,,Patrzcie, panowie, patrzcie: czy widzicie,
Jak się zastygłe zmarłego Henryka
Otworzyły rany i świeżą krew sączą?
Wzdrygnij się, bryło obmierzłej szpetności!
Twoja to bowiem obecność dobywa
Tę krew z tych żył, w których krwi nie ma’’
- William Szekspir ,,Ryszard III’’ (tłum. Józefa Paszkowskiego)
Przez długi czas (XI – XIX wiek) wierzono, że zwłoki zabitego demaskują mordercę krwawiąc w jego obecności. Próbę mar traktowano jako dowód sądowy; była to jedna z form tzw. sądu Bożego. Jej gorącym zwolennikiem był min. król Anglii i Szkocji, a zarazem autor traktatu ,,Demonologia’’, Jakub I Stuart. Należy zaznaczyć, że za bardziej wiarygodne uważano świadectwo dawane przez zwłoki męskie niż kobiece. Pierwsza pisemna wzmianka o tym zjawisku pojawia się w niemieckim eposie ,,Pieśń o Nibelungach’’, gdzie zwłoki Zygfryda krwawiły w obecności Hagena. Ostatni przypadek przeprowadzenia próby mar odnotowano w 1869 r. w czasie procesu w Lebannon w stanie Illinois (USA).
Dziś wiemy, że metoda ta nie miała podstaw naukowych i wynikała z magicznego postrzegania świata. Wszak ze śmiercią ustaje krążenie krwi. Za krew mógł być natomiast brany płyn gnilny wyciekający z celowo poszturchiwanych zwłok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz