Strony

niedziela, 19 maja 2013

Krak


,, Krak (Krakus), książę polski z czasów legendarnych, miał założyć Kraków i wyzwolić go od przemocy smoka wawelskiego. Pierwszą wiadomość o K. Przekazał w swej kronice Wincenty Kadłubek [...]. - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 8 Kolej. sądy rozjemcze do Laud’’.

Pewnego razu smok z Vovel opuścił swą jaskinię i poszybował daleko na zachód i południe. Celem jego lotu była wybudowana na koronie Wielkiego Dębu, siedziba Enków, Enkohaz. Wszedł do środka i ryknął:
- Czołem niewolnicy! Prowadzcie mnie do Niego! – nagle przed smokiem ukazał się sam Agej.
- Po co tu przybywasz wrogu całego stworzenia? – zapytał surowo.
- Zanim zostałem tym czym jestem, byłem smokiem Rykarem i wężem Gornyczem. Chcę ci coś powiedzieć.
- Panie czy mam go przegać piorunem? – spytał Jarowit.
- Nie trzeba, Gromowładny – odrzekł Agej. – zostawcie nas samych! – rozkazał wszystkim Enkom jytnas.
- Czy znasz Grakchów z Cezarei Nadmorskiej? – przemówił smok. – Pater familias umarł, a jego bogactwa odziedziczył syn, Marcus Filipus Grakchus. To zacny ród – smokowi błysnęły ślepia – nie oddają się rozpuście czczą pamięć przodków, służą Republice, palą ogień w domu, dobrze traktują niewolników, syn po ojcu czci ciebie jako Nieznanego Boga. Szanują ich zarówno Rzymianie jak i Żydzi.
- Jaki jest cel twojej wizyty? – spytał Agej.
- Grakchus cię wyznaje, bo dobrze mu się powodzi. Każdy tuman tak potrafi. Pozwól, że moje Čorty dotkną go jakimś nieszczęściem, a w mig straci wiarę we wszystkich Nieznanych Bogów – wielkie było zdumienie smoka, gdy Agej rzekł:
- Wydaję go tobie, tylko życia mu nie zabieraj – smok odleciał z Enkohazu śmeijąc się, aż góry się trzęsły, bo myślał, że przechytrzył Jedynego. Nie wiedział o wielkim planie Ageja wobec wiernego mu Rzymianina.

*
W Cezarei Nadmorskiej zaczął się nowy dzień. Marcus Filipus Grakchus, syn Septymiusza Aureliana Grakcha, siadł z rodziną, by spożyć ianticulum , w Sklawinii zwane ,,śniadaniem’’, złożone z papki mącznej, mięsa i sera. Gdy jedli w najlepsze, ktoś zaczął się dobijać do drzwi. Otwierający je niewolnik pobladł, bo oto przyszli żołnierze z nakazem aresztowania Grakcha. Czego mu nie zarzucano! Branie i przyjmowanie łapówek, zamordowanie obywatela rzymskiego, spiskowanie z Żydami w celu obalenia władzy rzymskiej... Wszystkie te zarzuty były nieprawdziwe, niemniej wrogowie rodu Grakchów, sąsiedzi zawistni o ich bogactwa przekupili sąd. Retor wynajęty przez oskarżonego był na tyle dobry, że karę śmierci zamieniono mu na wygnanie. Bogactwa, z których słynął ród zostały skonfiskowane, a matka Grakcha została niewolnicą przekupnego sędziego i rychło umarła. Upokorzonego Marka Filipa żołnierze zaprowadzili aż na limes na rzece Danubius, a dalej poszedł sam. Błąkał się na północ, do jakiegoś barbarzyńskiego kraju, zwanego ,,Analapią’’. Wiedział o nim tylko tyle, że konsul Mariusz uczestniczył w pogrzebie ostatniego króla Leszka II Płodnego. Wbrew pragnieniom smoka, Grakchus nie stracił wiary w Nieznanego Boga.



*
Tułaczka wygnańca dobiegła końca. Zamieszkał jako poddany króla awarskiego Obrzyna w prowincji Viscli, w małej wiosce w pobliżu wzgórza Vovel. Pracował jako parobek u szewca Skuby, przez Celtów zwanego ,,Skovainem’’. Nosił wodę i rąbał drwa, uprawiał małe poletko szewca. Ów nie mający żony ni dzieci, traktował go jak syna. Grakcha zdumiał brak niewolników u Analapów. Wielu jego rodaków poczytałoby sobie za hańbę być parobkami u barbarzyńskich rzemieślników , ale Grakch nie gardził pracą. Powoli poznawał języki starokrasny i słowiański. Przyzwyczaił się do nazywania go Krakiem lub Krakusem. ,,W końcu Dariusz to grecka forma perskiego imienia Darussur’’ – myślał. Pewengo wieczora, szewc Skuba zaprosił do stołu nie tylko jego, ale i swoich znajomych, rolników i rzemieślników. Jedli i pili przy świecach i całą noc rozmawiali. Głównym tematem ich rozmowy byli Awarowie, poddani lutego wielkoluda Obrzyna i čortowski smok z Vovel. Grakch – Krak na tyle opanował jezyk starokrasny, ze włączył się do rozmwoy.
- Pochodzę z Cezarei Nadmorskiej i chociażem Rzymianin, już od dziecka spotykałem mały, lecz niezwykle dumny naród Żydów – już ojciec Grakcha szanował wszystkie ludy imperium, co było rzeczą wyjątkową, jako, że Grecy i Rzymianie pogardzali Żydami. – Jako pacholę przyjaźniłem się z jednym z nich, rzecz to żadka, bo oni i my nie żyjemy w przyjaźni; my Rzymianie jesteśmy dla nich najezdnikami i poganami. Ów Żyd opowiadał o swym imiennniku z zameirzchłej przeszłości, o wieszczu Danielu, który zabił bożka – smoka dając mu do zjedzenia kulę smoły. Smok się nią udusił.
- E, tam... – machnął ręką pasterz Radosław. – Nasz smok jest chyba nieśmiertelny. Nic na niego nie działa. Pamiętacie o Asalanayu, królu Gór Ikaryjskich? Zbrojny od stóp do głów, wszedł do groty i chrup! Smok go złasował. A pamiętacie Tomira II, króla Tadżyków i jego córkę, krasawicę Anasabę? Ćwiczyła się w sztuce wojennej i samych Amazonek we ich stołecznym Arxgardzie. Weszli; ojciec i córa do groty i ich też potwór zeżarł. Będziemy chyba musieli opuścić nasz kraj – zakończył smutno.
- Póki żyjemy nie wolno nam tracić nadziei – rzekł Skuba. – Skoro nie wypróbowalliśmy wszystkich sposobów, nie popadajmy w rozpacz; nie mómy, że nie sprostamy stworze. Wszak ongiś Gorynycz też zdawał się nieśmiertelny.
Od tego czasu, Skuba mając w sercu głęboko wyryte słowa Kraka, w wwielkiej tajemnicy, by go nie wydano Awarom, gromadził dziwne przedmioty. Barania skóra, siarka, saletra, smoła, krew hydry i wąpierza, gwoździe, sztylety, wódka, cztery kije – z tego wszystkiego sporzadził atrapę barana, którą po spiciu wódką strażników awarskich, podrzucił pod jaskinię u podnóża góry Vovel. Następnie pobiegł schronić się w krzaki. Nie musiał długo czekać. Z ciemnego otworu wychyliła się rekinia głowa, a jej oczy zajaśniały złoto. Na widok barana smok mlasnął językiem i połknął i barana i dwóch pijanych strażników. Ledwo to uczynił, poczuł ból i pragnienie. Czym pręczej opuścił jaskinię i pobiegł do rzeki Visany. Żłopał jej wody, których nie ubywało, lec zpragnienia nie mógł ugasić. Gwoździe i sztylety dziurawiły mu trzewia, aż wreszcie wyszły na drugą stronę. Wówczas rozległ się huk i zarówno woda z Visany, jak i dwaj nietrzeźwi wytrysnęłą jak fontanna. Smok nie żył, a odgłos jego śmeirci zwabił wielu Słowian i Awarów. Skuba był już w chacie. Tymczasem dusza potwora wydostała się na zewnątrz, by na czele licznych Čortów szturmować Wielki Dąb. Jednak drogę odciął jej Jarowit zbrojny w piorun. Pojmał potwora i zakuł go w wykuty przez Swarożyca łańcuch, który przypiął do korzenia Wielkiego Dębu. Odtąd każdej wiosny wzmacnia go uderzeniem pierwszego grzmotu, lecz gdy zacznie się era czternasta, smok stanie się Zielonym Wężem. Opuści podziemie i znów będzie siał spustoszenie, lecz ostatecznie przegra.

*
Król Obrzyn uderzył pięścią w górę, przemawiając do tłumów zbrojnych Awarów. W tym czasie Krak przyjął wiarę w Ageja i Enków.
- Widziałem dusze smoka – grzmiał Obrzyn – jak leciała po niebie. Nasz bóg, smok straszliwy rzekł do mnie: ,,Zabił mnie szewc Skuba, Słowianin. Znajdź go i pomścij mnie. Nie rozgniataj go jak pluskwy, lecz niech umiera tydzień na palu’’! Śmierć Skubie! – olbrzym jeszcze raz uderzył w skałę. Zwiadowcy podeszli doń z korą brzozową i coś szeptali.
- Oto – olbrzym wzniósł ręce – słowiańskie psy wznieciły powstanie i chcą naszej krwi! Wytłuczemy ich! – ryknął, a hasło to powtórzyli możnowładcy, a po nich cały zastraszony lud awarski. – Pamiętajcie, że jestem bogiem od pradziejów. Żadnego smoka nigdy nie było. Zawsze czciliście tylko mnie. Zrozumiano?!
Wielmożny Asaraptas, którego rydwan ciągnęło dziesięć niewiast, zakrzyknął: ,,Chwała Obrzynowi’’! Po tej przemowie zaczęła się wielka wojna słowiańsko – awarska. Od Lebany po rozległe ziemie Ludu Roksany brodzono w krwawym błocie. Nawet Enkowie i Čorty brały udział w walce. Zagubione w lesie dzieci – Przemko i Wańdzia były świadkami zmagań Boruty z wodnikiem Močarem. Słowianie mieli wielu wodzów, w każdej prowincji jednego. Obroną Viscli dowodził szewc Skuba. Pewengo majowego dnia od strony Zielonych Stawów nadeszli Awarowie. Skuba skierowal na nich osiem oddziałów, po cztery z obu stron. Sam uderzył na środek. Wcześniej pokłócił się z Krakiem, który ostrzegał, że wten sposób da się wrogowi szansę ucieczki. Tak też się stało. Awarowie przełamli słąby środek i nagle rozproszyli się. Wojska prowincji Viscli udały się w pościg, zaś wrogowie powoli, lecz nieubłaganie wycinali ich w pień. Krak walcząć blisko Skuby usiłował go bronić, lecz padł ogłuszony ciosem maczugi. Dzielny szewc bronił się od ostatka, kładąc niejednego wroga trupem, lecz wśród Awarów rozległy się okrzyki: ,,Łuk! Dajcie łuk’’! – niebawem trzy strzały przebiły Skubie oba oczy i usta, a trupa porwał z konia siłacz Utmura i zaniósł do obozu. Gdy Krak się ocknął w namiocie szpitalnym, było już po bitwie. Wśród niewaist pielęgnujących chorych były też rusałki i Wiły. Według ,,Cedex vimrothensis’’ pracowała wraz z nimi sama Dziewanna Šumina Mati, która uleczyła Kraka i rzekła mu: ,,Bądź dzielny, bo już wkrótce będziesz niósl całą Analapię na swych barkach’’. Powiedziala mu w ten sposób o jego przyszłej godności królewskiej. Ciało Skuby było teraz pilnowane w obozie awarskim. Na czele posłów słowiańskich, chcących wykupić ciało wodza, szli Krak i Wicemir. Dowódca Awarów przyjął ich niespodziewanie życzliwie, wzruszył się nawet losem szewca – zabójcy smoka, szepnął Krakowi do ucha, że ,,on też nienawidzi Obrzyna’’, już miał wydac posłom ciało ich wodza, gdy wtem rzekł:
- Niestety. Król Obrzyn chce sobie zawiesić głowę Skuby na szyi. Jako jego słudzy musimy ją odciąć – wtem Krak coś wyciągnął z zanadrza i poprosił dowódcę Awarów aby ów polecił żołnierzom opuścić namiot. Pokazał mu orzech.
- Olbrzymy są głupie, ale nie aż tak, by mylić orzech z głową – zasępił się Awar.
- Ten orzech dała mi Diana, to jest Dziewanna, Leśna Matka – rzekł Krak. – Włożóny do wody zamieni się w głowę.
- Muszę to ujrzeć, by uwierzyć – rzekł Awar.
Krak zanurzył orzech w misce z wodą i jak można się było się było spodziewać, orzech zamienił się w ociekającą krwią z szyi głowę Skuby, a dowódca klasnął w dłonie.
- Niech wasza Diana to jest Dziewanna chroni nas przed wami! – rzekł na pożegnanie, a posłowie wrócili z cialem Skuby.
Spalono je na szczycie wzgórza Vovel. Wojna trwała dalej i przeniosła się na azjatyckie części imperium Obrzyna. Ci z Gór Ikaryjskich kryli się w górach i prowadzili wojnę podjazdową za zburzenie im Terekabadu. Obrzyn w swoich mowach nazywał ich i wszystkich wrogów swej władzy ,,bandytami’’. Co tu dużo mówić o walce Kraka?! Budziło lęk Awarów samo wspomnienie jego imienia. Trzeba jednak powiedzieć, że nigdy nie torturował jeńców, niewiast ni dzieci. Awarowie wymawiali imię ,,Krak’’ z lękiem, ale i z szacunkiem, podczas gdy Obrzyn budził w nich tylko lęk i odrazę. Niektórzy Awarowie szli nawet pod Krakusowe sztandary, mając nadzieję, że wódz Słowian pomoże im obalić tyrana i uzurpatora. Pierwsi, którzy tak postąpili to dwaj spici przez Skubę strażnicy smoka z Vovel. Potwór połknął ich żywcem, a gdy gwoździe i sztylety przedziurawiły go, obaj Awarowie wydosatli się na zewnątrz razem z wodą z Visany. Jednak ani męstwo, ani zdolności Kraka na razie nie zmieniły faktu, że Analapia, Rox i Azja Środkowa za sprawą Obrzyna znalazły się na równi pochyłej.

*

Krak z towarzyszami broni siedział przy ognisku, gdy wtem nadszedł zwiadowca Znosek, który był karłem.
- Obrzyn jest jak śmierć – rzekł – ciągle niesyty zdobyczy. Jego zachłanność jak morze niezgłębione – machał rękami.
- Znosek, mów jak człowiek – przerwał mu były strażnik smoka z Vovel.
- Otóż dowiedziałem się, że Obrzyn chce zdobyć Bohemię.
- Kiedy? – spytał Krak.
- Jeszcze w tym roku – odrzekł Znosek.
Wojownicy podziękowali zwiadowcy, po czym namyślili się kto uda się ostrzec króla Kroka II w Piropolis. Z jednej strony była to chęć obrony Bohemii, gdzie wciąż jeszcze panowała dynastia dalmacka, a z drugiej – chęć pozyskania sobie cennych sojuszników w walce z Awarami. Ongiś król Bohemii Cudomir I miał maszyny wojenne władne zabijać stolimów służących królowi Analapii, Opolonowi. Druzyna ciągnęła losy, aby rozstrzygnąć kto ma się udać do Piropolis. Wybór padł na Kraka, który mianował swoim zastępcą Wicemira. Przed wyprawą, Krak udał się z drużyną do Ojcowa, gdzie ocalił przed Awarami, następcę tronu w Dendropolis, księcia Irosława. Łagodnie upominał go, aby żył tylko z jedną żoną. ,,Wszak sprośny Kościej żył w wielożeństwie’’ – tłumaczył, lecz było to jak rzucanie grochem o ścianę. Krak samotnie udał się na południe. Szedł przez odludzia narażając się na spotkanie patrolu awarskiego. Raz omal nie został schwytany. Opuścił prowincję Visclę i zaszedł do Montanii. Był zmęczony, a miejsce przez które szedł było niezamieszkałe. Chciało mu się pić, więc podbiegł do strumyka. Rozejrzał się. Nigdzie wokół ludzi, ani nawet rusałek, tylko na gałązce krzewu siedział piękny zimorodek i wlepiał w Kraka czarne ślepki. Gdy ów zaczął pić, ptak przemówił doń:
- Pacis payen, royek Analapiner1! – Krak najpierw się zdumiał,a le tylko na krótko.

,,Żyje tu [w Nawi] piękne i nieszkodliwe wodne ptactwo ‘navaci’ – kaczki, łabędzie, gęsi, perkozy, czaple i inne’’

- czytał w ,,Księdze Latarnika’’. Ten zimorodek był więc sługą Welesa, co zresztą potwierdził.
- Będę twoim przewodnikiem – rzekł, teraz po słowiańsku, zimorodek. Nałowił ryb dla Kraka, po czym zaczął go prowadzić w stronę Bohemii. Dzięki jego pomocy Krak ominął wiele awarskich patroli. Jednak gdy był już zmęczony, stracił zimorodka z pola widzenia. Usiadl na kamieniu i choć wstydził się tego, aż zbierało mu się na płacz. Wtem obok Kraka ukazali się żmij i wilk, których ciała były z płomieni. Čorty.
- Porwałeśśś sssię z motyką na Ssssłońce – zasyczał ognisty żmij.
- Awwrrr... Awarowie zwyciężą! – warknął ognisty wilk. – Obrzyn górrą! Widzisz głupcze w co się wpakowałeś?! Uciekaj do Bohemii. Tam otrujesz króla Kroka II, weźmiesz jego cudną żonę i królestwo. Skończy się twa poniewierka. Nawet jeśli Bohemia zostanie zdobyta, uciekniesz do Slawi, gdzie króluje tatra. Poślubisz ją, a potem... – ognisty wilk przesunął łapą po gardle, a Krak bladł i potniał.
- Posssłuchaj nasss, bo będzie źźźle! Zjemy cię! – syczał ognisty żmij.
Čorty poczęły boleśnie kąsać Kraka, a ten krzyknął:
- Ty co odmówiłaś swego dziewictwa sprośnemu Kościejowi, ciebie o ratunek proszę! – ledwo to wypowiedział, ukazała się mu czarnowłosa pani w bieli, a na której widok Čorty podkulily ogony, po czym czeluśc je pochłonęła. Królowa Tatra wlała balsam w rany i oparzenia Kraka, czym je uleczyła. Następnie zawiesila mu na szyi wielki rubin i wskazała najkrótszą i najbezpieczniejszą drogę do Piropolis. Wielka była wdzięcznośc Kraka.
Król Bohemii, Krok II siedział w ogrodzie pod dębem, u którego stóp niegdyś się urodził i od którego otrzymał swe imię jego odległy przodek, król Krok I, który walczył z Aleksandrem Wielkim. Siedząc tam, jadł śniadanie razem z dworem, gdy nagle strażnicy przyszli doń z jakimś zdrożonym, młodym wędrowcem o czarnej brodzie, potężnym jak rozłożysty dąb, mówiącym coś o Awarach i królowej Tatrze. Król dał znak, aby go umyć, ubrać, nakarmić, napoić i wprowadzić do ogrodu. Krak stanął przed Krokiem.
- Jestem Rzymianinem, lecz mieszakm w Analapii. Nazywam się Marcus Filipus Grakchus, lecz Analapowie nazywają mnie Krakiem, lub Krakusem.Mój kraj, to jest ... Analapię okupuje król Awarów Obrzyn. Wiem, że planuje również napaść na twój kraj, królu. Nawet Hanibalowi, gdyby żył nie życzyłbym, aby był jego poddanym. Nie mamy króla. Czy możesz nam pomóc?
- Mogę – odpowiedział Krok II – ale waszym królem być nie chcę.
- Nawet nie myślałem o tym – odrzekł Krak.
Król Bohemii czym prędzej wypowiedział wojnę Awarom, po czym z całą swą armią ruszył oswobadzać Analapię. Krak tymczasem z Analapów, którzy się schronili w państwie króla Kroka zorganizował regularną armię i wkroczył do Analapii. Imperium Obrzyna zatrzęsło się w posadach. Powstanie w całym państwie, dezercje na stronę wroga i ci Bohemianie i ich machiny! Krak rychło objął dowództwo nad całą Analapią – dzięki swej dzielności i zdolnościom, oraz dzięki rubinowi od Tatry. Świecił on tak silnym światłem, że w nocy przy jego blasku, można by podkuć konia. Ów klejnot przekonał króla Kroka II, że Krak naprawdę spotkał na swej drodze Tatrę, a wśród Analapów zapewniał mu szacunek mimo obcego pochodzenia.
Awarowie walczyli niechętnie i pod przymusem. Szczerze życzyli swemu królowi śmierci w boju, choć różnie z tym bywało. Nie brakło też takich co lubowali się w grabieżach i okrucieństwie. Nagle z bohemijskiej wielkiej kuszy na kołach, wystrzelono zaostrzony pień prosto w brzuch Obrzyna. Olbrzym upadł, by już nie wstać więcej.
- Agej ... zwycięzca... – wyharczał, a okrutny Irosław z Roxu rozbił mu głowę toporem. Tak skończyło się panowanie awarskie w Sklawinii. Jednak sława po Obrzynie pozostała. Od jego imienia utworzono nazwę ,,olbrzym’’ i ruskie przysłowie: ,,Wyginęli jak Obrzy’’.

*
Krak koronował się w Neście, jednak nie chciał, by była ona stolicą jego państwa. Zachęcony przez Wieszczycę Losu, Bożenę, mówiącej mu o przyszłej świetności niezbudowanego jeszcze grodu, nakazał zbudować stolicę w prowincji Viscli, na wzgórzu Vovel i nad rzeką Visaną. Kosztem wielu mozołów wzniesiono nowy gród z zamkiem króla na wzgórzu Vovel. Oprócz Analapów pracowali greccy i rzymscy architekci, a słynna biblioteka w Aleksandrii dostarczała kopi swych zbiorów do majacej powstać grodowej biblioteki. Rzymskie cyrki dostarczyły zwierząt, ale nie po to by Analapowie je pozabijali, lecz by można je było badać i radować się ich pięknem. Rzeźbiarze z Grecji mieli wykuć w marmurze pomnik Skuby Smokobójcy i wiele innych. Gdy Krak zapytał czyim imieniem nazwać stolicę, ,,Swoim’’! – zakrzyknęły tłumy. Tak oto Grakchus nadał miastu starokrasną nazwę ,,Grakchov’’ i łacińską ,,Cracovia’’. Po angielsku nazywa się ,,Cracow’’, po niemiecku ,,Krakau’’, w jidysz - ,,Kroke’’, a po polsku - ,,Kraków’’. Był on stolicą za Kraka, Lecha II, Juliusza, Wandy, aż dopiero król Wilk I z powrotem przeniósł stolicę do Nesty.
Krak żył w przyjaźni z królem Bohemii, Krokiem II. Obaj zawarli porozumienie.

,,W imię Ageja i Enków. My, Marcus Grakchus, król Analapii etc, etc, i Krok II, król Bohemii etc, etc, przysięgamy sobie i swoim krajom, że nie będziemy napadać na siebie i będziemy siebie nawzajem bronić przed najazdami. Kresy północne / południowe zostają przy Analapii, co najmniej tak długo jak dynastia dalmacka utrzyma się w Bohemii, a dynastia Grakchidów w Analapii. Jeśli kłamiemy niech nas Weles wyzłoci i będziemy złoci jak złoto’’.

Żadna ze stron nie naruszyła układu.



*
,,Gajusz Juliusz Cezar, król i kapłan drapieżnego ludu Rzymian podbił Galów, walczył z Brytami, aż wbił włócznię w kraj Analapów’’

- encyklopedia ,,Obraz świata’’ z V wieku n. e.

Cezar oczywiście nie był królem – zapewniał Innowojciech Błyszczyński. Kiedy najeżdżał Analapię był członkiem trumwiratu, razem z Krassusem i Pompejuszem. Podbiwszy Galię, zapragnął ujarzmić Słowian, których znał tylko z opowieści konsula Mariusza. Tu ,,Codex vimrothensis’’ podaje dwie wersje. W pierwszej, Cezar po podboju całej Germanii, przekroczył Lebanę. Jego flota zajmowała kolejno wyspy Ranę, Uznam i Wolin. Bawiąc na tej ostatniej wyspie, Cezar wbił swą włócznię w ziemię, na znak, że przechodzi ona pod panowanie Rzymu. Włócznię tę przechowywano na Wolinie, jeszcze wiele wieków po kampanii Cezara. W drugiej wersji, Rzymianie zaatakowali od południa, a wbita w montańską ziemię włócznia Cezara, po wojnie została przez Kraka ofiarowana chramowi Świętowita na Wolinie, gdzie pozostała długie wieki. Jakkolwiek by było, król i wódz szybko się spotkali. Cezar już słyszał o Kraku.
- Analapią rządzi nasz były rodak, Grakchus – mówił rzymski zwiadowca. – Został wygnany z Republiki za liczne zbrodnie.
Gdy obie armie stanęły naprzeciw siebie, Cezar zwrócil się do Kraka, nazywając go zdrajcą, że jako Rzymianin ma obowiązek poddać pokojowo Analapię Rzymowi. Na to Krak:
- Dla ciebie i dla mnie, Roma jest matką, lecz dla mnie Analapia jest żoną – na co Cezar żachnął się.
- Nikt nie może kochać tego głupiego kraju, gdzie tylko ryby nie biorą! My was podbijemy, zromanizujemy i wyjdziecie na ludzi.
- Mylisz się Cezarze – rzekł spokojnie Krak, choć jego wojów rozwścieczyła ta przemowa. – Nienasycona jest zachłannośc ludu rzymskiego. Kiedy mój przybrany kraj atakował Aleksander Wielki, to raz jego najlepszy wojownik zmierzył się z synem króla Częstogniewa II, Kizimierzem i go uśmiercił. Tak ja proponuję, by oszczędzać krew naszych wojsk, byśmy my obaj w imię Analapii i Rzymu stoczyli bój zamiast bitwy – Cezar poczerwieniał na tą zuchwałość ze strony króla barbarzyńców.
Najsilniejszy legionista chciał zastąpić swego wodza w walce, lecz ten uważał uchylenie się od niej za hańbę. Niebawem obie armie ujrzały pojedynek obu Rzymian na miecze. Walczyli zaciekle i obaj dorównywali sobie siłą i sprawnością. Mogli tak walczyć godzinami. Krak odepchnął na chwilę przeciwnika, gdy wtem z nieba spadł piorun i uderzył we wzgórze, na którym walczyli obaj Rzymianie. Stali oni z mieczami w dłoniachy, po obu stronach błyskawicy.
- Bogowie, czemu nie chcecie bym podbił ten kraj?! – jęknął Cezar myśląc, że to Jowisz spuścił ten piorun, tak jak ongiś gdy rozdzielał walczących Herkulesa i Apolla. – Mogę walczyć z ludźmi, ale nie z bogami. Czego od nas chcesz, zwycięzco?
- Ani nie uświetnisz mego triumfu, ani nie zawiśniesz na krzyżu – rzekł łagodnie Krak. – Domagam się tylko by twoja armia opuściła ten kraj, a twoja córka Julia, której krasa nie sobie równych, została moją żoną. Jeśli się na to zgodzi – dodał.
- O tak – wykrzyknął Cezar. – Spełnię wszystkie twe prośby, wybrańcze bogów i jeszcze twa żona dostanie Bawarię w posagu! – wśród legionistów rozległ się gniewny pomruk i padło słowo ,,zdrajca’’. Kiedy Brutus i inni sztyletowali Cezara, ostatni morderca rzekł: ,,To za Bawarię. Nie sprzedaje się Matki’’.
Po uzgodnieniu warunków pokoju, Cezar przysłał Krakowi swą córkę Julię, czarnowłosą o niebieskich oczach. Wyglądała niemal jak Tatra, ale włosy sięgały jej ledwie ramion. Wielka była miłość króla i królowej Analapii, a ojciec Julii przekonał się, że Kraka wygnano niesprawiedliwie. Analapowie pokochali ,,królową Analapii i Bawarii’’ za jej dobroć. Tymczasem niedługo po ślubie przyszło się jej mężowi zmagać z trzecią falą najeźdźców – z Wandalami.



*
Wandal, syn Buka, syna Dobromira był praojcem germańskeigo ludu, nazwanego jego imieniem. Mieszkali oni w Nürcie, lecz parli na poludnie. Pod wodzą niejakiego Wandalina (Vandalinus) przepłynęli Morze Srebrne i wylądowali na brzegu analapijskiej prowincji Pomori, na ziemiach przedpotopowego Pomerlandu Okidentalnego. Pokonując słowiańską flotę zajęli Wolin i Uznam, przepłynęli Zalew Sediny i poczęli oblegać Sedinum. Po Analapii rozeszła się wieść: ,,Sedinum broni się nadal’’. Krak wyruszył do Pomori i stamtąd wysłał list do Julii Rzymskiej:

,, [...] Rozprawa z Wandalami była krótka. Obroniliśmy Sedinum, odzyskaliśmy Wolin i Uznam. Król Wandalin nie chcąc wpaść żywy w nasze ręce, kazał słudze przebić się mieczem. Jego ciało kazałem z szacunkiem pochować. Agej zwyciężył moimi rękami. Niedola ostatnimi czasy nie oszczędzała Analapii. Smok z Vovel, Obrzyn, Cezar, Wandalin – ich działania pochłonęły wiele ofiar. Bożena Wieszczka [wspomniana już Wieszczyca Losu] mówi, ze Agej ześle nam Dolę, że po nocy Dennica dzień ogłasza’’.

W innej wersji zanotowanej w ,Codex vimrothensis'’’, Krak gromił Wandalów w Burus, broniąc ziem trzech konatów sprzymierzonych z Analapią. Julia Rzymska urodziła trójkę dzieci: Juliusza, Lecha II i Wandę. Juliusz otrzymał imię po pokonanym przez ojca Cezarze, Wanda (Vana) po Wandalach i ich królu Wandalinie, zaś Lech II po pierwszym królu Analapii.



*
,,Wtem z tłumu idzie ta, co zwą Weroniką
Trzymając biała chustę w swoich rękach.
Ociera Panu twarz, Tę, przenajświętszą twarz
Tak bardzo znieważoną przez złość ludzką’’ – Ojcowie Cystersi ,,Droga Krzyżowa’’.

Na koniec chciałbym przytoczyć jeszcze jedną legendę z ,,Codex vimrothensis’’...
Krak znał na bieżąco wszystkie wydarzenia w Sklawinii, Germanii i w Imperium Romanum. Raz usłyszał wieści z dalekiej Palestyny o żydowskim nauczycielu zwanym ,,Crostos’’. ,,Żydzi mają wielu nauczycieli’’ – taka była jego pierwsza myśl na tę wieść. Jednak Julia Rzymska miała proroczy sen. Ujrzała w nim owego Crostosa, przed którym padła na twarz cała Sklawinia, a On uzdrowił ją, oświecił i oczyścił i uszlachetnił. Sen ów zaciekawił Kraka, aż napisał list do Crostosa i wysłał z nim gońca do Palestyny. Niestety, poseł od Kraka nie ujrzał tego czego się spodziewał. Wyobrażał sobie, że ujrzy Crostosa w pysznym stroju królewskim czy cesarskim, z mieczem czy maczugą junaka czy ,,bogatyra’’, w szacie kapłana, czy filozofa... Nie. Ujrzał Człowieka całego we Krwi, w koronie z ciernia, wyszydzonego i przybitego do Krzyża. Mityczny Teost mordowany przez Amosowa nawet w połowie nie wycierpiał tyle co On. Poseł z listem, smutny wrócił do Grakchova. Jednak król nie stracił nadziei. Kazał posłowi wracać i przyprowadzić na swój dwór któregoś ze świadków Crostosa, aby opowiedział mu o nim. W międzyczasie, ukochaną córkę Grakcha, Wandę szerszeń użądlił w oko. Straciła w nim wzrok, a oko zgniło i z niego wyszedł paraliż, który przykuł Wandę do łóżka. Mogła tylko ruszać głową i ustami. Na wezwanie Kraka przybyła z Palestyny Serafia, znana jako św. Weronika, a jej imię znaczy ,,Prawdziwy Obraz’’. Opowiedziała królowi i jego dworowi o Crostosie, oraz pokazała im chustę, którą w ów  piątek wytarła z Krwi, potu, błota i śliny Jego twarz. Opowiedziała o boskości Crostosa i o Jego zmartwychwstaniu. Gdy mówiła o Jego cudach, Krak westchnął.
- Gdyby tu był, moja Wanda byłaby zdrowa.
- Na tej chuście odbiła się Jego twarz – rzekła Serafia. – Wierz, a uzdrowi twoją córkę – tak się też stało.
Krak i Julia chcieli wystawić Serafii ogromny pomnik, lecz odmówiła.
- To Jego zasługa – rzekła. Tu legenda się urywa.

1 Pokój tobie królu Analapów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz