Rus,
pierwszy król Roxu spłodził Igora, Kija i Łybiedź; Kij spłodził
Moskala – Mosocha, ten zaś był ojcem Jaskotela, ojca Czernisława
I Boginiaka, założyciela Czarnego Grodu – Czernichowa. Za jego
panowania latopisy odnotowały rzeczy straszne....
Bitwa
pod Suchym Płotem była przegrana. Mimo całego męstwa nie tylko
słowiańskich wojów, ale też strzegących zwykle stodoły (gumna)
skrzatów owinników, zwanych też gumiennikami, oraz bitnego i
prawego plemienia Kulików – ludzi o głowach owych długodziobych
ptaków, straszydła – słudzy Gorynycza znów były górą.
Niewiasty zawodziły i rozrywały sobie twarze paznokciami, gdy dwóch
witezi przyniosło zakrwawione nosze z poszarpanymi szczątkami
królewicza Suchodoła, następcy tronu w założonym przez króla
Kija grodzie Dendropolis nad Tinerpą. Czernisławowi zostali się
ino małoletni synowie Szczek i Choryw, wciąż zbyt młodzi by zająć
miejsce walecznego Suchodoła.
Odkąd
Czenichów został założony, źle się działo w Królestwie Roxu.
Po lasach i bagnach gromadziły się pod stanicami Czarnoboga –
Gorynycza zbrojne hordy strzyg i kikimor, Čortów, wąpierzy i
wilkołaków; z Gór Soroczyńskich złaziły się smoki, z Bałkanii
nadlatywały ały i ażdachy. Kuliki toczyły regularne bitwy z
olbrzymimi wężami, dusiłkami, zmorami, mamunami, złymi
południcami i nocnicami, olbrzymami i psoglavami. Owo plemię ludzi
o ptasich głowach, tak mężowie jak i niewiasty noszące jaja w
brzuchu, przez trzy dni i noce odpierało atak na swoje włości
zwane przez ludzi Kulikowym Polem. Wreszcie siły zła zostały
odparte, a ciemność ustąpiła znad kraju Kulików. Jednak ogólna
sytuacja Roxu była raczej zła.
Była
ponura, bezksiężycowa noc, gdy jakiś mąż w czarnej opończy
zastukał do drzwi leżącej gdzieś na oparzeliskach chatki czarnego
wołwcha Wilczura. Otworzył mu dziad siwobrody, bosy, w powłóczystą
szatę barwy otchłani Čortieńska przyodziany. Na ramiona miał
zarzucony płaszcz ze skór wilczych, a wzrok jego płomienny, gniewu
pełen.
-
Kim jesteś, charłaku? - czarny wołwch spytał z nienawiścią
przybysza.
-
Twym panem, Czernisławem, synem Moskwicina – odrzekł król Roxu.
-
Moim panem – odrzekł wyniośle czarownik przepędzony z kolegium
białych wołchwów, służących Agejowi i Enkom – jest Gorynycz;
Czarny Bóg Zła. Choćbyś mnie zabił – zwrócił się do króla
– nic by ci to nie dało, bo mój duch wcieliłby się w żmiję,
albo wilka i ciebie pokąsał. Po co do mnie przychodzisz?
-
Szukam rady przeciw hordom straszydeł. Przyszedłem do ciebie, bo
zawiedli wszyscy biali wołchwowie, czarodzieje, wróżbici –
gwiazdorze, alchemicy i guślarze; zawiedli pokładane w nich
nadzieje wszyscy herosi – zmiejobory i generałowie. Nawet
Analapia, ta ziemia bohaterów, co leży na zachodzie, przegrała bój
ze strzygi a kikimory. Sam jej król Jurand, pierwszy tego imienia,
stary lecz jary, poległ kłonicą sinych ludzi przebity w czarownic
jarze. Dlatego.... - czarny wołchw stracił cierpliwość.
-
Wejdź – warknął, a król posłusznie wszedł do jego chaty.
Kapłan węża Gorynycza zaklęciem zapalił smolne łuczywo,
mamrocząc coś o ,,wypędzaniu
Čortów Čortami''.
Tak
jak przed chatą bielały trupie czaszki zatknięte na płocie, tak
również jej wnętrze strach budziło. Pełne było kurzu, ziół
trujących, pentagramów, heksagramów, świec czarnych, ksiąg
czarodziejskich na skórze dziewic spisanych, kolorowych kamieni,
poronionych płodów w słoikach, kart wróżebnych, kozich kości....
Poniewierały się w nim wypchany krokodyl z rzeki Nilus na łokieć
długi, szympans wypchany, duży kocioł, rytualne sztylety z
obsydianu, laleczki z wosku ulepione, w których szpilki tkwiły i
tym podobne akcesoria, używane przez parające się szpetnym
czarodziejstwem sługi Gorynycza. Czarny wołwch posadził króla na
ławę i napoił go wódką, do której dosypał szaleju, a może
nawet zadał w niej pokuśnika, tak jak czynią to wyznawcy Krisina w
swoich potrawach. Jakkolwiek by było, król otumaniony został; nie
panował już nad tym co mówi. Gdy czarnoksiężnik kazał mu klękać
przed sobą i – aż zgroza ogarnia gdy o tym piszę – ssać jego
sromny członek, na którym wykłute było czarną farbą imię węża
Gorynycza – król uczynił to jak jakiś idiota. Potem Wilczur
kazał władcy wyprzeć się Ageja i Enków, co ten posłusznie
uczynił.
-
Jednej tylko Syrokiej się nie wypieraj! - tym imieniem Čorty
i ich wyznawcy określali Mokoszę licząc, że okaże im ona
miłosierdzie.
Gdzieś
w oddalonej wiosce piały już trzecie kury. Król Czernisław I
Boginiak, o którym powiadano w pieśni, że podrzuciła go zaziemska
nimfa zwana boginką, powlókł się w stronę Dendropolis,
wypłakując sobie oczy. Szedł ku swojej stolicy, a niebo płakało
razem z nim.
*
W
1938 r. po konferencji w Monachium zakończonej haniebnym rozbiorem
Czechosłowacji, brytyjski premier Chamberlain z dumą oświadczył,
że przywiózł pokój dla całego pokolenia. Wielu ludzi na
Zachodzie myślało podówczas, że da się utrzymać pokój kosztem
kompromisu z Hitlerem.
Podobnie
w tamtych, odległych czasach, na początku obecnej ery trzynastej
Rox odetchnął z ulgą, gdy ataki piekielnych poczwar ustały. Nikt
poza królem nie wiedział skąd ta jakże miła odmiana. Udręczona
ziemica Rusa odetchnęła, a jej lud powrócił z pól bitewnych do
swych zajęć. Czarny wołchw pomarkotniał jeszcze bardziej i począł
pędzić całe noce z nosem w obmierzłej księdze ,,Codex
daemonicus'', co po rusku wykłada się: ,,Kniga biesow''.
Czernisław
obudził się struty; nie cieszyły go ani turnieje, ani gra w
szachy, ani nawet polowania. Cały Rox odbierał ustanie ataków
straszydeł jak ciszę przed burzą i tak było w istocie. Minęły
trzy miesiące i nastała słotna jesień. Wtedy to z Gór
Soroczyńskich znów wylazły smoki, strzygi, wąpierze i źli
Neurowie, w powietrzu unosiły się ogniste latawce i czarownice na
miotłach i łopatach, spuszczające grad wielkości kurzych jaj,
czarne błota wypluły gromady kikimor, zaroiło się od sysunów,
ksykunów, brukołaków, chimer, sfinksów i mantykor. Nowy Gród
Północy i Korsuń atakowały morskie potwory. Z Nürtu
przyszły nawet trolle. Na czele zaś owych sotni Čortieńska
stał z mandatu Gorynycza olbrzym Goran w krzemienną buławę i
tarczę ze skóry wieloryba uzbrojony. Ometra, król Analapii i
Cudosław I, król Bohemii wysłali posiłki. Król Czernisław
gorzko zapłakał. Kazał szukać czarnego wołwcha i sprowadzić go
do siebie w pętach, lecz Wilczura, wielkiego czarownika, któregoś
wieczora zjadły kikimory. ,,Tak ten co czary odprawiał, od
czarostwa swego zginął'' - podsumował latopisiec.
Potomkowie
Rusa znów chwycili za broń, lecz nierówna to była walka, bo
Słońce i Księżyc spowijały zasłony mroku. Król Czernisław
wyznał swe winy przed kapelanem swego zamku, wołwchem
Wieczygniewem, o którym lud mówił, że był prorokiem.
-
Trza pokutować – oznajmił Wieczygniew srebrnobrody – Enkowie
choć sprawiedliwi, gdy widzą serce skruszone, odstępują od kary.
Ten
co ojcem był Szczeka i Chorywa, włożył na siebie worek i usiadł
w popiele. Całą noc przepędził wśród modłów, w chramie
wszystkich Enków, przed świętym płomieniem Ageja. Serce swe
rozdarł żalu szponami, a łzy jego były wielkie jak ziarna
grochowe. Rano stanął przed swoją drużyną, kapłanami i ludem
pokrzepiony na duchu.
-
W imię Mokoszy Nieskończenie Miłosiernej, która otarła kosą swą
złotą łzy z mojej twarzy – przemówił Czernisław I –
nakazuję post surowy o chlebie i wodzie całemu memu królestwu, od
rubieży analapijskiej po Pasmo Gorynycza i Promet – Góry
Jasowskie. Niech ucichną hulanki w Nowym Grodzie Północy,
Dendropolis, Moxie i Korsuniu, aby car Perun – Jarowit wsparł nas
swym piorunem, Miedwiedow maczugą, Boruta – Leszy szablą, a
przeczysta Dziewanna strzałą z łuku.
Spełniając
ukaz króla, cały Rox odział się w wory, wołchwowie zaś
tłumaczyli ludowi, że od wora i popiołu ważniejszą rzeczą jest
nie czynić sprośności. Enkowie ujrzeli post w całym Roxie i
udzielili swego wsparcia, a zastępy straszydeł poczęły topnieć
jak te śniegi na wiosnę. Jeden tylko Goran; car – olbrzym szedł
uparcie w stronę Dendropolis, aż stanął u jego wałów obronnych.
-
Odwagi – niewidzialna Mokosza szepnęła do ucha królowi – to
kolos na nogach glinianych; dziś ubijesz go jednym ciosem włóczni!
Posłuchał
Czernisław i zatopił włócznię w piersi olbrzyma. Gdy ten skonał,
jego cielsko spalono, a oręż i zbroję złożono jako wotum w
chramie jytnas Światogora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz