,, [...] dekady temu świat obiegła wiadomość o powołaniu do życia Iglesia Maradoniana, czyli Kościoła Maradony. Utworzyli go w 1998 roku fani piłkarskiego talentu Diega, w argentyńskim Rosario, choć dziś wyznawców znaleźć można ponoć w kilkunastu krajach, i to nie tylko w Ameryce Łacińskiej, Hiszpanii i Włoszech [...]. Kościół ów ma wszystko to, co każde wyznanie mieć powinno: święta - te najważniejsze przypadają na 30 października (dzień urodzin piłkarza - a więc coś w rodzaju Bożego Narodzenia) oraz 22 czerwca (w rocznicę słynnego meczu Argentyny przeciw Anglii na meksykańskim mundialu w 1986 roku, kiedy to Diego strzelił swoje dwa najsłynniejsze gole, w tym ten z udziałem 'ręki Boga' - czyli odpowiednik Wielkanocy); przykazania - także dziesięć (jedno z nich nakazuje 'wielbić futbol ponad wszystkie rzeczy', inne - dać synowi na imię Diego); Biblię (jest nią autobiografia futbolisty, u nas wydana jako El Diego); modlitwy (Diego nasz, któryś jest w niebie, święć się lewa noga twoja. Ześlij nam swoją magię, niech twoje gole będą pamiętane, tako na ziemi, jak i w niebie... itd.); wreszcie sakramenty (na przykład śluby - niemające jednak rangi oficjalnych). Wyznawcy, śladem części fanów, określają swego idola tetragramem D10S: słowo wygląda jak 'Dios' (Bóg) i kryje w sobie numer 10, jednoznacznie utożsamiany z rzeczonym piłkarzem. Tyle tylko, że nie jest to do końca serio - to znaczy jak najbardziej poważne są oddanie i miłość fanów, ale pierwiastek religijny już niekoniecznie. Choć i tu zdania są podzielone: polska i anglojęzyczna Wikipedia piszą o Kościele Maradony jako o 'parodii religii', hiszpańskojęzyczna natomiast nieco ostrożniej zauważa, że to 'religia stworzona przez wielbicieli', którą 'niektóre źródła określają jako parodystyczną bądź postmodernistyczną'. '' - Tomasz Pindel ,,Śmierć i inni święci. Ameryka Łacińska i jej wierzenia''
Należę do ludzi, dla których futbol jest nudny na oleju...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz