,, [...] To co mówili, brzmiało z grubsza, że gdzieś w tym gęstym, splątanym buszu siedzi ojciec wszystkich nosorożców, bestia wielka nad podziw, który jednak nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności urodził się bez jąder, [...], nazywali go, byk - krowa. Wspominali mimochodem, że brak mu odwagi, żeby znaleźć sobie samicę, oraz że w przeciwieństwie do wszystkich innych znanych im nosorożców ten jeden tylko zmyka i chowa się zamiast szarżować jak wojownik całą gębą. Oskarżali go o mezalianse z krowami topi. Adam nazwał go poganinem Nandi. Kidogo nazwał go mahometaninem Wakamba. [...]'' - Robert C. Ruark ,,Róg myśliwego''
Strony
▼
środa, 15 lipca 2015
Dziwny nosorożec
Śmierć Conchobora
,,Pewien bohater, Konchobor, zabił Meisceaadhrę i sporządził sobie trofeum z jego mózgu. Jednak kulę wykradziono, a potem rzucono nią w Konchobora. Uderzyła go w głowę... i tak już została. Na zawsze! W rezultacie Konchobor oszalał i zaczął zrąbywać dęby mieczem, aż w końcu padł'' - Terry Deary ,,Strrraszna historia. Ci koszmarni Celtowie''
Dziwne teorie dotyczące króla Artura
,,W ciągu wieków Artur stał się brytyjskim bohaterem. Ludzie wymyślali o nim najfantastyczniejsze historie. Twierdzili na przykład, że...
- Artur był królem Atlantydy - królestwa, które zapadło się w wody oceanu.
- Artur był kosmitą, który wylądował na Ziemi, rozgromił Anglosasów i odleciał latającym spodkiem.
- Po swojej ostatniej bitwie Artur pożeglował na zachód i był pierwszym Europejczykiem, który odkrył Amerykę - na tysiąc lat przed Kolumbem.'' - Terry Deary ,,Strrraszna historia. Ci koszmarni Celtowie''
Magiczne moce druidów
,,Druidzi mieli pewne użyteczne umiejętności, które zapewne też chcielibyście mieć. Otóż mogli...
- Zmieniać się w cokolwiek zechcą.
- Kontrolować pogodę.
- Spowijać się mgłą, by zniknąć z oczu
- Podróżować w czasie [...]'' - Terry Deary ,,Strrraszna historia. Ci koszmarni Celtowie''
Magiczna medycyna Słowian
,,U Słowian medycyna nie mogła się obejść bez magii. Widać to w sposobach leczenia. Chorobę można było: podrzucić, przybić kołkiem, klinem, gwoździem, przypiec, wycisnąć, wymienić, wyssać, wytrząsnąć, spalić, puścić z wodą, zadać, zawiązać, zażegnać, zakląć, zakopać, zapiec, a nawet zaśpiewać i zatańczyć!
Trzeba było tylko pamiętać, żeby nie wymienić głośno jej imienia. Zgodnie bowiem z myśleniem magicznym, nazywając coś po imieniu, można ściągnąć to sobie na głowę!
Przyczyny chorób też były magiczne. Wierzono, że do ciała mogą się dostać żaby, węże, jaszczurki, myszy, nawet żółwie. Stąd nazwa choroby - rak,
Skwapliwie podrzucano chorobę innej osobie. Chorego, rozebranego do naga, oblewano wywarem z ziół. Wierzono, że dolegliwości przejdą na tego, kto pierwszy przekroczy miejsce zmoczone płynem z chorego.
Jeśli nie poskutkowało podrzucenie, choróbsko zniechęcano nadgryzaniem, kłuciem, drapaniem i biciem - oczywiście biednego pacjenta!
Jeszcze lepszym sposobem obrzydzania chorobie pobytu w człowieku było jedzenie czegoś ohydnego w smaku i postaci, na przykład łajna, (...).
Delikwent leczony w ten sposób miał dwa wyjścia: umrzeć, albo wyzdrowieć. Na szczęście w wielu tych szaleństwach była metoda, dziś mająca naukowe wytłumaczenie. Na przykład w przypadku febry zalecano żucie kory wierzby, która zawiera chininę.
Stawiano nawet bańki, nie tylko zwykłe z gliny, ale i cięte, z rogu. Ścinano czubek krowiego rogu, przewiercano wierzchołek, wysysano przez dziurkę powietrze i zatykano. Gdy bańka napełniła się krwią, sama odpadała.
Najbardziej bano się zarazy. Oczywiście, jak inne choroby, uważano ją za sprawkę demonów. Zarazę w Połocku w 1092 kronikarz ruski objaśniał tak:
'Nocą słyszało się tętent, biesy mknęły ulicami, ścigając ludzi. Jeśli kto wychodził z domu, chcąc zobaczyć, wówczas niewidocznie ponosił od biesów ranę i od tego umierał. Potem biesy zaczęły pojawiać się dniem na koniach, a nie było ich samych widać, widniały tylko kopyta ich koni. I tak ranili ludzi w Połocku i jego okręgu. Dlatego ludzie mówili, że to umarli zabijają połocczan.'
Wierzono w całą armię demonów chorobotwórczych. Na szczęście demona można było zwieść. Na przykład ciężarna kobieta, aby nie zagroził dziecku, powinna się przebrać za mężczyznę. Chorzy czernili twarze i przebierali się, by udawać przed własną chorobą, że to nie oni. Czysto magiczne myślenie!
Do odstraszania demona przydawały się zioła. [...].
Za winowajczynię wielu chorób uważana była ... macica. Uważano, że jest złośliwym stworem, czymś w rodzaju żaby, o długich ramionach, która siedzi w kobietach i mężczyznach (...), a do tego może się wściekać i wędrować po całym ciele. Gdy macica zwierała ramiona, człowiek zwijał się z bólu! [...]'' - Małgorzata Fabianowska, Małgorzata Nesteruk ,,Strrraszna historia. Ci sprytni Słowianie''
Demonologia słowiańska. Krótki kurs
Leszy (Borowy, Boruta) - duch leśny, zwodzi ludzi na manowce, pasie jelenie, a jego straż to niedźwiedzie.
Rusałki (wodne zimą, leśne lub polne latem) - duchy dziewczyn, które utonęły. Nagie, młode, piękne, tańcząc przy świetle księżyca na nowiu, wabią młodzieńców. Zadają zagadki. Potrafią zatańczyć ofiarę na śmierć.
Utopiec (wodnik) - duch topielca. Chwyta kąpiących się lub pijących wodę. Zapobiegawczo, żeby nie topił, składano mu w ofierze kury albo nawet konie - ale wyłącznie czarne!
Wilkołak - człowiek zamieniony w wilka wskutek czarów albo umiejący się, gdy chce, w wilka zamienić. Porywa i pożera dzieci, wykopuje trupy.
Wiły - piękne nagie dziewczyny, chętnie przemieniające się w łabędzie lub konie. Potrafią załaskotać na śmierć, pozbawić rozumu.
Żmij (u Słowian południowych - lamia) - chronił wody i zasiewy. Łaskawy dla ludzi. Lubi kobiety, Z takich związków rodzą się dzieci o wielkiej sile i zdolnościach.
[...] Aby odstraszyć chmurników sprowadzających gradowe chmury, trzeba się zebrać w kupę całą wsią i robić okropny hałas, tłukąc w co popadnie i wrzeszcząc. Dobrze jest podręczyć domowe zwierzaki, żeby kwiczały, wyły czy miauczały'' - Małgorzata Fabianowska, Małgorzata Nesteruk ,,Strrraszna historia. Ci sprytni Słowianie''
Panteon słowiański. Krótki kurs
,,Słowianie [...] Wierzyli, że kamienie rosną, że broń może sama zaatakować wrogów, a grzebienie szczerzą zęby. [...].
ŚWIĘTOWIT
Jestem najważniejszym bogiem wszystkich Słowian. W Arkonie na Rugii mam całkiem gustowną świątynię. Wyrzeźbiono mi czterotwarzowy posąg, dzięki czemu mogę władczo spoglądać na cały wszechświat. Moim świętym zwierzęciem jest biały koń, na którym galopuję nocami. Mają mnie w takim poszanowaniu, że kapłan, kiedy sprząta świątynię, wstrzymuje oddech, aby mnie nim nie skalać. Śmiać mi się chce, gdy wybiega co chwila za drzwi, żeby się nie udusić!
PERUN - JAROWIT
Jestem bogiem ognia, błyskawicy i grzmotów. Moim świętym drzewem jest dąb. Czasami składają mi krwawe ofiary z ludzi. Uderzam kamiennym piorunem. Naiwni ludkowie myślą, że od jego ciosu powstają 'strzałki piorunowe' i biorą je sobie na amulety - a to tylko skamieliny mięczaków w kształcie strzały. Poza tym walą się w głowy kamieniem, gdy rozlegnie się pierwszy grzmot wiosenny. Wierzą, że zabezpieczy ich to przed chorobami i demonami, cha, cha!
WELES - TRZYGŁÓW
Jestem bogiem podziemia i umarłych. Mój święty czarny koń wróży w sprawach wojen. Moi poddani dzielą się na dwie kategorie. Ci, którzy zmarli naturalną śmiercią, pomagają ludziom jako dobre demony. Te poczciwe dusze opiekują się rodzinami, zaplatają koniom grzywy, pomagają w bogaceniu się. Różni zaś samobójcy, wisielcy i wszyscy co zmarli gwałtowną lub przedwczesną śmiercią, szkodzą jak mogą. Ci zwani są nawiami. Duszą, wysysają krew, straszą, jeżdżą na ludziach jak na koniach. Nic dziwnego, wyładowują swój żal za nagle przerwanym życiem.
SWAROŻYC
Jestem bogiem ognia ofiarnego i domowego, bóstwem Słońca. Kronikarze dokładnie opisali moją trójkątną świątynię w Radogoszczy. Dla atrakcji dodali jeszcze mit o ogromnym odyńcu, który z pianą na białych kłach wychodzi z jeziora i na oczach wszystkich tarza się w kałuży wśród straszliwych wstrząsów. Wróży nieszczęścia i wojny. A niech wróży, i tak mają je tu stale!
MOKOSZ
Jestem Ziemia - Matka, jedyna bogini w tym męskim towarzystwie. Muszę przyznać, że ludzie traktują mnie z szacunkiem. Na wiosnę, kiedy mam wydać z siebie płody, tak jak ciężarna kobieta rodzi dziecko, uważają, żeby mnie nie skrzywdzić. Nie wolno wbijać we mnie kołków, orać, zrywać trawy, ba, nawet upaść ani splunąć na mnie. Jak coś nabroją, to przepraszają. Niestety, kiedy w kwietniu wyrastają zasiewy, uprzejmości się kończą'' - Małgorzata Fabianowska, Małgorzata Nesteruk ,,Strrraszna historia. Ci sprytni Słowianie''