O
szczecińskiej
Baszcie Siedmiu Płaszczy opowiada się wiele legend. Oto jedna z
nich pochodząca ze zbioru ,,Codex
vimrothensis''.
Po
śmierci Sediny na jej tron w grodzie nad Odirną i Morzem Srebrnym
wstąpił jej syn Smił I. Z jego lędźwi wyszło siedmiu synów,
rosłych jak dęby, powalających tury i olbrzymy z plemienia
Stolimów. Król Sedinum miał widzenie w czasie łowów, w którym
zapędziwszy się w knieje, zgubił swój orszak. Wówczas to miast
gonionego dzika, ujrzał dwa straszydła służące Gorynyczowi, a
imiona ich Wijodziewa i Bahar. Wijodziewa wielkością przypominała
łabędzia, a jej ciało było różowe, nagie i wężowate. Miała
ludzkie kończyny i pokrytą brązowym brudem głowę jędzy, albo
Baby Jagi. Wiła się jak żmija, a jej mowa przypominała syk. Bahar
z kolei był wielkim, spasionym jak wieprz kocurem o gęstym i długim
futrze tej samej barwy co broda zbrodniczego możnowładcy
Sinobrodego. Oba straszydła ujrzał w erze trzynastej polski malarz
Teofil Ociepka i namalował je na swoim autoportrecie. Król Smił I
uczuł niepohamowaną odrazę na widok nagiej i wijącej się
Wijodziewy. Dobył miecza aby ją rozpłatać jak krywicki chłop
żmiję dubasem, lecz uczuł, że nie może, bo ogarnęło go
nieznane wcześniej lenistwo i znużenie. Kot Bahar o pięknym,
ciemnoniebieskim futrze i złotych oczach wprowadzał króla w trans
ocierając się o jego nogi i melodyjnie
mrucząc. Miecz wypadł z ręki króla, a ośmielona tym brzydawica
Wijodziewa o bladoróżowej skórze mokrej jak u ryby i śliskiej od
śluzu, a do tego pokrytej drobnymi łuseczkami, koszmarna
szerokopyska wiedźma, od której bił fetor potu i padliny, a w
której brązowych, sztywnych jak drut włosach pełzały czerwie
čortowskich
much, zbliżyła się do syna Wielkiej Sediny i jęła go dotykać,
macać i tarmosić. Król Sedinum stracił czucie i wolę jego
spętano, oczy wytrzeszczył, pianę z ust toczył jak wściekły
pies, a Wijodziewa tuliła się doń i natarczywie szeptała: ,,Trza
ci otruć twego starego ojca, króla Ptyja, któregoś skazał na
wygnanie do Šumavy.
On dybie na twój tron i życie''.
Było to kłamstwo; Ptyj, który spłodził z Sediną króla Smiła
I, nigdy nie dybał nań, a wygnany został niesprawiedliwie. Jednak
Smił,
w późniejszej legendzie nazywany Andrzejem Gryfitą miał umysł
zamroczony złymi czarami już od dłuższego czasu, przeto zgodził
się zabić ojca. Wijodziewa i Bahar jeszcze długo kusili go do
złego, aż spłoszyło ich nadejście orszaku królewskiego. Władca
Słowian wyszedł z transu i powrócił na zamek w Sedinum. Pełen
złych myśli, myśli natrętnych a čortowskich,
które w swym zaślepieniu uznał za myśli dobre, czym prędzej
wysłał szpiegów do słowiańskiej osady Šumavy
na południe od późniejszych Gór Mędrców, aby umorzyli trucizną
jego nieszczęsnego ojca Ptyja, dla którego szczęście skończyło
się wraz ze śmiercią ukochanej Sediny.
*
Oto
synowie Smiła I i królowej Wyliny – Rabicy: Bogusław, Barnim,
Kazimierz, Warcisław, Odon, Gotszalk i Henryk. Ich ojciec sprowadził
na zamek, dziś nazywany Zamkiem Książąt Pomorskich, krawca, aby
jego synom uszył po jednym , wzorzystym płaszczu, a każdy z nich
miał być inny. Krawiec zaś zwał się Jątrz, syn Jarmuża.
Otrzymał najlepsze materiały; jedwabie z Sinea, perły i złote
nici i czym prędzej zabrał się do pracy. Jednak mimo usilnych
starań, nie mógł jej skończyć. To Wijodziewa – brzydawica
nękająca pokusami króla Sedinum rzuciła czary na robotę krawca.
Jego płaszcze wciąż pruły się, bądź ulatywały z wiatrem przez
okno, a bywało jeszcze gorzej. Szkarłatny płaszcz Kazimierza
zamienił się w kałużę krwi, zaś gdy krawiec umieścił na
okryciu Odona, w jednym z rękopisów nazywanego Ogierem, który
stoczył bitwę z Jutami, pszczoły i osy, te ożyły i mal nie
zażądliły krawca Jątrza na śmierć. Prośba skierowana do
kapłanów, by mocą Enków zniweczyli zły urok, przekraczała
pojętność krawca, przeto nie ukończył swej pracy. Król nie
słuchając jego tłumaczeń, wtrącił go do baszty, którą wzniósł
by broniła grodu przed najazdami dzikich Stolimów. Od tego czasu,
aż po dziś dzień, baszta owa, starsza niż piramidy, nosi imię
Baszty Siedmiu Płaszczy (Vasta
Sedeo – Mantili).
Krawiec Jątrz skuty łańcuchami przebywał za jej murami o chlebie
i wodzie. Raz jego litościwy strażnik podrzucił mu gomółkę
sera. W czasie swego uwięzienia jął żarliwie prosić Ageja i
Enków o przywrócenie wolności, choćby za cenę życia, lecz lata
mijały, a wyzwolenie nie nadchodziło. W dwunastym roku panowania
Smiła I przez wąskie okno baszty wcisnął się do celi krawca
wspaniały i groźny gryf, maści rdzawej i burej. Krawiec przeląkł
się, bo dotąd myślał, że istoty te żyją na Końcu Świata; w
Bharacji, albo gdzieś jeszcze dalej.
-
Użycz mi swego sera, a dam ci więcej niż ty możesz mi dać –
rzekł ludzkim głosem gryf, a krawiec przypomniał sobie, że owe
istoty budują gniazda z złota i drogich kamieni.
Widząc
hakowaty dziób i szpony gryfa, krawiec nie ośmielił się odmówić.
Inog, bo tak Słowianie nazywali istoty jemu podobne pochwycił ser w
locie i pożarł go ze smakiem. Następnie wydał z siebie
przeraźliwy krzyk, który skruszył kajdany krawca. Ów wyzwolony z
pęt, nie bardzo wiedząc, czy to czego doświadcza nie jest snem,
zachęcony przez gryfa siadł mu na grzbiecie, po czym razem opuścili
basztę na oczach bezradnej straży. Gryf mówił coś krawcowi
podczas
lotu, coś aby nie sięgał po koronę, bo powtórzy zbrodnię tego
co ją stracił, lecz rzemieślnik nie słuchał natchnionych słów
ostrzeżenia, upojony długo wyczekiwaną wolnością. Krawiec leciał
i rozmyślał o pomście, nawet nie pytając gryfa czy to dobry
pomysł. Niedługo potem Jątrz stanął na czele buntu. Zajął
zamek dziś zwany Zamkiem Książąt Pomorskich, po czym nakazał
stracić króla Smiła I razem z jego siedmioma synami przez wbicie
na pal. Koronował się na króla w jego miejsce i przyjął imię
Gryfosława I na cześć gryfa, któremu zawdzięczał uwolnienie z
baszty. Od Gryfosława wywodzi się nowa dynastia – Gryfitów,
którzy panowali nad Odirną i Morzem Srebrnym w miejsce poprzedniej
dynastii Czarnogłowiców. Jednak w przeciwieństwie do takich
władców pochodzących z ubogiego ludu jak Przemysł Oracz czy
Piast, Gryfosław I nie był dobrym królem. Przeciwnie, nękał swój
lud daninami, by móc prowadzić wystawny tryb życia, oraz porywał
dziewczęta, aby służyły mu jako nałożnice. Jego chciwość i
jurność przekraczały wszelkie granice, aż w końcu zginął w
pojedynku z olbrzymim, groźnym gryfem, który rozdarł zakutego w
pancerz króla tak jak orzeł rozrywa jagnię. Pieśń powiada, że
król Gryfosław I zginął przez tego samego gryfa, który niegdyś
uwolnił go z baszty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz