,, […] Niosąc nasze awanturnicze szable na kraj świata i nawet za Ocean, staliśmy się Don Kiszotem wśród narodów; a Don Kichot był za życia krzywdzony i po śmierci wyśmiany''! - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 13 Polska''
Wśród
złotych łanów pszenicy galopował witeź na wiernym koniu,
dzierżący w ręku palicę. Towarzyszył mu wierny pies; duży i
groźny. Rycerz z bojowym okrzykiem na ustach, przy akompaniamencie
psiego ujadania, nacierał na wielkiego a lutego smoka.
-
Huś – ha, robaku Čortieńska,
huś, huś, Grady, Grady! - wykrzykiwał swe zawołanie, a choć miał
ubić strasznego potwora pożerającego dziewice i zatrzymującego
wody w ich cyklicznej wędrówce, okoliczni gospodarze zdawali się
patrzeć krzywo na jego wyczyn.
Jeździec
na bojowej chabecie, w zardzewiałą, rozlatującą się zbroję
przyodziany, już stanął oko w oko z potworem, już wraził cynowy
grot w jego złociste cielsko. Przejechał przez smoka jak nóż
wchodzący w masło. Rozszarpał potwora, a jego szczątki porwały
cztery wiatry, Stryboże dzieci. Gdy Zmiejobor, syn Dzierżka
ochłonął, spostrzegł, że smok nagle zamienił się w rozrzucone
po całym polu siano.
-
Oj, panie witeziu, cóżeś pan nabroił ?! - kręcili głowami
chłopi, a Zmiejobor zawstydził się.
Zmiejobor
Dzierżkowic, syn żupana od kilku pokoleń, był jedynakiem. Po ojcu
odziedziczył niewielki majątek, groźnego psa Molosa i
zaniedbanego konia Rożynka. Nie miał żony ni dzieci; dni całe
pędził na czytaniu oprawionych w skórę starożytnych ksiąg o
bohaterach dni zamierzchłych. Przeżywał ich przygody we śnie i na
jawie. Marzyły mu się wielkopomne czyny, o których prawiły
,,Perłowy
latopis'',
,,Prace
bohaterów''
i ,,Księgi
czynów i gestów''.
W swych rojeniach podsycanych przez ,,Poczet
zmiejoborów''
widział siebie obrońcą słabych i uciśnionych, zabójcą smoków
i potworów. Śnił mamiony przez ,,Żywoty''
Ilji Muromca, Aloszy, Dobryni, Margusa i Volcha Alabasty, że ratuje
księżniczki, wygrywa bitwy, zdobywa skarby, przemierza świat cały
i aż poza jego granice sięga przygód szukając. W swoich
fantazjach o naśladowaniu chrobrych czynów Ilji Muromca, czy
podróży na Słońce wzorem Bogdala – Bogdynka, zatracił wszelką
miarę. Tak mocno utożsamiał się ze swymi ukochanymi bohaterami,
że postanowił pójść w ich ślady. Po pierwsze założył
zardzewiałą, karacenową zbroję swego pradziada, a po drugie
dosiadł Rożynka, wyobrażając sobie, że ta chabeta dorównuje
Homelowi, Burhaszce czy Szarkowi – rumakom z dawnych wieków.
Uzbrojony w zardzewiały miecz i w palicę, zabrał ze sobą Molosa i
ruszył na poszukiwanie przygód.
Nie
odróżniając swych marzeń od rzeczywistości, na junackim szlaku
miast sławy mołojeckiej, szyderstwo i poniewierkę jeno znalazł.
Bito go i wyśmiewano, miast za bohatera mając za wariata. W końcu
Zmiejobor, któregoś dnia porzucił miecz i zbroję i dając wyraz
swej odwagi zaczął w służbie chramu Znachora i Złotej Baby
opiekować się tymi, których powaliła dżuma, jad Zarazy, córki
Mar – Zanny. Widząc w nich brać swoją, tak samo jak on
skrzywdzonych, mył ich, karmił i poił, przemawiał do nich, oni
zaś widzieli w nim jytnas, szaleńca Bożego. W końcu i jemu Dżuma
śmierć zadała, pozwalając przenieść się do krainy, gdzie
człowiek jest wolny od szaleństw, a wierny Molos lizał jego rany,
a potem długo wył na jego mogile....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz