Strony

sobota, 25 maja 2013

Bożęta



,,Krasnoludki w wierzeniach ludu istoty drobnego wzrostu, krępe, o głowie dużej, twarzy płaskiej. W różnych okolicach kraju zwą je rozmaicie n. p. w Poznańskiem krasnalkami, lub też, ponieważ wierzeń tamtejszych mieszkają k. pod ziemią, podziomkami. Naogół uważa je lud za sprzyjające człowiekowi, lecz w niektórych okolicach wierzą, że k. są złośliwe. Na Mazurach n. p. k. w pojęciu ludu są małemi robaczkami czerwonemi, które dostawszy się do wnętrzności człowieka, powoli go niszczą. Często k. uważa lud za objaw zwyrodnienia rodzaju ludzkiego [...]'' - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 8 Kolejowe sądy rozjemcze do Laud William"


Liczyrzepa był pełen sprzeczności. Z jednej strony kochał odłączonych braci Dzikofiejewa i Kłobucha, a z drugiej potępiał czyn brata wyobrażanego jako zionący ogniem dzik, latający na błoniastych skrzydłach. Brzydził się morderstwem, choć jego stanowisko wobec kradzieży nie było jednoznaczne. W każdym bądź razie podziwiał złodziejskie zdolności Kłobucha. Raz małpiszon uratował tonące dziecko, po czym gdy zaczęło mówić i przyszli rodzice, oddalił się w gąszcz leszczyny. Innym razem płynął na morze razem z Oxiami. Gdy rozpętał się sztorm, a w falach kłębiły się kraki i kraxy wziął ster w swoje łapy i pokierował korab ku plaży. Statek rozbił się, lecz nikt nie zginął. Oxiowie przeczekali sztorm w lesie, po czym wrócili do swej wioski. To były piękne czyny. Jednak po ich dokonaniu, Liczyrzepa wracał do swego szarego życia. Podkradał warzywa z ogrodów i owoce z sadów, oraz klejnoty z chat. Wielokrotnie kajał się przed rodzicami i Agejem, płakał, błagał, nawet żałował, ale gdy tylko łzy wyschły, robił to co robił. Na próżno rozmawiał z ojcem i matką, odnosił skradzione dobra. Wreszcie Boruta zdecydował się na drastyczny krok. Zamknął syna w karcerze na dnie Świtezi o chlebie i wodzie. Liczyrzepa wracał właśnie z karceru z nosem na kwintę. Siedział w wielkiej, szklanej bani, lecz wreszcie się to skończyło. Szedł na czterech łapach, a obok rosły wspaniałe sady i pola uprawne. Wtem ujrzał znaną sobie postać kobiety w ognistej koronie. Była nią Mokosza, a w dłoniach trzymała jakieś dziwne stworzonko. Gdy Liczyrzepa podszedł bliżej dostrzegł ze zdziwieniem, że był to ludzik. Postanowił jej wyznać swoje bóle.
- Chwała i pokój tobie, Matko Wilgotnej Ziemi! - powiedział grzecznie. - Wracam z karceru na dnie Świtezi. Jestem złodziejem jak mój brat Kłobuch. Kocham go jako brata, ale jego kradzieże te z mnie pociągają... - wbrew jego obawom, Mokosza nie zrobiła groźnej miny, lecz słuchała uważnie. - Jednak kocham też Ageja; ojca moich rodziców. Dlatego uważam, że kradzież jest zła, chociaż przyjemna. Nie umiem się zmienić - podsumował zasmucony.
Ludzik podał jej mieszek. Mokosza otworzyła go.
- To są nasionka różnych roślin; ogórków, jabłek, agrestu, jagody... Nad pewną rzeką na zachód od miejsca, gdzie teraz jesteśmy założyłam dla ciebie ogród. Jak chcesz możesz w nim uprawiać te nasionka i zjeść to co z nich wyrośnie - twarz Liczyrzepy rozpromieniła się.
- Jesteś dobra! - wykrzyknął i rzucił się ciotce na szyję.
- Kradzież cię pociąga, bo jest zakazana. Pomyśl jednak, ty co uratowałeś tonące dziecko, że kradnąc zabierasz innym to, na co ciężko pracowali. Daję ci ten ogród, abyś poznał co to praca - następnie wdzięczny łokis spytał:
- A co to za ludzik?
- Syn Świętowita i mój. Pamiętaj, że jeśli jakieś stworzenie żyje trochę dobrze, a trochę źle, ma bliżej do Čortów - rzekła nagle, a oczy Liczyrzepy wciąż były utkwione w synu Świętowita i Mokoszy. - Jest to nowa istota, krasnoludek, a imię jego: Banik. Agej i my chcemy by stał się praojcem krasnoludków.
Boruta i Leśna Matka ucieszyli się, że ich syn podjął pracę w ogrodzie Mokoszy. Choć nie był wytrwały. Marzenie o własnych owocach i warzywach skłoniło go do wytrwałej i ciężkiej pracy. Harował na ziemi polskiej, a w tym miejscu gdzie uprawiał ogród, obecnie wznoszą się ogródki działkowe.



,,Liczyrzepa opiekuje się ogrodnikami, jego ulubioną jarzyną jest rzepa'' - encyklopedia ,,Obraz świata''.

*
Banik dorósł. Miał dużą głowę i lubił wodę. Chodził po chatach i prosił o kąpiel. Tym, którzy odmawiali płatał figle. Ojciec i matka mówili mu, że taki brak bezinteresowności okaże się jeszcze zgubny dla niego. Jego przyjacielem był Liczyrzepa. Obaj zasłużyli, by pan Andreus ov Leovishiner nazwał ich ,,lelum - polelum''. Jednak wreszcie obaj osiągnęli cel bycia lepszymi, choć zajęło to wiele czasu i zachodu.
Gdy Banik dorósł pojął za żonę Szyszkę, chochłę. Miał z nią kilkoro dzieci. Ich imiona: Ovina, Muszelka, Dziewannka, Tarpanek, Ubożę, Krynic, Kłos, a były to matki i ojcowie następujących szczepów: owinników, krasnoludków nadmorskich, leśnych, stepowych, domowych (bożąt), górskich i polno - łąkowych. Dzieci Oviny i Uboża zamieszkały w stodołach i chatach, by pomagać ich mieszkańcom. Inne wybrały życie wśród dzikiej przyrody. Nosiły brody, czapki z pomponami i stroje w różnych kolorach. Banik, owinniki, krasnoludki leśne, polno - łąkowe i bożęta miały strój czerwony (krasny). Nadmorskie ubierały się na niebiesko i nosiły ozdoby z bursztynu. Górskie preferowały biel. Najsłynniejsze krasnoludki: Banik, Kosa Owinniczew, Kosa Oppman, król Likostin, zwany Błystkiem i król Galbus I Alabala będący przodkiem słynnego Hałabały z czasów nam współczesnych. Ponadto należy wymienić rogatego skrzata Rogasza znad Tinerpy, którego narysował Michaił Bułhakow z pierścionkiem dla Lubow Jewgieniewny. Rogasz żył w erze dwunastej. Był dobry, a jego rogi wzięły się z powodu złego czaru pewnej mamuny. Opiekował się rodzinami (był więc z plemienia Uboża!). Godził zwaśnionych małżonków, dawał im piękne pierścienie, idąc w zawody z jeleniami, łabędziami i rysiami. Ponadto bronił dzieci i niemowląt przed złośliwymi istotami, takimi jak strzygi. Wziął udział w wyprawach Jarosława, służącego królowi Sarmatów. Zginął w Afryce, zjedzony przez Simargła Paskudja.



*
Chochliki (chochły, do których należała Szyszka) były dziećmi Boruty i Leśnej Matki. Miały postać ludzików, lecz nie nosiły ani bród, ani wąsów. Ubierały się w różne kolory, najchętniej w zielony i czarny. Jadły owoce, owady, grzyby i miód. Potrafiły przybierać różne postaci, od mrówki do tura. Chętnie jeździły na ptakach i nietoperzach. Stroniły od ludzi, jednak tym, którzy szli do lasu lubiły płatać figle. A to straszyły ich pod postacią niedźwiedzi, lub węzy, a to powodowały zabłądzenia, lub ukrywały przed wzrokiem grzyby i jagody. Miały dwie dusze, a te które niegdyś schwytał Rykar zamieniły się w pierwsze strzygi.



*
Elfy to trzecia grupa. Zrodziła je Mokosza. Widziano je na Dalekim Zachodzie i na północnym półwyspie, który w erze jedenastej otrzymał nazwę Nürt od króla Nurtusa I. Były piękne, miały ludzką postać i skrzydła motyli. Nosiły piękne ubrania z mgły, promieni Słońca, blasku Księżyca i pajęczyny. Wytwarzały wiele pięknych rzeczy jak klejnoty, meble, naczynia, rzeźby, tkaniny i domki. Miały królów i królowe. Wobec ludzi były nastawione życzliwie, choć stroniły od ich domostw. W ,,Perłowym latopisie'' jest napisane o zjadaniu elfów przez wąpierze i inne straszydła. Inne kroniki piszą o pomocy jakiej udzieliły Nurtusowi I (era jedenasta), a na początku ery dwunastej Bukowi i Lipie, oraz Turupitowi (w budowie Turku). 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz