,,Słowianie [...] Wierzyli, że kamienie rosną, że broń może sama zaatakować wrogów, a grzebienie szczerzą zęby. [...].
ŚWIĘTOWIT
Jestem najważniejszym bogiem wszystkich Słowian. W Arkonie na Rugii mam całkiem gustowną świątynię. Wyrzeźbiono mi czterotwarzowy posąg, dzięki czemu mogę władczo spoglądać na cały wszechświat. Moim świętym zwierzęciem jest biały koń, na którym galopuję nocami. Mają mnie w takim poszanowaniu, że kapłan, kiedy sprząta świątynię, wstrzymuje oddech, aby mnie nim nie skalać. Śmiać mi się chce, gdy wybiega co chwila za drzwi, żeby się nie udusić!
PERUN - JAROWIT
Jestem bogiem ognia, błyskawicy i grzmotów. Moim świętym drzewem jest dąb. Czasami składają mi krwawe ofiary z ludzi. Uderzam kamiennym piorunem. Naiwni ludkowie myślą, że od jego ciosu powstają 'strzałki piorunowe' i biorą je sobie na amulety - a to tylko skamieliny mięczaków w kształcie strzały. Poza tym walą się w głowy kamieniem, gdy rozlegnie się pierwszy grzmot wiosenny. Wierzą, że zabezpieczy ich to przed chorobami i demonami, cha, cha!
WELES - TRZYGŁÓW
Jestem bogiem podziemia i umarłych. Mój święty czarny koń wróży w sprawach wojen. Moi poddani dzielą się na dwie kategorie. Ci, którzy zmarli naturalną śmiercią, pomagają ludziom jako dobre demony. Te poczciwe dusze opiekują się rodzinami, zaplatają koniom grzywy, pomagają w bogaceniu się. Różni zaś samobójcy, wisielcy i wszyscy co zmarli gwałtowną lub przedwczesną śmiercią, szkodzą jak mogą. Ci zwani są nawiami. Duszą, wysysają krew, straszą, jeżdżą na ludziach jak na koniach. Nic dziwnego, wyładowują swój żal za nagle przerwanym życiem.
SWAROŻYC
Jestem bogiem ognia ofiarnego i domowego, bóstwem Słońca. Kronikarze dokładnie opisali moją trójkątną świątynię w Radogoszczy. Dla atrakcji dodali jeszcze mit o ogromnym odyńcu, który z pianą na białych kłach wychodzi z jeziora i na oczach wszystkich tarza się w kałuży wśród straszliwych wstrząsów. Wróży nieszczęścia i wojny. A niech wróży, i tak mają je tu stale!
MOKOSZ
Jestem Ziemia - Matka, jedyna bogini w tym męskim towarzystwie. Muszę przyznać, że ludzie traktują mnie z szacunkiem. Na wiosnę, kiedy mam wydać z siebie płody, tak jak ciężarna kobieta rodzi dziecko, uważają, żeby mnie nie skrzywdzić. Nie wolno wbijać we mnie kołków, orać, zrywać trawy, ba, nawet upaść ani splunąć na mnie. Jak coś nabroją, to przepraszają. Niestety, kiedy w kwietniu wyrastają zasiewy, uprzejmości się kończą'' - Małgorzata Fabianowska, Małgorzata Nesteruk ,,Strrraszna historia. Ci sprytni Słowianie''
Mokosz nie była jedyna, a jeszcze te nawie i demony... Demon chyba nie jest słowiańską nazwą, to przecież z greki. Poza tym nieźle opisane.
OdpowiedzUsuńJest jeszcze Lela -odpowiednik Afrodyty czy Wenus
OdpowiedzUsuń