Strony

czwartek, 23 maja 2013

Neurowie



,,Wilkołak, człowiek przemieniony w wilka. Wiara w możliwość przemiany człowieka w zwierzę łączy się z pierwotną wiarą, że dusza lub część jej może opuszczać ciało we śnie. Według wiary ludowej, w. można zranić jedynie poświęconą kulą, a wtedy po powrocie do ludzkiej postaci zadana rana nie znika. Za w. uchodzą ludzie o zrastających się brwiach, z ogonami i t. p. - Już starogreccy lekarze opisują chorobę psychiczną, w której choremu wydaje się, że jest wilkiem (lykanthropia). Psychozy tego rodzaju miały występować w formie epidemii, n. p. w 1598 w Jurze'' - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 18 Victor do Żyżmory''


Za króla Tarpana, uczeni krasnoludków sformułowali ,,prawo schodów''. Według niego jedne stworzenia, starsze, są ,,schodami'', po których młodsze pną się. Tak Żbiczanie powstali w czasach Zajęczan, a za Żbiczan pojawili się Lynxowie. Jednak ci o głowach drapieżników, skuszeni przez Rykara wymordowali swych poprzedników. Doktor Moriak (z krasnoludków nadmorskich) nazwał to ,,prawem spalonego mostu''. Jednak znano też przypadki pokojowego współżycia, po przełamaniu uprzedniej nieufności i nienawiści (np. Żbiczanie z Man i Lynxowie z kontynentu wspólnie osiedlający się na Wyspie Wiosennej i Wyspach Owczych). To otrzymało nazwę ,,prawa wspólnoty''.
Król Bola I Wschodni nie wierzył w to ostatnie - nakazał zabić nowe istoty rozumne, gdyby się urodziły. Licho było na jego dworze, aż w końcu król osobiście poszukując tych stworzeń został raniony oszczepem przez rodziców, którym chciał pożreć dziecko. Krwawiąc zamienił się w rysia i pobiegł w stronę swego lokum.
Nad rzeką Ner na polskeij ziemi, Dziewanna urodziła chłopczyka i dziewczynkę. Były to piękne dzieci, lecz gdy napiły się mleka, przemieniły się w wilcze szczenięta.
- Na cześć rzeki Ner zwać was będą Neurami, a imionami waszymi będą Leu - spojrzała na chłopca - i Veder od wedery, czyli wilczycy - spojrzała na dziewczynkę.
Boruta chciał by jego syn nosił imię obrazujace jego wilczy charakter.1 Tymczasem na zalanych mrokiem Dzikich Poalcgh, wąpierze jadąc na grzbietach brukołaków zawodziły:

,,Kłamstwo prawdą
Prawda kłamstwem
Niechaj będzie nowa rzeź
Bola przeklęty pochwalony
Enkom wydarci Veder i Leu''!

Dzieci rosły i piękniały. Syn miał brązowe włosy jak ojciec, a córka miała złote włosy i zielone oczy. Przez całe życie raz mieli postać ludzką, a raz wilczą. Wędrowali przez lasy, żyjąc wśród dzikich zwierząt. Chętnie bawili się z Wiłkokukiem i Ovovem Tęczookinsonem. Jedli to co wilki, ale również owoce i jarzyny, korzonki i ryby, miód, chleb i kołacze. Pewnego razu, gdy już się pobrali, Rykar uderzył. Gdy Leu jako człowiek szukał grzybów, ujrzał na pniu zwalonego drzewa siedząca strzygę. Miała długie, czarne włosy i żółte oczy. Byłaby piękną kobietą, gdyby nie jej szpony na palcach dłoni i stóp, sowie pióra wyrastające z ramion i orli nos, oraz uszy ostro zakończone i pokryte pierzem. Nosiła dużo złota i klejnotów, a jej suknia była biała.
- Jestem Sowa, córka Puchacza - oznajmiła cichym, miłym głosem, a Leu zapomniał już o grzybach wpatrzony w nią. Nigdy wcześniej nie widział strzygi, a do tego pięknej.
- Leu, syn Boruty - wyrzekł Neur.
- Chwała Twoim rodzicom - Sowa wstała z pnia i popatrzyła mu w oczy. Teraz zapomniał również o Veder, o Enkach, dzieciach i całym świecie.
Sowa zaczęła tańczyć, a pożądanie w Leu rosło z każdą chwilą. Nagle - w palcach Sowy zalśnił jakby rubin. Nie, to malina.
- Te maliny pachnące moim ciałem staną się narzędziem pieszczoty - mówiła strzyga, a pierwszy wilkołak pochłonął łapczywie owoc, a następnie przybrawszy wilczą posatć rzucił się i obalił Sowę na trawę.
Veder tęskniła już za mężem. Kochała go, choć ostatnio zapanowała między nimi oschłość, znudzenie i minęło zakochanie. Poszła w las, by go szukać. Węszyła jak suka, aż wytropiła męża. Zobaczyła go ze strzygą i bezszelestnie oddaliła się w knieje. Po jej ludzkich policzkach ciekły łzy. Błąkałą się po jakby wrogim teraz lesie, aż zmęczona oparła się o drzewo grabu.
- Chyba nikt tak nie cierpi jak ja! - szlochała.
- Chyba nikt nie rozumie ciebie tak dobrze jak ja! - odpowiedział jej grab.
Veder spojrzała ze zdziwieniem na drzewo. Miało czerwone oczy, orli nos, usta, a także dwie gałęzie podobne do krótkich rąk z krogulczymi paznokciami. Zdawało się patrzeć dobrotliwie, po czym rzekło do Neuryjki:
- Znam ciebie i twego męża huncwota, co cię zdradził. Cierpisz i ja to rozumiem. Musisz wiedzieć niebogo, że nigdzie na świecie nie znajdziesz już ukojenia. Twój ból jest tak wielki, że ani dzieci, ani rodzice nie dadzą ci ulgi. Ja jednak znam rozwiązanie...
- Jakie? - spytała zaciekawiona Veder.
- Musisz być odważna, bo twe ukojenie jest po drugiej stronie. Ja jestem miłosierny - następnie kiwał zachęcająco palcem.
Veder zapomniała o dzieciach. Podeszła do drzewa grabu, a ten wziął ją na ręce.
- Nie będzie bolało - mówił łagodnie. - Sowica już na ciebie czeka - następnie skręcił jej kark, po czym zaczął ją pałaszować.
Był to potwór drzewny Grabiuk, sługa Rykara. Ten sam łotr ofiarujący pomoc w samobójstwie w erze jedenastej zjadł w Likostopolis Igora Lorenzkraffta, a wcześniej Kaztię w Presnau.
Sowa również służyła Rykarowi. Mieszkała w lesie ze swym kochankiem Leu, a o Veder słuch zaginął. Dzieci znalazła w opuszcoznej chacie Dziwica. Były głodne, spargnione i wystraszone. Ulitowała się na dnimi, a będąc Enką, córka Srebronia i Srebrenicy wiedziała co się stało. Dała im swego mleka, po czym zabrała z chaty. Kochała je, lecz chciała, by miały i ojca i matkę, ona zaś samotnie przemierzała świat. Przekazała je więc Borucie i Dziewannie. Wszystkie cztery zostały ocalone.

*
Leu był zaślepiony przez Sowę. Modlił się do niej i składał ofiary, a potem bił, kopał i gryzł. Raz pozbawił ją palca. Ona zaś oddawała mu cześć boską, służyłą mu jako niewolnica, lecz całę to zakochanie było jakby sztuczne i jakby przeciw komuś, a nie dla siebie nawzajem. Rykar szalał, że stracił dzieci pierwszych Neurów. Kazał łąpać dla siebie wilki, a z czasem pochwycił też dwoje zdzieci Leu i Veder. W niewoli męczył je i uczył okrucieństwa, aż wyhodował zaczarowane potwory zwane ,,wilkołakami''. Stworzył z nich armię, którą dowodzili Leu i Sowa. Ruszyli, by niszczyć i zabijać, szczególnie Lynxów. Nie dość, że armia była okrutna. Podczas, gdy Lynxowie byli raczej prymitywnie uzbrojeni, Neurowie, mieli zamiłowanie do taranów, katapult, oraz tych samych machin, którymi Żbiczanie tępili olbrzymy, a ponadto do sprężyn, kół i zawzięcie poszukiwali perpetuum mobile. Dar mieli od Ageja, lecz hańbili go. Ponadto wynaleźli liczne szmergle. Wilkołaki posżły do boju, aż zajęły Ynańsk. Królestwo Leśnych Ludzi Lynx zostało rozbite, lecz potomkowie Boli II Rokity i jego poddanych ciągle żyli w lasach. Przez długi czas prowadizli podjazdowe wojny z ,,przybłędami''.



*
Królem tych istot został Nyria I Bürk. Jako człowiek nosił swą złotą, wysadzaną rubinami koronę na głowie, a jako wilk - na szyi. Był sługą Rykara, a na uroczystościach koronacyjnych pojawiło się pełno Čortów jadących na brukołakach, wąpierzy, oraz sysunów z Dzikich Pól. Mialy wygląd dzieci o dużych głowach i niesamowitych, zielonych oczach. Gdy ktoś brał je z litości na koński grzbiet, te upadłe upiory wypijały mu posokę. Jednak królowa Wanda na stepach Roxu spotkała dobrego sysuna. Król Nyria weoło ucztował mówiąc sobie: ,,Któż jak ja! Jestem najwspanialszym z królów i najpotężniejszym''. Pił maślankę, a wtem przyszli nowi goście.
- A wy kto do grzyba pana?! - zawołał jakiś dworzanin.
Goście byli dziwni. Wielki, czarny pies stał na tylnych łapch, a przednimi dzierżył kosę. Ślinił się i milczał. Był na łańcuchu, który trzymała czarnowłosa i niebieskooka kobieta o bladej cerze. Zawsze ubierała się w kir, a w jej dłoni powiewała szkarłatna chusteczka.
- Czego milczysz i stoisz jak ten kołek przed królem? - oburzył się Nyria, plując maślanką, gdy mówił. - Gadaj coś, śpiewaj, klękaj, albo idź won!
Kobieta w odpowiedzi pomachała skrawkiem krasnej materii, a gdy zerwał się wicher, odleciała na jego skrzydłach przez okno, porywając ze sobą śliniącego się, czarnego psa z kosą.
- Fiksum dyrdum, miszugyne kopf! - skomentował to błazen chochlik.
- Wariatka, nie ma co sobie nią głowy zawracać! - mówili dworzanie.
Wtem - króla ogarnęło szaleństwo. Najpierw odgryzł głowę błaznowi, a potem zabiwszy królową gryzł na oślep. Co więcej począł się bać wody, włoczyć po zagubionych w lesie chatach, aż gdy zaszedł do granic Oxlandu, znaleziono go martwego. Ową dziwną kobietą, była bowiem Zaraza, córka Mar - Zanny. Przyniesiona przez nią choroba otrzymała nazwę wścieklizny. Rychło wybuchła epidemia w całym państwie Neurów od Sonoru, aż po Krainę Białych Pól. Przetrzebiła zwycięzców tak mocno, że zagroziła im zagłada.

1 ,,Leu'' po starofrancusku znaczy ,,wilk''

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy pan to sam wymyślił czy jest to legenda? Wiem, że lud Neurów wierzył w przemianę, ale czy te postacie, przebieg zdarzeń jest fantazją autora bloga czy legendą?

    OdpowiedzUsuń