W 2006
r. studiując historię na Uniwersytecie Szczecińskim przeczytałem
pracę Carla Ginzburga ,,Ser
i robaki’’.
Opowiadała ona o XVI – wiecznym włoskim młynarzu Menocciu, który
wierzył, że świat powstał z … sera, zaś aniołowie z lęgnących
się w nim robaków (przypomina to nieco wierzenia ludów
szamanistycznych). O ile dobrze pamiętam, to właśnie w tej książce
natrafiłem po raz pierwszy na wzmiankę o benadati.
Benadanti
(włoskie: ,,podróżujący,
wędrowcy’’)
byli wiejskimi szamanami z Friulu, o których wiedzę czerpiemy z akt
procesów Inkwizycji przeprowadzonych w latach 1575 – 1644
(notabene: czasy największego polowania na czarownice to nie
przysłowiowe ,,mroki
średniowiecza’’,
ale właśnie przełom wieków XVI i XVII). Benadanti zajmowali się
walką o urodzaj przeciwko złym czarownikom i czarownicom
(stregoni). Należeli do nich ludzie urodzeniu w czepku (chodzi o
błonę płodową) i powołani przez anioła. Inicjacja następowała
w wieku 20 – 28 lat. Tworzyli wojskową organizację, na której
czele stał kapitan zwołujący swych podkomendnych biciem w bęben.
W przeciwieństwie do czarowników nie organizowali uczt ani orgii.
Walczyli pod biało – złotą chorągwią (ich wrogowie używali
żółtego sztandaru z trzema diabłami). Walczyli łodygami kopru,
podczas gdy czarownicy byli uzbrojeni w kije od mioteł. Oddawali
cześć bogini Abundii, czyli Obfitości (na podstawie: A. Sapkowski
,,Rękopis
znaleziony w smoczej jaskini’’,
wydanie drugie). Choć wierzyli, że walczą po stronie Boga i
Kościoła, byli (podobnie jak wspomniany już młynarz Menoccio)
prześladowani przez Inkwizycję. Z czasem ich wymuszone torturami
zeznania zatarły granicę między benedanti a stregoni.
Myślę,
że z bohaterów literatury fantasy do benedanti najbardziej podobny
jest Jakub Wędrowycz ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz