływania i urywki pieśni. Pomyślał, że to odgłosy zabaw Wił, rusałek, czy też jakichś skrzatów. Deneb również słyszał owe dźwięki, jeszcze lepiej niż człowiek, syn Aplanu i zaniepokojony warczał głucho, lecz nikt go nie rozumiał. Pan Władysław dotąd jedynie słyszący leśne mieszkanki, teraz począł widzieć ich piękne twarze ukazujące się między drzewami. ,,Rusałki – pomyślał – siostry małej Antaxieny i walecznej pani Ruty z Bliskiego Zachodu''. Owe istoty o oczach płonących zielonym ogniem jak u kota Paluca z Britainy, wiecznie młode i prawie nagie, miały długie włosy, miękkie jak kitajka, a rude niczym marchewka. Zrazu powoli, potem coraz śmielej, wychodziły z głębin matecznika i z wszystkich stron otaczały członków wyprawy. Wtedy to poddany królowej Tatry obaczył swą pomyłkę – rudowłose bezwstydnice na głowach miały krowie rogi. Nie były to wcale leśne rusałki, w Valkanicy zwane driadami, ani też bożeczki, jeno jelki – te same, przed którymi ostrzegała Dziewonia – Doglądająca Grzybów. Deneb zjeżył się, ryknął jak niedźwiedź i wystawił straszliwe pazury.



- Zbijcie się ciasno jak owce! - rozkazał wędrowcom, a ci natychmiast posłuchali.
Biały ryś pazurem niczym ze stali, zakreślił wokół nich okrąg, mrucząc zaklęcie. Wówczas granica kręgu stanęła w płomieniach, które jednak nie paliły leśnych roślin. Tatra i jej przyjaciele zauważyli, że wewnątrz okręgu, trawę pokryła gruba warstwa śniegu, choć wtedy w przyrodzie panowało Lato. Jelki, widząc moc Deneba, syna Dziewanny Šumina Mati, odskoczyły przerażone. Najodważniejsza z nich, obwieszona klejnotami ,,jak koń Giptów'' (,,Codex vimrothensis''), choć drżały jej kolana, podeszła do Białego Koła i wyginając się jak wiła, nakłaniała do opuszczenia Kręgu, lecz Deneb spłoszył ją warknięciem i kazał mężom i pacholętom zamknąć oczy, by miłosny widok nieczystej królowej i kapłanki Smoka nie zawiódł ich do zguby.
- Wracaj do smoka Rykara, bezecna Častavo i zejdź nam z oczu, nam co szukamy Żar – Ptaka! - ryknął z wielką mocą Deneb, a kusząca Častava zadrżała.
- Nie zamierzam wam przeszkodzić w owym szczytnym celu. My jelki kochamy Ageja i wszystkich co mu służą. Jako ich królowa, ja Častava, córka Erliś – Haliny IV chętnie będę wam towarzyszyć ze swoim ludem – Tatra się zawahała, czy istota o tak miłym głosie naprawdę kłamie, lecz Deneb znów ryknął straszliwie.
Jelka cofnęła się i poczęła śpiewać, a śpiewała tak cudnie, niczym czeltice z Morza Joldów, czy rusałka Luzona z Orlandu. Śpiew królowej Častavy słodszy był od miodu, a opieranie mu się sprawiało wielką boleść. Wszyscy radzi byliby przekroczyć płonący obwód Białego (Śnieżnego) Kręgu, a cudna pieśń sprawiała, że z wolna zapominali o celu wyprawy. Jelki słysząc upajający śpiew swej władczyni, znów wyszły z otchłani matecznika, wśród kruszących wędzidła rozumu pląsów. Przerośl – Żyrwak, którego Locha pod postacią Ruty utopiła w rynsztoku i stał się wodnikiem – utopcem już szykował się do przeskoczenia płonącej granicy kręgu, gdy wtem Deneb po raz trzeci zaryczał rozdzierająco i zmieszana jelka zamilkła. Chłopiec spostrzegł zagrożenie, schylił się i znalezionym w śniegu kamieniem cisnął w Častavę i jej siostrzyce, a te uciekły z piskiem. Tak jak zniknęły jelki, znikł również Święty Krąg. Wyprawa udała się na południe w stronę sławnego Królestwa Valkanicy. Wszyscy dziękowali Agejowi za ocalenie, zaś pana Władysława nurtowało jedno pytanie.
- Czemu raczyłeś, o Panie z Pędzelkami na Uszach zachować jelki przy życiu? - Aplańczyk spytał Deneba.
- Častava bije czołem przed Rykarem, lecz i ona ma miejsce w Planie Ageja – odrzekł wielki kot z puszcz krainy Burus.

*



,, […] W Valkanicy przed ałami i ażdachami bronili ich stuha Światopluk i Świętopełk, a także Jarog, Jarowit, Mokosza i Jeźdźcy Ognistego Pioruna. Do Afryki dostali się drogą morską, aż zaszli do grodu Teostovo. Tam znaleźli Żar – Ptaka, lecz wcześniej przeżyli sztorm. Gdy cała rodzina była już razem, udała się przez Valkanicę do Aplanu'' – encyklopedia ,,Obraz świata''.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz