Strony

piątek, 24 maja 2013

Mrukva i Lisyvka



,,Biała Dama dziwna istota podobna do Wieszczyc. Postać kobieca o twarzy białej jak Księżyc i ubrana w śnieżnobiałe szaty. Mieszka w starych zamkach, dworcach i domach, gdzie zjawia się o północy. Może wychodzić z zegarów, szpar, mysich dziur i z dziur w suficie. Nosi klejnoty, towarzyszą jej sowy, lelki, żbiki, zające, rysie, wilki... Niektórzy się jej boją, choć nikogo jeszcze nie skrzywdziła. Ze źródeł historycznych wiemy o niej z 'Gesta hybridorum', gdzie ukazała się królowi Mrukvie I oraz z 'Codex vimrothemsis'. Jest tam wzmianka o Białej Damie rządzącej rusałkami i wodnikami. Ponadto ostrzegła Sowiego przed poszukiwaniem skarbu Kościeja I Nieśmiertelnego w ruinach pałacu w Presnau (Daleki Zachód). Nie znamy jej ojca, ni matki, ani nikogo z rodziny'' - encyklopedia ,,Obraz świata''.


Ten ranek był bardzo uroczysty. Krocie żbików i ludzi o żbiczych głowach zgromadziły się na łące u stóp wysokiej, nienazwanej jeszcze góry na polskiej ziemi. Było to na przedmieściach miasta Karpaty. Gdy Żbiczanie pojęli, że wyniszczyli Zajęczan, ogarnęła ich trwoga - chcieli tylko dać nauczkę tym ,,tchórzaczkom''. Gdy zrozumieli swój błąd, poszli do Rokitnickiego Sioła. Boruty jeszcze nie było, za to ujrzeli Leśną Matkę, płaczącą na ich widok ze szczęścia. Gdy poprosili o radę, usłyszeli:
- Odrzućcie miecz krwawy, którym służyliście Mieczywładowi i jego samego, oraz spróbujcie naprawić to coście zniszczyli.
Żbiczanie porzucili chramy i ołtarze Mieczywładowe, lecz Zajęczan już nie było. Podobno ostali się jeszcze na jakichś maleńkich wysepkach na Morzu Śródziemnym. Wciąż jeszcze trwało oblężenie twierdzy Opołonek. Trzeba je natychmiast przerwać.
Żbiczanie prosili Borutę o króla, tak jak u Płanetników, czy upiorów. Pan lasów zgodził się. W Rokitnicy włożył złotą, wysadzaną krwawnikiem koronę na skroń hetmana Żbiczan - Mrukvy, odtąd Mrukvy I.
- Zajęczanie przeżyli w twierdzy Opołonek - rzekł Boruta - Możesz tam jechać, bo jeszcze trwa oblężenie. To są młodzi, dzielni wojownicy, o nazwie Varkyderat.
- Hm... Dzieci wojny? - zdumiał się jakiś żbik.
- Zakon założył zabity przez strzygę, ażdachę, Płanetnika i Żbiczanina z łuku, Sporysz, a pieśń nazywa go Sporyszem Harcerzem. Varkyderat powstał we wsi Waga, obecnie spalonej i porosłej lasem. Idź pod Opołonek i zawrzyj wreszcie pokój...
- Tak zrobię - odrzekł Mrukva I.
Król Żbiczan miał za żonę niejaką Lisyvkę. Jej imię wywodzi się od słowa ,,las''. Wiedziano o jej dobroci (ratowała Zajęczan z narażeniem życia, bo wówczas Żbiczanie mordowali wszystkich obrońców ,,zającogłowych'') i odwadze (wydarła dziecko siostry ze szponów strzygi). Ksiądz Descalzo ubolewał kiedyś, że łatwiej zwracamy uwagę na zło, niż dobro, a jeśli nawet widzimy dobro, to tylko w jego spektakularnych przejawach, jak na przykład bohaterstwo Lisyvki. I my nie znamy jej serca jako córki, siostry, matki i żony, wiemy tylko, że zasłużyła na wdzięczną pamięć Żbiczan.
Twierdza Opołonek leżała na wielkiej połoninie (wówczas jeszcze nie było Bieszczad). Otaczała ją głęboka fosa, nad którą górował wielki zamek, pełen wąskich okien, baszt, hurdycji, kryjący w sobie setkę Zajęczan. Byli to Varkyderowie, ich rodziny i mieszkańcy okolicznych wsi. Cegły spajano białkiem z kurzych jaj, a z żółtek wypiekano sękacze. Nadaremno próbowali go zdobyć Żbiczanie, jak też wąpierze, latawce, ażdachy, ały i smoki. Król Mrukva z królową Lisyvką jechał konno z Rokitnicy w stronę Opołonka. ,,Co stało się z dzielnymi Varkyderami''? - zadawali sobie pytanie. Wreszcie przybyli na miejsce i ujrzeli triumf Żbiczan. Bramy zostały wyważone, a żbiczańscy wojownicy wbiegli na teren twierdzy, uważnie wypatrując zaczajonych wrogów. Jednak ujrzeli tylko trupy wygłodzonych Zajęczan. Zrozumieli. Załoga Opołonka wolała umrzeć z głodu, niż poddać się. Chęć rabowania kosztowności przeszła im po ujrzeniu tego świadectwa. Nagle - zabrzmiały trąby i w bramie ukazał się król Mrukva z królową Lisyvką. Żbiczanie poznali ich po koronach.
- Ave'tiye payen royek ad roykova1! - krzyknęli zdobywcy i opowiedzieli całą historię.
Mrukva i Lisyvka słuchali w skupieniu, po czym król wziął bukiet czerwonych róż, które zamierzał dać królowej i złożył je u stóp najmłodszego z poległych. Bowiem w obronie Opołonka walczyło wiele dzieci w wieku od ośmiu do dziesięciu lat. Wtem-
Żbiczanie ujrzeli tajemniczą postać idącą ku nim. Przypominała Dziewannę ubraną w biel śniegów, lecz jej twarz, dłonie i włosy też były białe. Pewien łucznik imieniem Czoko (Čoko) strzelił z łuku, lecz nie trafił. Postać zdawała się wychodzić ze starego zegara - wynalazku Zajęczan.
- Pacis alden payen - rzekła łagodnie zjawa - ys tzay Mistra Vakilis2 - przedstawiła się.
- Jesteś pierwszą Białą Damą jaką widzę - rzekł Mrukva I, lecz istota nie odpowiedziała. Wreszcie przemówiła.
- Ujrzałam wiele nienawiści, która jest w was. Nie okłamujcie się! Moje siostry, Wieszczyce Losu wiele mi mówiły o niej , lecz nie wierzyłam im, dopóki nie ujrzałam waszych Rykara wartych wojen. Ktokolwiek z was umie się wznieść ponad swą nienawiść, niech dziękuje Agejowi... - po tych słowach dygnęła i wróciła do zegara.



Na ruinach Opołonka huczał wiatr. Wszyscy Żbiczanie od Dalekiego Zachodu począwszy uznali w Mrukvie swojego prawowitego króla. Jego państwo sięgało od granicy z Oxlandem na północy do Morza Śródziemnego na południu. Część Zajęczan schroniła się tam na małych wysepkach. Największa z nich, wielkości powiatu, otrzymała nazwę Wyspy Zajęczan. Jej mieszkańcy mieli już królów i królowe, tak jak u innych ras, których symbolem było berło z muchomora. Nie prowadzili wojen i nie mieli wojska. Handlowali z afrykańskim plemieniem Bastów - ludzi z głowami kotów nubijskich. Wytwarzali bisior i purpurę dla nich. Kultura tych Zajęczan przetrwała bardzo wiele - według Kosy Oppmana (,,Perłowy latopis'') żyli jeszcze w erze jedenastej, a nawet dwunastej!
Mrukva postanowił, że odwiedzi Wyspę Zajęczan i przeprosi ich za ciężkie winy Żbiczan wobec nich. Zgodnie z postanowieniem, naszykował sobie korab i udał się na wyspę. Był sztorm i korab Mrukvy rozbił się u wybrzeży wyspy. Tam Zajęczanie pomni jego zbrodni na nich, gdy był jeszcze zaślepiony przez Mieczywłada, sami również zaślepieni, ubili go i sponiewierali ciało. Ocalałemu Żbiczaninowi rzekli, by powiedział królowej Lisyvce o żądaniu zapłacenia za ciało męża wielką ilością marchwi i kapusty.
Lisyvka stanęła przed gronem doradców starych i młodych. Zapytała obu co czynić. Młodzi niewiele wiedzieli o wojnie, więc pełni oburzenia domagali się ukarania niedobitków Zajęczan. Starzy wiedzieli, że nienawiść zaślepia serce, więc prosili o łaskę dla niegościnnych wyspiarzy. Mądre serce Lisyvki mimo bólu po starcie męża chciało raczej przebaczenia niż odwetu. Dlatego zgromadziła wymaganą marchew i kapustę, wsiadła w korab i popłynęła na Wyspę Zajęczan. Przeprosiła ich za zbrodnie żbiczańskie, popłakała się mówiąc o swoim bólu jako wdowy po Mrukvie, a sami Zajęczanie pożałowali czynu. Lepsze to niż wojna.

1 Pozdrawiamy was królu i królowo!
2 Pokój wam, jestem Białą Damą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz