,,Słodkich snów’’ – życzył mi kiedyś pan
Voytakus ov Viernitis, a niedługo potem miałem sen o cieście. Mam liczne i
często dziwne sny, które wykorzystuję w swej twórczości (jedynie w ,,Milenium...’’
nie korzystałem z nich). Od razu mówię, że nie zażywam narkotyków, nie piję alkoholu, ani nie palę papierosów – budzi to mój wstręt. Do wielbicieli moich
snów należeli pani Caroliniana ov Dirdova i Janes ov Calcium. W gimnazjum
miałem sen mizoginistyczny (niektóre feministki w Polsce i na świecie, takie
jak Kazimiera Szczuka, Joanna Senyszyn, Magdalena Środa, Katarzyna Bratkowska,
Wanda Nowicka, czy członkinie ruchu ,,Femen’’,
postępują tak, jakby chciały czynem urzeczywistnić ten sen). Otóż ujrzałem
rudowłose dziewczę w bieli na tronie, a była to królowa Danika ... kobieta –
antychryst. Ujrzałem również znak słonia na niebie, utworzony z gwiazd i
usłyszałem interpretację, że słoń, który nie należał do żadnego z bóstw egipskiego
panteonu, może symbolizować wszystko, czego nie symbolizują pozostałe
zwierzęta, np. kobietę – antychrysta. Imię Danika zaczerpnąłem właśnie z tego
snu. Noszą je: Danika Nowaczyńska z ,,Domu’’, królowa Danajów, której
ziemię podbijał Wizimir, król Analapii i czarownica z Vompierska (,,Młot na
Danajów’’, ,,Ojciec i syn’’). Śniłem również o oplatujących mnie
wężach, żołnierzach z krokodylimi głowami, białym lwiątku z ludzkimi stopami,
człowieku, który udawał, że nie ma głowy, zakrwawionej strzykawce i ,,żywych
trupach’’ z ptasimi dziobami (,,Dom’’), o niedźwiedziu himalajskim,
który napisał książkę o reporterach (w ,,Pawlaczycy cz. II Dziadostwo
kontratakuje’’ nadałem mu imię Utaran Pradeškin, na cześć indyjskiego stanu
Utar Pradesz), o programie rozrywkowym, w którym dzieci przebrane za lamparty
mówiły np. że słoń ma osiem ciosów (,,Tatra cz. I Misja’’). Leżąc w
łóżku obalałem komunizm w Chinach, razem z królową Rutą, rusałkami i innymi
fantastycznymi postaciami (jestem wrogiem komunizmu i socjalizmu). Moja Babcia
robiła ocet z krwi – zwierzęcej, ale też ludzkiej, a potem razem z Mamą
walczyła na siekiery. W bibliotece szukając książek, nagle ni stąd, ni zowąd
zdjąłem spodnie (dobrze, że nie działo się to na jawie!). Innym razem poszedłem
do baru ,,Mak Kwak’’ na ul. Śląskiej w ... samych kąpielówkach.
Widziałem siedzącego na ławce bosego, wąsatego policjanta w czarnym mundurze,
patrzącego na Księżyc. W tym śnie usłyszałem też zachętę do czytania książek i
usłyszałem fragment jednej z nich: ,,A w Szwecji...’’. W innym śnie
spotkałem babę, czyli grubego policjanta o czarnej brodzie, który naciął
mi dłoń nożem, mimo, że wcale nie był zły. Powiedziałem znajomemu lekarzowi, że
zapisując sny pacjentów będzie mógł stawiać lepsze diagnozy, lecz on nie
wierzył, że w nocy człowiek, lub wół może sprawnie pisać (ten sen tak spodobał
się pani Isabelianie ov Orecku, że wspomniała o nim na konferencji naukowej w
2008 r.). Umarłem i zostałem pogrzebany, zaś jakaś dziewczynka, której się
bałem, powiedziała: ,,Będziesz miał owocowe buty’’! Dominikana ov Mohl
groziła, że mnie skopie (wbrew temu co twierdził pan Viernitis, nie był to
wcale przyjemny sen). Okiena ov Vakiliyenlanden w różowym kombinezonie weszła
do mojego pokoju ze słowami: ,,Buty już, już’’! W liceum, nauczyciel
języka angielskiego, pan Maruć ov Apapiner powiedział, że ,,w klasie są
delfiny’’, a ponieważ Irenaus ov Kudlabicic i Kristoferianus ov Musteliani
rozmawiali w czasie lekcji, za karę musieli przysunąć ławkę, trochę bardziej do
siebie. (Pan Voytakus ov Viernitis nie rozumiał co to za kara i jeszcze
powiedział, że ,,ten nauczyciel to ma coś z głową, albo z oczami’’). Na
podwórku perfumowałem się pod pachami, rozmyślając o prehistorii i
starożytności ziem polskich, gdy nagle zaatakowała mnie ciężarówka i zaczęła
gonić. Kierowca krzyczał za mną: ,,Zamiast mówić, że mnie kochasz, lepiej
byś szybciej uciekał’’! Zdziwiłem się, bo nic takiego nie
powiedziałem. Swoją Babcię widziałem w dwóch takich samych egzemplarzach.
Jadłem czipsy o smaku przyprawy ,,Vegety’’. Poczynając od roku 2005
wiele razy śniło mi się, że latam bez skrzydeł. Często śniło mi się, że chodzę
po mieście boso lub na czworakach. Pewien ksiądz chciał w kościele palić
motory, jako przywodzące do grzechu, od czego odwiódł go biskup. Wojciech
Cejrowski jadąc na rowerze rozmawiał z zupą pomidorową. Kiedy w 2007 roku
zmarła moja Babcia, wiele razy śniło mi się, że jednak żyje i że mimo pogrzebu
wszystko jest jak dawniej. Śnił mi się też jakiś koszmarny ośrodek dla małych
dzieci, w którym były zabijane, zaś pewien chłopczyk, aby przeżyć i uciec,
okrył się złotą skórą zdartą z innego dziecka. Naród mieszkający na
Antarktydzie używał własnego języka. We Francji spotkałem arcybiskupa Paryża,
który sprzedawał książki w czasie kiermaszu, byłem na autokarowej wycieczce w
Panamie, zaś w Brazylii jadłem ryż z mięsem razem z zakonnicą - misjonarką.
Podróżowałem również do wnętrza Ziemi za pomocą specjalnej maszyny podobnej do
Wkrętacza z komiksu o Tytusie, Romku i A’Tomku. Ostatnio, którejś nocy
odwiedziłem swą starą szkołę. Ubrany w podkoszulkę i kąpielówki tarzałem się w
mokrym żwirze, aż zostałem przyłapany i osądzony min. przez prof. Adamusa ov
Papaverova z Uniwersytetu Szczecińskiego. Początkowo udawałem małpę, w końcu
jednak wyraziłem skruchę. Zostałem uwięziony w szczecińskiej filii ,,Fabryki
Słów’’ co poczytałem sobie za zaszczyt. Nie mogłem korzystać z miejscowej
toalety, bo wymagało to wypełnienia dokumentów, toteż zaprowadzono mnie do
kościoła. Ostatnio jakiś gimnazjalista wepchnął mi do ust zapaloną zapałkę.
Śnił mi się również Witello ze Śląska, pogrom kielecki, czy król Leodegranz;
ojciec królowej Ginewery i teść Artura. Pewien nieznany polski reżyser, lubiący
przychodzić do sklepu w masce żyrafy, nakręcił film o Polce jadącej pociągiem
do Chin, która nagle ujrzała na wewnętrznych ścianach pociągu, przybite ludzkie
dłonie. Ów reżyser występował w filmie o sobie w jakimś polskim mieście, pod
drzewem, stojąc na nagiej czarnej ziemi, ubrany w same majtki. W mieszkaniu
obok mieszkał gang zwany ,,Drużyną A’’. Usłyszałem rozmowę przestępców
jak planowali napad na bank, jednak bałem się powiadomić policję.
Wśród licznych snów inspirowanych
przeczytanymi książkami był sny narnijskie,
tolkienowskie czy bułhakowowskie .
Ktoś mógłby spytać, czy korzystam
z senników? Wierzę, że niektóre sny pochodzą od Boga (tak mówią oba
Testamenty), ale interpretacje podane w sennikach uważam wyłącznie za twór
wyobraźni ich autorów. Jestem również przeciwnikiem tzw. świadomego śnienia,
jako niebezpiecznego eksperymentowania na własnej psychice.
Sny wywarły
kolosalny wpływ na moje fantazje o przygodach Ordana z Brustaborga. Ów
bohater spotkał pisarza Alfreda Kubina, rozmawiającego z zupą. Zaprosił on
bohatera do Państwa Snu, gdzie zgasło Słońce. Ordan bronił pisarza przed
groźnymi zwierzętami, straszydłami, demonami ciemności, pleśni i mrozu. Obaj
wędrowcy przybyli do stołecznego Szczecina Nagolańskiego (tj. zbudowanego na
Wzgórzach Golan), leżącego 50 mil na zachód od Warszawy Nadmorskiej (,,Nie
przenoście nam stolicy do Wisełki’’! – skomentował ten sen p. Voytakus ov
Viernitis). Była właśnie Wielkanoc i ludzie obrzucali się surowymi jajami z
okien autobusów. Ordan i Kubin zabawili w szczecińskiej karczmie, gdzie Żyd
Mordechaj Kubliczka sprzedawał jakąś różową, jadalną masę, buddyjski mnich
Gudżapa – buty ze skórek pomidorów, a Cygan Baro – śledzie. Spotkali tam Mickiewicza, zamieniającego się w zaskrońca, Słowackiego zamieniającego się w
charta, króla Jana III Sobieskiego, któremu służyło wojsko złożone z bosych,
brudnych i obdartych dzieci, uzbrojonych w kije (owe dzieci zjadały ludzkie
nosy, pełzające po trawie jak ślimaki), Piłsudskiego, który od pasa w dół był
wężem, walczył w szeregach Kozaków Dońskich przeciw Armii Czerwonej, a
wiadomość o przybyciu Ordana znalazł w butelce leżącej na klatce schodowej, Dmowskim; od pasa w dół wężem, w którego sercu mieszkał hipopotam, Teofilem
Lenartowiczem, który walczył rożnem z królem Edwardem III, Wincentym Polem,
który powstał z prochów wrzuconych do fontanny na wałach Chrobrego w Szczecinie
Nagolańskim, Stasiem Tarkowskim, który połknął tabletkę ,,Murti – Bing’’
i stał się na pewien czas Murzynem, Tomkiem Wilmowskim, pływającym w morzu
makaronu i Kazimierzem Szwejkiem, któremu towarzyszyła spotkana w piwnicy
ośmionoga wiewiórka Rabica. Cała drużyna ruszyła szukać Płonącego Kamienia, aby
Tais – uwięziona w Górze Troizak, wiecznie młoda, złotooka królowa Państwa Snu
mogła znów rozpalić Słońce na niebie. Gdy bohaterowie wyszli z karczmy,
Wielkanoc już się skończyła, za to na ulicy kręcono ,,Potop’’ i
strzelano z armaty do domów mieszkalnych. W drodze na Górę Troizak, drużyna
zaszła do Warszawy Nadmorskiej, leżącej nad morzem, któremu co roku zmieniano
nazwę. W owym mieście Piłsudski pił różowy koniak z profesorem w czerwonych
spodniach, zaś wielka księżna Dyracha przez służącego jej renifera dała kartkę
z życzeniami powodzenia i błogosławieństwem od siebie i swoich mężów: Mossdorfa
i Kostii Gałczyńskiego. W piaskownicy, uczestnicy wyprawy ujrzeli cesarza
Franciszka Józefa, który ostrzegał ich przed Hitlerem i życzył zwycięstwa
Polakom. Potem zaszli na plażę, po której szli Jena ov Blackeyova, Janosik i
krasnoludy i gdzie w ogromnym zamku z piasku mieszkał Niemiec Hans Löffel. Na
owej plaży drużyna spotkała lądującego astronautę ze statku kosmicznego ,,España
11’’ , którym był sam generał Franco. Opowiedział on jak zmuszał swych
więźniów do pracy w pasiece i dał mapę. Plaża
przechodziła w pustynię. Idąc nią, wędrowcy spotkali św. Irenę Sendlerową,
która ich ostrzegała przed wejściem do sklepu. Podróżnicy zlekceważyli jednak
ostrzeżenie i w polskim domu towarowym, prowadzonym przez Ormian, spotkali
Kadaffiego, który kazał im śpiewać, rycząc na całe gardło. Ordan i Piłsudski
złapali go za kark, a on zamienił się w żmiję sykliwą. Pustynia przechodziła w
step, na którym drużyna ujrzała sięgającą nieba cerkiew o złotej kopule. W jej
wnętrzu przebywał św. Władysław IV Waza w aureoli i z anielskimi skrzydłami.
Idąc przez wieś, składającą się z drewnianych chat, bohaterowie spotkali Hucka
Finna, który w fabryce jedwabiu rozwijał kokony jedwabników i pożerał ich
zawartość. Wędrując przez góry spotkali zionące ogniem niedźwiedzie, które
Ordan pozabijał. Potem zaatakowały ich uzbrojone w miecze, szkielety, lecz
Dmowski otworzył sobie serce i wypuścił zeń hipopotama, który obronił drużynę.
W Norwegii, wędrowcy spotkali Tomka Sayera, ukrywającego się w kuble na śmieci
przed hrabią Wampirem, który go uwięził. Ujrzeli jak po nocnym niebie Roald
Amundsen leciał na saniach zaprzężonych w niedźwiedzie polarne. Opowiedział on
drużynie bohaterów o swej wyprawie do Bazy Niedźwiedziej położonej na samym
środku Antarktydy. W owej to bazie, Amundsen spotkał pijące krew widma, które
przybrały postać dawno zmarłych polarników i przed którymi odkrywca bronił się
złotym nożem. Gdy drużyna dotarła wreszcie do stóp góry Troizak, bóg Isas Masam
pod postacią białego, skrzydlatego jelenia przyniósł Płonący Kamień. Wówczas to
uwięziona królowa okazała się być samą Mokoszą, która ponownie rozpaliła
Słońce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz