Rozdział
VI
,,Żebyś przez
niewiastę zginął! Żeby cię karasie wpędziły do mogiły"!
- w pamieci Kościeja odżyły złorzeczenia wypędzonej Lochy.
Westchnął i przetarł z kurzu kryształowa czaszkę. Ukazała mu
obraz.
Oto
Tatra wciąż mieszkała w Jaskini Hien i opiekowała się dziećmi i
teściem. Wojska najeżdźcze nie mogły ich skrzywdzic, bo byli
chronieni przez Płanetników. Anej Afaraka zaczynała już mówić,
podobnie Mieczysław i Anej Mari. Pewnej nocy, pozbawiona tronu
królowa wyszła cicho z jaskini i pozostając w zasięgu ,,jaj
płomienistych" skierowała się nad ojcowską rzekę Czterowodę
(Te - y - aka). Towarzyszył jej Arvot Baldas i parę hien.
Gigantyczny zaskroniec wynurzył wielką jak osiem żubrów głowę,
aby zaczerpnąć oddechu, po czym znów zanurzył się z pluskiem.
Kościej ujrzał jak uklękła i wzywała Ageja.
-
...Perzona Foyakista: Perzona, Perzona, Perzona - lovaitie ysenen! 1-
następnie wzywała licznych Enków; miłosiernej Mokoszy i
sprawiedliwej Juraty, mądrego Świętowita, Złotej Baby, Boruty i
Leśnej Matki, aby udzielili niewinnym schronienia w lasach, oraz
dwugłowego Mieczysława, aby odniósł zwycięstwo nad mającym
płomień na karku Mieczywładem. Niech Czytelnik jej nie naśladuje,
bo żadna z opisywanych postaci nie zasługuje na kult. Zależało
jej na pokoju. Nie tylko jej. Europa krwawiła już od wielu lat i
nawet Kościej był tym szczerze zmęczony. Dlatego tez zgodził się
na Wielką Bitwę Visańską. Visana to była najdłuższa rzeka
Aplanu, a w późniejszej Analapii - dłuższa od niej była tylko
Lebana. Miała swoje żródło w Montanii, a uchodziła do Morza
Joldów. Na jej brzegach w erze trzynastej wybudowano grody Grakchov
i Sirenopolis, które pod innymi nazwami stoją do dzisiaj. Kościej
wciąż widział jak Tatra prosi o pokój. Wreszcie sen ją zmorzył,
a Arvot Baldas zaniósł ją z powrotem do Jaskini Hien. Znów leżała
u boku męża, a z Wieży Ślimaka nachodziły ją wizje z
przeszłości...
,,Nikt od ciebie nie wymaga, abyś zabijała Kościeja - on jest nieśmiertelny, a nieśmiertelności może się najwyżej sam pozbawić. Ty musisz być lepsza od niego, aby i nad tobą Rykar nie zapanował"
-
ongiś mówił jej Wiłkokuk, gdy przez mogiły, szli z Montanii do
Presnau. Później przypomniały jej się słowa Mokoszy:
,,Aby wygrać musisz przegrać. Przybiorę twą postać i zastąpię cię przy dzieciach"
-
dodała. Nastał kolejny dzień i Tatra zdawała się zapomnieć o
widzeniu. Jedynie z jeszcze większą niż dotąd czułością
traktowała męża i dzieci. Nocą wymknęła się z obozu i
samiuteńka wyszła nad Te - y - akę, Mokosza zstapiła na jej
miejsce pod jej postacią, a Kościej się rozweselił. Agej
uopominał go przez jytnas Kaztię, lecz bezskutecznie , bo okrutnik
nawet nie widział i nie słyszał posłanki.
-
Zrozumiała swój sen, jako to, że chcę ją zabić i chce, głupia,
abym to zrobił - dochodził do wniosku. - Myśli, że ofiara z jej
życia powstrzyma moją potęgę. Myli się, ale faktycznie marzyłem
o jej śmierci. Skoro chce, wyświadczę jej tą przysługę! -
uradowany wypił dużo piwa, przywołał do siebie jedną z nałożnic,
a także wydał rozkaz, aby sprowadzono dla niego Tatrę nad brzeg
Morza Joldów, na zachód od delty Visany. Po urządzeniu pierwszej
od długiego czasu orgii, rozkazał naszykować sobie statek.
*
Lech III wstając o brzasku, nie wiedział, że nocą,
jego żona opuściła Ojcowo, lecz Mokosza mu to powiedziała.
Tysiące różnych podejrzeń kłębiły mu się w głowie. Jak w
czasie bitwy na jeziorze Mamir, dosiadł jednorożca i zostawiwszy
dzieci i ojca opiece także Ruty i Arvota Baldasa ruszył wzdłuż Te
- y - aki. Zostawił wszystko, aby szukać żony. Chciał go pożreć
gigantyczny zaskroniec, lecz nawet ów srogi potwór wzruszył się i
powiedział ludzkim głosem.
-
Nocą twoja żona wsiadła do łodzi; obserwowałem ją. Po
przepłynięciu Czterowody, zabrano ją na Visanę - król
podziękował i wyruszył na miejsce gdzie gromadziły się już
wojska.
Pytał się Enków, ludzi, topielców i zwierząt i za
ich radami kierował się w dół rzeki niewiele jedząc i
odpoczywając.
Tatra tymczasem przebywała na plaży w delcie Moltavy.
Stała mając za plecami Grabiuka - mordercę jej siostry, a przed
sobą triunfującego Kościeja. Siedział na krześle, za nakrytym
białym obrusem stołem, na którym dymiły liczne potrawy i napoje.
W oddali stał zacumowany okret. W drodze na plażę, słudzy
Kościeja wbijali jej w skórę zatrute igły. Królowa miała jednak
silny organizm i trucizna nie zabiła jej. Teraz jej twarz zakrywała
biała chustka nasączona trucizną, lecz Kościej kazał ją zdjąć,
aby mogła mówić.
-
Co ci się stało, że zapragnęłaś, abym cię uśmiercił? -
spytał drwiąco, lecz Tatra milczała. Dopiero po dłuższej chwili
rzekła.
-
Moja śmierć będzie miała sens wówczas, gdy na zawsze wycofasz
się z mojego kraju - teraz z kolei Kościej zamilkł i zacinął
pięści.
-
Hardo się odezwałaś - powiedział - mnie zależy i na twojej
śmierci, a jeszcze bardziej na władzy. Nie każ mi wybierać.
Niemniej nie zaprzeczę, żeby widok twojej krwi nie mógł mi
przysłonić innych przyjemności - w myśli zaś dorzucił: ,,Teraz
uraczę Lecha, tym com ja przeżył po śmierci Šlezvigi"!
Przed
bladą i wygłodzoną Tatrą uginały się nogi, bowiem cały czas
bała się i bólu i rozstania z rodziną. Znała okrucieństwo
Kościeja i jego nienawiść względem siebie. ,,Niezależnie co z
mojej śmierci wyniknie, nie mam już odwrotu" - pomyślała
smutno.
-
Zaczekaj - znów odezwał się Kościej - jesteś piękna i gdybyś
się mi oddała mógłbym wycofać swoje wojska nie tylko zza Odirny,
ale nawet zza Lebany - uśmiechnął się lubieżnie.
-
Nigdy! - odmowa była stanowcza, a król zapłonął gniewem.
-
Jak nie chcesz po dobroci to batem! - wykrzyknął. - Bierz ją
Grabiuk. Tylko niech umiera długo, wymyślnie i niech zapłaci za
wszystkie wyrządzone mi zniewagi - najpierw oplątał ją ni to
korzeń, ni to macka, a następnie chwyciły Tatrę szponiaste łapy.
Uczuła ból nie do wytrzymania spowodowany kłuciem i
rozrywaniem skóry i zamienionej już w podczas wędrówki w łachman
- sukni. Grabiuk z lubością tłukł jej głową o swój pień,
odgryzał palce u stóp, później u rąk, podrzucał kobietę jak
piłkę, pozbawił ją uszu i wykłuł oko. Kościej pił wódkę, a
nawet wstał i wykrzyknął:
-
Ageju! Ciebie też tak kiedyś wykończę! - zaśmiał się szyderczo
i podszedł do torturowanej. - Nachlej się suko! - po czym rozbił
jej gliniany dzban o głowę w chwili gdy miała wyrzec ,,Leviec"!2,
bo wiedziała, że Kaztia umarła przebaczywszy mordercy i podziwiała
ją za to. Teraz Grabiuk wyrywał jej włosy garściami. Gdy mu się
znudziło, rozciął jej szponem klatkę piersiową i zaczął
wyłamywać żebra. Kościej był w siódmym niebie, lecz zarazem
czuł zmęczenie i upływ sił witalnych. Gapiąc się, ugryzł
kawałek karasia w śmietanie i chciał przełknąć, lecz poczuł,
że nie może. Wypił dużo wódki, lecz to nie pomogło. Zaczął
się dusić i osunął się martwy na piasek. Tak oto Kościej I
Nieśmiertelny umarł zadławiwszy się ością i został umieszczony
na najciemniejszej i najgorętszej z wysp Nawi Čortów.
Grabiuk nie spostrzegł śmierci pana, a służący mu
ludzie celowo nie chcieli go ratować, bo znali jego bestialstwo.
Drzewny potwór zajęty był oglądaniem żebra konającej kobiety.
Tymczasem znad Moltavy nadjechał na jednorożcu jej oblubieniec.
Przez całą drogę niósł oszczep z gwiezdnikowym ostrzem, a teraz
widok jego zmasakrowanej małżonki, uderzył weń jak piorun.
Oprawca to spostrzegł i gdy król rzucił oszczepem, szybko
zmiażdżył zębami czaszkę Tatry, a po pniu sączył się jej
mózg. Grot przebił korę, łyko i drewno, rozbił na drobne kawałki
skamieniałe serce i wyleciał na drugą stronę, do Morza Joldów.
Macki przestały się wić, czerwone oczy zgasły, liście
poczerwieniały i poczęły poddawać się wiatru rzucającwemu je w
morze, a ciało Tatry opadło na piasek. Lech III zeskoczył z
jednorożca i przypadł do niej. Była zimna i blada jak posąg, a w
otwartej klatce piersiowej, jej serce drgało leciutko jak listek na
wietrze. Król bezradnie legł na piasku obok niej, bez słów i łez.
Wiedział jedno - ona go nie zdradziła; umarła w jakiejś dobrej,
pięknej sprawie, jak wtedy gdy w czternastej wiośnie życia
opuścuiła Toreń. Serce drgało nadal.
Nieoczekiwanie ukazał się na plaży dziwny kształt,
niczym duży wąż. Gad był brązowy w zielone łaty. Jego wygląd
pasował do Abajowa, o którym niegdyś opowiadała Tatra. Pochylił
się nad konającą i ukąsił. Wówczas serce zabiło mocniej,
zagoiły się bez blizn najcuięższe rany, odrosły palce, uszy i
oko. Tatra zarzuciła Lechowi ramiona na szyję i długo go całowała,
a następnie ucałowała zwierzę.
-
Wasza żona jest bardzo zmasakrowana i nie mogłem jej w całości
wyleczyć - ludzkim głosem powiedział Abajow - teraz jest w rękach
Ageja, wraczy i twoim królu - następnie dobry wąż, który nigdy
nie skłonił łba przed Rykarem, entuzjastycznie żegnany, wpełzł
do morza i przykryły go fale.
Oboje ujrzeli martwego Kościeja, a że byli głodni
dokończyli jego ucztę. Następni z pomocą byłych niewolników
tyrana, spalili jego zwłoki wraz z martwym Grabiukiem. Z tego
ostatniego został tylko osmalony pień, który Lech zakopał. W erze
trzynastej, pień ów posłużył jako fundament nowego miasta,
zwanego Canum, a teraz Gdańskiem.
-
Co z naszymi dziećmi? - spytała Tatra siedząc na grzbiecie
jednorożca odziana w suknię z morskiej piany; prezent od Juraty
zachwyconej jej męstwem.
*
Po śmierci Kościeja jego imperium upadło i nigdy nie
powstało. Presnauland, Aplan i Orland były wolnymi państwami, a
papierowa moneta, choć używana, nie spędzała nikomu ani snu z
powiek, ani rozumu z głowy.
Rozdział
VII
Pod opieką
Lecha III, Tatra z wolna wróciła do zdrowia. Oboje zamieszkali w
Niście. Po ustaniu niepokojów Ruta nie wiedziała co z sobą
zrobić, zabrała więc Arvota Baldasa i na poszukiwanie przygód
wyruszyła do Azji. Na Wolinie kapłani nie przyjęli jej, bo
przelała już zbyt wiele krwi. Wracz Żyrwak zooperował oczy
starego króla Opplana, lecz zabieg się nie udał i ojciec Lecha
przeniósł się do Nawi Jasnej. Niefortunny medyk trzy dni później
udał się w jego ślady, a była to śmierć naturalna. Do królestwa
Welesa podążył też król Ixovodrav, a tron po nim objął książę
Ixlavok. Po nastaniu pokoju Aplan się rozwijał, piękniał i
bogacił, a twarde lata wojen z wolna odchodziły w niepamięć.
Początkowo nielubiany Lech III teraz zdobył duże poważanie, a co
ważniejsze - mądrość i rozum. Tatrze, lata tułaczki i upokorzeń
wynagrodziła niekłamna miłość ludu, porównywalna niemal z
kultem Gromorodnej. Anej Tabiena, Mieczysław, Anej Mari, Burus, Anej
Afaraka i Przerośl - Żyrwak mieli już po siedem lat i byli
zwykłym, zgodnym rodzeństwem.
Tatra była smukłą niewiastą o długich do kolan
czarnych włosach i niebieskich oczach. Nosiła ciemnozieloną
suknię, a na głowie wieniec z białych i czerwonych lilii,
symbolizujących jej czystość i bohaterstwo.
Była noc z 31 grudnia na 1 stycznia w Montanii, gdy tak
ubrana jechała konno po niebie. Obok galopował Lech III w łuskowym
pancerzu, oraz dzieci na kucykach. Anej Tabiena miała rude włosy i
zielone oczy, Mieczysław zaś był niebieskookim blondynem.
Wszystkie konie z Ultima Thule były białe i miały naturalnie
ciemnozielone grzywy.
Trzech synów kierowało się już w stronę Księżyca,
a na ośnieżone szczyty spadały złote podkowy...
Koniec
części trzeciej.
Szczecin,
październik 2003 - 13 lipca 2004.
Epilog
,,Mit slawianistyczny’’
Mitologia słowiańska sama w sobie jest
mitem, jak uważał wybitny slawinista Aleksander Brückner.3
Do naszych wiadomości dotarły zaledwie strzępki autentycznych
wierzeń, czerpane z badań etnograficznych (notuje on piosenkę o
Słoneczku, któremu się daje jajeczko, aby uwolniło duszę z
czyścca), lub przekazów pisanych o dawnym kulcie (tenże Brückner
obala opisywany przez Jana Długosza polski panteon, choć ostatnio
próbuje się doń wracać). Mitologia słowiańska w przeciwieństwie
do greckiej i germańskiej zginęła niezapisana. Jej miejsce zajęły
polskie ( i nie tylko) chrześcijańskie legendy, podania, baśnie, a
kronikarze opisywali zmyślonych władców. Dlatego też nie będę
Czytelnika okłamywał, że odtwarzam mity Słowian - naszym przodkom
nawet nie śniły się takie zwierzęta jak żyrafa (loitika), słoń
morski (Mirungow), czy tapir. Wprowadziłem przymiotnik
,,slawianistyczny" - tak jak kulturę helleńską (grecką)
odróżnia się od hellenistycznej (grecko - macedońsko - wschodniej
po wojnach Aleksandra Wielkiego). Postać królowej Tatry
zapożyczyłem z książki Marii Konopnickiej ,,O krasnoludkach i
sierotce Marysi". Dlatego też na początku powieści
zacytowałem wypowiedź pani Evy ov Tomas: ,,Konopnicka się
skończyła" (potem to zmieniłem na wymyślone przez siebie
proroctwo Teosta). Powieść nie jest jednak przeznaczona dla dzieci.
Przede mną podobne historie spisywali: św. Nestor;
redaktor ,,Powieści dorocznej" (Swaróg - Teost, panteon
Włodzimierza, bracia Kij, Szczek, Choryw i ich siostra Łybiedź),
Kosmas (o czeskich Amazonkach, wojnie białogłowskiej, Libuszy i
Przemyśle Oraczu), Gall Anonim (o Popielu i Piaście), bł. Wincenty
Kadłubek ( listy Arystotelesa i Aleksandra Wielkiego o Polsce,
postać Kraka - Grakcha, smok wawelski - ,,całożerca - holohagus",
Wanda, zwycięstwo Lechitów nad Juliuszem Cezarem), Jan Długosz
(bóg Jesza, Rus będący wnukiem Lecha) itd. Inspirujące są też:
,,Biblia", niektóre fakty z życia świętych, ,,Silmarillion"
J. R. R. Tolkiena, ,,Mistrz i Małgorzata" M. Bułhakowa,
,,Ogniem i mieczem" i ,,Pan Wołodyjowski" H. Sienkiewicza,
dzieła naukowe (Aleksandra Brucknera) i popularnonaukowe (,,Poczet
królów bałwochwalców" W. Łysiaka).
Mit jest dziełem sztuki religijnej, często tworzyli je
kapłani na użytek kultu (choć czasem robili to poeci). Dlatego pan
Ravialus ov Simajdis odniósł się sceptycznie do pomysłu tworzenia
nowej mitologii, toteż potraktujmy to jako jeszcze jedno dzieło
beletrystyczne - dobre czy złe, ocenią to Czytelnicy. Historię o
Ridanie karzącym kłamcę napisałem zainspirowany zastrzeżeniami
pana Andreusa ov Leovishinera.
Szczecin
15 lipca 2004 r.
Strk.
Velehrad 15 Juluselena 2004 lat.
1
Osobo Ognista, Osobo, Osobo, Osobo, zmiłuj się nad nami!
2
Wybaczam!
3
Tekst odzwieciedla stan wiedzy autora z roku 2004.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz