,,Oglądam
twoją twarz
Oglądam
twoją twarz w lunecie
I
nie wiesz o mnie nic
Zasypiasz
naga w swoim świecie'' – Grzegorz Ciechowski ,,Obcy astronom''
O
amerykańskim
pisarzu fantaście, poecie, malarzu i rzeźbiarzu, a przede wszystkim
wielkim Marzycielu – Clarku Ashtonie Smisie (1893 – 1961), który
wywarł wpływ na H. P. Lovecrafta i R. E. Howarda, dowiedziałem się
po raz pierwszy z leksykonu ,,Rękopis
znaleziony w smoczej jaskini''
Andrzeja Sapkowskiego. Ów zalicza C. A. Smitha do ojców założycieli
gatunku fantasy. W sierpniu 2015 r. przeczytałem zbiór opowiadań
,,Miasto
Śpiewającego Płomienia''
zawierający utwory, w których fantasy przeplata się z science
fiction, a nawet z horrorem (jest to odmiana, zwana
science fantasy,
w której nauka przeplata się z magią; w polskiej literaturze jej
przykładem jest ,,Pan
Lodowego Ogrodu''
Jarosława Grzędowicza).
Akcja
owych utworów toczy się w dużej mierze w XX wieku (lato 1938 r.),
a częściowo w czasie bliżej nieokreślonym, w takich miejscach
jak: USA (kalifornijskie góry Sierra), oraz na wymyślonych
planetach takich jak Satabbor. Planeta ta krążyła wokół słońca
Sanardy, w naszym świecie znanego jako gwiazda Antares. Północną
półkulę Satabboru zajmowało zamieszkane przez fanatyków
religijnych królestwo Ulphalor ze stolicą w Sarpoulon, zaś na
południe od niego leżało cesarstwo Omanorion ze stolicą w
Lompiorze. Tytułowe Miasto Śpiewającego Płomienia nazywało się
Ydmos i leżało w Nowym Wymierze (świecie równoległym). Mieściła
się w nim Świątynia Płomienia, który był zielony i
uwodzicielsko śpiewał, zaś ci co z własnej woli się w nim
spalali, trafiali do lepszego świata (podejrzewam, że może to być
opowieść o tęsknocie za Bogiem). Z rzeczywistych planet pojawia
się Mars, zaś z fantastycznych: Phondiom (zgasło nad nią słońce,
co spowodowało zagładę świata), Xiccarp (jej władcą był
potężny czarnoksiężnik Maal Dweb władający wieloma planetami),
Votalp i Lophai.
Bohaterami
są głównie marzyciele i artyści jak: poeta Theophilus Alvor (był
biedny jak mysz kościelna, podobnie jak jego Autor, od samobójstwa
odwiódł go kosmita Vizaphmal z Satabbora), pisarz fantasta Giles
Angarth, jego ilustrator Felix Ebbonly, poeta Philip Hastane,
astronauci Bellman, Maspic i Chalmers, antykwariusz i astronom –
amator Francis Melchior (utożsamiał się z Antarionem z Phondiom,
który kochał piękną Thameerę), , wspomniany już Maal Dweb i
król Lunithi z Lophai walczący z demonicznym kwiatem Voorqualem o
życie ukochanej kapłanki Nali.
Prawdziwym
majstersztykiem wyobraźni są liczne istoty fantastyczne, z których
najdziwniejsi są Satabborianie. Oto opis jednego z nich – maga,
naukowca i króla o imieniu Vizaphmal:
,,Istota ta mierzyła ponad siedem stóp wysokości i miała pięć dziwacznie zginających się ramion oraz trzy równie skomplikowane nogi. Jej głowa wyrastająca z długiej, łabędziej szyi, wyposażona była nie tylko w organy wzrokowe, słuchowe, nosowe i głosowe zupełnie nieznanego typu, ale również w jakieś inne przydatki, których zastosowania trudno było się domyślić. Troje oczu, skośnie osadzonych i zaopatrzonych w owalne źrenice, płonęło zieloną fosforescencją; bardzo małe usta – albo to co wydawało się ustami – miały kształt półksiężyca z rogami u dołu; nos był w postaci szczątkowej, lecz z dobrze wykrojonymi nozdrzami; zamiast brwi na czole widniały potrójne serie nacięć, każda innego koloru; a ponad wielką, zdradzającą bogaty intelekt czaszką, zaopatrzoną w maleńkie, zwisające uszy ze skomplikowanymi małżowinami, piętrzył się ogromny, purpurowy grzebień, przypominający ozdobę znaną z hełmów greckich wojowników. Na głowie, kończynach i całym ciele nieustannie rozbłyskiwały drobne, opalizujące punkciki w kształcie półksiężyców i kółek'' – op. cit.
Vizaphmal
sprowadził Alvora z Ziemi, aby wypełnić starodawne proroctwo
Abbolechiolora o przyjściu dziwnego potwora, czyli człowieka w
rozumieniu kosmitów. Z jego pomocą Vizaphmal obalił nieudolnego
króla Akkiela i zajął jego miejsce. Po obaleniu króla Vizaphmala
przez kapłanów Kosmicznej Matki, Alvor udał się na wygnanie i
pokochał Ambialę – bardzo piękną jak na kosmitkę cesarzową
Omanorionu. Rydwan Vizaphmala ciągnęły jadowite, wężokształtne
orpody
o wielu kończynach – pół – ssaki, pół – węże. W Yndos,
Śpiewającego Płomienia pilnowały olbrzymy, zaś stwory podobne do
wielkich motyli rzucały się w święty ogień (ciekawe czy Paweł
Hajncel czytał C. A. Smitha?1
;-). Na Marsie żyły dziwne, lecz łagodne ssaki wortlupy
podobne do opancerzonych lam. Na powierzchni Marsa mieszkali
Aihaiowie, zaś w jego podziemiach – Yorhiowie. Byli to pierwotni
Marsjanie, pozbawieni oczu, którzy czcili Pana Otchłani – wodnego
potwora podobnego do wielkiego żółwia o łapach zakończonych
przyssawkami. Na
Votalp żyły Kobiety – Kwiaty; piękne, uwodzicielskie, pół –
rośliny, pół – kobiety, który odżywiały się krwią (ich
pierwowzorem mogły być syreny z mitologii greckiej) i podobne do
latających smoków – gady Ispazary, które uprawiały magię i
zabijały Kobiety – Kwiaty (Maal Dweb pokonał owe jaszczury
zabierając im rozum). Z kolei planeta Lophai to ojczyzna syczących,
pokrytych gadzią łuską kwiatów, których królem był demoniczny
Voorqual, któremu składano ofiary z ludzi. Na Lophai żył również
demon Occlith, który przybierał postać kamiennego, niebieskiego
krzyża (czyżby przygotowanie do Ewangelii?), a który poradził
królowi Lunithi jak otruć Voorqual.
W
owych opowiadaniach niezmiernie spodobało mi się niesamowite
bogactwo wyobraźni Autora. Czytając ,,Posłowie''
dostrzegłem ponadto pewne podobieństwa między C. A. Smithem a sobą
;-).
1
W 2011 r. hucpiarz i bluźnierca Paweł Hajncel przebrany za motyla
zakłócał procesję Bożego Ciała w Łodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz