Ryby, te najstarsze prawdziwe kręgowce zapisały się w ludzkiej kulturze zarówno jako takie, jak i z podziałem na poszczególne gatunki. Nie wiemy przecież jakie dwie ryby są znakiem Zodiaku, jakie miał wytatuowane Azja Tuhaj – bejowicz, oraz jaka ryba była emblematem pierwszych chrześcijan w późniejszym okresie zastąpionym przez krzyż. Po prostu często sam kształt ryby jaki przyjęliśmy uważać za charakterystyczny dla tej gromady może osiągać rangę symbolu.
Rekiny – to ryby cieszące
się coraz większym zainteresowaniem o czym świadczy umieszczenie
awangardowej rzeźby takiego stworzenia na jednym z domów w Wielkiej
Brytanii. Pewien średniowieczny witraż ilustrujący poemat o
Jonaszu przedstawia głównego bohatera w paszczy ,,wielkiej
ryby'', którą artysta
przedstawił właśnie jako rekina! Na pewnej miniaturze, występująca
w mitologii indyjskiej jako pierwsze wcielenie Wisznu ryba Matsja to
także rekin. Choć ludzie wychowani na filmach typu ,,Szczęki''
Stevena Spielberga, w których ,,grał'' model o metr za duży, boją
się i nienawidzą tych ryb, to przecież ich mięso często jest
składnikiem angielskiej potrawy ,,fish
nad chips''. O
zainteresowaniu rekinami świadczy również rycina z XIX wieku
przedstawiająca u francuskich wybrzeży Morza Śródziemnego
żarłacza ludojada, którego rysownik błędnie wyposażył w ogon
lisa morskiego! Tropikalne rekiny odgrywają specyficzną rolę w
kulturze i mitologii ludów Oceanii. Istnieje legenda głosząca, że
delfiny i rekiny zostały stworzone przez dwóch rywalizujących
bliźniaczych bogów. Rekiny miały być w tej opowieści nieudanymi
delfinami. W innym micie ostre, mordercze zęby tych ryb są wynikiem
figla spłatanego przez herosa Olafota. Charakterystyczny jest
również antropomorfizm dotyczący mitycznych rekinów. Jeden z nich
został urodzony przez kobietę (sic!). Wygnano go za zjadanie ludzi,
a po długiej tułaczce uwiódł żonę innego antropomorfizowanego
rekina i powróciwszy do swych ludzi już więcej nie jadł ich
mięsa. O rekinach nie brak też wzmianek w literaturze. Jules Verne
pisał o nich na kartach ,,Węża
morskiego'' gdzie
wyjaśnia etymologię tego słowa od łacińskiego requiem,
oraz w ,,Dzieciach
kapitana Granta''. To
właśnie w trzewiach rekina – młota bohaterowie tej ostatniej
powieści znaleźli butelkę z listem. Jack London pisząc w
,,Opowieściach z mórz
południowych'' o
poszukiwaczu pereł bijącym swych polinezyjskich pracowników w
rękawicy ze skóry rekina. Owa skóra jest pokryta ostrymi łuskami
przypominającymi tarkę, które błyskawicznie rozcinają skórę, z
którą się zetkną.
,,Spytały
raz węgorza dwa małe miętuski
'Czemu taki duży,
a nie ma łuski?'
Odpowiedział
węgorza leżąc na mieliźnie:
'Kto bardziej
gładki, wszędzie się prześlizgnie'''
- Igor
Skirycki ,,Problem
łuski''
Ludzi
od dawna inspirował niezwykły wygląd węgorza; ryby, ale jakże
dziwnej, bo podobnej do węża, mającej zgoła nierybie kształty! O
zainteresowaniu węgorzem świadczy chociażby przytoczony powyżej
,,Problem łuski'',
nie dający jednak pojęcia o biologii Anguila
anguila,
bo łuski są w jego skórze obecne, ale zredukowane i zakryte grubą
warstwą śluzu. Fascynowały też jego wędrówki; już Arystoteles
zajmował się nimi, sugerując w myśl powszechnej nie tylko w
starożytności wiary w samorództwo, że węgorz rodzi się z błota.
Dopiero XX wiek przyniósł trwałe skojarzenie Morza Sargassowego
jako miejsca tarła węgorzy. Węgorz przyciągnął też uwagę
człowieka od strony kuchni. Günter
Grass na kartach ,,Blaszanego
bębenka''
pisze o łowieniu węgorzy w wodach Bałtyku przy użyciu końskiej
głowy jako przynęty. Wspomniana metoda prawdopodobnie nie miała
szerszego znaczenia komercyjnego. W Japonii potrawy z węgorza
zyskały najwięcej miłośników. Kulturowe znaczenie tamtejszych
węgorzy pacyficznych jest pokrewne roli karpia w kulturze polskiej.
Obchodzone jest tam nawet specjalne Święto Węgorza.
,,Nie
dba się o dorsze, sztokfisze, baleny
Flandry,
mureny''
-
Sebastian Fabian Klonowic.
Dla
naszego tematu najbardziej frapujące będą te ostatnie – mureny.
Terminem tym nazywamy grupę drapieżnych, morskich węgorzy. Przez
Rzymian były często hodowane w sadzawkach z morską wodą. Karmiono
je mięsem ptaków i ssaków, czasem nawet niewolników. W
naturalnych warunkach mureny nie polują na ludzi.
Czytelnicy
,,Naszej szkapy''
Marii Konopnickiej może pamiętają jak matka chłopców wyzywała
swoją sąsiadkę per ,,flądro''. Któż by nie znał tych płaskich
ryb, choćby wędzonych? Mam na myśli kilka ich gatunków. Ten kto
mówi o płastudze jako o pojedynczym gatunku, tylko potocznie zwanym
flądrą to też ,,wie
tylko, że dzwonią, a nie wie, w którym kościele''
jak to określił Andrzej Trepka w ,,Opowieściach
o zwierzętach''.
Otóż flądry, w naukowej nomenklaturze zoologicznej zwane
płastugami, w Bałtyku są reprezentowane przez: stornię, gładzicę,
zimnicę, solę. W morzach polarnych płastugi są reprezentowane
przez halibuta.
O
ile jedne ryby zawędrowały do popularnych wyzwisk, wizerunek innych
ryb zawędrował do zamorskich portfeli. Pływająca w morzach
tropikalnych skrzydlica znajdowała się na dawnych banknotach
Seszeli.
Inna
ryba z grupy szkaradnicowatych może być nawet bohaterem
przedstawienia. Aborygeni z Queensland przedstawiają rytualną
scenę, w której jeden z aktorów następuje stopą na drewniany
model ryby – kamienia po czym pada martwy. Rytuał ten nawiązuje
do faktycznego niebezpieczeństwa, którego siłą sprawczą są owe
jadowite i dobrze zamaskowane na morskim dnie ryby.
Walory
smakowe nieraz decydują o obecności danej ryby w określonej
tradycji narodowej. Na poparcie niniejszej, oczywistej przecież tezy
może służyć karp będący w Polsce nieodłącznym składnikiem
Wigilii Bożego Narodzenia. W Czechach istnieje zwyczaj wypuszczania
kupionych już karpi z powrotem do akwenu. Gdyby Czytelnik też
chciałby to zrobić, musi wiedzieć, że dla karpia zbyt gwałtowne
zmiany temperatury wody są równie zabójcze co cios w głowę. W
Japonii skąd pochodzi wiele kolorowych karpi ozdobnych, min.
hodowanych na terenie warszawskich Łazienek, w Dzień Dziecka na
wietrze powiewają ozdobne tuby przedstawiające właśnie te ryby. W
kraju tym zamiast ,,zdrowy
jak ryba''
mówi się ,,zdrowy
jak karp''.
Popularnością
cieszą się też złote rybki, które jednak wbrew swojemu
baśniowemu wzorcowi, ani nie żyją w wolnej przyrodzie, ani nie
spełniają życzeń, o czym chyba nie muszę przypominać.
Niewiele
da się opowiedzieć o piskorzu biorąc pod kryterium jego rolę
kulturową. Adam Mickiewicz na kartach ,,Pana
Tadeusza''
umieścił dość intrygujące porównanie. Gdy Klucznik Rębajło
podpalił dwór Soplicy, ten ,,spalił
się jak piskorz''.
Czytelnik może zapytać: dlaczego akurat ta ryba, a nie co innego?
Otóż poeta nawiązywał w tym fragmencie do barbarzyńskiego
zwyczaju pieczenia piskorzy żywcem. Ich los miał podzielić w
zamiarze Klucznika, Jacek Soplica. Istnieje również powiedzenie
,,wić się jak
piskorz''.
Wielkie
było zainteresowanie śledziem, oczywiście nie jego biologią, lecz
wykorzystaniem konsumpcyjnym. O tym morskim przysmaku wielu
wspominają już skandynawskie sagi z X wieku. ,,Śledź
zielony'',
czyli świeży, prosto z wody, jest narodową potrawą holenderską.
Zresztą Holandia swoje XVII – wieczne bogactwo zawdzięczała
właśnie śledziom. O rybach tych jeden z niemieckich autorów
,,Żywota św.
Ottona''
pisał: ,,Na
Pomorzu za denara można otrzymać wóz śledzi, a gdybym powiedział
co myślę o ich zapachu i tłustości mógłbym zostać posądzony o
łakomstwo''.
Tuńczyk
swoją popularność zawdzięcza zawdzięcza zarówno okazałym
wymiarom jak i względom kulinarnym. Trójząb, z którym Grecy
przedstawiali Posejdona, a Rzymianie – Neptuna pierwotnie służył
właśnie do połowu tuńczyków. Tę rybę Carlo Collodi w
,,Pinokiu''
uczynił jednym z współwięźniów brzucha ,,wielkiego
rekina''.
Natomiast awangardowy malarz Salvador Dali przeniósł tuńczyka na
jedno ze swych płócien. Oto interpretacja obrazu według samego
twórcy: ,,Karminowopomarańczowa
przerażająca ryba w karminowopomarańćzowym odmęcie chaosu, wśród
karminowozielonych ludzi walczących z tuńczykiem. Jest on i losem i
przeznaczeniem i symbolem grozy i pracy nigdy się nie kończącej,
bo gdy łowiony tuńczyk będzie złowiony, sprzedany, zjedzony
trzeba będzie łowić następne tuńczyki i następne i jeszcze
następne''.
Wielu innych malarzy poświęciło swe płótna właśnie tej rybie.
Patrząc
na długie, grube i zakręcone wąsy nazwano je sumiastymi. Nie
byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie to, że sumy nie mają
wąsów. Tym funkcjonującym nagminnie w języku potocznym terminem
określa się ampułki czyli
skórne wyrostki dotykowe, a wąsy są z włosów. Chyba nie muszę
nikomu tłumaczyć, że żadna ryba nie ma owłosienia! Również
okazałe wymiary sumów są siłą napędową mitów o tych rybach.
Istnieje legenda głosząca, że pewien sum pożerał kąpiące się
dzieci, aż został złowiony na przynętę z kaczki. Tymczasem w
realnym świecie takie coś byłoby niemożliwe ponieważ paszcza
suma jest na tyle wąska, że może pochłaniać jedynie małe ryby,
raki i żaby.
W
,,Ewangelii''
jest wzmianka o cudownym połowie na jeziorze Genezaret. Jakie ryby
wpadły w sieci Apostołów? Chodziło tu o eksplozję populacyjną
tilapii galilejskich, krewnych naszego okonia. Wzrastająca co jakiś
czas do zastraszających rozmiarów liczba osobników tego gatunku ma
związek z ich opieką nad ikrą i narybkiem chronionymi w pysku
matki.
Spreparowane
ciała żaglic i marlinów często są wieszane jako ozdoba
nadmorskich kurortów. Wiele tych ryb ginie wleczonych na hakach
przed sadystów. Łowy na marlina opisał również Ernest Hemingway
na kartach ,,Starego
człowieka i morza''.
,,I tak się
wojsko przez burzany pruło
Jak prąd
ogromny sumów lub łososi''
-
Juliusz Słowacki.
Już
naskalne malowidła świadczą o zainteresowaniu łososiem. W XIX
wieku załogi grup budowlanych na Syberii zastrzegły sobie w
kontrakcie, aby łososia nie podawać im częściej niż dwa razy w
tygodniu. Podobny warunek zastrzegły sobie służące nad dolnym
Renem. W plastyce funkcjonuje termin kolor łososiowy. Ryba ta jest
żywym symbolem dzikiej przyrody kanadyjskiej.
Wielkie
i archaiczne jesiotry od dawna wzbudzały zainteresowanie swoją
potęgą i smakiem. W starożytnym Rzymie niewolnicy podający
potrawy z tych ryb nosili korony (sic!). W Polsce istniała tradycja
odłowu niewyrośniętych osobników i po zasuszeniu dekorowania ich
ciałami ołtarzy na Boże Ciało, co prawdopodobnie miało swój
rodowód w pogańskich zabiegach magicznych. C.D.
N.
Tak w kontekście zainteresowania rekinami, to dziś spotkałam dziewczynę z plastikowym rekinem na szyi :)
OdpowiedzUsuń