Strony

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Oriana - pamięci Oriany Fallaci

,,To mówi Duk [Duch] do Oriany, córki Omeny, królowej Amazonek, uśpionej przez Kwiat Śpionu i wiszącej głową w dół: 'Ludu z Daleka, co nie znasz słowa Wolność, chcemy być twymi braćmi, lecz nie niewolnikami. Przychodząc do naszego domu, będziesz szanował jego prawa, tak jak my szanujemy prawo cudzoziemca, tak ty szanuj prawa i zwyczaje, tego kto cię przyjmuje, bo tak chce Unyj [Jedyny]. Strzeż się wiary bez miłości i rozumu, bo zarówno ślepa wiara i ślepy rozum są dziełem Arcywroga'' - ,,Wizja Oriany'' (,,Visio Orianae'').




Kroniki Atlantów i innych starożytnych cywilizacji wymieniają liczne ludy semickie, pochodzące od Grabu i Jodły, takie jak: Solimowie, z których rodu wyszedł król i kapłan Melchizedek, pobici przez herosa Bellerofonta z Grecji, Hapiru, Libijczycy i Hyksosi – ciemiężcy Egiptu, Egipcjanie, Żydzi, Fenicjanie, czarnoskórzy Etiopowie, Akadyjczycy, Asyryjczycy, Chaldejczycy, których mową rozbrzmiewał Babilon, Amoryci, Amalekici, Girgaszyci – potomkowie smoka Girginicza, z którego rodu wyszedł okrutny i pyszny Haman, Setyci, Hiramici, Berberowie, Edomici, Moabici, Amonici, Kanaanejczycy, Syryjczycy, Filistyni, Perezyci, Jebuzyci, Magańczycy, Sabejczycy, Aramejczycy, oraz Arabowie, których ojczyzna zwana Arabią (Arabiya), lub Arabistanem, w erze dwunastej uboga była w pustynie, za to obfitowała w wodę, lasy i stada dzikich zwierząt typowych dla Afryki i Bharacji. Ich praojcem był Arabiel, zwany w ,,Biblii'' – Izmaelem (Ismaelus), brat Solimosa (Izaaka). Żyli podzieleni na liczne plemiona, utrzymujące się z pasterstwa, rolnictwa, polowań, łowienia ryb, handlu i rozbójnictwa. Czcili wielu bogów i bogiń; wielu Arabów władało też sztuką magiczną. Największym magiem arabskim był mistrz Abdul al – Hazred z Sany, który w ruinach Iremu – przez Słowian zwanego Słupogrodem, doznał fałszywego objawienia i począł czcić demony. Swoje chore rojenia zapisał w księdze ,,Al – Azif'', po łacinie: ,,Necronomicon'' (jeden z egzemplarzy znajdował się w bibliotece w Wymroczu). Al – Hazred zginął rozszarpany przez ifryta w biały dzień na ulicach Sany na oczach tysięcy ludzi. W owym narodzie tak jak wszędzie na świecie byli i są ludzie dobrzy i źli, mądrzy i głupi, łagodni i okrutni. Arabowie wznieśli takie miasta jak wspomniany już Irem, Riad, Zapomniane Miasto na Pustyni Arabskiej – zamieszkane przez duchy i ifryty, a pełne złej magii, Jatreb dziś zwany Medyną, Sanay – sabdt, Al – Quarmasin, Al – Amazon, Al – Azrael, Habirupur, gdzie Semici – monoteiści czcili boga Ełąj, czy w końcu zbudowany z czarnego marmuru Al – Azazel, z którego wiało grozą. W erze trzynastej wielu Arabów nawróciło się na zakon Mojżesza i na zakon Jezusa Chrystusa. Po upadku Rzymu i Błogosławionego Królestwa Logres, przyjęli zakon Mahometa, który wyznają do dziś. Wiele zła uczynili w jego imię, jak chociażby prześladowanie chrześcijan, które odbywa się na naszych oczach, szczególnie okrutnie w Arabii Saudyjskiej (Arabiya Saudis) i niestety nie jest to fikcja literacka.


*




Oriana, matka Marii Ognistej, córka Omeny, córki Kamisy, córki Oceanny, córki Dejaniry z Grecji, córki Palos – kalamiry III, córki Ofir – karazaraki, córki Hypatii II, córki Sułdżak – aviermany IV, córki Sułdżak – aviermany III, córki Ofir – palomy, córki Palomy I, córki Hypatii I wyglądała niczym Wenus i Diana (Mokosza i Dziewanna) nierozerwalnie złączone w jednym obrazie niewieściego piękna. Miała na sobie zbroję z brązu i smoczej skóry, białą suknię do ziemi, złote ozdoby, w tym kolczyki olbrzymich rozmiarów, płaszcz z tygrysiej skóry ,,z podbiciem koloru krwawnika'', zaś jej długie, czarne jak pkieł i miękkie niczym kitajka włosy wiły się w tysiącach pierścieni niby węże. Nosiła ponadto złotą koronę, długi, germański miecz, łuk i strzały, chodziła boso jak wszystkie inne Amazonki. Na szyi miała zawieszony pektorał z klejnotem – wielkim, zaczarowanym rubinem o nazwie Serce Teosta (Amazonki czciły go jako swego jedynego boga, syna jedynej bogini Vardavy), Jej czoło, oraz nagie ramiona pokrywały wykłute kolorową farbą ornamenty roślinne, symbole ciał niebieskich i akty strzeliste do Teosta i Vardavy. Za podnóżek służyła jej czaszka pierwszego zabitego w boju mężczyzny, a ponadto scytyjskim zwyczajem zbierała skalpy pokonanych wojowników. Jak na królową Amazonek przystało, mogłaby swą odwagą okryć wstydem niejednego męża. Choć wygląd miała dziewczęcy, pełen wdzięku i niewinności, bez trudu łamała podkowy i rozrywała kolczugi, dusiła lwy i tygrysy, skręcała głowy turom, żubrom, nosorożcom i bawołom arni z Bharacji (Bharatawarsza). Lubiła łowy z sokołami, oraz podziwianie na arenie walk jeńców wojennych z Hyrkanii – Krainy Wilków ze smokami z Montanii, przez uczonych teutońskich nazywanych ,,Draco carpathicus''. Ci, którzy zwyciężyli, zyskiwali wolność.
W dniu owocowania granatów, w miesiącu Złotej Pantery, na dwór królowej Oriany w stołecznym Arxgardzie (perskie: Arxagird, greckie: Tomyskra, słowiańskie: Babiniec) leżącym na wyspie Arx (Horx) na jeziorze Aspin, przez Greków zwanym Morzem Hyrkańskim, przybyło poselstwo Beduinów z dalekiego Arabistanu. Cały orszak liczył sobie sto osób; pięciu szejków – wodzów plemiennych, po grecku zwanych ,,patriarchoi'' wraz z niewolnikami, zbrojnymi strażami, żonami, nałożnicami i ich odaliskami, eunuchami, kucharzami, lekarzami, błaznami, poetami, pieśniarzami i pieczeniarzami. Cedrowe, pozłacane i skrzące się od pereł a drogich kamieni wozy dostojnych gości ciągnęły białe jak śnieg konie, zrodzone z morskiej piany, białe onagry, antylopy zwane oryksami, lwy, tygrysy, pantery, pilnowane przez dżiny, aby ,,nie weszły w szkodę'', a nawet olbrzymie, żyjące tylko w Arabii … myszy chodzące na dwóch nogach i sponiewierane niewolnice ledwo okryte barwnym muślinem. W stolicy Amazonii widziano owego dnia tyle białych turbanów i burnusów, że patrząc na przybyszów z wysoka można by pomyśleć, że to spadł śnieg.
- Tu są rządy niewiast – ozwała się królowa Oriana do delegacji – tu nie ma niewolnic. Jeśli chcecie, głupi fanatycy, abym z wami rozmawiała, zakręt, w tej chwili macie, zakręt, uwolnić nasze nieszczęsne siostry, które zmuszacie teraz do ciągnięcia waszych wozów jak bydlęta! - Beduini zmieszali się na te słowa, lecz chcąc nie chcąc, zrezygnowali z okrutnego obyczaju, praktykowanego przez Awarów na Słowianach. Wyzwolone w jednej chwili niewolnice, o nagich plecach obitych korbaczami zostały przez straż pałacową odprowadzone do komnat, gdzie Amazonki opatrzyły ich rany, napoiły, nakarmiły i przyjęły do swego ludu. Oriana spytała posłów:
- Z czym do mnie przybywacie? Może jesteście szpiegami? Jeśli tak, wasza śmierć będzie naprawdę straszna, zakręt wasza mać – Oriana wciąż była wzburzona widokiem znęcania się na słabszymi.
- Pani – rzekł leżący twarzą na szafirowej posadzce szejk Karambuk – wybacz nam ten incydent, wynikający z naszej tradycji i w pełni akceptowany przez te niewiasty – Oriana położyła dłoń na rękojeści miecza, więc szejk zmienił pospiesznie temat. - Niech nasze dary uradują Twe serce, Pani! - królowa dała znak poselstwu, by powstało z podłogi, a wtedy murzyńscy niewolnicy zaczęli znosić przed jej tron stosy mirry i kadzidła, kości słoniowej, pachnideł, skór panterczych, pereł, złota, srebra, bursztynu z Morza Srebrnego, drogich kamieni, ozdób z koralu, hebanowych mebli. Oprócz tego Murzyni przyprowadzili arabskie konie, tak rzadkiej piękności, że aż się serce radowało na sam ich widok, oswojone tygrysy i pantery mgliste z Bharacji, uczonego kota znającego ludzką mowę, cameloleoparda, żyli żyrafę, papugi zwane dziś aleksandrettami obrożnymi, żako i nierozłączkami, małpy rezusy i pawie. Jednak najcenniejsze dary przyszły na koniec. Były to skrzydlaty dromader imieniem Alabanda i niesiona na jedwabnej poduszeczce korona skrząca się tysiącem klejnotów.
- Nadal nie wiem jaki jest cel waszego przybycia – rzekła chłodno Oriana.
- Pani, Korono Stworzenia! - najwymowniejszy z posłów, szejk Hakim al – Hamun zwrócił się do królowej Amazonek starym tytułem, używanym już przez Tomirę I Chrobrą. Prosimy o pomoc, za której udzielenie, dowodem naszej wdzięczności będzie ta oto sporządzona przez karły korona Arabistanu. Alabanda zaś, zwierzę magiczne, znające ludzką mowę będzie dla was dobrym wierzchowcem, lepszym niż najlepszy koń.
- Chcecie więc unii; zjednoczenia Amazonii i Arabii moją osobą – zamyśliła się Oriana.
- Mądrość mówi waszymi ustami, Pani. Potrzebujemy waszej pomocy.
- Wy – zaśmiała się królowa – co zaprzęgacie niewiasty do ciągnięcia wozów; prosicie mnie, niewiastę o przysługę? Gdzie wasze, posypane pieprzem męstwo?! - siwobrody patriarcha zaczerwienił się na te słowa, ale puścił je mimo uszu. - Wiedz, o boska, że nasza ziemia z wolna zamienia się w pustynię, a to za sprawą Kapituły Azazelitów, co siedzibę ma na zamku Riad. Przeklęte to kolegium, mające na swe usługi hordy ghuli i ifrytów, smoki, strzygi, ożywione kościotrupy i pijące krew demony takie jak estrie, ekimmu, alukah, ardat lili i wszelkie inne czarnoksięskie plugastwo, rozkazuje ciemnościom i burzom piaskowym. Łupią oni lud arabski w wszelkiego dobra, ich poborcy podatkowi czynią więcej szkody niż czterdziestu rozbójników, prześladowców naszego bohatera Ali Baby... Co gorsze każą czcić Asala – Azazela, ghule i ifryty, składają im w ofierze nasze dziatki, naszym dziewicom rozpruwają łona....
- Nie dość tego – zabrał głos szejk Chaldeus z ludu Hapiru. - Nienawidzą naszej wiary Hapiru w jedynego boga Ełaj, którego Słowianie zwą Agejem, jeszcze bardziej niż arabskich bałwanów. Mówią o nas, że cuchniemy jak małpy, psy i wielbłądy. Obalają nasze ołtarze, gwałcą nasze żony i córki, a nas mordują i torturują. Mają wielu bożków, lecz brak im serca.
- Czy zechcesz nam pomóc, o boska? - spytał Hakim al – Hamun.
- Pomogę wam – odpowiedziała królowa Oriana – bo obowiązkiem każdej Amazonki jest, trzymając z dobrymi duchami Enx, których królową jest Vardava, wszędzie zwalczać devy. Jednak jeśli chcecie należeć do Amazonii, szanujcie jej prawa. Rozkazuję wam uwolnić wszystkie niewolnice, aby mogły, jeśli będzie taka ich wola, zostać przyjęte do mojego ludu – szejkowie zwiesili nakryte turbanami głowy jak sitowie, ale nie ośmielili się protestować, bo zależało im na ocaleniu Arabii. - Możecie jeno zachować sobie niewolników płci męskiej, jako, że mężowie są jeno półludźmi, którzy bez stanowczego nadzoru niewiast popadają w gnuśność i pijaństwo – audiencja się skończyła. Potem odbyła się uczta.


*

Gdy na nocnym niebie ukazał się Księżyc podobny do wielkiej, trupiej czaszki, na Zamku Węża w mieście Riad, Muktada, szef Kapituły Azazelitów wraz ze świtą swych konfratrów, przyjmował poselstwo aż z Tmu – Tarakanu nad Morzem Czarnym.







- My, synowie Karalucha – zaczął uroczyście stojący na czele poselstwa basza Mormozd – apilijev – czciciele piekielnego Smoka i Ognia, pozdrawiamy was, o potężna i straszna Kapituło Sług Azazela; demona bezwodnej pustyni; demona – mordercy i boga asasynów! W imieniu naszego króla; Pultychara XIII, ofiarujemy Kapitule miecze i strzały Tmu – Tarakanu, jego konnicę i flotę, rycerzy i skrytobójców. Do waszej dyspozycji są teraz wasze pieniądze (waluta tmutarakańska nazywała się ,,karakon'' – przyp TK), spyże, konie, woły, wielbłądy, a także dziewice i niemowlęta na potrzeby kultu! - mówiąc to, poseł klęczał przed okrutnym Muktadą, mistrzem czarnej magii, swe dłonie złożone jak do pacierza wkładał w jego dłonie, zaś połowieccy niewolnicy Tmutarakańczyków, w glinianych dzbanach nieśli ziemię i wodę, oraz różne kosztowności. - Pultychar XIII, z łaski boga Karalucha, pan Tmu – Tarakanu, niczego tak nie pragnie jak zostać wasalem prześwietnej Kapituły...
- Kapituła zaś – przerwał mu srogi Muktada siejący strach nawet u Sumerów – niczego tak nie pragnie jak bycia waszym suzerenem. Przyjmujemy wasz hołd, przysięgając na Eblisa, że hojnie wynagrodzimy wierność, bezlitośnie zaś ukarzemy zdradę. Powstańcie z klęczek, nasi umiłowani sojusznicy i wspólnie uczcijmy naszych bogów defloracją i ciałopaleniem, aby byli przychylni naszym planom....
- Na potęgę ludowładztwa, niech się tak stanie! - rzekli Tmutarakańczycy.
Trzeba bowiem wiedzieć, że prastare, złowrogie królestwo Tmu – Tarakan, którego nazwa oznaczała Miejsce Karalucha, lub Carstwo Ciemności, zagrożone było ciągłymi najazdami Słowian, Kimerów, Płowców, Lidyjczyków, Frygów, oraz Greków, co skłaniało je do szukania wsparcia u potężniejszych ludów. Ponadto król Pultychar XIII i jego przodkowie, od Mazdasa VIII poczynając, borykali się z pustym skarbcem, który mieli nadzieję napełnić dzięki wyniszczającym lud podatkom i coraz to nowym sojuszom politycznym.


*






Tymczasem królowa Oriana, rozesławszy wici po całych Górach Jasowskich (Promecie), zebrała wielką armię Amazonek, na której czele, dosiadając Alabandy, ruszyła ku ziemicom arabskim. Oriana przyjęła do swego wojska dwóch bliźniaków – Zidżera i Kidżarana, z pochodzenia Arabów; mężów biegle władających szablą, a silnych jak tury. Zostali osieroceni i wydziedziczeni przez Kapitułę, teraz zaś przyświecała im zemsta. Z Arabii przybyła również na pomoc królowej Orianie, wojowniczka Ahusat (Agusati); olśniewająco piękna zbiegła niewolnica i zabójczyni potworów. Pochodziła z plemienia Matosza (Al – Matosch). Jako dziecko trafiła do haremu szejka Idumei jako łup wojenny. Bita, upokarzana i gwałcona, przy pierwszej nadarzającej się okazji zbiegła na pustynię, gdzie uczyła się walczyć we wspólnocie podobnych jej wygnańców. Z czasem zaczęły jej się lękać ghule i ifryty. Ścigana przez Kapitułę za odmowę współpracy, po wielu przygodach dostała się do królestwa Amazonek, które z radością zawarły z nią braterstwo. Ahusat zaskarbiła sobie przyjaźń samej królowej walecznych niewiast. Jako pełnoprawna Amazonka została dopuszczona przez nią do poznania tajemnicy somy (haomy). Był to magiczny ponoć napój, który Amazonki podbijając Bharację przejęły od zwyciężonych przez siebie Ariów, ludu butnego a potężnego. Soma miała dodawać pijącym ją nadludzkiego wręcz męstwa i siły.
- Przecież to zwykła woda! - Ahusat nie kryła rozczarowania.
- Istotnie – rzekła Oriana. - Siła i odwaga Amazonki kryje się w jej sercu, a nie w eliksirach.
- To w takim razie, po co jest soma? - spytała Ahusat.
- Hmm – Oriana zamyśliła się. - To stara tradycja. Może po to, aby mobilizować do wysiłku? Sama nie wiem zbyt dobrze.
W czasie, gdy Amazonki zmierzały do celu, idąc przez Iran i Turan, Kapituła już sposobiła się do obrony swej władzy. Na wezwanie mistrza Muktady zjawiły się potwory i demony, których sam widok mroził krew w sercu. Pustyniami ciągnęły hordy ghuli; cuchnących zjadaczy trupów o głowach psów, ludzkich tułowiach i wężowych nogach, ifrytów; czarnych, skrzydlatych demonów, mających ogień miast krwi i trzewi, ludzie – skorpiony o palącym jadzie, sprowadzeni z przyszłości przez swego bożka Bafometa – zakuci w zbroję Rycerze Świątyni (po słowiańsku: Witezie Chramu), mający czerwone krzyże na białych płaszczach i inne straszydła podobne do tych co nękały św. Antoniego Pustelnika.






Wielki Muktada w bezksiężycową noc stał w blasku zaczarowanych pochodni, na marmurowym balkonie Zamku Węża w mieście Riad i przyjmował wyrażony okrzykiem ,,Azif''!, hołd od mieszkańców piekieł: czarnego, rogatego olbrzyma Bafometa, sypiącego iskrami, wyższego niż najwyższe szczyty pasma górskiego Kaf, psiogłowego Vahabitosa, poruszającego się na tylnych łapach a podpierającego się ogonem smoka Bilata, potwora Huwawy – mocarnego prześladowcę sumeryjskiego króla Gilgamesza z Uruk, pięknej, złotowłosej kusicielki Ghuli o śnieżnobiałych, kończystych zębach, o piersiach i sromie zakrytych czarną tkaniną, pożerającej młodzieńców pod postacią bezwłosej hieny, Sili – upiornej wielbłądzicy o smoczej głowie i skórze, Ufryta – olbrzyma 






o głowie orła, Samaela – potwornego, czarnego psa, którego czerwone ślepia wysyłały wiązki wszystko niszczących, czerwonych promieni, pełzającego po pustyni na żabich łapach wieloryba Bahmuta, Asala – wielkiego jak gdańska szafa, rudego psa zionącego ogniem i zsyłającego burzę piaskową, walczącego zatrutymi szablami, sześciorękiego olbrzyma Asmadaja mającego trzy głowy rogatych likaonów, Bel – Zibaaja rozkazującego charom much o żądłach zatrutych trupim jadem i samego Baal – Iblisa. Gdy owe straszliwe, obmierzłe bożki, na rozkaz Kapituły (a tak naprawdę z własnej woli) opuściły swe pełne ognia i siarczanego smrodu jaskinie pod górami Kaf, otaczającymi pierścieniem krainę Huristan, gdzie ongiś bawił Żmij Ognisty Wilk, Słońce się zaćmiło na wiele miesięcy i strach wielki padł na całą Arabię. Zdawało się, że zło jest wszechpotężne, dobro zaś jeno iluzją, czasy człowieka zaś dobiegły końca....

*

- Mam wrażenie jakbym była teraz w Krainie Ciemności (Amente) na północ od Mogol – Tartarii – mówiła Ahusat lecąca na Pegazie do królowej Oriany, przemierzającej mroczne niebo na garbatym grzbiecie Alabandy.






- Mówisz o tej ziemicy, gdzie włada Lelwa – królowa nocnic o głowie kruka – upewniła się Oriana. - Kiedy w dziecięcych latach poznawałam naukę jeografii u stóp mistrza Uczonka, dowiedziałam się nie tylko o plemieniu Obodrytów z Bliskiego Zachodu, co nigdy nie jedzą mięsa, ale i o tym jak Mogol – Tartarzy idąc łupić Krainę Ciemności zostawiają u jej rubieży źrebięta, sami zaś jadą na klaczach, ich matkach. Po skończonej wyprawie, klacze macierzyńskim instynktem wiedzione, odnajdują swe źrebaki; w przeciwnym razie powrót z królestwa Lelwy byłby niemożliwy. Słyszałam też, że oprócz Krainy Ciemności istnieje też taka kraina, gdzie nigdy nie zachodzi Słońce... - Amazonki w blasku pochodni, uparte i nieustraszone, przedzierały się przez chłód i ciemność, aż zatrzymały się nieopodal budzących grozę ruin Zapomnianego Miasta na Pustyni Arabskiej, przepojonych diaboliczną magią.
Tam doszło do wielkiej, nie dającej się zapomnieć bitwy ze sługami Kapituły. Bitwa rozpoczęła się nagle, wybuchła jak pożar, wróg nie dał czasu na odśpiewanie hymnu.






W pierwszym starciu, Ghula wielka jak słonica, rozszarpała Zidżera; pożarła go razem z turbanem i karacenową zbroją, co gorsza mając na to jego przyzwolenie, uzyskane po wielu nocach upojnych i męczących snów. Ledwo ostatnia kość Zidżera pękła w zębach potworzycy, Kidżaran pomścił brata; srebrną szablą łeb uciął zwodzicielce, a gdy zionąc ogniem, podbiegła w jego stronę Sila; wielbłądzica pokryta smoczą łuską, Arab zdekapitował również ją.





Wojowniczka Ahusat, przyjęta do ludu Amazonek, nosiła na plecach zaczarowany kołczan ze skóry rekina, albo płaszczki, w którym nigdy nie brakło strzał. Lecąc na grzbiecie białego jak śnieg i jak śnieg połyskującego Pegaza o jednym, spiczastym rogu niby jednorożec, uśmierciła swymi niechybiającymi celu, zatrutymi strzałami sto ghuli i ifrytów. Wszelkie straszydła pierzchały na widok srebrnej gwiazdki na jej czole i dłoni zdobionych srebrzystą, połyskującą w mrokach nocy henną. To właśnie Ahusat posłała zabójczą, zatrutą krwią hydry strzałę w zionące cuchnącym dymem nozdrza wieloryba Bahmuta, śliniącego się wrzącą smołą.







Z ręki Oriany; mistrzyni tak miecza jak i łuku, zginął smok Bilat, którego imię wspak wypowiedziane oznacza człowieka budzącego trwogę, a który na próżno starał się wepchać z powrotem na swe miejsce kiszki, wypływające z brzucha rozprutego mieczem Germanem. Psiogłowy olbrzym Vahabitos; ojciec sekty głupich i krwiożerczych fanatyków, chcąc pochwycić Orianę niesioną na skrzydłach Alabandy, utracił wszystkie pace u lewej ręki, zaś gdy zawył z bólu, królowa strzeliła mu do otwartej paszczy pięć płonących strzał, po czym dobiła przecinając gardło mieczem. Vahabitos upadł z łoskotem na spieczoną ziemię miażdżąc tysiące ghuli.






Asmadajowi, niosącemu spustoszenie za pomocą sześciu szabli, podcięła ścięgna, a gdy upadł z łoskotem wywracającym góry, dobiła go wraziwszy mu cała kopię w pępek.






Nie lepszy spotkał zionącego ogniem rudego psa Asala, który przeniósł się na łono swego ojca Azazela, po tym jak Oriana naszpikowała go trzydziestoma strzałami, a następnie odcięła jego nieśmiertelną jak u hydry głowę, którą następnie rzuciła w twarz Arafat – chana; emira olbrzymów z gór Kaf.






Mimo tych przewag do zwycięstwa wciąż było daleko. Ahusat zginęła zatruta trupim jadem przez muchy Bel Zibaja. Podobny los spotkał Kidżarana. Demonów i potworów było coraz więcej i więcej; szef Kapituły obserwował bitwę w pękniętym zwierciadle i sikając ze strachu, wciąż przyzywał z piekieł nowe bestie. W końcu królowa Oriana widząc nadciągające widmo klęski, zwróciła swój umysł ku tronom Teosta i Vardavy, a ci wysłuchali jej modlitwy. Niebo się rozwarło i wielka jasność padła na ruiny przeklętego grodu czarowników. Dał się słyszeć szczęk oręża, łopot wielkich, orlich skrzydeł i ryk złotych trąb wojennych. Serca Amazonek napełniły się radością, bo oto przybyły zastępy czczonych przez nie, czystych duchów Enx, przez Słowian zwanych Enkami, o wyglądzie pięknych młodzieńców i dziewic w złotych zbrojach. Owi posłańcy Teosta i jego matki Vardavy rozgromili armię Kapituły i zniszczyli czary jej szefa. Zaćmienie dobiegło końca. Droga na Riad stanęła otworem.


*

- Będę ci ja męczennikiem, o, o, o, polegnę w świętej wojnie, o, o. o, Azazel mnie pomści... uch... - wył, stękał i jęczał wielki mistrz Muktada dopiero co wbity na pal (albo nawet ukrzyżowany jak to było w zwyczaju u Persów).
- Wiesz co, świński ryju – rzekła mu Oriana – swoje diabelskie męczeństwo możesz sobie o kant rzyci potłuc. Przeklinaj mnie, ile wlezie, a ja i tak się ciebie nie boję – w erze dwunastej, długo przedtem i długo potem, zwycięzcy nie mieli litości dla pokonanych. Myśli Czytelnik, że teraz jest lepiej?
- Skrytobójca jest jak poeta – rzekła do Oriany jej siwowłosa, podpierająca się laską piastunka, uczyniona przez swą dorosłą już wychowankę członkinią Rady Królewskiej. - Możesz zabijać asasynów do woli, a ich miejsce wciąż będą zajmować nowi i nowi, coraz bardziej zażarci. Nie tędy droga.






Amazonki zdobyły szturmem zamek Riad; zburzyły go, całą Kapitułę powbijały na pale, sprawiając tym miłą ucztę sępom a krukom. Pustynie znów się zazieleniły, khory obróciły się w strumienie, Arabistan rozkwitł niby Eden, zaś jego mieszkańcy koronowali Orianę na swoją królową. Oriana wzniosła łuk triumfalny na ruinach zamku Riad i postawiła Święte Trofeum, złożone z wbitego w ziemię miecza obwieszonego tarczami. Po śmierci doczekała się wśród Arabów kultu jako anielica Al – Uzza, której kult trwał aż do początków średniowiecza.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz