Strony

piątek, 27 sierpnia 2021

Kot w folklorze francuskim





 ,,Po pierwsze i najważniejsze, koty kojarzono z czarami. Jeśli kot przebiegł drogę nocą, we wszystkich zakątkach Francji oznaczało to ryzyko spotkania diabła lub jednego z jego pomocników albo czarownicy załatwiającej jakieś niecne sprawki. Białe koty były tak samo szatańskie jak czarne, za dnia tak samo jak nocą. W pewnym typowym opisie sytuacji chłopka z Bigorre spotkała ślicznego, białego domowego kota, który błąkał się po polu. Zaniosła go w fartuchu z powrotem do wsi, a w chwili gdy przechodziła koło obok domu kobiety podejrzewanej o uprawianie czarów, kot wyskoczył z fartucha, wołając: 'Dziękuję, Jeanne'. Czarownice zamieniały się w koty, by rzucać uroki na swe ofiary. Czasem, zwykle w ostatni wtorek przed rozpoczęciem wielkiego postu, gromadziły się one na obrzydliwe nocne sabaty. Skowyczały, biły się i kopulowały pod wodzą samego diabła występującego pod postacią ogromnego kocura. Istniał jeden klasyczny sposób obrony przed kocimi czarami: trzeba było kota okaleczyć. Obetnij mu ogon, przytnij uszy, zmiażdż jedną nogę, wyrwij lub podpal jego futro, a zniszczysz jego złowrogą moc. Okaleczony kot nie mógł już uczestniczyć w sabacie ani rzucać uroków. Chłopi często obijali pałkami koty, które przecinały im drogę w nocy, by następnego dnia odkrywać, że na ciałach kobiet oskarżonych o czary pojawiły się sińce - tak przynajmniej opowiadano sobie w ich wsi. Wieśniacy opowiadali też historie o rolnikach znajdujących obce koty w swoich stodołach i łamiących im kończyny, by ratować bydło. I tak jak poprzednio, następnego ranka okazywało się, że podejrzewana kobieta miała złamaną kończynę.





    Niezależnie od skojarzeń z czarami i siłami nieczystymi koty posiadały tajemną moc. Wchodząc do piekarni w Anjou, sprawiały, że chleb nie chciał rosnąć. W Bretanii psuły połów, przebiegając drogę rybakom. W Béarn kot zakopany żywcem zapewniał oczyszczenie pola z chwastów. Koty pojawiały się jako podstawowe składniki nie tylko wywarów gotowanych przez czarownice, ale także wszelkiego rodzaju specyfików medycyny ludowej. By szybciej dojść do siebie po groźnym upadku, należało ssać krew ze świeżo obciętego ogona kocura. By wyleczyć zapalenie płuc, trzeba było wypić krew z kociego ucha zmieszaną z czerwonym winem. Sposobem na kolkę była mieszanka wina z kocimi ekskrementami. Można nawet było stać się niewidzialnym, przynajmniej w Bretanii, zjadając jeszcze ciepły mózg zabitego przed chwilą kota.





    [...] Bajki ludowe, takie jak 'Kot w butach', podkreślają utożsamienie osoby pana i kota, podobnie jak czynią to przesądy, takie jak praktyka zawiązywania czarnej wstążki wokół szyi kota, którego właścicielka zmarła. Zabicie kota oznaczało sprowadzenie nieszczęścia  na jego właściciela lub jego dom. Jeśli kot opuszczał dom lub przestawał wskakiwać na łoże chorujących pana lub pani,  było wielce prawdopodobne, że wkrótce umrą. Jednak kot leżący na łóżku umierającego człowieka mógł być też diabłem czekającym, by porwać jego duszę do piekła. W pewnej szesnastowiecznej bajce dziewczyna z Quentin sprzedała swą duszę diabłu w zamian za trochę ładnych strojów. Po jej śmierci grabarze nie byli w stanie unieść trumny; otwarli wieko, a ze środka wyskoczył czarny kot. Koty potrafiły wyrządzić krzywdę domowi. Często dusiły niemowlęta. Rozumiały opowiadane plotki i powtarzały je na zewnątrz. Jeśli jednak postępowało się według odpowiednich zasad, można było czerpać korzyści z ich mocy. Wśród tych zasad było natłuszczanie ich łap masłem albo okaleczanie ich zaraz po tym, jak pojawiały się po raz pierwszy w domu. By zapewnić ochronę nowo wzniesionemu domowi, Francuzi zamurowywali koty żywcem w jego ścianach - musiała to być bardzo stara praktyka, sądząc po kocich szkieletach wydobywanych ze ścian średniowiecznych budynków'' - Robert Darnton ,,Wielka masakra kotów i inne epizody francuskiej historii kulturowej''


1 komentarz:

  1. Do dzisiaj zresztą jest dość silny ślad tego przesądu...
    Moje podwórko regularnie odwiedza czarny kocur poszukując wyżerki - dosyć guby się zrobił :D Mój ojciec dokarmia pałętające się po okolicy koty i ze trzy nas regularnie odwiedzają ;)

    OdpowiedzUsuń