,,Miałam takiego człowieka, który bardzo mnie kochał i któremu dałam całą jaskinię lodu, aby mógł leczyć. A ten lód to było panaceum. Jak nim leczył mijały wszystkie choroby, aż Mar – Zanna bojąc się, że uczynimy ją niepotrzebną zabiła tego znachora i usunęła z twego łona jaskinię, w której leczył. Teraz mieszka w Nawi razem z Welesem – mówiła Złota Baba’’ - ,,Tatra cz I Misja’’
Gdy Kościej
był dopiero królem Altamiry im szykował się do podboju Lascoaux,
Złota Baba powędrowała do Montanii Wschodniej, czyli w Góry
Biesów i Čadów. Szła przez lasy i wioski; zbóje bali się
towarzyszącego jej węża Abajowa. Na końcu jej drogi stanęła
samotna chatynka Zbigniewa, położona obok jaskini pełnej lodu.
- Witaj opiekunko wraczy! – pozdrowił
ją Zbigniew. – Co cię sprowadza ku mnie?
- Słuchaj – ozwała się Złota Baba
– dałam ci ów lód, byś nim leczył. Widzę, ze dobrze się
sprawujesz. Przychodzą do ciebie chorzy na trąd i dżumę, koklusz,
histerię, bóle głowy i zębów, bezpłodność, rusałki i wodniki
chore na białą dżumę, a nawet zwierzęta. Prawdę mówiłam –
tym lodem nawet zmarłych stawiasz na nogi. Dlatego Mar – Zanna i
jej córka Zaraza są złe na ciebie, że niweczysz ich knowania.
Bacz zatem, by się wystrzegać smukłych kobiet w czerni, mających
długie, czarne włosy, bladych, noszących wieniec z chryzantemy,
lub czerwoną chustkę. Inaczej ty będziesz zabity, a jaskinia z
lodem – zniszczona.
- Tak zrobię – zapewnił Zbigniew, a
Złota Baba rozwiała się niczym mgła.
Nazajutrz z samego ranka do chaty
lodowego znachora przybył konno jakiś ogorzały mąż o krótkiej
płowej czuprynie. Nie miał na sobie koszuli bo było gorąco.
- Czy to ty jesteś znany jako Lodowy
Znachor? Nazywam się Witold z Crinix – po przedstawieniu się
zdjął lipowy chodak. Zraniłem się siekierą w stopę, prawie że
odrąbałem. Słyszałem, że od Złotej Baby otrzymałeś jaskinię
pełną lodu, który leczy. Racz mnie wyleczyć! – Zbigniew
odwrócił się, by przynieść w wiadrze owego panaceum, gdy nagle
poczuł w plecach lodowate ostrze. Padł twarzą na ziemie i umarł.
Zamieszkał na najjaśniejszej z wysp Nawi Jasnej. Tymczasem w
miejscu męża i konia stały dwie niewiasty w czerni. Były to Mar
– Zanna i Zaraza.
- A teraz: Niech się to zapadnie w
ziemi! – wykrzyknęła pani śmierci i górami wstrząsnął
nieopisany huk, aż drzewa wypadały z ziemi, korzeniami do góry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz