Żyje u wybrzeży obydwu Biegunów i odbywa sezonowe wędrówki związane z porami roku. Płetwal błękitny należący do waleni fiszbinowych jest największym ze zwierząt współczesnych - osiąga 30 m (na początku XX wieku do stacji wielorybniczej Grytviken na Georgii Południowej przytransportowano 33 - metrową samicę tego gatunku). Zgodnie z nazwą pokrywa go szaroniebieska skóra pozbawiona owłosienia (z wyjątkiem kilku włosków czuciowych na pysku). Płaty płetwy ogonowej są ułożone poziomo, a nie pionowo jak u ryb. Obecność pasa barkowego (kości dające oparcie kończynom tylnym) jest dowodem na lądową egzystencję przodków waleni. Fiszbinowce wyodrębniły się w oligocenie, walenie uzębione są od nich bardziej prymitywne. O tym, że przodkowie tych zwierząt mieli zęby świadczy ich obecność u embrionów fiszbinowców. Fiszbiny to długie i cienkie wyrostki filtracyjne (powstałe z przekształconych zębów) barwy zbliżonej do brązu, którymi płetwal błękitny odcedza z wody kryl (szczętki, eufazje) - drobne skorupiaki planktonowe spokrewnione z krewetkami. ,,Przy okazji'' może połknąć jakąś rybę, ale musi być mała, aby nie zatkać przewodu pokarmowego. Dla człowieka fiszbinowce są zupełnie nieszkodliwe - wielorybem, który ,,wysadził Jonasza na ląd'' był kaszalot. Tylko samice opiekują się potomstwem. Poród następuje ogonem do przodu, aby w razie jego przedłużenia, wielorybek (8 m długości) nie utopił się. Wieloryby w przeciwieństwie do delfinów nie znają adopcji. O ich rozmnażaniu pisał Roman Antoszewski w ,,Przyroda inaczej, czyli ciekawostki część 1'':
,,Jak się toto urodziło, ważyło sobie już 3000 kilogramów [...]. W brzuszku siedziało toto ponad rok i zaraz po puszczeniu otworu porodowego (zwracam uwagę na eleganckie wyrażenia! nie tam żadne brzydkie słowa czy lukrowane wyrażenia!), zaciągnęło się toto chciwie powietrzem posługując się w tym celu swoim własnym, ale innym otworem - otworem nosowym, wypuszczając przy tym kilkumetrową fontannę, jakby gargantuiczne kichnięcie na świat. [...]''.
Naturalnymi wrogami płetwali błękitnych są orki, ale na skraj zagłady zepchnęli te i wiele innych waleni, ludzie. Pierwszymi wielorybnikami byli Baskowie. Wieloryby padały też łupem Wikingów. Już wcześniej zjadano wieloryby wyrzucone na brzeg - w Anglii zwano je ,,królewskimi rybami'' - bowiem Elżbieta I zastrzegła sobie monopol na spożycie mięsa waleni. Najwięcej odławiano ich w XVIII i XIX wieku, ale w XX wieku poza częściową ochroną niewiele zmieniło się na lepsze. Japończycy planują domestykację (udomowienie) waleni przeciwko czemu protestuje Greenpeace.
Na polskich wodach terytorialnych wszystkie walenie są od całkowitą ochroną prawną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz