,, […] Po jego [Kościeja] śmierci, nastaniu pokoju i odbudowie Aplanu, nie przyjęto jej [Ruty] na Wolinie [z powodu przelanej krwi], więc wsiadła na Arvota Baldasa i pojechała na nim do Azji szukać przygód. Wędrowali coraz dalej na wschód, uśmiercając smoki i olbrzymy. Z wolna Ruta stawała się jak jej ofiary […]'' - encyklopedia ,,Obraz świata''.
,,Na ziemię Peristanu
w wielkiej krainie Międzyraju
razu pewnego, z nieba wysokiego
spadł nietoperz jak smok ogromny
co pożarł Słońce i Księżyc nadobny
a zwał się Musz Pairika
[…]
Ruta złotą strzałę na cięciwę nałożyła, ubiła
nią potwora, łeb mu szablą ścięła, a Światła Niebieskie
niebiosom przywróciła'' – Rudra Pachan, poeta z Międzyraju.
Ruta
o długich włosach barwy krwi, została rusałką, kiedy zabrakło
jej tchu i utonęła w jeziorze, gdzie zanurkowała razem z Tatrą.
Smukła topielica o oczach barwy szafirów i turkusowej bliźnie na
szyi; piętnie niewoli u herszta rozbójników Neuratusa, pochodziła
z Bliskiego Zachodu, z sioła Grabowa nad wielką rzeką Lebaną.
Okrywała się suknią barwy kiru i lepiej od innych rusałek władała
każdym rodzajem broni. Jej nieodłącznym towarzyszem był świecący
w mroku zielonymi oczami, bury niedźwiedź Arvot Baldas z Jeziora
Niedźwiedzi, ongiś uleczony przez Rutę i Tatrę. Rusałka i wodny
zwierz przeżyli wspólnie mnóstwo przygód, wspierając Tatrę i
Lecha III w walkach z Kościejem. Ów stracił nieśmiertelność i
zginął zadławiwszy się rybią ością, gdy Tatra wydała swe
ciało Grabiukowi na zniszczenie, lecz ocalił ją Lech III wraz z
wężem Abajowem. Kapłani Świętowita z wyspy Wolin nie zgodzili
się po raz drugi oczyszczać Ryty, więc ta, nie mogąc sobie
znaleźć miejsca w Aplanie, żegnana przez króla i królową udała
się na wschód, szukać przygód w półlegendarnym królestwie
Sinea, gdzie jej szlak przeciął się ze szlakiem Lecha III,
orskiego królewicza Rutego i Oxia, Kellu Simi – Abö,
syna Kellu Symura, człowieka o głowie foki. W czasie junackiej
wyprawy na wschodni Koniec Świata, rusałka i wodny niedźwiedź
przeżyli liczne przygody, warte osobnej książki, a tu
przedstawiamy jedną z nich.
*
W
Międzyraju, zwłaszcza na styku ziem Al – Baktar, gdzie żyli
ludzie o głowach dwugarbnych wielbłądów i Sindu – królestwa
Asasynek; walecznych krasawic w czerni, tudzież nad rzekami Kurą i
Araxem, nad wielkim jeziorem Aspin i w Bharacji, z dawien dawna żyły
wojownicze plemiona
Miękkonogów i Kozłouchów. Pierwsi z nich, uznający za swego przodka ogromną salamandrę Kumratusa Rodusa z bagien Jepis, żyli na świecie już w erze drugiej, jeszcze przed stworzeniem smoków. Byli to ludzie o nogach żab. Kozłouchy, pochodzący w prostej linii od Boruty i Dziewanny Šumina Mati to półdzicy ludzie o kozich uszach, stworzeni w erze czwartej. Oba ludy dzieliły się na liczne plemiona, nigdy nie znały pisma, władały za to brązem, a później żelazem. Żyły z łowów, łowienia ryb, zbieractwa i rozbójnictwa. Nie budowały domostw, lecz wędrowały z miejsca na miejsce.
Miękkonogów i Kozłouchów. Pierwsi z nich, uznający za swego przodka ogromną salamandrę Kumratusa Rodusa z bagien Jepis, żyli na świecie już w erze drugiej, jeszcze przed stworzeniem smoków. Byli to ludzie o nogach żab. Kozłouchy, pochodzący w prostej linii od Boruty i Dziewanny Šumina Mati to półdzicy ludzie o kozich uszach, stworzeni w erze czwartej. Oba ludy dzieliły się na liczne plemiona, nigdy nie znały pisma, władały za to brązem, a później żelazem. Żyły z łowów, łowienia ryb, zbieractwa i rozbójnictwa. Nie budowały domostw, lecz wędrowały z miejsca na miejsce.
Ruta i Arvot Baldas po walce z potworem Musz Pairiką w
Peristanie, zaszli ku zachodnim rubieżom Sindu. Wodny niedźwiedź
silny jak dziesięć koni, w czasie licznych wędrówek służył
swej przyjaciółce grzbietem. Teraz jednak nadszedł czas
odpoczynku. Znajdowali się na śródleśnej polanie, w pobliżu
wodospadu i jakichś ruin. Ruta mocą swych oczu rozpaliła ognisko i
zdrzemnęła się, opierając głowę na niedźwiedziu jak na
poduszce. Odpoczynek w pięknym miejscu szybko został zakłócony. Z
puszczy wybiegły hordy dziwnych, półnagich ludzi, z których jedni
skakali na żabich łapach, a inni strzygli koźlimi uszami. Rusałka
o wyostrzonym słuchu, słysząc potupywanie nóg Kozłouchów
obutych w miękkie buty, noszone przez łowców z Sonoru, zerwała
się z miękkiej trawy i chwyciła za nowy, srebrny łuk – dar
królowej Tatry, po czym kopniakiem obudziła niedźwiedzia. Rucie
przez moment stanął w pamięci jej parający się czarami dziadek
Nawiej. Pewnej nocy zabrały
go i uniosły w ciemność stasiaki – żmijowce; lute straszydła podobne do srebrzystych węży lub ryb, o ogromnych paszczach pełnych długich i cienkich zębów, wyłupiastych oczach, szponiastych łapach i sterczącym z grzbietu długim, giętkim i zatrutym kolcu. Jaxa, ojciec Ruty wspominał śmierć starego guślarza z bólem rwącym serce i przerażeniem mrożącym krew w żyłach. Tymczasem Miękkonogów i Kozłouchów, zbrojnych we włócznie i obsydianowe miecze było coraz więcej i otoczyli oni Rutę i Arvota Baldasa. Wodny niedźwiedź stanął na zadnich łapach i ryknął groźnie, aż drzewa zadrżały, zaś Ruta ostrzegawczo posłała jedną ze strzał pod nogi Apruna, wodza Kozłouchów, zaś ze złotej strzały płanetnickiej bądź neuryjskiej roboty wystrzelił snopek ognia i deszcz iskier. Była to ostatnia złota strzała w jej kołczanie, zostały jej się tylko te zwykłe. Najmężniejsza z walecznych niewiast, wojowniczka przewyższająca swym hyrem Wiły i Amazonki, otworzyła koralowe usta i przemówiła do dziczy.
go i uniosły w ciemność stasiaki – żmijowce; lute straszydła podobne do srebrzystych węży lub ryb, o ogromnych paszczach pełnych długich i cienkich zębów, wyłupiastych oczach, szponiastych łapach i sterczącym z grzbietu długim, giętkim i zatrutym kolcu. Jaxa, ojciec Ruty wspominał śmierć starego guślarza z bólem rwącym serce i przerażeniem mrożącym krew w żyłach. Tymczasem Miękkonogów i Kozłouchów, zbrojnych we włócznie i obsydianowe miecze było coraz więcej i otoczyli oni Rutę i Arvota Baldasa. Wodny niedźwiedź stanął na zadnich łapach i ryknął groźnie, aż drzewa zadrżały, zaś Ruta ostrzegawczo posłała jedną ze strzał pod nogi Apruna, wodza Kozłouchów, zaś ze złotej strzały płanetnickiej bądź neuryjskiej roboty wystrzelił snopek ognia i deszcz iskier. Była to ostatnia złota strzała w jej kołczanie, zostały jej się tylko te zwykłe. Najmężniejsza z walecznych niewiast, wojowniczka przewyższająca swym hyrem Wiły i Amazonki, otworzyła koralowe usta i przemówiła do dziczy.
-
Nie chcemy od was ziemi, daniny, ani rabów – tłum Miękkonogów i
Kozłouchów zaszemrał. - Zmierzamy tam, gdzie Słońce się budzi;
nie chcemy z wami walki, lecz niejednego z was położymy trupem,
jeśli zmusicie nas do tego. Zastanówcie się! Jam Ruta, co wysłała
do Nawi smoka Aszara, Asardiela, wilkołaka Sarada, czarownicę Usib
– moranę, Čorta
Sofiela, rozbójnika Ali Kiżył – baszę i olbrzymy Rabaniela i
Nursłtana z Ošaf.
-
Grrrr! A jam jest Arvot Baldas z Jeziora, co łapę mam ciężką jak
tur! - zaryczał ludzkim głosem wodny niedźwiedź, a na plemiona,
co słyszały już trochę o czynach Ruty, padł strach. Aprun
Kozłouch wraz z synami nawet zgiął kolana przed waleczną rusałką,
przybyłą z krain, gdzie Słońce zasypia. Tymczasem spomiędzy
drzew na białym jednorożcu (w Azji i w Afryce te piękne i cudowne
zwierzęta były tak pospolite jak w Aplanie i Orlandzie tarpany)
wyjechał spaśny Miękkonóg o czarnej brodzie i śniadej cerze,
odziany w czarną pelerynę haftowaną w białe muchy. Inne
Miękkonogi widząc go padały twarzami do ziemi i zawodziły z
czcią: ,,Nasz
pan Muchawiec, o wielki Muchawiec''!
Aprun i jego Kozłouchy kłaniały mu się w pas.
- Znam tę krasawicę – Muchawiec wskazał Rutę
eburnowym berłem. - Pochwyćcie ją dla mnie, ku mojej uciesze! -
Miękkonogi i Kozłouchy zdjął strach, lecz bardziej lękali się
rozgniewać swego chana.
Na kwiecistej polanie rozpoczęła się bitwa. Ruta w
przeciwieństwie do Tatry nie miała miękkiego serca. Podobne do
szafirów oczy najady rozbłysły jak gwiazdy, a ich mocą niejednemu
wrogowi zapaliły się włosy na głowie. Część z nich rzuciła
się do ucieczki wrzeszcząc wniebogłosy, lecz bezlitosny Muchawiec,
pozostający poza zasięgiem czarów Ruty, coś krzyczał i okładał
swych poddanych, czy też raczej niewolników, berłem, nakazując im
pochwycić rusałkę i niedźwiedzia. Po obu stronach posypały się
strzały – Ruta kładła trupem krocie napastników, a strzelała
jak najwięksi mistrzowie z Britainy. Gdy Kozłouchy skierowały w
jej serce oszczepy, Arvot Baldas z donośnym rykiem, zaszarżował
na nich jak kudłaty nosorożec z puszcz Białopolski, zaś Ruta
chwyciła za ozdobną szablę, zdobytą w Valkanicy na ażdachach, a
trupy sług Muchawca poczęły gęsto ścielić polanę. Muchawiec
dał hasło do odwrotu, a resztki Miękkonogów i Kozłouchów
porzucając broń, schroniły się w puszczy. Muchawiec nie spieszył
się z opuszczeniem pola bitwy.
- Czemu nie uciekasz, żabi zadzie? - szydziła zeń
Ruta. - Czy chcesz podzielić los swoich smerdów? - spytała
wyniośle.
-
Głupia jesteś wodna panno – jak gdyby nigdy nic rzekł Muchawiec.
- Co myśmy ci takiego zrobili? Jeno postraszyliśmy cię trochę, a
ty wzięłaś to tak dosłownie jak małe dziecko. Czy nie chcesz
wiedzieć co teraz dzieje się z Lechem III; bohaterskim królem
Aplanu, jego oblubienicą Tatrą z Montanii i ich dziećmi? - Ruta
słysząc to zdębiała; zaskoczyło ją to, że Muchawiec wiedział
o Lechu i Tatrze, on zaś ciągnął. - Z moich ust dowiesz się o
ich losach, jeno wpierw porzuć broń! - kazał przebiegły
Muchawiec, sługa Čorta
Muchowłada – Władymucha.
- Lepiej mu nie ufać – mruknął Arvot Baldas, lecz
Ruta zwana Axaka (Lisica) rzuciła w trawę swój rynsztunek.
Wówczas to chan Miękkonogów, istot, które Słowianie
nazywali Żabiczami, dał żółtymi ślepiami znak swej mieszanej
drużynie, a wtedy gromady ludzi o żabich nogach i Kozłouchów z
wrzaskiem rzuciły się na Rutę i Arvota Baldasa i dalejże pętać
ich grubymi arkanami, takimi jak te, których używały ordy z Ułan
– Raptor. Ruta wyjęła zza paska z trusiowej skóry sztylet,
którego przezornie nie odrzuciła, lecz niejaki Apruf z plemienia
Kozłouchów, krzywą szablą odjął rusałce dzierżącą kościany
sztylet dłoń, która później odrosła, bowiem rusałki i wodniki
umiały odtwarzać utracone części ciała. Arvot Baldas siał
popłoch wśród drużyny cara o nogach żaby, lecz wtem na jego
mocną głowę spadł cios buławy niejakiego Żabacza z plemienia
Miękkonogów i potężny niedźwiedź padł jak nieżywy. Jego i
Rutę skrępowały arkany i zaklęcia Muchawca, uniemożliwiające
rusałce przemianę w płomień – Światło. Muchawiec wybrał
językiem pozbawione skrzydeł muchy z musztardówki, po czym rzekł
do jeńców:
-
Lech III, Tatra i ich dzieci już nie żyją – skłamał sromotnie
– zabił ich król wąpierzy Naraicarot I z Burus – rusałce i
jej niedźwiedziowi założono przepaski na oczy, po czym szydząc i
kłując poniżej pleców włóczniami, wojownicy Muchawca popędzili
ich naprzód. Długo ich prowadzili w głąb puszczy pełnej ruin, po
sindyjskiej stronie. W końcu przewodnicy zdjęli rusałce i jej
niedźwiedziowi opaski z oczu i wtrącili do kamiennej, wzniesionej
przez ludzi celi – pozostałości dawnego lochu, a na celę ową,
Muchawiec rzucił czary, by nikt z niej nie uciekł. W owym więzieniu
nie było krat – zastępowała je plecionka z lian pokrytych
cierniami, spijających krew. Muchawiec roześmiał się złośliwie,
widząc jak pognębił wielką wojowniczkę i jej walecznego
niedźwiedzia. Ruta wtuliła się w kudły Arvota Baldasa i gdy nikt
nie widział, cichutko płakała, myśląc, że pan na Żelaznym
Zamku naprawdę zabił jej przyjaciół. Muchawiec w przeciwieństwie
do Kościeja, stronił od trunków, choć nie od rozpusty. Teraz
odprawił ze swej komnaty w dawnym pałacu ludzi wszystkie niewolnice
z Bharacji i do późna myślał co zrobić z Rutą i niedźwiedziem.
Zamyślał spalić ich na ołtarzu Muchowłada wcześniej jednak
zamierzał wypróbować ich siłę i szybkość. Kiedy nastał ranek,
obwieszczony przez leśne kury donośnym pianiem, Muchawiec w asyście
strażników przybył do celi Ruty i Arvota Baldasa i wymamrotał
jakieś zaklęcie. Wówczas to sploty ciernistych lian – wąpierzy
osłabły, aż wszystkie supły rozwiązały się. Arvot Baldas
ryknął i chciał skoczyć na złośliwego jak Čorty
chana, lecz ten unieruchomił go magią. Strażnicy wyprowadzili Rutę
i jej wierzchowca na zarastający roślinnością placyk, a Muchawiec
oznajmił licznie zgromadzonym Miękkonogom i Kozłouchom:
-
Dziś ujrzycie jak najwaleczniejsza z rusałek Północy będzie się
ścigać ze sztrutem. Jeśli Ruta; wojowniczka Zachodu wygra wyścig,
odzyska wolność i okryje się chwałą, jeśli zaś przegra,
zostanie złożona w ofierze całopalnej ku czci Władcy Much! -
poddani Muchawca zaryczeli z uciechy, gdy tymczasem dwóch
strażników; Miękkonóg i Kozłouch przyprowadziło kolejnego
niewolnika; owego sztruta. Dziwne to było stworzenie –
przypominało półnagiego Murzyna o szyi i głowie strusia. Ruta
słyszała kiedyś, że sztruty – strusiaki – struśćce żyją w
Afryce; w Królestwie Tassilii, mają strusie żołądki i biegają
znacznie szybciej od ludzi, stąd nazywa się je biegaczami, lub
biegusami, ale wówczas uważała sztruty za istoty bajeczne.
Muchawiec napiął posrebrzany łuk i wypuścił głośno świszcząca
strzałę, dając znak do rozpoczęcia wyścigu. Ruta ostatni raz
przytuliła Arvota Baldasa, po czym podwinęła czarną suknię i
równocześnie z rywalem poczęła biec. Wiedziała, że jeśli
przegra, zginie nie tylko ona sama, ale też jej przyjaciel. Jako
rusałka była lżejsza i mogła poruszać się szybciej niż
większość ludzi. Kiedy biegła, mimo spowalniających czarów
Muchawca, chwilami płynęła w powietrzu, wiosłując białymi
ramionami i nogami. Posiadła tę umiejętność we Vracasievie
(Winterforcie)
na służbie Zimy. Sztrut (strutius)
gnał z prędkością tassilijskiego strusia – ów stwór i Ruta
byli godnymi przeciwnikami. Arvot Baldas już bał się o los swej
przyjaciółki, gdy wtem rusałce pękł zawieszony na szyi sznur
przepięknych, białych pereł – dar płanetnickiego księcia
Ixlavoka. Sztrut ujrzał lecące na bieżnię lśniące kuleczki i
nagle zatrzymał się. Dziobał perły i łykał je niczym struś,
zaś Ruta skwapliwie wykorzystywała jego zwłokę. Gdy strusiogłowy
stwór z Tassilii połknął wszystkie perły, począł doganiać
zwinną rusałkę, ledwo dotykającą białymi stopami ziemi i niemal
płynącej w powietrzu, niczym Wiła Powietrzna. Strusianin z sawanny
Saqalab w biegu zrównał się z topielicą, zagrzewaną do wysiłku
rykiem Arvota Baldasa. Już zaczął ją wyprzedzać, a Ruta myślała
jak nie mając broni sprzedać swe życie jak najdrożej. Wtem –
sztrut podbiegł do widzów, fiknął kozła ponad zakutymi w hełmy
głowami Kozłouchów i zbiegł do lasu, aż Rutra zawstydziła się
widząc jego spryt, zręczność i odwagę. Takim to sposobem rusałka
wygrała wyścig. Sługa Muchawca, kruk Łavma z Dakinu, o ognistych
oczach, porośnięty zarówno czarnym pierzem, jak i czerwono –
żółtymi płomieniami, zarzucił Rucie na szyję ciężki, złoty
łańcuch, zakończony medalionem z wizerunkiem muchy. Medal ów był
wzorowany na Orderze Muchy, drugim po Orderze Smoka Piekieł
najwyższym odznaczeniu noszonym przez Čorty
w Čortieńsku. Wojowniczka władna gołą pięścią rozbić łeb
byka, teraz pochyliła się do ziemi pod ciężarem medalu, zaś
Muchawiec wydał rozkaz, by rusałkę i jej niedźwiedzia ponownie
zamknąć za kolczastymi lianami. Jeszcze tylko kozłouchy astrolog
Mamidło (w innej wersji: Gwiazdor) spojrzał na tańce gwiazd i
planet, by oznaczyć dzień najodpowiedniejszy na złożenie Čortu
krwawych ofiar. Dniem tym miał być piątek trzynastego. Ruta i
Arvot Baldas uwięzieni w zaczarowanej celi, przy całej swej sile i
sprycie, nie mogli sforsować ciernistej plecionki, a Muchawiec z
dworem odwiedzał ich, kłuł niedźwiedzia prętem i szydził ze
swych więźniów. Tak mijały dzień za dniem. Ruta nie traciła
nadziei, lecz przed ołtarz Ageja zanosiła modlitwy, których ongiś
nauczyła się na wyspie Wolin, gdzie służyła w chramie
Świętowita. ,,Tatra
przyjęła Twą wolę, Boże Bogów, gdy zapłonęło Morze Smoły, a
ogień zewsząd ją otoczył. Wtedy to ocaliłeś ją z Morskiego
Piekła. Tak jak wówczas Tatra, tak teraz ja przyjmuję Twą wolę,
Wielki Ageju, jakakolwiek by nie była. Możesz mnie uratować, bądź
nie, ja zaś nie przestanę cię sławić''
– rusałka własnymi słowami wzywała Ageja, który tyle już razy
ocalił jej przyjaciółkę Tatrę przed złością Koście ja.
Muchawiec stronił od wina, nie dotyczyło to jednak jego sług.
Strażnicy więzienia rusałki i niedźwiedzia, zadufani w moc zaklęć
chroniących przed ucieczką z celi, nie żałowali sobie ani winnego
trunku, ani araku z Bharacji, ni też wódki ryżowej z Sinea.
Niebawem posnęli, tak samo jak Arvot Baldas, zaś myśl Ruty poczęła
obracać się wśród słodkich darów z Wieży Ślimaka. Śniła o
tym by znów spotkać się z Lechem III i Tatrą. Tymczasem do
zaczarowanej celi, cicho jak kot zakradł się sztrut – ten sam, z
którym Ruta się ścigała. Niewolnik z Tassilii wyjął zza pasa
sztylet sporządzony z ogromnego szmaragdu i kładąc ciemnobrunatny
palec na strusim dziobie począł przecinać plecionkę z liany –
wąpierza. Solidnie pokłuł sobie przy tym palce, zaś przecinane
pnącza jęczały, puszczały parzący, czerwony sok, a nawet
łaskotały lekkimi wyładowaniami podobnymi do tych, których
używały morskie satyry, czy ogromne, drapieżne węgorze z rzek i
jezior Sonoru i Golkondy. Ostatecznie zaklęcie Muchawca zostało
zniweczone, a uradowanej Rucie, oczy modre jak jej krew zalśniły
jak gwiazdy. ,,Agej
bieatifikoł'1'!
- szepnęła, ucałowała dłonie sztruta, nie bez trudu obudziła
Arvota Baldasa, po czym wszyscy troje rzucili się do ucieczki, by
zostawić za sobą jak najdalej obozowiska Miękkonogów i
Kozłouchów. Uciekali nocą, a Księżyc, gwiazdy i szmaragdowy nóż
oświetlały im drogę. Cała trójka długo błąkała się przez
puszcze, unikając palenia ognia, by nie wskazywać miejsca pobytu
pogoni. Na jednym z postojów, uciekinierzy jedli miód zdobyty
przez Arvota Baldasa i zabitą przez Rutę włócznią jednego ze
strażników rybę batopłetwnika, wielką jak sum czy jesiotr.
Wywiązała się rozmowa. Sztrut wydziobywał oczy i ikrę z trzewi
batopłetwnika, a choć znał języki nowoludzki i starokrasny, mówił
z typowym dla owych istot, dziwnym, gulgoczącym akcentem.
- Pochodzę z
Tassilii, gdzie na uroczysku Savanas wyklułem się z jaja, jeszcze
większego niż jajo strusie. Jestem sztrutem, którego plemię żyło
w prowincji Saqalab. W dzieciństwie zostałem porwany przez łowców
niewolników i sprzedany na targu w Ismarze. Miałem już wielu
panów, a teraz zamierzam wrócić do Afryki. A waćpanna jest
czarownicą, czy może nawet Enką?
- Nie jestem ani
jedną ani drugą – zaprzeczyła Ruta. - Jestem rusałką –
następnie opowiedziała swą historię. - W moim siole na Bliskim
Zachodzie, na rybi pęcherz mówi się ,,dusza''. Jako dziecko,
jeszcze przed swym utopieniem, lubiłam jak owe ,,dusze'' z hukiem
pękały. Kiedyś gdy w Grabowie kapłan pytał dziatki, co to jest
dusza, ja znając wówczas tylko tą rybią, zgłosiłam się i
odpowiedziałam, że dusza to takie coś co siedzi w rybie i strzela
– sztrut roześmiał się nie otwierając dzioba, za to wydawał z
siebie odgłosy jak bębenek krasnoludków.
Ruta, Arvot Baldas
i sztrut, który przedstawił się jako Rark wciąż szli przez
puszczę, zdającą się nie mieć początku ni końca. Muchawiec
odkrył ich ucieczkę już pierwszego dnia. Ujrzał spitych
strażników, przecięte liany – wąpierze, zawrzał wielkim
gniewem i wysłał pogoń. W pościgu, na czele którego stanął sam
Muchawiec wzięły udział hordy Miękkonogów i Kozłouchów
dowodzonych przez książęta Apruna, Aprufacego, Panavisa i Aprosa,
oraz wezwane jako psy tropiące; wilki, hieny, szakale i najeżone
nożami, podobne do hien dwa szare potwory knifki, jedzące korę z
czarownego drzewa Bohun – Pszonk – Unas, mającego noże miast
liści. (Z potworem knifką w erze dwunastej walczył w bitwie pod
Storkowem, Żmij Ognisty Wilk, słowiański król Sogdiany).
Tropiciele odkryli ślady zbiegów i szli po nich, aż któregoś
dnia osaczyli rusałkę, niedźwiedzia i sztruta na pograniczu
puszczy i stepu. Ścigający byli uzbrojeni po zęby w sieci, widły,
włócznie, łuki, topory i miecze.
- Poddajcie się, a
wówczas uczynimy waszą zaszczytną śmierć na ołtarzu lekką! -
rzekł Muchawiec, lecz w odpowiedzi sztrut cisnął weń zaostrzonym
kamieniem, trafiając chana w pierś, a Arvot Baldas ryknął tak
groźnie, że jego jednorożec Roroda stanął dęba i zrzucił
władcę na ziemię. Rozpoczęła się bitwa. Arvot Baldas, którego
zielone oczy rozbłysły jak latarnie, miażdżył dzikich wrogów,
niczym dzik przedzierający się przez gąszcz. Rark z Tassilii
dobrze wymierzonymi kopnięciami niczym struś łamał kręgosłupy.
Ruta zapalała oczami (spaliła tak wszystkie arkany i konopne
sieci), zaś będąc mistrzynią łuku, położyła trupem ognistego
kruka Łavmę, wszystkich książąt Kozłouchów i dwie knifki
ciskające nożami wyrastającymi z grzbietu.
- Zabijcie
niedźwiedzia i sztruta, ale czerwonowłosą najadę pochwyćcie
żywą, choćby to miała być ostatnia rzecz w waszym nędznym
życiu! - ryczał Muchawiec, którego zaklęcia zniweczył
szmaragdowy sztylet sztruta.
Ruta, nigdy nie
zawodząca przyjaciół i broniąca słabych, nie miała litości dla
okrutnych i tchórzliwych wrogów. Zaświeciła sinymi oczami, a
broda i włosy Muchawca stanęły w ogniu. Car Żabiczów zawył,
zaś Ruta wycinając sobie drogę stalowym mieczem zabranym
strażnikom, dopadła go i ścięła mu płonącą głowę, lewą
dłoń trzymającą berło i przebiła zgniłe serce pełne
okrucieństwa i obrzydliwości. Na ten widok, ocalałe Miękkonogi i
Kozłouchy, a nawet tak odważne zwierzęta jak wilki zdjął
niewysłowiony strach i rzuciły się do bezładnej ucieczki.
- Czekajcie tchórze!
- wesoło krzyknęła Ruta. - Wracajcie pochować swojego chana i
towarzyszy. My idziemy jak najdalej stąd, ale wcześniej możemy wam
pomóc w pogrzebie!
Wielka
kraina Peristan, rządzona przez królów – szachów z dynastii
Budygarów, zasiadających w stołecznym Szachbaanie, obfitowała w
lwy, tygrysy, jednorożce, górskie gryfy, bazyliszki, słonie,
wilki, wielbłądy i żeńskie demony peri. Ziemię tę nawiedzały
czasem plemiona ludzi z głowami
dwugarbnych wielbłądów z Al – Baktar i górscy Markurowie; pożerający węże ludzie o głowach kóz śruborogich. Peristan był piękną krainą, pełną rzek i jezior, puszcz pełnych panter i niedźwiedzi, gór i pól uprawnych. Na północnych kresach owego królestwa, przylegających do Azji Środkowej leżała budząca grozę pustynia Taqla Mara – dan, nękana upałami przypominającymi ogień Čortieńska; gdzieniegdzie na owej pustyni stały ogniste ściany. Za jednym z takich murów z ognia, leżała wielka i piękna oaza, którą w pieśniach nazywano Idan (Ogród). Ci, którzy z łaski Ageja przekroczyli ognistą ścianę i ujrzeli ową oazę, opisywali ją jako ziemię piękniejszą i żyźniejszą od wszystkich innych ziem. Idan – Idanus tryskał siedmioma dziesiątkami czystych zdrojów; rzek i jezior. Porastały go gęste gaje, pełne wszelkich możliwych drzew, uginających się od smakowitych owoców, a na drzewach tych siedziały peri, orły, pawie, papugi, a nawet całymi gromadami gnieżdżące się również na Wielkim Dębie – feniksy przez Słowian zwane żar – ptakami. W przesyconych kojącym zapachem niespotykanych nigdzie indziej kwiatów lasach żyły zgodnie jelenie i jednorożce, białe byki i pantery. W wodach żyły ryby złote, srebrne, lub o złotych płetwach, a wszystkie one znały ludzką mowę i mogły spełniać życzenia. W miękkiej trawie pełno było pereł i drogich kamieni. Miejsce to zdawało się istnieć poza czasem – rozbrzmiewały w nim pieśni nieśmiertelnych rusałek, a na jasnym niebie ścigały się stada pegazów, skrzydlatych lwów i panter. Ową krainę, którą słowiańscy poddani Żmija Ognistego Wilka nazywali w swych pieśniach Rajcem, z mandatu Ageja
zarządzała królowa Nahid (Nagid), którą Słowianie nazywali Jutrzaną. Ponoć była córką Dennicy i śmiertelnika. Nahid o twarzy niczym peri i długich włosach; czarnych i pachnących jak piżmo z Białopolski, o cerze jak eburn, smukła jak łania, nosząca złote i srebrne ozdoby, oraz suknię ze złotogłowiu, białego i modrego jedwabiu, największą czcią otaczała Mokoszę, w Peristanie zwaną Nagid – Aredvi. Jej to, Królowej Ziemi, Nieskalanej i Najświętszej z Enków, poświęcony był najpiękniejszy, najbardziej ukwiecony gaj w całym Idanie – Rajcu, gdzie wiecznie paliła się świeca ku jej czci i gdzie Enka ukazywała się by spotykać się z mieszkańcami owej pięknej, zielonej krainy. Razem z Nahid panował nad nią jej syn Rubin (Rubinus) w jednej z pieśni nazywany Królem Ludzi (tytuł ten przysługiwał Teostowi). Był on chrobrym witeziem, noszącym orski szyszak z czerwoną kitą i kolczugę. Jego miecz Slov przecinał skały i stal, jak również włos pływający po wodzie. Heros walczył również maczugą ciężką jak cztery bawoły arni z Bharacji, zwaną Pulav, a przed ciosami zasłaniał się tarczą Chwareną, na której było wymalowane złote Słońce na polu błękitnym. Jego biały koń Anaš Ašar, w innej wersji kary z białą gwiazdką na czole, znał ludzką mowę niczym Homel Ilji Muromca, tak jak Szarko – Pstrokaty królewicza Margusa był szybszy od wiatru, potrafił wskoczyć na Księżyc, a nawet latać jak pegazy, lub czarodziejski koń Momcziła. Rubin, o ciele jak słoń, zwyciężał smoki, Minotaury, Čorty w Peristanie zwane Devami, węże, bazyliszki i lute potwory z Dakinu i Darby, oraz zdobywał nagrody na turniejach organizowanych przez królów z Szachbaanu i Mohenedżo Daro. Był najlepszym z rycerzy Wielkiej Azji, zmiejoborem i junakiem mocą Ageja przybierającym postaci zwierząt tak jak Volch Alabasta, co obronił rusałcze uroczyska przez królem Nagów, Sałtykowem Stawryłowiczem, synem Tarakana, Volga Buslajewicz, czy wielki król Żmij Ognisty Wilk, podróżujący w czasie i w przestrzeni. Rubin okazywał hojność, gościnność i miłosierdzie rozbrojonym wrogom, sierotom i wdowom, bronił bezbronnych i wzniósł wiele chramów Agejowi i Mokoszy, na cześć której nosił na szyi złoty łańcuch o dziesięciu ogniwach.
dwugarbnych wielbłądów z Al – Baktar i górscy Markurowie; pożerający węże ludzie o głowach kóz śruborogich. Peristan był piękną krainą, pełną rzek i jezior, puszcz pełnych panter i niedźwiedzi, gór i pól uprawnych. Na północnych kresach owego królestwa, przylegających do Azji Środkowej leżała budząca grozę pustynia Taqla Mara – dan, nękana upałami przypominającymi ogień Čortieńska; gdzieniegdzie na owej pustyni stały ogniste ściany. Za jednym z takich murów z ognia, leżała wielka i piękna oaza, którą w pieśniach nazywano Idan (Ogród). Ci, którzy z łaski Ageja przekroczyli ognistą ścianę i ujrzeli ową oazę, opisywali ją jako ziemię piękniejszą i żyźniejszą od wszystkich innych ziem. Idan – Idanus tryskał siedmioma dziesiątkami czystych zdrojów; rzek i jezior. Porastały go gęste gaje, pełne wszelkich możliwych drzew, uginających się od smakowitych owoców, a na drzewach tych siedziały peri, orły, pawie, papugi, a nawet całymi gromadami gnieżdżące się również na Wielkim Dębie – feniksy przez Słowian zwane żar – ptakami. W przesyconych kojącym zapachem niespotykanych nigdzie indziej kwiatów lasach żyły zgodnie jelenie i jednorożce, białe byki i pantery. W wodach żyły ryby złote, srebrne, lub o złotych płetwach, a wszystkie one znały ludzką mowę i mogły spełniać życzenia. W miękkiej trawie pełno było pereł i drogich kamieni. Miejsce to zdawało się istnieć poza czasem – rozbrzmiewały w nim pieśni nieśmiertelnych rusałek, a na jasnym niebie ścigały się stada pegazów, skrzydlatych lwów i panter. Ową krainę, którą słowiańscy poddani Żmija Ognistego Wilka nazywali w swych pieśniach Rajcem, z mandatu Ageja
zarządzała królowa Nahid (Nagid), którą Słowianie nazywali Jutrzaną. Ponoć była córką Dennicy i śmiertelnika. Nahid o twarzy niczym peri i długich włosach; czarnych i pachnących jak piżmo z Białopolski, o cerze jak eburn, smukła jak łania, nosząca złote i srebrne ozdoby, oraz suknię ze złotogłowiu, białego i modrego jedwabiu, największą czcią otaczała Mokoszę, w Peristanie zwaną Nagid – Aredvi. Jej to, Królowej Ziemi, Nieskalanej i Najświętszej z Enków, poświęcony był najpiękniejszy, najbardziej ukwiecony gaj w całym Idanie – Rajcu, gdzie wiecznie paliła się świeca ku jej czci i gdzie Enka ukazywała się by spotykać się z mieszkańcami owej pięknej, zielonej krainy. Razem z Nahid panował nad nią jej syn Rubin (Rubinus) w jednej z pieśni nazywany Królem Ludzi (tytuł ten przysługiwał Teostowi). Był on chrobrym witeziem, noszącym orski szyszak z czerwoną kitą i kolczugę. Jego miecz Slov przecinał skały i stal, jak również włos pływający po wodzie. Heros walczył również maczugą ciężką jak cztery bawoły arni z Bharacji, zwaną Pulav, a przed ciosami zasłaniał się tarczą Chwareną, na której było wymalowane złote Słońce na polu błękitnym. Jego biały koń Anaš Ašar, w innej wersji kary z białą gwiazdką na czole, znał ludzką mowę niczym Homel Ilji Muromca, tak jak Szarko – Pstrokaty królewicza Margusa był szybszy od wiatru, potrafił wskoczyć na Księżyc, a nawet latać jak pegazy, lub czarodziejski koń Momcziła. Rubin, o ciele jak słoń, zwyciężał smoki, Minotaury, Čorty w Peristanie zwane Devami, węże, bazyliszki i lute potwory z Dakinu i Darby, oraz zdobywał nagrody na turniejach organizowanych przez królów z Szachbaanu i Mohenedżo Daro. Był najlepszym z rycerzy Wielkiej Azji, zmiejoborem i junakiem mocą Ageja przybierającym postaci zwierząt tak jak Volch Alabasta, co obronił rusałcze uroczyska przez królem Nagów, Sałtykowem Stawryłowiczem, synem Tarakana, Volga Buslajewicz, czy wielki król Żmij Ognisty Wilk, podróżujący w czasie i w przestrzeni. Rubin okazywał hojność, gościnność i miłosierdzie rozbrojonym wrogom, sierotom i wdowom, bronił bezbronnych i wzniósł wiele chramów Agejowi i Mokoszy, na cześć której nosił na szyi złoty łańcuch o dziesięciu ogniwach.
Tego dnia oaza Idan
– Rajec jak zawsze zanurzona była w niezmąconym szczęściu,
radości i w harmonii z Enkami, gdy przed obliczem królowej Nahid –
Jutrzany stanął jeleń Dedal – Daud z białą łatką na czole.
Nahid pogłaskała piękne zwierzę, jeleń zaś polizał jej białą
dłoń. Zgiął kolana i rzekł ludzkim głosem:
- Przyszli do nas
zdrożeni wędrowcy, którym trzeba pomóc; o córko Dennicy –
Nahid o litościwym sercu zgodziła się by wpuścić tych, co
kierowani przez czarodziejski sztylet zabłąkali się na pustyni.
Dwie
rusałki i dwie pantery wprowadziły do cudownej krainy wyczerpanych
wędrówką i gorącem Rutę, Arvota Baldasa i sztruta. Tam tułacze
znaleźli ochłodę i azyl. Córa Dennicy poleciła zaprowadzić
znużonych wędrowców do czystego, chłodnego zdroju, gdzie żywa
woda zmyła z ich ciał kurz, zmęczenie i oparzenia. Następnie dla
całej trójki, wielka pani Nahid, której syn w Bharacji
walczył z Velestiną – mieszkającą w ruinach rusałczych pałaców królową pišačy i smokami gnębiącymi księstwo Višapanu, wydała ucztę w cieniu rozłożystego drzewa, wyrosłego z rogu tura, które rodziło figi, gruszki, kasztany, mango i pigwy, a jego liście były złocisto – zielone. Stół wyrzeźbiony z rogu wielkiego jak smok tura, albo bawoła arni Rogalca, syna Boruty, nakryty był śnieżnobiałym, jedwabnym obrusem i statkami z porcelany. Arvot Baldas dostał do wypicia antałek najprzedniejszego miodu. Rogowy stół uginał się od win i najprzedniejszych potraw z ryżu - ,,białych ziarenek z Sinea'' i kaszy gryczanej, zwanej w Ułan – Raptor ,,dżo – dżo'', z batopłetwników z Gangosu i łososi z rzek białopolskich, od najdziwniejszych wschodnich jarzyn i owoców, mięs i słodkości. Potrawy jadło się brylantowymi pałeczkami, podobnymi do tych używanych w Sinea. Na drzewie siedział feniks, czyli żar – ptak i śpiewał pieśń o wędrowcu Oratynusie z Puany, który w górach Imalain, przez Greków zwanych Imaus, napotkał największego słonia w dziejach – sławnego
Wsłonia – Trąbę, wielkiego jak wieloryb, który zadawał odkrywcy zagadki, nim pozwolił mu iść dalej. Barwny ptak o słowiczym głosie, śpiewał o innym junaku – Teodorecie Wołwchowicu z Valkanicy, któremu w Malain krwiożercze tygrysy ukazały w podziemiach swego chramu śpiącego tygrysa olbrzyma; lutego Szczebiała Szarlenowicza o wystających kłach. Tygrysy z Malain nazywały ową wielką jak smok bestię swym bogiem, ,,synem Ziemi'' i mówiły odkrywcy, że gdy się zbudzi, nastanie koniec czasu synów Novalsa i Córek Aivalsy.
walczył z Velestiną – mieszkającą w ruinach rusałczych pałaców królową pišačy i smokami gnębiącymi księstwo Višapanu, wydała ucztę w cieniu rozłożystego drzewa, wyrosłego z rogu tura, które rodziło figi, gruszki, kasztany, mango i pigwy, a jego liście były złocisto – zielone. Stół wyrzeźbiony z rogu wielkiego jak smok tura, albo bawoła arni Rogalca, syna Boruty, nakryty był śnieżnobiałym, jedwabnym obrusem i statkami z porcelany. Arvot Baldas dostał do wypicia antałek najprzedniejszego miodu. Rogowy stół uginał się od win i najprzedniejszych potraw z ryżu - ,,białych ziarenek z Sinea'' i kaszy gryczanej, zwanej w Ułan – Raptor ,,dżo – dżo'', z batopłetwników z Gangosu i łososi z rzek białopolskich, od najdziwniejszych wschodnich jarzyn i owoców, mięs i słodkości. Potrawy jadło się brylantowymi pałeczkami, podobnymi do tych używanych w Sinea. Na drzewie siedział feniks, czyli żar – ptak i śpiewał pieśń o wędrowcu Oratynusie z Puany, który w górach Imalain, przez Greków zwanych Imaus, napotkał największego słonia w dziejach – sławnego
Wsłonia – Trąbę, wielkiego jak wieloryb, który zadawał odkrywcy zagadki, nim pozwolił mu iść dalej. Barwny ptak o słowiczym głosie, śpiewał o innym junaku – Teodorecie Wołwchowicu z Valkanicy, któremu w Malain krwiożercze tygrysy ukazały w podziemiach swego chramu śpiącego tygrysa olbrzyma; lutego Szczebiała Szarlenowicza o wystających kłach. Tygrysy z Malain nazywały ową wielką jak smok bestię swym bogiem, ,,synem Ziemi'' i mówiły odkrywcy, że gdy się zbudzi, nastanie koniec czasu synów Novalsa i Córek Aivalsy.
- Muchawiec was
okłamał, tak jak kłamcą jest jego bożek – rzekła Nahid,
kapłanka Mokoszy. - Tatra, z którą zawarłaś braterstwo krwi żyje
i w zastępstwie swego oblubieńca sprawuje pieczę nad Aplanem i
Montanią. Lech III wraz z królewiczem orskim Rutym, synem Rutysława
i Kellu Simi – Abö zmierza do Bharacji, w poselstwie do tygrysiego
króla Bengalii i jego oblubienicy Anej Arztein, która w ludzkiej
postaci zowie się Mira Ceti – następnie wielka pani Idanu utkała
z powietrza barwny obraz ostatnich przygód Tatry i Lecha III z
drużyną.
Serca
Ruty i Arvota Baldasa poweselały, gdy Nahid zadała kłam słowom
Muchawca. Rusałka nie zważając na etykietę, zarzuciła królowej
na szyję swe białe ramiona i z radości wycałowała ją w oba
policzki zimnymi ustami. Nahid nie broniła jej tego. W czasie uczty
sztrut bardzo chciał się o coś zapytać, lecz nie śmiał. W końcu
zdobył się na odwagę i z płaczem opowiedział idańskiej królowej
o swych losach. Wierzył, że macierz Rubina, mocą Mokoszy Możnej i
Wszechpotężnej Orędowniczki u Ageja zdoła dopomóc mu w powrocie
na sawanny Tassilii. Pani na Rajcu zlitowała się nad jego tęsknotą
i rozkazała czczonym w Bharacji małpom hulmanom przynieść ogromne
zwierciadło. W nim to, mocą Łaskawej Mokoszy sztrut ujrzał swe
rodzinne strony. ,,Twa
kraina i twe plemię czeka na twój powrót''.
Uradowany sztrut oddał pokłon władczyni Idanu, stuknął dziobem
Rutę w czoło, co oznaczało pocałunek, podał lewą rękę jej
niedźwiedziowi, po czym płacząc ze szczęścia skoczył ku
zwierciadłu i tak znalazł się z powrotem w ziemi Saqalab, z której
ongiś go wyrwano. W Idanie lustro zmieniło się w taflę lodu i
rozpadło się na mnogie odłamki. Wielka pani Nahid, przerywając
milczenie, rzekła do Ruty i Arvota Baldasa:
- Wasz szlak
skrzyżuje się ze szlakiem Lecha III w Sinea.
Po pożegnaniu ze
sztrutem, rusałka i jej niedźwiedź zabawili w Rajcu – Idanie
około miesiąca, radując się pięknem i spokojem owego miejsca i z
wolna zapominając o wszystkich troskach. Nie spieszyli się, by
opuścić Królestwo Za Ścianą Ognia i zdawało im się, że
zamieszkali w Nawi Jasnej; krainie szczęścia. Któregoś dnia,
wielki witeź Rubin, którego miecz Slov przebił serce Velestiny;
królowej czarnych pišačy, wielkich nietoperzy, których
przysmakiem była zawartość trupich jelit, powrócił do swego
królestwa. Płomienie roztapiające pustynny piasek rozstąpiły się
przed jego koniem. Na powitanie junaka wyszła jego macierz razem z
dworem złożonym z peri; pół – niewiast, pół – pawi,
rusałek, błazna Rezusa z Bharacji, nosorożca z wyspy Dżawy i
brunatnego tygrysa w czarne pręgi, pochodzącego z pogranicza
Białopolski i Ułan – Raptor i ucałowała syna w czoło. Rubin
ucałował białe dłonie Nahidy – Jutrzany, zdobione złotymi
pierścieniami, w które wprawiono szmaragdy. Królowa idańska
otworzyła koralowe usta i rzekła do syna:
- To są moi goście,
co przybyli aż z ziemi zwanej w Europie Bliskim Zachodem, a
uciekając z niewoli chana Muchawca, zabłąkali się na pustyni.
Przedstawiam ci wodną rusałkę Rutę Jaxównę, wielką wojowniczkę
i przyszłą królową – Rutę zdziwiły te słowa – oraz jej
przyjaciela, wodnego niedźwiedzia Arvota Baldasa z Jeziora
Niedźwiedzi – oboje przedstawieni padli na twarze ku czci herosa
zwanego Królem Ludzi, lecz ów kazał im powstać. Z wielkim
szacunkiem ucałował białą dłoń nimfy, która niejednego,
okrutnego wroga posłała do Nawi, po czym, niedźwiedzim zwyczajem
podał lewą rękę jej towarzyszowi. Jego giermek; Fedko z Orlandu,
chłop z ziem zamieszkanych w erze trzynastej przez Krywiczów,
zdjął zbroję witezia, który poszedł obmyć się w zdroju i zajął
się koniem, zdrożonym wędrówką przez pustynię Taqla Mara –
dan. Następnie w cieniu dębu rodzącego złote jabłka (drzewa jemu
podobne rosły wówczas na archipelagu Bergamutów), macierz herosa z
pomocą gazeli z rodu Garna, pochodzących z Bharacji, zastawiła
kamienny stół jego ulubionymi potrawami i napojami. W uczcie razem
z Rubinem i Nahidą – Jutrzaną wzięli udział również giermek
Fedko, Ruta i Arvot Baldas. Król Ludzi nim znów wstąpił na
junacki szlak, postanowił dłuższy czas zabawić w Idanie –
Rajcu, podobnie jak rusałka i jej niedźwiedź. Ci zaprzyjaźnili
się z Rubinem, który w zapasach niczym Boruta rozkładał na
łopatki Arvota Baldasa, w w rzucaniu siekierą i strzelaniu z łuku
przewyższał samą Rutę, a nawet starożytne, rusałcze królowe
Nastazję i Walaszkę.
Daleko,
daleko od Rubinowego królestwa, gdzieś w Orlandzie, w wypróchniałej
dziupli wierzby, lipy, sosny, a może olchy, przed laty niewiasta
zbierająca jagody, grzyby, a może chrust, znalazła porzucone
niemowlę, które płakało z zimna, głodu i straszone przez baboki
z rodu Matolicy. Niewiasta zlitowała się nad nim i zabrała do swej
chaty, a mąż przyjął je. Dziecię otrzymało imię Mikuła, a
jako, że zostało znalezione w sosnowej dziupli, po kres swych dni,
człowiek ów nosił przydomek ,,Dziuplany''
i z nim to przeszedł do ruskich bylin. Mikuła Dziuplany choć
otoczony miłością w swej przybranej rodzinie, zszedł na złą
drogę. Jego ród przybrany zginął za rządów króla – tyrana
Wieńczesława, co otrzymał koronę od Kościeja, zaś Mikuła,
który przeżył, schronił się w borze i przystał do bandy zbójów
– ludzi, których niegdyś skrzywdzono, a którzy teraz sami
krzywdzili, za swego bożka mając Čorta Franta – Przecherę.
Mikuła Dziuplany stanął na czele hulajpartii, w której oprócz
ludzi byli też Neurowie i wilki. Srożył się w najgorsze zwłaszcza
po zabiciu Wieńczesława II Czerowno – Czarnego przez południcę
Urienę z Aplanu, w czasie krótkich a krwawych rządów bubona Bubca
i żmija Trójrożca, oraz odkąd Kościej po ich usunięciu zajął
Orland. Jego czyny budziły przerażenie większe niż czyny innych
zbójów; Bradiagi Sosinowa z Sosnowego Boru, chąsiebników z Wolina
i Velehradu, czy zbójników z Montanii. Imieniem ,,srogiego
Mikuły, co siedział w dziupli i wyrósł mu garb'',
co było kłamstwem, straszono dzieci. Kiedy po śmierci Kościeja,
na tronie Orlandu zasiadł król Rutysław, nastał pokój, skończyła
się ,,wojna
każdego z każdym'',
a hufce nowego cara penetrowały lasy tępiąc rozbójników. Mikuła
Dziuplany zadał liczne straty drużynie Rutysławowej, lecz widząc
beznadziejność owej walki, cichaczem opuścił Orland i bezwiednie
naśladując Rutę ruszył ku nieznanym krainom Azji. W swoich
wędrówkach, banda Mikuły z Dziupli zaszła do międzyrajskiego
królestwa Peristanu mocno dając się we znaki jego mieszkańcom.
Kiedy herszt posłyszał, że gdzieś na palonej ogniem pustyni Taqla
Mara – dan, w oazie leży królestwo piękniejsze i bogatsze ponad
wszystkie wyobrażenia, łamiąc wszelki opór wyruszył tam, by je
złupić, razem ze swymi Orami i opryszkami z Gór Biesów i Čadów,
wilkami i Neurami i przewonikiem z górskiego plemienia Tharów, albo
Thakinów, podobnych nieco do Čartów, albo turoni.
Nahid
i Rubin od dawna już wiedzieli, że Mikuła Dziuplany zbliża się
do ich królestwa. ,,Już
czas na mnie''
– pewnego dnia rzekł tajemniczo Rubin, a Ruta i Arvot Baldas nie
zrozumieli go. Pomyśleli, że wyrusza na kolejną wyprawę.
Tymczasem z nastaniem nocy, kiedy oboje zasnęli na dnie jeziorka,
Rubin biorąc ze sobą samego tylko Fedka – Fedora przekroczył
granice swego królestwa. Nie miał na sobie zbroi, nie wziął też
miecza, maczugi, ani konia. Gdy Idan – Rajec rozpłynął się w
mroku, Rubin padł na chłodny piasek i na oczach przerażonego
giermka przybrał postać barana o srebrzystym runie. Ruta i Arvot
Baldas pogrążeni byli w głębokim śnie. Brzegiem jeziorka szła
królowa idańska; macierz Rubinu i potrząsała srebrnym
dzwoneczkiem. Dźwięk owego czarownego instrumentu dotarł do
zalepionych snem uszu rusałki i wodnego niedźwiedzia budząc ich.
,,Pan
Idanu w niebezpieczeństwie''!
- dźwięczał srebrny dzwonek, a Ruta i Arvot Baldas opuścili
jeziorko i stanęli na brzegu.
- Co się stało,
Pani? - spytała Ruta.
- Rubin będzie
bronił Idanu przed lutym wrogiem. Czeka go klęska, abyście wy
mogli zwyciężyć – nad brzeg połyskującej wody nadbiegł koń
Rubinu.
- Nie mamy czasu do
stracenia – zarżał, po czym rzucił się do biegu.
Ruta wsiadła na
niedźwiedzia, a ten pognał za koniem. Nahid szła za nimi, lecz oni
jej nie widzieli.
Tymczasem Rubin
stanął przed obozem hulajpartii Mikuły Dziuplanego.
- Oto jestem –
donośnie przemówił ludzkim głosem i wezwał do walki herszta.
Mikuła,
zły z niewyspania, opuścił swój namiot. Gdy ujrzał Rubina pod
postacią barana, podbiegł ku niemu, obalił pięścią biegnącego,
po czym wyjął obsydianowy nóż i po dziesięciokroć przebił go
nim, aż runo stało się rubinowe od krwi. Rozbójnicy pochwycili
giermka i przywiązali go do słupa, by złożyć zeń ofiarę
Przecherze – Frantowi. Kiedy Ruta, Arvot Baldas i koń Anaš Ašar
dotarli na miejsce, Rubin już nie żył. Ruta, po której bladych
policzkach spływały perliste łzy, chwyciła za łuk i jak nie
pocznie kłaść pokotem kamratów lutego Mikuły. Wiedziała, że
Rubin, ani łagodna Nahid nie pochwalają zemsty, ale chciała
uratować Fedkę. Arvot Baldas zaryczał przeciągle, a pod ciosami
jego
łap, karki wszystkich Neurów, wilków i przewodnika Fathila z plemienia Thakinów popękały jak zapałki. Mikuła Dziuplany bojąc się palących oczu rusałki dał znak do odwrotu. Zrobił to po raz pierwszy w swej zbójeckiej karierze i u towarzyszy okrył się niesławą. Nahid, macierz witezia, przecięła więzy jego giermka. Ciało Rubina obmyte łzami niewiast, Arvot Baldas i Fedko zanieśli do jego królestwa.
łap, karki wszystkich Neurów, wilków i przewodnika Fathila z plemienia Thakinów popękały jak zapałki. Mikuła Dziuplany bojąc się palących oczu rusałki dał znak do odwrotu. Zrobił to po raz pierwszy w swej zbójeckiej karierze i u towarzyszy okrył się niesławą. Nahid, macierz witezia, przecięła więzy jego giermka. Ciało Rubina obmyte łzami niewiast, Arvot Baldas i Fedko zanieśli do jego królestwa.
Mikuła Dziuplany
opuścił pustynię Taqla Mar – dan. Razem z resztkami swej bandy
został pobity przez hufce Rosyna Agaroda – szacha Peristanu i
wbity na pal.
W Idanie – Rajcu,
Rubina położono na katafalku z białego kamienia pośrodku lasu i
wszyscy mieszkańcy Błogosławionego Królestwa Wschodu szczerze go
opłakiwali. Ustała wszelka radość, aż trzeciego dnia, Rubin na
oczach Nahidy i Ruty powstał i znów przybrał postać witezia. W
dłoniach trzymał złamaną kosę, a nogami skruszył spadłe z
nieba złote czaszki; ludzką i końską. Królestwo w oazie ogarnęła
radość, której nie sposób opisać. Ruta i Arvot Baldas pożegnali
się z władcami Idanu – Rajca i ich poddanymi, po czym ruszyli
przed siebie, ku tajemniczemu królestwu, gdzie ziemia jest żółta...
,, […] W Sinea [Ruta] miała wizję senną, w której wędrowała z rusałkami z jeziora Aspin, z rzek Kury i Araxu, rosomakiem z Krainy Białych Pól, ośmioma cyjonami (ob.) i człowiekiem z wielbłądzią głową z Al – Baktar i zabiła sineańskiego króla – tyrana. Wywołała tym najazdem nieład, a jej niektórzy towarzysze dopuszczali się grabieży. Dziwożony skazała na śmierć, resztę wojowników zabili niewdzięczni za pilnowanie porządku mieszkańcy Sinea. Arvot Baldas miał uciętą głowę, a ją samą ranił niebieski baran z jednym, spiralnym rogiem. W Sinea zwierz ten jest rozjemcą i zawsze bodzie winnego powstania sporu. Już przedziurawił Rucie jedną nogę, gdy przybyli Lech III, Ruty i Ox, Kellu Simi – Abö i ten ostatni zasłonił ją swym ciałem. Widziała też w swojej wizji króla Wieńczesława i swoje ofiary. Gdy się obudziła, zmieniła swą nieodłączną czarną suknię na białą i wypowiedziała słowa: Open peresił ein nočir2'' – encyklopedia ,,Obraz świata''.
1
Agej błogosławiony!
2
Po pierwsze nie szkodzić
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz