,,Hunowie napadli na Alanów, Alanowie na Gotów, Goci na Taifalów i Sarmatów; Goci wyparci ze swej ojczyzny, wyparli nas z Illiricum. A to nie jest jeszcze koniec’’ - św. Ambroży
,, […] Burgundowie byli silnym szczepem germańskim, który w pocz. V. w. osiedlił się w dzisiejszej B., zmieniwszy wiarę arjańską na katolicyzm [...]’’ - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 3 Assurbanipal do Caudry’’
Wśród
licznych ksiąg o złoconych grzbietach zgromadzonych na dębowych
półkach w wielkiej bibliotece zamku Smocze Gniazdo w majątku
Wymrocze, z których korzystał ród Błyszczyńskich w trakcie
pisania wielkopomnego dzieła ,,Codex
vimrothensis’’,
historycy odnaleźli łaciński epos ,,Burgundica’’
rzucający snop światła na dzieje Analapii w dobie Wędrówki
Ludów. Jego autorem był współczesny Karolowi Wielkiemu duński
mnich Waldo z Danów, którego matka była Słowianką z wyspy
Wolin. Waldo znał mowę słowiańską i prawdopodobnie miał dostęp
do źródeł dziś zaginionych jak ,,Kronika
Europy’’
Fabrycjusza Collony z przełomu VI i VII wieku. W pismach Walda z
Danów daje się wyczuć spora doza sympatii i szacunku dla
pogańskich jeszcze Słowian broniących swej niezależności przed
atakami germańskich barbarzyńców. Sam epos jest dedykowany
biskupowi Fulbertowi z Karyntii, który również był pół –
Słowianinem; autorem traktatów o ziemi rodzącej garnki i o
zwalczaniu wampirów. W 1854 r. we Lwowie został wydany polski
przekład ,,Burgundiki’’
autorstwa profesora Ignacego Dunajewskiego, zwalczany przez cenzurę
państw zaborczych. Oprócz przekładu polskiego, istnieją jeszcze
przekłady czeski, słowacki i duński.
*
Odkąd
na tron w Neście wstąpił Murszyn, syn Zwierzchosława z dynastii
Grakchidów, ukazały się liczne znaki budzące grozę. Oto fale
Morza Srebrnego wyrzuciły na brzeg należącej do Analapii, a dziś
już zatopionej wyspy Baltii wieloryba. Wokół jego truchła
zgromadziły się hordy Kynokefali i ucztowały kilka dni i nocy, aż
je brzuchy rozbolały. Na łące nieopodal grodu Sirad pierwiosnek
przybrał barwę krwistej czerwieni, po czym z mysim piskiem
wyskoczył z ziemi i pobiegł na korzeniach jak na nogach gdzieś na
oślep przed siebie. Na nocnym niebie gwiazdy zdawały się toczyć
między sobą batalię niby zwaśnione wojska, a ziemia jęczała jak
rodząca niewiasta i pokrywała się krwawą rosą. ,,Co
to będzie? Co to będzie?’’
- z trwogą pytały zarówno kumoszki sprzedające jagły na rynku
jak i dumni filozofowie badający gwiazdy. Fala siarczystych mrozów
uderzyła do strony Bieguna Północnego, już w połowie listopada
pokrywając Nürt grubym całunem śniegu i lodu. Mnogie ludy
wywodzące się od Buka i Lipy, dzieci Dobromira z zazdrością
poczęły spoglądać ku krainom Południa gdzie władali rzymscy
cesarze. Również na wyspie Borna obmywanej zimnymi falami Morza
Srebrnego, król Gunnar podjął decyzję o marszu na południe.
-
Fale dalekiego Renu wzywają swym szumem nasz lud od osiedlenia się
nad jego brzegami! - przemawiał Gunnar w czasie thingu. - Do was
szlachetni jarlowie należy decyzja czy pomrzemy na ojczystej wyspie,
by po śmierci przenieść się do ponurej krainy mgieł, czy też
wolicie w bohaterskiej walce ze Słowianami i Rzymianami, mieczem
wyrąbać sobie zaszczytne miejsce u boku Odyna w rozbrzmiewającej
ucztą Walhalli! - przemowę króla Burgundów nagrodził wojenny
okrzyk gotowych na wszystko wojowników w spiczastych hełmach
zdobionych rogami turów.
Po
prawicy Gunnara przez Rzymian zwanego Gunahariusem, a przez Teutonów
– Gunterem, zasiadał jego odziany w czerń brat i doradca Högni,
na kontynencie nazywany Hagenem, mąż okrutny i ponury, po lewicy
zaś wielce doń podobny renegat Kościesza zwany Strzegomia.
Powiadali o nim bajarze, że wielkie swe zamiłowanie do rozlewania
krwi bezbronnych odziedziczył po ojcu; leśnym strzygoniu, który
dopadł jego przyszłą matkę gdy zbierała jagody w lesie.
Kościesza miał po swym rodzicu dwa rzędy ostrych, białych zębów,
a powiadano też w zimowe wieczory, że w jego piersi biły dwa serca
mieszczące dwie dusze.
-
Będziesz naszym przewodnikiem w czasie marszu przez Analapię –
oznajmił mu Hagen. - Jeśli wiernie sprostasz zadaniu, nasz król
hojnie cię nagrodzi złotem i brankami. Jeśli jednak odezwie się w
tobie słowiańska krew i będziesz sprzyjał Analapom, wówczas
żywcem wywleczemy z ciebie jelita!
-
Nic mnie już nie łączy z Analapią i Słowianami – warknął
Kościesza łamaną mową Germanów. - W tym zapyziałym kraju
wyrodni bracia wyzuli mnie z majątku, jakby to była moja wina, iż
w moją macierz nasienie wlał strzygoń, a nie człowiek! - mówiąc
to Kościesza zgrzytał wilczymi zębami, a jego czarne, podobne do
bezdennych studni oczy zdawały się sypać iskry. - Rad byłbym
teraz ich odnaleźć i przegryźć im gardła tak jak wilk dławi
sarnę! - nawet okrutny, nawykły do skrytobójczych mordów Hagen
wzdrygnął się na te słowa.
Burgundowie
uderzyli germańskim obyczajem nagle, bez wypowiedzenia wojny.
Przybyli w październiku wynurzając się zza lodowatych mgieł
kryjących wyspę Bornę niczym zdradzieckie smoki niosące w swych
trzewiach pożogę…
*
Wieści
o spaleniu Sedinum rozniosły się do najdalszych rubieży Analapii
wszędzie wzniecając przerażenie połączone z pragnieniem wywarcia
pomsty. Król Mursz rozesłał wici do najdalszych stanic królestwa
i kazał dąć w surmy zwołujące witezi na wojnę. Na jego zew od
Lebany po Soprač i od Morza Srebrnego po ośnieżone szczyty
Montanii stanęli pod bronią ludzie i inne rasy rozumne jak Lynxowie
czy żmijowie.
-
Kim jest ten junak w czarnej zbroi? - Mursz pytał swego doradcy,
starego karła Sędzirada wskazując na rycerzy jadących konno pod
oknem jego pałacu w stołecznej Neście.
-
To nie kto inny, panie, jak mężny graf Acipitryn z Gradówka,
zwyciężający na trzydziestu turniejach w Analapii i poza jej
granicami – objaśniał karzeł, którego długa, siwa broda
ciągnęła się po podłodze. - W słowiańskiej mowie jego imię
wymawia się Jastrzębiec.
-
Widzę, że nawet idąc do walki nie rozstaje się ze swoim ulubionym
jastrzębiem – zauważył król Mursz uśmiechając się na to
skojarzenie.
-
W rzeczy samej, panie – rzekł doradca – jest do niego bardzo
przywiązany, a że ptak to wielce zmyślny, można się po nim
spodziewać usług w postaci atakowania nieprzyjaciół dziobem i
szponami w nieosłonięte twarze jak też przenoszenia wiadomości.
Pewni rybałci prawią w swych pieśniach, że pod postacią ptaka
skrywa się wybranka serca Acipitryna…
Tymczasem
król Gunter wraz z Hagenem i Kościeszą palił, rabował, gwałcił
i brał w niewolę urodziwe panny po obu stronach Odirny. Miesiąc
nastał ponury, przez skaldów porównywany do Ragnaröku. Porywisty,
lodowaty wiatr zerwał ostatnie, pożółkłe liście z drzew. Dni
kończyły się coraz szybciej i z zimnych nor wychodziły na żer
wilkołaki i nocnice. Co dzień padały z szarych chmur ulewne, zimne
deszcze. Mróz przyszedł wcześnie w tym roku. Nie nastał jeszcze
grudzień gdy lasy i pola pokrył gruby całun śniegu, a rzeki i
jeziora ścięła warstwa lodu. Burgundowie maszerujący ku wielkiej
rzece Rinin rozbili obóz warowny na szczycie góry Grabiec w
prowincji Pomori. Same właściwości góry zdawały się czynić ją
nie do zdobycia przez Analapów. Jej stoki były oblodzone, tak, że
lśniły z daleka niczym zbocza Szklanej Góry, na szczycie zaś
wznosił się niewielki zamek, w którym Burgundowie grzali się przy
ognia zażywając zrabowanych zapasów, których starczyło im na
długie miesiące szalejących śnieżyc. Król Murszyn otoczył górę
Grabiec wojskiem, lecz żadnym sposobem nie umiał jej zdobyć.
Zasępiony wielce zwołał naradę; burzliwą w przebiegu, bo jak
prawiło porzekadło: ,,Gdzie dwóch Analapów, tam trzy opinie’’.
-
Umiecie się tylko kłócić i obiecywać, a Ojczyzna ginie! - król
rozeźlił się na swych doradców, aż ci zamilkli zmieszani.
Wówczas
do królewskiego namiotu wszedł nieulękły Acipitryn z twarzą całą
w bliznach, na którego ramieniu siedział jastrząb. Witeź
przyklęknął z szacunku należnego pomazańcowi Ageja i Enków, po
czym gdy król dał mu znak by usiadł, przemówił tymi słowy.
-
Wiedz, panie, że znana mi jest mowa ptaków niebieskich, a ten
jastrząb, który mi wszędzie towarzyszy, to nie kto inny a moja
umiłowana siostra Częstochna, która w ptasią postać zaklął
czarnoksiężnik Dugin z Roxu zanim uciąłem mu głowę.
-
Cóż chce nam przekazać twa siostra – jastrzębica? - spytał
zaciekawiony król Murszyn.
-
Powiedziała mi, że jeśli chcemy zdobyć obóz na oblodzonej górze,
powinniśmy podkuć konie podkowami wystającymi jak haki – odrzekł
Acipitryn.
Jeden
z królewskich doradców, rudy Lechomocz chciał coś powiedzieć,
lecz Murszyn po krótkim namyśle wnet wydał stosowne rozkazy.
-
Sprowadźcie kowala; niech podkuje wszystkie konie wedle wskazówek
Acipitryna!
Śnieg
prószył, Burgundowie w swej twierdzy wesoło ucztowali, zaś w
obozie analapijskim do rana i jeszcze przez cały następny dzień
słychać było uderzenia kowalskiego młota. Gdy wszystkie konie w
obozie zostały już podkute, Acipitryn w imieniu króla Murszyna
poprowadził atak krętą, oblodzoną ścieżką wśród świszczących
podmuchów lodowatego wiatru. Analapowie skradali się jak śnieżne
pantery z gór Imalain, zaś król Gunter w najlepsze ucztował wraz
z drużyną. Nawet strażnicy pilnujący wejścia do twierdzy byli
oszołomieni winem z grodu Monta Viridis co znacznie osłabiało ich
czujność. Gdy dwaj obleczeni w kolczugi Burgundowie uzbrojeni w
topory raczyli się sprośnymi dowcipami, nadleciała Częstochna w
postać jastrzębia zaklęta i dalejże z bojowym okrzykiem kaleczyć
twarze najezdników zakrzywionym dziobem i szponami! Na domiar złego
ze śnieżnego tumanu wyłonił się dosiadający białego rumaka
witeź czarną zbroją okryty, w którego dłoni połyskiwał niczym
grom w mocarnej dłoni Peruna przecinający żelazo miecz Tnij.
Acipitryn kilkoma wprawnymi, wykonanymi jakby od niechcenia ruchami
posłał obu strażników w przepaść z przeciętymi gardłami.
Następnie chwycił opuszczony topór jednego z nich, wyrąbując nim
drogę przez okutą żelazem bramę zamku. Już po chwili pozostali
analapijscy rycerze wdarli się do fortecy Burgundów. Analapowie
poili swe miecze i topory krwią najezdników; szli przez zamek
nieubłagani niczym sama Mar – Zanna, jeno burgundzkim niewiastom i
dzieciom życie oszczędzali. Ciężkich od wypitego wina Burgundów
ogarnął popłoch.
-
Gdzie jest król Gunter?! - wielkim głosem zawołał Acipitryn, gdy
wtem drogę zastąpił mu spowity w czerń Kościesza o ponurym
wejrzeniu.
-
Analapia gromi jak królowa, przebacza jak matka – parując ciosy
jego miecza próbował mu perswadować Acipitryn. - Porzuć zdradę,
a sam wstawię się za tobą u króla!
-
Teraz jestem Europejczykiem – zasyczał nienawistnie Kościesza. -
Wyrzekłem się Analapii, bo wcześnie ona wyrzekła się mnie jak
macierz wyrodna! - oczy zdrajcy zajaśniały krwawym blaskiem niczym
oczy strzygi.
Obaj
witezie szli przez zasłaną burgundzkimi trupami salę, przewracając
stoły i ławy, oraz zadając sobie rany mieczami. Kościesza obracał
głową na wszystkie strony jak strzyga, obserwując nerwowo unoszącą
się nad sufitem Częstochnę, krwawił z licznych ran na ramieniu i
barku słabnąc coraz bardziej. Acipitryn krążył wokół niego jak
lew, szukając słabych punktów. Kościesza wydał z siebie wizg i
podskoczywszy wysoko ku sufitowi rozpłatał Częstochnę na dwie
połowy mieczem i cisnął je pod nogi Acipitrynowi.
-
Zapłacisz mi za śmierć moje siostry! - każde słowo wypowiedziane
przez Acipitryna było teraz jak kula odlana z ołowiu.
Kościesza
naigrywał się z wroga, z wolna opuszczając się na podłogę.
Acipitryn z zimną furią całą swą siłą uderzył w brzuch syna
strzygonia. Z wielkim impetem złamał miecz w jego trzewiach. Ręka
dzierżąca ułamek oręża przeszła na wylot. W oczach Kościeszy
po raz pierwszy odmalował się strach.
Tymczasem
Gunter, Hagen von Tronje i paru innych możnych burgundzkich
korzystając z bitewnego zgiełku, uratowało się wyskakując przez
okna na zaczarowanych kapotach wydobytych z zamkowych szaf, które
ongiś należały do lutych zbójników z Montanii. Jeszcze tej samej
nocy nad zdobytym zamkiem na górze Grabiec zwycięsko załopotała
biało – czerwona stanica Analapii.
*
,,W prowincji Pomori, nieopodal grodu Chrysopolis ongiś założonego przez Greków w czasie Wielkiej Kolonizacji, odbyła się walna bitwa Słowian z Burgundami. Analapowie, a wśród nich Acipitryn pełen żałoby po śmierci siostry zaklętej w jastrzębia, bili Burgndów od świtu do zmierzchu, ku wielkiej radości głodnych kruków i wilków. Król Gunter wraz z Hagenem uszedł w niesławie do Germanii. Tam, pobiwszy Rzymian, nad wielką rzeką Renem założył nowe królestwo ze stolicą w Moguncji. W Analapii zaś król Murszyn nadał Acipitrynowi za zasługi w zdobyciu burgundzkiego obozu herb Jastrzębiec. Potomkowie owego Acipitryna – Jastrzębca po dziś dzień mieszkają w Polsce’’ - ,,Codex vimrothensis’’
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz