,, [...] Na orły i puchacze czekali wprawieni rzezacy, a tuż po nich kucharze. Wątróbki, udka, a nawet ptasie języczki trafiały za ich sprawą na stoły największych kabalistów i cadyków; od prowincjonalnego Bełza i Góry Kalwarii po Paryż, Amsterdam i Nowy Jork. Kucharze pracujący na co dzień w luksusowych hotelach gotowi byli porzucić intratną pracę, aby choć raz w życiu uczestniczyć w misterium przygotowywania dań rozjaśniających umysły kabalistów i wyprowadzających cadyków w zaświaty. Byli zresztą za to sowicie wynagradzani, niejeden z nich dorobił się majątku, wyczarowując magiczne potrawy. Między niezbędnymi do ich przygotowania składnikami znajdowały się kartki z anagramami, nad garnkami pejsaci mężczyźni wypowiadali szeptem tajemnicze słowa niczym zaklęcia.
Z ptasiej dostawy nie marnowało się absolutnie nic. Czego nie zjedzono, służyło jako materiał zdobniczy lub substancja magiczna. Szczególnie dbano o pióra małych kolorowych ptaszków. Były w nich zaklęte barwy, o takich samych składnikach jak te, których używali aniołowie do malowania obrazów w raju. [...]'' - Michał Kruszona ,,Huculszczyzna. Opowieść kabalistyczna''
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz