W
sierpniu 2015 r. obejrzałem po
raz drugi familijny film fantasy ,,Willow''
z 1988 r. w reżyserii Rona Howarda, ze
scenariuszem samego George'a Lucasa.
Głównym bohaterem, żyjącym w fantastycznym, quasi –
średniowiecznym świecie jest zajmujący się uprawą ziemi karzeł
Willow Ufgood. Miał on żonę i dwójkę dzieci i w nieporadny
sposób uczył się czarować. Film opowiada o jego wędrówce razem
z powierzonym jego opiece niemowlęciem, dziewczynką Elorą Danan,
która według przepowiedni miała zakończyć panowanie okrutnej
królowej – czarownicy Bavmordy. W jego rolę wcielił się Warwick
Davies, prawdziwy karzeł.
W
świecie Willowa spotykamy takie istoty fantastyczne jak: Nelvynowie
– rasa pokojowo żyjących karłów (łatwo dostrzec ich
podobieństwo do hobbitów), leśne skrzaty (przypominały dzikich
ludzi, ubierały się w skóry myszy i używały magicznego proszku –
afrodyzjaku), trolle (podobne do czarnych małpoludów), obrzydliwy,
dwugłowy smok, w którego Willow zamienił trolla, bestie gończe
podobne do olbrzymich, czarnych szczurów, oraz czarodziejka Rasiela
Fin, którą Willow przez dłuższy czas nie potrafił odczarować, a
która była min. krukiem i kozą.
Postać
Willowa przypomina nieco Froda Bagginsa z ,,Władcy
Pierścieni'', a ponadto
– w sposób zamierzony, bądź nie – nawiązuje do postaci św.
Józefa ratującego Dzieciątko Jezus przed Herodem (odpowiednikiem
Heroda jest tu Bavmorda, zaś postać Elory Danan reprezentuje motyw
mesjanistyczny; niewinne dziecko, którego narodziny położą kres
panowaniu zła, to przecież jakaś aluzja do narodzin Jezusa
Chrystusa!).
W
filmie bardzo spodobały mi się owe nawiązania do ,,Biblii''
i do Tolkiena, bardzo sympatyczna postać głównego bohatera i jego
ludu, jasny rozdział dobra od zła i dobre zakończenie.