wtorek, 31 marca 2020

Orgon








Wilhelm Reich (1897 – 1957) był austriackim Żydem urodzonym w Dobrzanicy w Galicji (obecnie: Ukraina). Zasłynął jako psychiatra – freudomarksista, pseudonaukowiec, okultysta, komunista i pedofil, który umarł w więzieniu. Z nakazu amerykańskiego sądu jego książki były konfiskowane i palone. Wywarł duży wpływ na rewolucję seksualną lat 60 – tych XX wieku i na bioenergoterapię. Obecnie w stanie Maine znajduje się poświęcone mu muzeum.






Jego ,,osiągnięciem’’ pseudonaukowym (niepotwierdzonym przez naukę) było ,,odkrycie’’ orgonu dokonane pod wpływem prac polskiego inżyniera Franciszka Rychnowskiego (1850 – 1929). Orgon to dobroczynna energia kosmiczna (w Oceanii zwana mana, w Indiach – prana, w Chinach – qi, zaś w filmowej sadze ,,Gwiezdnych Wojen’’ - po prostu Mocą), która rzekomo przenika wszystkie organizmy. Przepływ orgonu miała wyzwalać aktywność seksualna (Reich pochwalał niczym niekontrolowaną rozpustę jako narzędzie rewolucji społecznej). Hochsztapler ten wynalazł skrzynie orgonowe (składające się z naprzemiennie ułożonych warstw materii organicznej i nieorganicznej). Kobiety i mężczyźni z własnej woli zamykani byli w takich skrzyniach na wiele godzin, co rzekomo miało poprawiać ich życie seksualne. Albert Einstein (1879 – 1955) wypróbował na sobie skrzynię orgonową i słusznie uznał, że jest przereklamowaną. Za to wielkim zwolennikiem korzystania z tego urządzenia był amerykański pisarz praktykujący magię chaosu William Burroughs (1914 – 1997).
W literaturze fantasy orgon pojawia się w zbiorze opowiadań ,,Wampir z KC’’ Andrzeja Pilipiuka 1, gdzie amerykańscy łowcy wampirów używali wykrywaczy napędzanych orgonem (jest to satyra na pomysły Reicha).



1 Odsyłam do posta: ,,Wampir z KC’’.

poniedziałek, 30 marca 2020

Siergiej Woronow i małpie jądra


,,Woronow Sergjusz, ros. fizjolog, ur. 1866, od 1917 kierownik laboratorjum dla doświadczalnej chirurgji w Collège de France (Paryż), pracuje nad przeszczepianiem gruczołów, zwłaszcza gruczołów płciowych (...)’’ - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 18 Victor do Żyżmory’’





Siergiej Woronow (1866 – 1951) był rosyjskim emigracyjnym lekarzem pracującym we Francji i Egipcie. Zasłynął przeszczepianiem mężczyznom małpich jąder w celu ich odmładzania. Kryło się w tym myślenie magiczne: część ciała jurnego zwierzęcia miała uczynić człowieka jurnym (już w XVIII – wiecznej francuskiej powieści Denisa Diderota ,,Kubuś Fatalista i jego pan’’ pojawia się określenie: ,,rozpustny jak szympans’’). W wieku 33 lat Woronow przeprowadził na sobie pierwszy eksperyment polegający na wstrzyknięciu sobie na odmłodzenie mieszaniny zmielonych jąder psów i świnek morskich (nie podziałało). W 1913 r. wszczepił 74 – latkowi kawałki jąder pawiana licząc, że organizm je zasymiluje i nabierze wigoru. Z powodu efektu placebo jego metody początkowo cieszyły się uznaniem świata nauki. Miał licznych klientów, na których dużo zarobił. Z czasem przestano dawać wiarę w skuteczność jego terapii, lecz w niczym mu to nie zaszkodziło.
Terapia Woronowa zainspirowała Michaiła Bułhakowa (z wykształcenia również lekarza) do napisania powieści science fiction ,,Psie serce’’.

Irydologia






,,Dziwaczny pogląd, że tęczówka oka może zostać wykorzystana do diagnozowania chorób, pojawił się w XIX wieku, gdy węgierski lekarz Ignác Péczely zaobserwował podobieństwa w wyglądzie tęczówek u człowieka ze złamaną nogą... oraz u sowy ze złamaną nogą. Dlaczego Péczely nie przypisał tych podobieństw przypadkowi? Skąd w ogóle wytrzasnął sowę i po co wpatrywał się w oczy człowieka i ptaka z intensywnością, która umożliwiła mu przeprowadzenie tej analizy porównawczej? Te pytania na zawsze już pozostaną bez odpowiedzi.
   W każdym razie irydologia (która wciąż cieszy się sporą popularnością) pojawiła się w następstwie dokonanego przez Péczelego odkrycia'' -
Lydia Kang, Nate Pedersen ,,Szarlatani. Najgorsze pomysły w dziejach medycyny''



Legenda o św. Ludwinie






,,W Niderlandach końca XIV wieku jazda na łyżwach wzdłuż zamarzniętych kanałów wciąż stanowiła najpopularniejszy sposób podróżowania zimą. Gdy Ludwina miała 15 lat, nieszczęśliwie upadła w czasie takiej podróży na łyżwach. [...] nigdy całkiem nie wyzdrowiała, stopniowo popadając w coraz większą niepełnosprawność (współcześnie dolegliwości Ludwiny zwykło się uważać za jeden z pierwszych udokumentowanych przypadków stwardnienia rozsianego).
  Ludwina zaczęła restrykcyjnie pościć - jej głodówka, początkowo traktowana jako metoda leczenia, wkrótce nabrała religijnego wydźwięku. Od diety złożonej z samych jabłek kobieta przeszła do jedzenia daktyli, z czasem porzuconych na rzecz wina rozcieńczonego wodą, które potem zastąpiła wodą rzeczną zaprawioną morską solą, by w końcu żyć jedynie powietrzem. W miarę jak sława Ludwiny jako uzdrowicielki i mistyczki zataczała coraz szersze kręgi, niderlandzcy włodarze obstawili ją strażnikami, którzy mieli zweryfikować prawdziwość jej deklaracji całkowitego powstrzymywania się od spożywania pokarmów. Strażnicy zeznali, że Ludwina w istocie nic nie je (według niektórych źródeł nie omieszkali także jej zgwałcić). W miarę jak jej choroba postępowała, Ludwina ponoć zrzucała kolejne fragmenty ciała, które skwapliwie gromadzono, by uczynić z nich relikwie'' -
Lydia Kang, Nate Pedersen ,,Szarlatani. Najgorsze pomysły w dziejach medycyny''

Kolado i Samowiła


,,Legendę herbu Boża Wola wykorzystał Józef Ignacy Kraszewski w ‘Starej baśni’, gdzie jako starą pieśń śpiewa ją ślepy Słowan. Fabuła jest nieco zmieniona, mówi o królu Czytaju, czcicielu Wisznu. Czytaj, kiedy stanął nad rzeką i ujrzał wielkie siły króla dunajskiego, począł modlić się Koladzie i Samowile. Bogowie ci (apokryficzni zresztą) wysłuchali jego próśb i mrozem skuli wody Dunaju, umożliwiając tym samym przejście wojskom słowiańskim, natomiast gorący żar spalił wrogów’’ - M. Derwich, M. Cetwiński ,,Herby, legendy, dawne mity’’





Dynastia Grakchidów w Analapii wygasła wraz ze śmiercią króla Lisa. Nastał po nim czas panowania króla Abrahama Prochownika będącego Żydem. Władca ten nie miał syna, jeno córkę Karolinę, nazwaną tak dla uczczenia zwycięstwa nad wojskami Karola Wielkiego, cesarza Franków. Nim umarł, wyznaczył na swojego następcę wojewodę Popiela z możnego i starożytnego rodu Pompiliuszów, którego protoplastą był Popielarz; zabójca Króla Myszy ze Szklanej Góry, żyjący pod koniec ery dwunastej. Na tron w Neście wstąpił założyciel niesławnej dynastii Popielidów, który zapisał się w annałach jako Popiel I Okrutny. Prezentowana tu opowieść łącząca słowiańskie legendy z chansons de geste pochodzi ze zbioru ,,Codex vimrothensis’’, a jej akcja rozgrywa się u schyłku dynastii Grakchidów i na początku dynastii Popielidów.


*






Bradamanta była jedyną niewiastą w gronie paladynów Karola Wielkiego. Smukła i pełna wdzięku, nosiła srebrzystą zbroję lśniąca jak lustro i szyszak zakończony kitą śnieżnobiałych, strusich piór. Dosiadała karego rumaka imieniem Zinco zdobytego na Maurach z Hiszpanii. W niezliczonych bitwach potykała się z Saracenami, Baskami, Sasami, Awarami, ogrami, wilkołakami i olbrzymami za każdym razem wychodząc zwycięsko. Jej jasnego miecza wykutego na Księżycu lękali się zbójcy, czarownicy i demony. Kosa jej była czarna jak pkieł i spleciona w siedem warkoczy miękkich niczym kitajka, które w czasie boju powiewały jak proporce. Piękna była Bradamanta i równie straszna dla wszystkich, którzy walczyli przeciw ,,słodkiej Francji’’.
Zdarzyło się podówczas, że Frankowie przekroczyli Lebanę maszerując w głąb słowiańskiego królestwa pogan, zwanego Analapią. Zmarł wówczas król Lis, ostatni z rodu Kraka. Pod mieczem Bradamanty padali niczym ścięte toporem dęby najroślejsi wojowie słowiańscy. Z jej ręki zginął potężny Turlej w szłomie ozdobionym byczymi rogami, Dzikor mający moc zamieniać się w wielkiego, czarnego odyńca, Żubrysko, w którego dłoniach łamały się żelazne pręty, bracia Wielkosław i Małomir z prastarego ludu Neurów – wilkołaków, Mołojec z Roxu, w dzieciństwie wykarmiony mlekiem niedźwiedzicy, olbrzymi Dąbczak uzbrojony w maczugę nabijaną żelaznymi ćwiekami oraz łuczniczka Użara z Bohemii.






W puszczy stojącej na drodze do stołecznej Nesty, księżycowy miecz Bradamanty, krzesząc iskry skrzyżował się z orężem Skuby, na którego tarczy widniał wymalowany herb Abdank. Ród Skuby brał swój początek od szewca Scovaina z grodu Grakchov, który sporządził barana wypchanego siarką i smołą dla smoka z Vovel. Twardy to był przeciwnik, daleko silniejszy i bardziej wytrzymały niż inni mocarni wojowie, którzy dotąd ginęli z ręki nadobnej Bradamanty. Miecze uderzały o siebie niczym grzmiące pioruny na niebie. Skuba otrzymał cztery rany, a krew z czoła zalewała mu oczy, jednak nie zważał na ból jakby był prawym berserkiem z mroźnego Nürtu. Podstawił nogę Bradamancie, a gdy się zachwiała, zdecydowanym ruchem wyrwał jej połyskliwy miecz z ręki. Po raz pierwszy dziewicza paladynka padła jak długa na ziemię. W jej oczach malowało się upokorzenie wraz ze wściekłością. Skuba trzymał w dłoniach oba miecze; swój i odebrany Bradamancie, a wokół las rozbrzmiewał jękami konających Franków wycinanych w pień przez Słowian. Już niebawem na gałęziach drzew zawisły na postrach najeźdźcom ucięte głowy w hełmach i wyprute jelita.
- Na co czekasz? - warknęła Bradamanta. - Ubij mnie zaraz, ty pogański psie, bo ja i tak nigdy nie będę twoja!
- My Analapowie nie zabijamy niewiast – pokręcił głową Skuba, po czym pomógł wstać powalonej paladynce. - To jest mój jeniec! - zawołał wielkim głosem. - Nikt kto poważy się ją skrzywdzić, nie ujdzie mojego palącego gniewu! - ci, którzy walczyli wespół ze Skubą, ani myśleli podważać jego autorytet dowódcy.
Skuba zabrał opierającą się i miotającą groźby Bradamantę do swego obozu gdzie zapewnił jej jadło i napoje z własnych zapasów, oraz opiekę znachora. Nikt nie śmiał na nią podnieść ręki, a i sam Skuba traktował ją z najwyższym szacunkiem jaki tylko rycerz winien okazywać damie. Coś zaczęło pękać w Bradamancie; już nie patrzyła na Skubę jak dotąd niczym na znienawidzonego wroga.
- Na własne oczy się przekonuję, że Słowianie jednak nie są takimi dzikusami za jakich ich uważałam – dumała Bradamanta przy wspólnym posiłku ze Skubą. - Wielu spośród nich to mężowie szlachetni, z odwagą broniący swojej ziemi i choć nie znają prawdziwego Boga, przestrzegają Jego prawa zapisanego na dnie ich serc. Ten, który mnie wziął do niewoli jest lepszym rycerzem od takiego chociażby Ganelona z Moguncji.
Którejś nocy w blasku Księżyca, Skuba i Bradamanta biorąc na świadków Chrystusa i Niję – Welesa wymienili się złotymi pierścieniami ślubując sobie, że na czas wojny będą się nawzajem oszczędzać w walce. Następnie Skuba całując Bradamantę na pożegnanie dozwolił jej powrócić do innych Franków, gdzie z radością przyjął ją sam Karol Wielki wraz z Rolandem, Oliwierem i biskupem Turpinem. Wielkie było zdziwienie cesarza i jego paladynów gdy z ust Bradamanty dowiedzieli się, że słowiański setnik Skuba uszanował jej cześć panieńską.
Tymczasem pod nogami frankijskich najezdników paliła się ziemia. Hetman Popiel z lisią przebiegłością i furią tygrysa dzień w dzień zadawał Frankom dotkliwe straty prześladując ich w dzień i w nocy. Żydowski kupiec Abraham Prochownik wzorem Sineańczyków zmieszał węgiel drzewny z siarką i saletrą uzyskując w rezultacie wybuchową mieszaninę, która od jego nazwiska została nazwane przez Słowian prochem. Huk i nagłe rozbłyski spalanego prochu przerażały Franków i płoszyły ich konie rzucające się do bezładnej ucieczki. Opowiadano wiele lat po tych wydarzeniach jak jeden z paladynów wszedł do jaskini i chcąc rozjaśnić sobie ciemności zapalił łuczywo. Wówczas wyleciał w powietrze z całą grotą, która okazała się składnicą prochu. Według świadectwa w XV wieku przytoczonego przez Pawła Włodkowica na soborze w Konstancji, Karola Wielkiego do zawarcia pokoju ze Słowianami skłonił ostatecznie niepokojący sen, w którym cesarz ujrzał świętych z zamierzchłych wieków Analapii – Wandę, Bogdala i Liyę. Owi święci powiedzieli mu, że jest sprzecznym z wolą Bożą nakłanianie Analapii do przyjęcia chrztu przemocą oraz iż z tego ludu wyjdzie w przyszłości największy z Papieży.
Kiedy Frankowie jak niepyszni opuszczali Analapię, Skuba wyjechał w ślad za Bradamantą. Zabiegał o jej rękę, ona zaś była mu przychylna. Wciąż jednak różnili się wyznawaniem wiary odmiennej. Skuba choć zamieszkał w chrześcijańskim państwie z uporem odwlekał dzień przyjęcia chrztu. Bradamanta pragnąc zostać jego żoną nie ustawała w żarliwych modlitwach i postach chcąc wyjednać u Boga jego nawrócenie. Skubę drażniły te wysiłki.
- Dopiero wtedy uwierzę, że twój Bóg jest mocniejszy niż bogowie moich ojców, jeśli sprawi, że latem spadnie śnieg! - zapowiedział Skuba, a z oczu Bradamanty po raz pierwszy od wielu lat pociekły podobne do pereł łzy.
Paladynka nie ustawała jednakże w modłach za narzeczonego; tak jak dotąd jej orężem był miecz tak teraz stał się nim różaniec. W przyrodzie panował lipiec i żar lał się z nieba niczym z trzewi smoka. Skuba objeżdżał konno swe posiadłości rozciągające się na francuskiej ziemi, kiedy ujrzał jak pobliski pagórek pokryty jest olśniewającą bielą.
- Niemożliwe… - wycedził przerażony.
Rychło jednak nabrał odwagi i podjechał bliżej do pagórka. Zsiadł z konia, zanurzył dłoń w białym puchu i nawet posmakował go. Puch okazał się zimny i mokry.
- To nie sól, ani mąka, ale najprawdziwszy śnieg w środku skwarnego lata! - wykrzyknął Skuba. - Bóg Bradamanty okazał się mocniejszy niż bogowie Słowian, a ja, głupi, śmiałem się z jej modłów. Przebacz mi, wielki Jezu Chryste! - Skuba padł na kolana i dygotał przerażony.
Kiedy znów spotkał Bradamantę rzekł jej:
- Wielki cud wymodliłaś!
Następnie nie zwlekając poprosił biskupa Turpina, aby go ochrzcił udzielił ślubu z umiłowaną. Kiedy Skuba wciąż wyrzucał sobie niedowiarstwo, ujrzał w sennym widzeniu nie kogo innego jak Apostoła Tomasza, który przemówił doń serdecznie.
- Ja również wątpiłem i kiedy mój Pan zmartwychwstał, dopiero wtedy weń uwierzyłem, kiedy pozwolił mi gwoli pewności zanurzyć palec w Jego ranach. On jednak nie potępił mnie, bo jest nieskończenie dobry i pozwala się znaleźć wszystkim tym, którzy Go szczerze poszukują.
Słowa te przyniosły ukojenie Skubie. Razem z Bradamantą doczekał się syna, który otrzymał na chrzcie imię Kolada (Colado).


*





- Ciągle się modlisz, a nie jest to twój jedyny obowiązek – z naganą w głosie biskup Turpin odrywał Koladę od wieczornych modłów.
- Sam mówiłeś mi kiedyś, panie, że modlitwy nigdy za dużo – zaoponował Kolado.
- Tak – biskup skrzywił się jakby właśnie zjadł cytrynę – niemniej zważ na to co głosił św. Benedykt: ,,Ora et labora’’ - Módl się i pracuj. Narzędziem pracy chłopa jest łopata czy inna motyka, ty zaś jako przyszły rycerz powinieneś zaprawiać się w rzemiośle wojennym, aby w przyszłości móc bronić ziem chrześcijańskich. Właśnie nastał czas na ćwiczenie fechtunku – oznajmił biskup Turpin głosem nie znoszącym sprzeciwu, a Kolado posłusznie opuścił kaplicę.
Syn Skuby i Bradamanty miał fiołkowe oczy i ciemnozłote pukle. Budził tęsknotę w niejednym sercu niewieścim, choć sam nie miał jeszcze swojej damy. Turpin był wymagającym nauczycielem rycerskiego rzemiosła i choć niechętnie się do tego przyznawał, wojaczka, uczty i łowy absorbowały go bardziej niż nabożeństwa.
- Źle trzymasz miecz! - dźwięczało w uszach Kolady. - Bijesz się jak baba, z całym szacunkiem dla twojej matki! - mistrz karcił ucznia.
Ciało Kolady zlewał rzęsisty pot, a jego myśli były gniewne. Natężył całą uwagę, aby zakończyć pojedynek.
- Dobrze ci idzie… Na dzisiaj koniec – pochwalił biskup Turpin rozcierając piekącą dłoń, z której Kolado wytrącił miecz.
Kolado biegle władał mową Franków zarówno tych z zachodu, którzy dali początek Francuzom, jak i tym wschodnim, od których wywodzą się Niemcy. Na dworach w Akwizgranie i w Paryżu minstrele opiewali rycerskie cnoty jego ojca Skuby, który po przyjęciu chrztu niejednego prałata zawstydzał swym nabożeństwem do Najświętszej Maryi Panny jak i i samego Kolady budzącego lęk w sercach Sasów i Saracenów. Jego obyczaje były dworne. Nieraz gościł w najskrytszych snach panien i mężatek, żadnej jednak nie okazywał specjalnych względów. Z opowieści swojego ojca Skuby, dowiadywał się o dalekiej, pogrążonej w mrokach pogaństwa krainie Analapii – ziemi pełnych zwierza borów, rybnych rzek i jezior, dzielnych mężów i urodziwych niewiast. Kolado zawsze słuchał tych historii snutych w długie zimowe wieczory z uwagą i podziwem. Rozpalały one w duszy młodzieńca tęsknotę jakiej jego serce nie było władne pomieścić.
- To sam cesarz Karol powiedział, że w Analapii ma się narodzić Anielski Papież? - Kolado pytał swojego ojca z rozszerzonymi oczami i pałającym sercem. - Nim umrę, muszę odwiedzić tę krainę! - postanowił mocno i dotrzymał słowa.


*






Pierwszy Popielida na tronie Analapii, który objął rządy po śmierci żydowskiego króla Abrahama Prochownika był mężem rosłym jak tur, a w jego muskularnym ciele drzemała iście niedźwiedzia siła. Włosy miał barwy popiołu zaplecione w gruby warkocz, oczy zaś zielone i przenikliwe niczym ślepia wodnika. Wielkie miał upodobanie w opróżnianiu beczek wina i miodu, pożeraniu pieczonych w całości wieprzy, odbieraniu przemocą dziewictwa, a także w łowach na grubego zwierza i przypatrywaniu się egzekucjom co zapewniło mu przydomek Popiela Okrutnego. Miał na rękach krew setek leśnych ludzi. Po tym jak uprowadził żonę jednego z ich wodzów, a jego samego wydał na męki, kazał palić lasy zamieszkane przez leśnych ludzi, a ich samych tępić niczym dzikie bestie. Analapia jak długa i szeroka wzdychała w udręczeniu pod rządami potomka głupiego Popielarza. Zdobyte ongiś przez króla Wizimira na Sasach ziemie Bliskiego Zachodu rozciągające się między Lebaną a Odirną podniosły bunt i pod wodzą księcia Mrowca oddzieliły się od Analapii.
Jednak Kolado nie zaprzątał sobie głowy rozmyślaniami o tym jakim człowiekiem jest obecny król Analapii. Z opowieści ojca słyszał o chrobrych władcach z zamierzchłej przeszłości, przed których dzielnością przyszło się ukorzyć perskim królom Cyrusowi i Dariuszowi, Aleksandrowi Wielkiemu, Juliuszowi Cezarowi, Attyli, Arturowi, a w ostatnich latach samemu Karolowi Wielkiemu. Opowieści te budziły w sercu młodzieńca dumę z kraju przodków.





Kolado jechał przez gęsty las dosiadając białego jak mleko rumaka Valatinusa w złotej uprzęży, podkutego złotymi podkowami, gdy do uszu jego wdarł się przeciągły, gniewny ryk i łoskot ciężkich kopyt. Rycerz wyjrzał ostrożnie zza drzewa i i ujrzał stado rozjuszonych turów szarżujących na postawnego męża w karmazynowym płaszczu obszytym futrem soboli, który ściskał w ręku włócznię. Obok niego stał łowczy i jeszcze dwóch myśliwych, także uzbrojonych we włócznie, lecz było to za mało, aby zatrzymać całe stado. W Analapii od czasów Lecha I Dalmackiego jedynie królowie i osoby z ich orszaku mogli polować na tury, co stanowiło formę ochrony tych zwierząt. W ,,Kronikarz łowieckich Analapii’’ spisanych przez Huberta z Jędrzejowa Mazowieckiego w XII wieku można przeczytać, że król Popiel I Okrutny grzeszył brawurą i nie raz w czasie łowów narażał życie swoje i innych uczestników polowania. Koladzie nigdy nie brakowało refleksu ni odwagi, które sławili nawet walczący przeciw niemu hiszpańscy Maurowie. Również teraz zeskoczył z konia, stanął między myśliwymi, a stadem dzikich byków, po czym ugiął przed nimi kolana i pochylił głowę naśladując celtyckich gladiatorów z Iberii, o których wyczynach słyszał z ust trubadurów. Łowcy myśleli zgodnie, że tury wezmą junaka na rogi i stratują na krwawą miazgę ciężkimi kopytami, lecz stało się inaczej. Przewodnik stada parsknął i zatrzymał się, a z nim reszta zwierząt. Tury sądząc, że mają przed sobą osobnika, który się poddaje, oddaliły się truchtem w knieje unosząc ogony wysoko w górę.
- Niech Boruta i inni bogowie prastarej puszczy wynagrodzą ci, odważny junaku, że uratowałeś mi życie – przerwał ciszę bogato odziany mąż kładąc zdobioną pierścieniami dłoń na ramieniu wciąż klęczącego Kolady, który szybko powstał zmieszany. - Czy wiesz kim jestem?
- Na pewno kimś znacznym – odrzekł Kolado w łamanej mowie Słowian.
- Ha! Uratowałeś dziś życie samemu Popielowi; królowi Analapii, w którego żyłach płynie krew Numy Pompiliusza, króla Rzymu. Proś o nagrodę!
- Urodziłem się w Cesarstwie Franków i rycerską, choć pogańską Analapię znam jeno z opowieści mego ojca, mężnego Skuby herbu Abdank, które rozpaliły we mnie pragnienie ujrzenia i poznania twego kraju, panie. To będzie dla mnie największa nagroda.
- Niechże tak będzie – zgodził się Popiel i zabrał Koladę na swój dwór w Neście.
Popiel gruntownie przebudował starożytny pałac wzniesiony na początku ery trzynastej przez króla Lecha zdobiąc go obficie wszelkiego rodzaju łupami i daninami. Wzniósł również olbrzymi murowany chram poświęcony czci wszystkich bogów, których kult ustanowił król Cztan III Zakonodawca. Chram ten już z daleka lśnił od złota, srebra i klejnotów, a jego budowa miała w zamyśle Popiela przyćmić blaskiem cerkiew Hagia Sofia w Carogrodzie.
Kolado jako gość króla Analapii został posadzony na zaszczytnym miejscu mieszczącym się w kącie przestronnej komnaty. Na znak Popiela odziane w skąpe stroje z muślinu, gazy i cekinów połowieckie niewolnice przyniosły puchary wypełnione winem i miodem, oraz złote i srebrne 






półmiski pełne pieczonego mięsiwa. Zagrała muzyka. Oto urodziwa panna w czerwonej sukni siedziała na ozdobnym taborecie z kości słoniowej i białymi palcami szarpała struny złotej harfy. Z jej koralowych ust wydobywały się tony pieśni tak ujmująco pięknej, że mogła ją zaśpiewać wyłącznie syrena lub pokrewna istota z błogosławionej rasy toropieckiej istniejącej na długo przed stworzeniem pierwszych ludzi. Kolado obrócił na nią wzrok, a ich spojrzenia spotkały się przyspieszając bicie serca. Zarówno lica panny jak i jej całe ciało były doskonale piękne przez co Kolado porównywał ją w myślach do eburnowej Galatei dłuta Pigmaliona ożywionej przez Afrodytę. Włosy jej miały barwę czerwonego złota i uroczo opadały na plecy w gąszczu loków. Duże, wilgotne oczy lśniły na podobieństwo zaklętych szmaragdów, w które obróciło się ciało Kleopatry. Kolado wpatrywał się w nią całkiem oczarowany gdy wtem dostrzegł jedyny defekt urody nadobnej harfistki; jej lewa noga była nogą kozy.
- Widzę, że zaciekawiła cię moja niewolnica – stwierdził Popiel odrywając się na chwilę od pieczonego prosięcia. - Nie zaprzeczaj, młodzieńcze; widać to z twoich maślanych oczu. Nazywa się Samowiła, a dlatego jedną nogę ma jak koza, bo należy do istot zwanych Wiłami. Zacna to harfistka, a i w łożu dobra – Popiel podkręcił szarego wąsa. - Pewnie u was we Francji nie widuje się takich istot, czy może się mylę?
- Wiedz, panie, że nigdy wcześniej nie miłowałem innej niewiasty prócz rodzonej matki – odparł zmieszany Kolado – jednak dziś, aby zdobyć jej rękę, jeśli oczywiście będzie mnie chciała, jestem gotów potykać się o nią na ubitej ziemi z twoimi najlepszymi rycerzami.
- Ha! Niech więc będzie twoja. Przyjmij ją jako nagrodę ode mnie za uratowanie mi życia – oczy Kolady rozbłysnęły radością.
Od tego czasu Kolado i Samowiła spędzali ze sobą coraz więcej czasu. On był jej rad, a ona rada jemu. Wraz z miłością do Kolady w serc Samowiły rosła i dojrzewała miłość do Chrystusa. Powiada Giząb z Chrzanowa, że chrztu udzielił jej i węzłem małżeńskim z Koladą połączył misjonarz Walenty z L’Escargotu bawiący podówczas na wyspie Wolin. Jednak czasy panowania Popiela I Okrutnego nie były łaskawe dla chrześcijan.

,,Dając posłuch złym doradcom Popiel pierwszy tego imienia karał na gardle tych wszystkich, którzy odmawiali pokłonu bałwanom, których kult ustanowił Cztan III. W liczbie tych, którzy w owych dniach oddali życie za wiarę, znaleźli się mnich Walenty z L’Escargotu pochwycony na wyspie Wolin gdzie potajemnie chrcił wbrew zakazowi grododzierżcy i rycerz Kolado syn Skuby; Słowianin urodzony w Cesarstwie Franków. Obaj zostali straceni pod fałszywym zarzutem szpiegostwa na rzecz cesarza Karola Wielkiego. […]. Tego samego Koladę, który jeszcze niedawno w czasie polowania uratował królowi życie przed stadem turów, teraz kazał przeklęty Popiel wrzucić nagiego i związanego do zamarzniętego jeziora gdzie kra o ostrych krawędziach ucięła mu głowę. Jego żona Samowiła należąca do długowiecznej rasy starszej niż dzieci Adama i Ewy, została napiętnowana rozpalonym żelazem i wygnana z Analapii. Uchodząc w stronę Cesartwa, rzuciła przekleństwo na Popielidów, że ich ród zginie pożarty przez myszy’’ - Giząb z Chrzanowa ,,Mówią wieki’’, X wiek (?).


*







Już od samego rana Reims rozbrzmiewało gniewnymi okrzykami:
- Spalić tą wiedźmę kozionogą, ten pomiot szatański – suknia Samowiły zwisała w strzępach odsłaniając ciężki brzuch zaokrąglony od przebywających w nim dzieci, oko było podbite, a ciało pokrywały sińce.
- Na stos z tą poczwarą! - wrzeszczał motłoch nie mający litości nad bezbronną, brzemienną Wiłą z dalekiej Analapii.
Smutno zakończyłyby się dzieje Samowiły, wdowy po męczenniku Koladzie, gdyby roztrącając ciemny tłum nie wjechał weń biskup Turpin na białym koniu. Krewki hierarcha znał Samowiłę z listów pisanych przez jej męża.
- Natychmiast ją ostawcie w pokoju, albo sami zakosztujecie stosu! - rozkazał biskup donośnym głosem, a dla podkreślenia wagi swych słów bił ciżbę pastorałem jak pałką. - Rozstąpcie się, głupcy! To nie jest czarownica, ani inna poczwara piekielna, jeno nasza siostra w Chrystusie. Jak uczył św. Augustyn, każda istota rozumna i śmiertelna jest człowiekiem i ma duszę, nawet jeśli jej ciało wygląda dość… nietypowo. Rozejść się, barany, abo zaraz rzucę na was klątwę! - tłum mieszczan zafalował i szemrząc zaczął się rozchodzić, zaś biskup okrył sponiewieraną Wiłę swym płaszczem i przemówił do niej łagodnie.
- Niby chrześcijanie, a gorsi od Saracenów. Nie płacz już, nieszczęsna istoto. Nikomu nie pozwolę ciebie skrzywdzić.






Samowiła resztę swych dni spędziła we Francji razem z synami Tymonem i Wawrzyńcem, których wzbudził w jej żywocie Kolado, a którzy gdy dorośli zostali paladynami jak ich ojciec. Samowiła żyła jeszcze w czasach Karola Łysego, a gdy umarła, jej dusza odleciała do Nieba pod postacią białego gołąbka.

Legenda o bobrze





,,O tym, że ludzie byli naprawdę zafiksowani na punkcie pozyskiwania bobrzych jąder, świadczy pojawienie się w średniowieczu opowieści o bobrach, które, znużone ciągłą ucieczką przed myśliwymi, na widok ludzi same odgryzają sobie jądra i ciskają nimi prosto w swoich ciemiężycieli. [...] nie ma w niej ani krztyny prawdy'' - Lydia Kang, Nate Pedersen ,,Szarlatani. Najgorsze pomysły w dziejach medycyny''





Stąd właśnie wzięło się polskie powiedzenie: ,,Wykupił się jak bóbr strojem'' (strój - wydzielina gruczołów zapachowych bobra, które dawniej błędnie umiejscawiana w jego jądrach). 

niedziela, 29 marca 2020

Człowiek w miodzie






,,Legenda o 'zmelifikowanym człowieku', czyli człowieku zakonserwowanym w miodzie, pochodzi z tekstu szesnastowiecznego chińskiego farmaceuty Li Shizhena. Chińczyk przytoczył pogłoskę o arabskiej praktyce mumifikowania zwłok w miodzie. Ciało musiało zostać przekazane przez starszą osobę z jej własnej nieprzymuszonej woli. Bez dobrowolnej ofiary lekarstwo byłoby bezużyteczne. Ochotnik całymi dniami odżywiał się wyłącznie miodem, aż zamiast moczu, kału oraz potu zaczynał wydalać miód (to zupełnie niemożliwe, ale przecież mówimy o legendzie). Kiedy umarł (...), jego ciało umieszczano w trumnie wypełnionej miodem. Po upływie dokładnie stu lat zabalsamowane zwłoki konsumowano kawałek po kawałku. [...]'' - Lydia Kang, Nate Pedersen ,,Szarlatani. Najgorsze pomysły w dziejach medycyny''


Legenda o pijawce






,,Według starożytnej chińskiej opowieści leczenie pijawkami zapoczątkował król Hui (zm. w 430 r. p. n. e.), który przez przypadek połknął pijawkę podczas jedzenia sałaty, po czym - ku swemu zaskoczeniu - zauważył, że nękające go dolegliwości żołądkowe ustąpiły'' - Lydia Kang, Nate Pedersen ,,Szarlatani. Najgorsze pomysły w dziejach medycyny''





Po raz pierwszy o jedzeniu pijawek przez Chińczyków dowiedziałem się z książki Alfreda Szklarskiego ,,Tomek na tropach yeti'' ;).




Bart Huges i dziura w głowie





,,W 1965 roku pewien Holender, niejaki Bart Huges, pomyślał, że trepanacja może go zaprowadzić na wyższy poziom świadomości. Wyposażony w wiertarkę, nóż i igłę iniekcyjną przystąpił do dzieła. Po wszystkim stwierdził, że 'czuje się tak, jakby nie miał nawet czternastu lat' (...). Wydarzenie to odnotowano po tym, jak Huges został wyrzucony ze szkoły medycznej, za to przed napisaniem przez niego książki [...] Trepanacja metodą na psychozę [...]. Holender znalazł naśladowców [...]'' - Lydia Kang, Nate Pedersen ,,Szarlatani. Najgorsze pomysły w dziejach medycyny''

Jednorożce kontra truciciele






,,Rogi jednorożców weszły do legendarnej skarbnicy antidotów, gdy tylko to mityczne stworzenie wbiegło galopem do literatury, co nastąpiło około 300 roku p. n. e. Przez następne setki lat [...] nosorożce, narwale czy oryksy, poświęcały swe życie oraz rogi, aby ludzie mogli zaspokajać swoje pragnienie cudowności i posiadania amuletu pochodzącego od nieistniejącego zwierzęcia. W roli rogu jednorożca czasem występowały nawet skamieniałe amonity. Wierzono, że naczynia wykonane z takich rogów mają moc unieszkodliwiania trucizn, a noszenie ich przy sobie przyspiesza gojenie się ran. W XVI wieku królowa Szkotów Maria Stuart używała ponoć rogu jednorożca w celu ochrony przed truciznami. Szkoda, że amulet nie uchronił jej przed katowskim toporem'' - Lydia Kang, Nate Pedersen ,,Szarlatani. Najgorsze pomysły w dziejach medycyny''


Legenda o bezoarze






,,Legendy mówiły o jeleniach, które w wyniku skonsumowania jadowitych węży zyskiwały odporność i wypłakiwały łzy zamieniające się w kamyki zdolne pokonać truciznę. Al - Biruni, arabski uczony z przełomu  IX i X wiek, utrzymywał, że zastygłe jelenie łzy chronią przed działaniem pewnej trucizny zwanej 'smarkami szatana' [...]'' - Lydia Kang, Nate Pedersen ,,Szarlatani. Najgorsze pomysły w dziejach medycyny''


Legenda o bernardynach






,,Według popularnej legendy bernardyny nosiły na szyjach beczułki z alkoholem, mające służyć ożywianiu skrajnie wychłodzonych osób, które odszukały. Choć opowieść jest urocza [...] należy ją uznać za legendę. Nie zachował się żaden historyczny dokument, który potwierdzałby, że taka praktyka rzeczywiście miała miejsce. Może to i dobrze, biorąc pod uwagę wpływ alkoholu na człowieka w stanie hipotermii'' - Lydia Kang, Nate Pedersen ,,Szarlatani. Najgorsze pomysły w dziejach medycyny''



Humor o ograch





- Który autor jako pierwszy zaczął pisać o ograch?
- William Shrekspir!



Oniricon cz. 575

Śniło mi się, że:

- w Japonii pewien bogacz miał wiele domów, w tym locum na suchych dokach, czyli ogromnych, przeciekających matach, które pływały po oceanie,





- w Japonii dziewczyna będąca odpowiednikiem Kopciuszka kłóciła się z siostrami o czerwoną sukienkę,





- z jaja wykluła się leniwa, skrzydlata lwica, która zamieniła się w chłopa o śmierdzących nogach,





- kobieta i mężczyzna o brzydkim wyglądzie zamienili się w jedną dwupłciową istotę, która lubiła kąpać się w morzu,






- na ulicy spotkałem dziennikarkę z gazety ,,Iskierka'' ukazującej się w Śmierdnicy, która zaproponowała mi przeprowadzenie ze mną wywiadu na temat ,,Tatry'' na co się zgodziłem, jedno z pytań brzmiało: w jakiej intencji się modlę, proponowano mi rolę w filmie reklamowym, lecz odmówiłem, uznając, że pisarzowi nie wypada grać w reklamie, jakaś dziewczynka obraziła się wówczas na mnie, bo jej matka grała w reklamie, a ja tłumaczyłem, że powiedziałem iż ,,nie wypada'', a nie ,,nie wolno'',





- poszedłem od supermarketu ,,Nostradamus'' w Szczecinie, po drodze jadłem kebab i wymazałem się sosem, a ludzie wokół śmiali się ze mnie, postanowiłem następnym razem zjeść kebab w domu przed pójściem do sklepu,
- pewien chłopiec namówił swego młodszego brata do oglądania znajdujących się w szklanym terrarium kotów, na które wolno było patrzeć jedynie osobom, które skończyły 17 lat, później mały chłopiec żałował, że okazał nieposłuszeństwo,





- demony powietrzne, zwane strelami (liczba pojedyncza: strel) były znane zarówno Prasłowianom jak też ich współczesnym potomkom; po otarciu okna strel dostaje się do mieszkania niewidzialny i powoduje ostry ból w łydce,
- pisałem długopisem po asfalcie i bałem się, że moje notatki przepadną,





- bohater filmu ,,Książę w Nowym Jorku'' poślubił odważną, murzyńską wojowniczkę,






- pisząc leksykon ,,Strach w XXI wieku'' zamierzałem umieścić w nim hasła: ,,kornik'', ,,Charlie Hebdo'' i ,,Theo Van Gogh'',





- w książce ,,W upiornym laboratorium'' Bartłomieja Grzegorza Sali przeczytałem min. o Godzilli i dinozaurach z Parku Jurajskiego,
- Ewa Polak - Pałkiewicz zamieściła w ,,Niedzieli'' artykuł ,,Grecja była pierwsza''. w którym krytykowała min. ,,Grę o tron'', ,,Sagę o wiedźminie'' (myliła książkę z grą, w której występował lwiogłowy Bóg - Pająk z wyspy Xapur) oraz Jakuba Wędrowycza; artykuł nie spodobał mi się, uznałem, że powinien być zatytułowany: ,,Sumer był pierwszy'', w tej samej gazecie w innym artykule jego autor ubolewał, że dawni bogowie wron i ognia muszą być zawiedzeni, że ich atrybuty stały się atrybutami diabłów,
- w Boże Narodzenie siedziałem w samych majtkach przy stoliku i czytałem ,,Niedzielę'', kiedy przyszli jacyś młodzieńcy i ostrzegali przed filmami pornograficznymi w TV,






- w dzieciństwie lubiłem Pippi Langstrump, bo była silna, miała dużo zwierząt i nie chodziła do szkoły, choć Andrzej Pilipiuk nie lubił tej postaci,
- pani Anna ov Stipulova powiedziała słowa ,,k...a'', UWAGA: To tylko sen, nic takiego się nie wydarzyło,





- Milarepa był Słowianinem i nazywał się Miłorząb (wymyślone na jawie),
- nazwa Kaszmir pochodzi od słowiańskiego herosa Kazimierza (wymyślone na jawie),
- spotkałem na ulicy Voytakusa ov Viernitisa, który krzyczał na mnie, abym nie podejmował po raz drugi studiów historycznych, zacząłem więc studiować prawo, mówiłem starszej profesor o swojej pielgrzymce do Medjugorie,





- ruski kniaź Igor walczył ze smokiem Iwanowiczem (Gorynyczem). 

sobota, 28 marca 2020

Pierwowzór Bohun Upas






,,Strychnina występuje naturalnie w nasionach kulczyby wronie oko (Strychnos nux - vomica), drzewa liściastego rosnącego w Indiach i Azji Południowo - Wschodniej. [...] Wszystkie części kulczyby są trujące. Nawet pasożytnicze rośliny, które wczepiają się w strychninowe drzewo, absorbują znaczne ilości trucizny. [...]'' - Lydia Kang, Nate Pederson ,,Szarlatani. Najgorsze pomysły w dziejach medycyny''





Przypuszczam, że to właśnie kulczyba wronie oko była pierwowzorem trującego drzewa Bohun Upas, które według średniowiecznych wierzeń rosło w Indiach (więcej o tej mitycznej roślinie w książce Andrzeja Sapkowskiego ,,Rękopis znaleziony w smoczej jaskini'').





Basilius Valentinus





,,Nazwę antymonu wywodzono od historii o piętnastowiecznym niemieckim mnichu Basiliusie Valentinusie. Według legendy Basilius należał do benedyktyńskiej wspólnoty zamieszkującej klasztor św. Piotra w Erfurcie i dożył imponującego wieku 106 lat. Jego epitafium głosiło: [...] 'otworzę się za 120 lat' [...] i ponoć dokładnie po tym czasie jeden z kościelnych filarów roztworzył się, ukazując ukryte księgi autorstwa Basiliusa, o których istnieniu nikt nie miał pojęcia.
   W manuskrypcie zatytułowanym
Triumfalny rydwan antymonu Valentinus wysławiał zalety tego pierwiastka, twierdząc, że nadaje się nawet do tuczenia świń. Krążyły plotki, że [...] Valentinus podał antymon swoim współbraciom, którzy wkrótce potem poumierali. Tą historyjką tłumaczono nazwę pierwiastka: antymon miał znaczyć tyle co 'anty - mnich', czyli 'zabójca mnichów'. ([...] Prawdopodobnie pochodzi ona od greckiego słowa antimonos oznaczającego 'metal, który nie występuje samotnie' - antymon wykazuje tendencje  do reagowania z innymi pierwiastkami, między innymi z siarką. [...]).
   Rękopisy Valentinusa magicznym sposobem trafiły do rąk Johanna Thӧldego, solnika, kupca i prawdopodobnie rzeczywistego autora tekstów. [...]'' -
Lydia Kang, Nate Pedersen ,,Szarlatani. Najgorsze pomysły w dziejach medycyny''



piątek, 27 marca 2020

Oniricon cz. 574

Śniło mi się, że:






- Czesław Białczyński wpoił mi wiarę, że tarot i tatuaże pozwalają na kontaktowanie się ze słowiańskim bogiem Welesem, widziałem na ulicy Białczyńskiego w stroju ochronnym, uzbrojonego w miotacz płomieni, UWAGA: To tylko sen, na jawie jestem katolikiem,





- nagrywałem filmik na you tube, w którym porównywałem ,,Twierdzę aniołów'' Małgorzaty Nawrockiej z cyklem ,,Zastępy anielskie'' Mai Lidii Kossakowskiej; spodobał mi się pomysł na przypominający kałasznikowa głębiański karabin adramelech wynaleziony przez demona ognia Adramelecha wyglądającego jak hybryda osła z pawiem,





- Tytus de Zoo zatrzymał na ulicy młodą kobietę poruszającą się na wrotkach po jezdni, ona zaś wyciągnęła telefon komórkowy, aby zadzwonić do męża,





- w Moskwie odwiedziłem Marię Siemionową, która urodziła się w Gruzji i dzieciństwo spędziła w Azerbejdżanie, pisarka była już bardzo stara, miała długie siwe włosy i ubierała się w granatowy chałat, krzątała się po kuchni, gotowała i sprzątała, oglądałem film ,,Volkodav'', na którym wylądował statek kosmiczny nagrywany przez ekipę filmową; dziwiło mnie to, a Ravialus ov Rikłocic dziwił się mojemu zdziwieniu, znalazłem książkę zawierającą omówienie wszystkich przygód Wilczarza - Volkodava; dowiedziałem się z niej o słowiańskiej Kosmicznej Bogini wyobrażanej jako wielkie oko, widziałem też na filmie Michała Wiśniewskiego w roli Volkodava  oraz grającego tę postać aktora o turkusowych włosach, tymczasem Maria Siemionowa napisała zbiór opowiadań o rycerzach, w którym pojawił się min. zielony byk walczący z PiS - em,





- w Gwiezdnych Wojnach wzięli udział Francuzi,





- w komiksie widziałem niskiego Eskimosa w pożółkłym futrze niedźwiedzia polarnego i jego syna będącego yeti,





- XVII - wieczna polska szlachta pytała św. św. Protazego i Gerwazego dlaczego zostali odnalezieni w Finlandii, święci zaś odpowiedzieli, że Finlandia nie była chroniona podczas biblijnego potopu,
- Mama wiele lat nie jadła jaj i ja też nie chciałem ich jeść,
- po raz pierwszy od dłuższego czasu zajrzałem na blog Sławomiry, który pokryty był zielonymi plamami i zastanawiałem się czy mój blog też będzie tak wyglądać gdy umrę,
- spod ziemi wystrzelił czerwony męski promień Dagobert i sprowadził z nieba czerwony promień żeński,
- poszedłem na targowisko mieszczące się w przejściu podziemnym, spotkałem tam Jenę ov Blackeyovą i jej matkę, pozdrowiłem ją, lecz ona powiedziała, abym się nie odzywał,





- egipskie piramidy zbudował patriarcha Józef,
- sąsiadka, której zaproponowałem zrobienie zakupów powiedziała mi, że ma dwie córki, które opiekują się nią,





- zażyłem laudanum; wynaleziony przez Paracelsusa lek przypominający mysie odchody,
- przeraziłem się gdy Mama zniszczyła wszystkie obrazy Maryjne w domu, UWAGA: To tylko sen, nic takiego się nie wydarzyło,





- Jezus Chrystus pokonał potrójną boginię Hekate, która trzykrotnie skazała Go na śmierć,





- pewien mężczyzna przypominający Marka Podleckiego stanął przed mostem Czinwit gdzie sądzić miał go Biały Byk; mężczyzna musiał spróbować podrobów Białego Byka i napić się jego moczu, lecz nie chciał,
- w szczecińskim Parku Kasprowicza spierałem się ze Sławomirą o ochronę życia nienarodzonych dzieci, nagle z żołędzia wyrósł rozłożysty dąb, który zamienił się w wałek do włosów, a ten z kolei w różową lalkę Barbie, która zjadła Sławomirę,
- ucieszyłem się kiedy po zakończeniu kwarantanny mogłem znów pójść do Empiku,
- ukradłem Jenie ov Blackeyovej rysunek przedstawiający niedźwiedzia polarnego z oślimi uszami, ośmioma łapami, ludzką klatką piersiową i ludzkimi rękami,





- Roszponka - Aurora była córką Minosa, króla Jonii, leżała uśpiona ze złotym jabłkiem w ustach i złotem Argonautów we włosach, miał ją obudzić Królik Bugs w rycerskiej zbroi, lecz zamienił ją we Frankensteina, czyli Godzillę, a potem zabił miotaczem płomieni.