,,Krasnoludki w wierzeniach ludu istoty drobnego wzrostu, krępe, o głowie dużej, twarzy płaskiej. W różnych okolicach kraju zwą je rozmaicie n. p. w Poznańskiem krasnalkami, lub też, ponieważ wierzeń tamtejszych mieszkają k. pod ziemią, podziomkami. Naogół uważa je lud za sprzyjające człowiekowi, lecz w niektórych okolicach wierzą, że k. są złośliwe. Na Mazurach n. p. k. w pojęciu ludu są małemi robaczkami czerwonemi, które dostawszy się do wnętrzności człowieka, powoli go niszczą. Często k. uważa lud za objaw zwyrodnienia rodzaju ludzkiego [...]'' - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 8 Kolejowe sądy rozjemcze do Laud William"
Liczyrzepa
był pełen sprzeczności. Z jednej strony kochał odłączonych
braci Dzikofiejewa i Kłobucha, a z drugiej potępiał czyn brata
wyobrażanego jako zionący ogniem dzik, latający na błoniastych
skrzydłach. Brzydził się morderstwem, choć jego stanowisko wobec
kradzieży nie było jednoznaczne. W każdym bądź razie podziwiał
złodziejskie zdolności Kłobucha. Raz małpiszon uratował tonące
dziecko, po czym gdy zaczęło mówić i przyszli rodzice, oddalił
się w gąszcz leszczyny. Innym razem płynął na morze razem z
Oxiami. Gdy rozpętał się sztorm, a w falach kłębiły się kraki
i kraxy wziął ster w swoje łapy i pokierował korab ku plaży.
Statek rozbił się, lecz nikt nie zginął. Oxiowie przeczekali
sztorm w lesie, po czym wrócili do swej wioski. To były piękne
czyny. Jednak po ich dokonaniu, Liczyrzepa wracał do swego szarego
życia. Podkradał warzywa z ogrodów i owoce z sadów, oraz
klejnoty z chat. Wielokrotnie kajał się przed rodzicami i Agejem,
płakał, błagał, nawet żałował, ale gdy tylko łzy wyschły,
robił to co robił. Na próżno rozmawiał z ojcem i matką, odnosił
skradzione dobra. Wreszcie Boruta zdecydował się na drastyczny
krok. Zamknął syna w karcerze na dnie Świtezi o chlebie i wodzie.
Liczyrzepa wracał właśnie z karceru z nosem na kwintę. Siedział
w wielkiej, szklanej bani, lecz wreszcie się to skończyło. Szedł
na czterech łapach, a obok rosły wspaniałe sady i pola uprawne.
Wtem ujrzał znaną sobie postać kobiety w ognistej koronie. Była
nią Mokosza, a w dłoniach trzymała jakieś dziwne stworzonko. Gdy
Liczyrzepa podszedł bliżej dostrzegł ze zdziwieniem, że był to
ludzik. Postanowił jej wyznać swoje bóle.
- Chwała i
pokój tobie, Matko Wilgotnej Ziemi! - powiedział grzecznie. -
Wracam z karceru na dnie Świtezi. Jestem złodziejem jak mój brat
Kłobuch. Kocham go jako brata, ale jego kradzieże te z mnie
pociągają... - wbrew jego obawom, Mokosza nie zrobiła groźnej
miny, lecz słuchała uważnie. - Jednak kocham też Ageja; ojca
moich rodziców. Dlatego uważam, że kradzież jest zła, chociaż
przyjemna. Nie umiem się zmienić - podsumował zasmucony.
Ludzik
podał jej mieszek. Mokosza otworzyła go.
- To są
nasionka różnych roślin; ogórków, jabłek, agrestu, jagody...
Nad pewną rzeką na zachód od miejsca, gdzie teraz jesteśmy
założyłam dla ciebie ogród. Jak chcesz możesz w nim uprawiać te
nasionka i zjeść to co z nich wyrośnie - twarz Liczyrzepy
rozpromieniła się.
- Jesteś
dobra! - wykrzyknął i rzucił się ciotce na szyję.
- Kradzież
cię pociąga, bo jest zakazana. Pomyśl jednak, ty co uratowałeś
tonące dziecko, że kradnąc zabierasz innym to, na co ciężko
pracowali. Daję ci ten ogród, abyś poznał co to praca - następnie
wdzięczny łokis spytał:
- A co to
za ludzik?
-
Syn Świętowita i mój. Pamiętaj, że jeśli jakieś stworzenie
żyje trochę dobrze, a trochę źle, ma bliżej do Čortów
- rzekła nagle, a oczy Liczyrzepy wciąż były utkwione w synu
Świętowita i Mokoszy. - Jest to nowa istota, krasnoludek, a imię
jego: Banik. Agej i my chcemy by stał się praojcem krasnoludków.
Boruta i
Leśna Matka ucieszyli się, że ich syn podjął pracę w ogrodzie
Mokoszy. Choć nie był wytrwały. Marzenie o własnych owocach i
warzywach skłoniło go do wytrwałej i ciężkiej pracy. Harował na
ziemi polskiej, a w tym miejscu gdzie uprawiał ogród, obecnie
wznoszą się ogródki działkowe.
,,Liczyrzepa opiekuje się ogrodnikami, jego ulubioną jarzyną jest rzepa'' - encyklopedia ,,Obraz świata''.
*
Banik
dorósł. Miał dużą głowę i lubił wodę. Chodził po chatach i
prosił o kąpiel. Tym, którzy odmawiali płatał figle. Ojciec i
matka mówili mu, że taki brak bezinteresowności okaże się
jeszcze zgubny dla niego. Jego przyjacielem był Liczyrzepa. Obaj
zasłużyli, by pan Andreus ov Leovishiner nazwał ich ,,lelum -
polelum''. Jednak wreszcie obaj osiągnęli cel bycia lepszymi, choć
zajęło to wiele czasu i zachodu.
Gdy Banik
dorósł pojął za żonę Szyszkę, chochłę. Miał z nią kilkoro
dzieci. Ich imiona: Ovina, Muszelka, Dziewannka, Tarpanek, Ubożę,
Krynic, Kłos, a były to matki i ojcowie następujących szczepów:
owinników, krasnoludków nadmorskich, leśnych, stepowych, domowych
(bożąt), górskich i polno - łąkowych. Dzieci Oviny i Uboża
zamieszkały w stodołach i chatach, by pomagać ich mieszkańcom.
Inne wybrały życie wśród dzikiej przyrody. Nosiły brody, czapki
z pomponami i stroje w różnych kolorach. Banik, owinniki,
krasnoludki leśne, polno - łąkowe i bożęta miały strój
czerwony (krasny). Nadmorskie ubierały się na niebiesko i nosiły
ozdoby z bursztynu. Górskie preferowały biel. Najsłynniejsze
krasnoludki: Banik, Kosa Owinniczew, Kosa Oppman, król Likostin,
zwany Błystkiem i król Galbus I Alabala będący przodkiem słynnego
Hałabały z czasów nam współczesnych. Ponadto należy wymienić
rogatego skrzata Rogasza znad Tinerpy, którego narysował Michaił
Bułhakow z pierścionkiem dla Lubow Jewgieniewny. Rogasz żył w
erze dwunastej. Był dobry, a jego rogi wzięły się z powodu złego
czaru pewnej mamuny. Opiekował się rodzinami (był więc z
plemienia Uboża!). Godził zwaśnionych małżonków, dawał im
piękne pierścienie, idąc w zawody z jeleniami, łabędziami i
rysiami. Ponadto bronił dzieci i niemowląt przed złośliwymi
istotami, takimi jak strzygi. Wziął udział w wyprawach Jarosława,
służącego królowi Sarmatów. Zginął w Afryce, zjedzony przez
Simargła Paskudja.
*
Chochliki
(chochły, do których należała Szyszka) były dziećmi Boruty i
Leśnej Matki. Miały postać ludzików, lecz nie nosiły ani bród,
ani wąsów. Ubierały się w różne kolory, najchętniej w zielony
i czarny. Jadły owoce, owady, grzyby i miód. Potrafiły przybierać
różne postaci, od mrówki do tura. Chętnie jeździły na ptakach i
nietoperzach. Stroniły od ludzi, jednak tym, którzy szli do lasu
lubiły płatać figle. A to straszyły ich pod postacią
niedźwiedzi, lub węzy, a to powodowały zabłądzenia, lub ukrywały
przed wzrokiem grzyby i jagody. Miały dwie dusze, a te które
niegdyś schwytał Rykar zamieniły się w pierwsze strzygi.
*
Elfy
to trzecia grupa. Zrodziła je Mokosza. Widziano je na Dalekim
Zachodzie i na północnym półwyspie, który w erze jedenastej
otrzymał nazwę Nürt
od króla Nurtusa I. Były piękne, miały ludzką postać i skrzydła
motyli. Nosiły piękne ubrania z mgły, promieni Słońca, blasku
Księżyca i pajęczyny. Wytwarzały wiele pięknych rzeczy jak
klejnoty, meble, naczynia, rzeźby, tkaniny i domki. Miały królów
i królowe. Wobec ludzi były nastawione życzliwie, choć stroniły
od ich domostw. W ,,Perłowym latopisie'' jest napisane o zjadaniu
elfów przez wąpierze i inne straszydła. Inne kroniki piszą o
pomocy jakiej udzieliły Nurtusowi I (era jedenasta), a na początku
ery dwunastej Bukowi i Lipie, oraz Turupitowi (w budowie Turku).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz