,,Libuša [...] czeska postać legendarna, założycielka Pragi oraz rodu Przemyślidów. Znaną swą formę otrzymała legenda dopiero w kronice Kosmy z Pragi [...]; w dawniejszych formach była L. (pod innymi nazwami) wróżbiarką’’ - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 9 Lauda do Małpy’’
Gdy
zmarł król Bohemii, Krok II, nie mający syna, wiec postanowił
koronować jego jedyną córkę, Libuszę (Libuša, Lubosza,
Libussa). Bawiła się z rusałkami w lesie, w pobliżu góry Rzip,
gdzie leżał pochowany syn Czecha, gdy przybyli do niej kapłani i
możni z Piropolis z wieścią, że będzie ich królową. Libusza,
drogę spod góry Rzip do Piropolis odbyła na lwie, symbolu
Strażnika Wielkiego Dębu, sprowadzonym ze zwierzyńca jej ojca. Po
przybyciu do stolicy została koronowana wedle ceremoniału
przypominającego ten, którego używano w Analapii. Jednak jej
koronacja miała miejsce w południe, nosiła na szyi szafir
wielkości główki niemowlęcia, nie miała też czegoś takiego jak
pierścień Wizimira. Okrzyki na jej cześć brzmiały: ,,Eichen lyva
Libuša Virkena1’’!
Królowa
Bohemii słynęła z urody. Smukła, modrooka, miała złote włosy
sięgające pasa. Wanda i ona wyglądały jak siostry. Ceniono jej
mądrość, miłosierdzie i sprawiedliwość. Podczas gdy Wanda
walczyła, by uratować Podlesie, Libusza sądziła swój lud. W
liście do królowej Analapii tak to opisywała:
,, [...] Ciężka jest moja praca w rozstrzyganiu spraw gardłowych. Aż strach pisać ile to wymaga mądrości i jak straszną pociąga to za sobą odpowiedzialność! Ostatnio przyprowadzono przede mnie człeka zwanego Biwojem [Bivoy, Vivoy]. Był on od większości mych poddanych niższy o głowę, miał czarne włosy i wąsy, oczy brązowe. Ubrany był w ciemnozieloną koszulę i białe spodnie. Miał ze sobą ogiera Šemika, maści kasztanowatej, o złotej grzywie i ogonie. Był oskarżony o zamordowanie i ograbienie swego towarzysza wędrówki, Suchmana z Ludu Roksany. Oskarżyciele twierdzili, że ciało Suchmana zamieniło się w rzekę, z której teraz pije jego wierny koń. Długo i mam nadzieję sumiennie sądziłam Biwoja, mając nadzieję, że jest niewinny. Jednak nie można było stwierdzić, ani winy, ani niewinności. Wreszcie jeden z moich doradców imieniem Wołek [Očus] rzekł, powołując się na Kosę Oppmana:
- Dilwica, by wszystkim udowodnić swą miłość do Jovana, biorąc Ageja i Welesa na świadków włożyła rękę do ognia i wyciągnęła ją nienaruszoną, co było znakiem prawdy jej słów.
To zainspirowało mnie do innego sądu bożego. Kazałam by Biwoj skoczył na Šemiku ze szczytu wysokiej skały w moim grodzie. Jak przeżyje i będzie zdrów, będzie to znaczyło, że jest niewinny. Cały czas nękały mnie obawy i wyrzuty sumienia, czy nie wydałam dlań zbyt surowego wyroku i czy nie nadużyłam świętego imienia Ageja i Enków. Tymczasem Biwoj skoczył i o dziwo przeżył, a gawiedź poczęła wiwatować.
- Jest niewinny – rzekłam, a on skłonił mi się wpół, wsiadł na Šemika i odjechał na nim w siną dal. Kilka dni później odnalazł się Suchman z Roxu, który nie został zabity, lecz dobrowolonie się odłączył w wyniku sprzeczki. Patrząc na Biwoja doznałam dziwnego uczucia – miałam wrażenie, że gdybym nie składała ślubów dziewictwa, mogłabym być jego żoną. Nie należy jednak w tej materii wyrokowac pochopnie
z życzeniami licznych błogosławieństw od Ageja, Enków i jytnas, Twoja siostra
- Libusza, królowa Bohemii’’.
Podobnie
jak Tatra i Wanda, Libusza nie lubiła polowań. Czasem tylko na
prośbę poddanych, własnoręcznie ubiła tura, dzika, czy
niedźwiedzia wyrządzające szkody w uprawach, stadach czy w
bartnictwie. Nie sprawiało jej to jednak przyjemności czy
satysfakcji. Tego dnia przybył na jej dwór poseł z Gór Kawczych
(Montaniya Polois). Pełen przygnębienia opowiadał o postrachu swej
krainy. Miał nim być dzik – nie jakiś zwyczajny, ale wielki jak
tur, żubr i niedźwiedź. Jego sierść jest czarna jak smoła, ma
wielkie, krwistoczerwone oczy, świecące jak rubin Kraka, zamiast
ogona ma żmiję. Do tego zionie ogniem jak smok i pożera ludzi i
zwierzęta – poseł opowiadając to padł na twarz i płakał jak
dziecko. Libusza choć czuła strach jak każdy człowiek, żałowała
swych poddanych z Gór Kawczych i postanowiła wyruszyć im na
odsiecz. Nie chciała – jej zdaniem niepotrzebnie- narażać życia
swej drużyny, choć jako królowa miała pełne prawo żądać od
swych wojów posłuszeństwa i wierności (a może była to jej duma,
czy też raczej pycha?) Od dwunastej wiosny życia przyzwyczajona do
kładzenia pokotem turów i żubrów jednym ciosem włóczni, sama
pojechała w niebezpieczne miejsce. Gdy tam dotarła, ujrzała ludzi,
bądź to kryjących się się w chatach, szałasach, lub jaskiniach,
bądź też migrujących na północ lub południe, stosy kości i
zgliszcza. Nie wiedziała, że dzik był synem smoka z Vovel i mamuny
Lochy. Libusza tropiła go kilka dni, aż odkryła, że przepływa
jezioro. Żmijowy ogon wystawał z wody. Królowa poczęła razić
bestię z łuku. Choć strzelała celnie, a woda zieleniała od
čortowskiej krwi, nie mogła zabić potwora. Ten wyszedł na brzeg,
ryknął aż góry zadrżały, plunął ogniem i zaszarżował na
Libuszę. Oszczep wbity w głowę nie mógł go powstrzymać. Królowa
poczuła, że jej suknia poczyna płonąć. Istotnie – od tego
czasu, jej lewe kolano było całe czarne. Dobyła miecza i tarczy, a
dzik stanął przed nią na tylne łapy. Była przygotowana na rychłą
śmierć. Wtem z kniei nadjechał konny jeździec. Stanął między
Libuszą a dzikiem i kilka razy uderzył bestię toporem aż ją
zabił. W Čortieńsku ryczał smok z Vovel, wściekły, ze mu
uśmiercono syna. Libusza spojrzała na swego wybawcę i jakie było
jej zdumienie, gdy rozpoznała w nim Biwoja! Nie wiedząc jak
dziękować, zdjęła kolię z drogich kamieni i włożyła mu w dłoń.
Niech ci Agej wynagrodzi – rzekła wracając do stolicy. Na
pamiątkę swego czynu, Biwoj otrzymał herb Świnia Głowa.
*
Od tego
czasu junak śnił się jej często. Sama Libusza równie nierzadko
gościła w snach Biwoja. Ów kochał swoją królową, potajemnie
pragnął by została jego żoną i matką jego dzieci. Ujmowała go
jej piękność i odwaga i wszystkie inne cnoty. Wiedział jednak, że
żaden mąż nie może jej poślubić, bo przed laty, razem z Wandą
złożyła ślub dziewictwa. ,,Czy to co czuję wobec Biwoja –
myślała Libusza – naprawdę pochodzi od smoka z Vovel, chcącego
mnie zawrócić z właściwej ścieżki? Bywa i tak. Zło zawsze jak
dobro chce wyglądać, może nawet przybrać pozór miłości’’.
Wreszcie, pod wpływem rady arcykapłana Ageja z Piropolis, który ją
koronował, zdecydowała się. Oświadczyła się Biwojowi, co ten z
radością przyjął, ale postawiła warunek.
- Przez
cześć dla mego ślubu dziewictwa, proszę cię, abyśmy żyli ze
sobą jak brat z siostrą – ponieważ Biwoj szczerze ją kochał,
zgodził się.
Minęło
długie narzeczeństwo i pobrali się. Wanda była druhną Libuszy a
Suchman z Roxu, pogodzony z Biwojem, jego drużbą. Pan młody zaraz
po ślubie został koronowany na króla Bohemii, a uczty weselna i
koronacyjna zlały się w jedno. Nikt się nie gorszył tym ślubem,
bo wszyscy wiedzieli, że król nie naruszy dziewictwa królowej.
Gdy cała
Bohemia radowała się wraz z królewską parą, na kraj od strony
austriackiej ziemi najechali Rzymianie, chciwi ziemi i łupów. Ich
wodzem był Korneliusz Aesta. Król i królowa, ich poddani i posiłki
z Analapii – ruszyli przeciwko najezdnikom. Doszło do wielkiej
bitwy, wyjątkowo krwawej. Biwoj i Libusza walczyli konno. Biwoj
położył trupem wielu Rzymian, aż wreszcie pewien legionista zabił
go oszczepem. Zginął również Suchman z Roxu, a jego ciało
zgodnie z wcześniejszymi kłamstwami stało się małą rzeczką, z
której co dzień pił Suchmanowy koń. Bitwa trwała, aż do
zgaszenia Słońca przez Swaroga i została wygrana przez Bohemian.
Aesta dostał się do niewoli – zawieziono go do Piropolis i tam
osądzono. Libusza rozżalona po śmierci małżonka pytała się po
łacinie:
- Dlaczego
najechałeś mój kraj?!
- Jestem
Rzymianinem – odparł Aesta, zdziwiony, że barbarzyńska królowa
zna jego język. – Kocham swoją Ojczyznę i dla niej pragnę
podbić oby cały świat.
- Ja też
kocham swój kraj – odparła Libusza – i dlatego nie zabieram
niezawisłości innym ludom.
- Pani, mój
kraj, aby mógł żyć dostatnio – oponował Aesta - potrzebuje
wciąż nowych obszarów, niewolników, zboża, igrzysk i pieniędzy.
O ta, pieniądz jest najważniejszy. Choć ani kapłani, ani poeci
tego wprost nie mówią, to Plutos jest największym z bogów! –
nagle piękna twarz Libuszy przybrała straszny wyraz, niczym twarz
Mar – Zanny, albo Lochy.
- Dobrze,
dajcie mu pieniędzy – rozkazał zimno, a dwóch katów po
rozwarciu hakami ust Rzymianina wlało doń płynne złoto.
,,Poczucie dobrego smaku i wstydliwość nie pozwalają opisać w jak wielkich mękach konał Korneliusz Aesta’’
- pisał Innowojciech Błyszczyński.
Jego ciało pospiesznie spalono. Gdyby nie śmierć Biwoja, Libusza z
pewnością tak by nie postąpiła. Byli ze sobą niecały rok. Gdy
wiele lat później, królowa Bohemii przyjęła chrzest, pożałowała
swego okrucieństwa.
1
Niech żyje Libusza Dziewica!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz