środa, 11 listopada 2015

O pochodzeniu Kozaków

,,Dziewanna, zwana też Dzewaną według kronik Długosza, była w wierzeniach pogańskich Słowian boginią łowów, przypominającą grecką Dianę'' - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 4 Dewsbury do Europa''




Devana była córką Boruty i Leśnej Matki. Budziła miłość swym pięknem – połyskliwym złotem długich i puszystych włosów, błękitem urokliwych oczu, oraz całym ciałem – białym i kształtnym, nie mającym najmniejszej skazy, niczym Galatea dłuta Pigmaliona jak przystało na Enkę nosiła diadem z płomieni, złote ozdoby i jedwabne suknie przetykane złotą nicią. Była najpiękniejszym dzieckiem Dziewanny Šumina Mati, a jej dobroć chwytała za serca śmiertelników, jeszcze bardziej niż jej wieczna uroda. Wśród mężów co miłowali Devanę i w głębi serca pragnęli połączyć się z nią w miłości był Łobgostek ze Świtezi, mody wodnik o policzkach zakrytych dużymi łuskami, który śpiewał stariny przygrywając sobie na złotej lirze. Nigdy jeszcze nie prosił Devany o rękę i to nie jemu było pisane ją poślubić.

*

Devana bawiła w Ojcowie – dzikiej krainie zamieszkanej przez mamuty i niedźwiedzie jaskiniowe, pełną lasów, w których rosły grzyby wielkie jak kurne chaty. Leśna królewna szła przez ciemną puszczę, gdzie wilki i szablozębne tygrysy widząc ją z daleka oddawały jej hołd, a spod jej stóp wyrastały złote kwiaty. Stanęła przed grzybem borowikiem wysokim jak dom wieśniaka i rzekła mu:
- Otwórz się! - na te słowa gruba jak pień dębu nóżka grzyba zatrzeszczała, po czym z chrzęstem rozdarła się.





Ze środka wyszedł ledwo żywy, wygłodzony i wielce spragniony człowiek ze słowiańskiego plemienia Leciców. Mąż ów o długich, brązowych włosach splecionych w dwa warkocze, oraz wąsach, wysoki i potężnie zbudowany, nazywał się Duma, syn Żelibora. Był obrońcą swego szczepu, a wewnątrz grzyba uwięziony został mocą zaklęcia złego czarownika, sprawcy suszy i pomoru. Devana jednym dotknięciem różdżki nakarmiła i napoiła Słowianina, ów zaś chodził za nią jak pies. W ich sercach poczęła się miłość, a przemierzając drogi i bezdroża przeżyli moc przygód. Devana i Duma Żeliborowic wędrowali przez ziemie późniejszej Analapii, czyli dzisiejszej Polski. Nad jedną z rzek przyszło im nocować w ruinach prastarego zamku. Co prawda okoliczni kmiecie ostrzegali ich przed błąkającym się w owych ruinach duchem pana Skamżocha; władcy owego zamku, ukaranego przez Enków za niebywałe skąpstwo i bezduszność. Jednak wędrowcy nie czuli przed nim lęku. Mąż uratowany z wnętrza grzyba był wojem z ludu Leciców, którego mężowie słynęli wśród Słowian i z odwagi i tego, że zabijali rozsierdzone odyńce gołymi rękami, odziani w same przepaski. Razem z Lecicem podróżowała na białym koniu kupionym od Wiślan, piękna i potężna Enka, znająca silne zaklęcia córka samego Boruty. Devana i Duma legli na spoczynek na ułożonej z dużych, płaskich kamieni podłodze , przykrytej skórami. Legli obok siebie a pośrodku położyli obnażony miecz tak jak to później czynili Tristan i Izolda.





Gdy wybiła północ, w zarośniętej mchem i bluszczem komnacie pojawił się pan Skamżoch. Duch miał postać męża wysokiego i otyłego, odzianego w czerwony, turański kontusz. Był blady jak sama Mar – Zanna, jego olbrzymie oczy płonęły zielonym ogniem, miał ponadto sumiaste wąsy i kępkę czarnych włosów na podgolonej głowie, zaś u pasa w pochwie ze smoczej skóry spoczywała szabla z bułatowej stali. Skamżoch idąc dzwonił ciężkimi łańcuchami, roztaczając odór siarki, a otaczały go płomienie i maleńkie, skrzydlate Čorty.





- Bom ja pan, piekielny pan... - szedł przez zawalone gruzem korytarze podśpiewując.
Gdy ujrzał w swym zamku Devanę i Dumę wydał dziki ryk i dobył szabli. Duma Żeliborowic zasłonił Devanę sobą, porwał za miecz i tarczę i uderzył ducha.
- Uderz mnie jeszcze raz! - prosił Skamżoch, zaś Duma przeraził się widząc, że uderzony zły duch nabrał więcej siły i rozdwoił się.
- Nie czyń tego – rzekła wojowi Devana – on tylko na to czeka. Spuść się na nas, Enków.
Devana poczęła śpiewać zaklęcie, a w miarę jak śpiewała nad ruinami zamku gromadziły się czarne, burzowe chmury. Rozdwojony Skamżoch szydził z Lecica i nazywał go tchórzem, gdy wtem zagrzmiało i przez dziurawy dach, Jarowit zwany Perunem cisnął dwa pioruny, którymi ubił na miejscu rozdwojonego Skamżocha. Choć rozpętała się ulewa, Devana i Duma czym prędzej opuścili nawiedzony zamek, aby szukać bardziej przyjaznego schronienia. Ruszyli ku ziemi wschodniej, lecz tam czekały ich jeszcze groźniejsze przygody...





W erach dwunastej i trzynastej za Słowianami, nad Oceanem Północnym Lodowatym żyło przerażające plemię Mężożerców, przez Greków zwanych Androfagami, a przez Lud Roksany – Samojedami. Ludzie ci polowali na inne plemiona, by żywić się pieczonym ludzkim mięsem, pić ludzką krew i wysysać szpik z kości. Dali się oni we znaki zarówno królom Roxu, Sarmatom jak i samemu Aleksandrowi Wielkiemu. Nosili odzież ze skór zwierzęcych, tudzież z ludzkich skalpów i tatuowali się kościanymi igłami. Czcili węża Gorynycza pod imieniem Zmej Kryvoust. W czasach gdy podobna do Zorzy Devana, najurokliwsza z córek Lasu chodziła po świecie z Dumą z Ojcowa, w różnych zakątkach okręgu Ziemi żyły liczne plemiona ludożerców. Przykładowo nad Morzem Ciemnym na krótko osiedlił się budzący grozę lud zjadaczy młodych i pięknych niewiast, przez Słowian zwany Dziewojożercami, zaś przez Greków – Ginofagami.
W czasie wędrówki przez zielone stepy, Devana został uprowadzona w jasyr. Porwali ją wojowie z grodu Tmu – Tarakan nad Morzem Czarnym. Tmutarakańćzycy z wielkim nabożeństwem odnosili się do karaluchów, a ich gród liczył sobie wiele tysiącleci. Duma nuie zdołał obronić Devany; choć był silny jak odyniec, wojów z wymalowanymi na hełmach i tarczach karaluchami było więcej. Ogłuszyli Słowianina obuchem, pokuli go dzidami, po czym zarzucili sobie Devanę na plecy i czym prędzej ruszyli galopem do swego obmierzłego, pełnego brudu i czarnej magii miasta. W owym czasie królowie starożytnego Tmu – Tarakanu, owego gniazda rozbójników i korsarzy płacili dań plemieniu Ginofagoi (Dziewojożerców). W zamian za zaniechanie napadów, posyłali im na pożarcie swe najpiękniejsze dziewczęta, a żeby oszczędzać własne córki, gromadzili na żer dla groźnych sąsiadów urodne branki z ziemic Hetytów, Połowców i Słowian. Wśród niewiast przeznaczonych na pożarcie znalazła się również Devana, której blask niebiański był zakryty. Zakuto ją w złote łańcuchy, wcześniej obmywając w różanej wodzie i namaszczając jej głowę wonnym olejkiem, ubrano w suknię z modrej kitajki i przybrano złotymi klejnotami. Następnie w uroczystym pochodzie, siedzącą na białej oślicy i przy dźwiękach cytry, wyprowadzono ją z Tmu – Tarakanu i zaprowadzono pod niski, gliniany wał osady Kormek, przez Słowian zwanej Kormicą nad Morzem Ciemnym czyli Czarnym. Tam Tmutarakańczycy porzucili Devanę, w skrytości żałując jej krasy, zaś zewsząd zaczęli się schodzić Dziewojożercy. Plemię to składało się ze stu mężów w wieku od dwudziestu do pięćdziesięciu lat; nie było w nim niewiast ni dzieci. Mężowie ci mieli skórę śniadą; opaloną Słońcem a pokrytą malunkami, zaś włosy czarne i proste. Ujrzawszy urodziwą Devanę, jęli się ślinić i oblizywać na myśl o pożarciu pieczeni z jej ciała.





Tymczasem Duma ocknął się zbudzony deszczem, zesłanym przez Mokoszę. Natychmiast wstał, opatrzył sobie rany i począł szukać tej której jako mąż miał bronić. Poznał, że porwali ją Tmutarakańczycy – lud oprócz karaluchów czczący również smoki i piekielny ogień a składający im w ofierze ludzi. Zawrzał gniewem na samą myśl, że może nie dogonić prześladowców i zapobiec ich zbrodni. Mimo to ruszył ku Ciemnemu Morzu. W owej wędrówce zyskał jako wierzchowca wielbłąda z Baktrii, którego dostał od kupców z turańskich stepów jako zapłatę za obronę przed kryjącym się w kurhanach wielkim wężem Połozem, co miał moc paraliżować wzrokiem. Pędząc na wielbłądzie przez stepy mijał ziemię kniazia Łukomora. Ów ugościł Dumę i wspomógł go radą. Od Łukomora dowiedział się Duma, że od jakiegoś czasu Tmutarakańczycy stali się wasalami jakiegoś dzikiego ludu, pożerającego dziewice i dlatego sami porywają niewiasty, aby rzucać je na żer swym sąsiadom. Kniaź Łukomor, syn Belojara, aby pomóc Dumie w odzyskaniu ukochanej, przydzielił mu sotnię własnych wojów, którzy co sił w końskich nogach ruszyli w stronę zdobionego ludzkimi czaszkami Kormek.
Dziewojożercy nim zabijali swe ofiary mieli zwyczaj wiele godzin je gwałcić i piec żywcem. Przyprowadzili Devanę na pokryty szarym pyłem plac, na którym rosło obrzydliwe drzewo, zwane Drzewem Czaszki (Dendrum Cranicum), które otaczali czcią bałwochwalczą. Drzewo Czaszki przypominało obdartą z liści jabłoń, której owocem były trupie głowy. Biły od niego narkotyczne miazmaty mącące rozum w głowie. Na owym zakurzonym placu, Devana miała zostać zamęczona i pożarta na kamiennym ołtarzu u stóp przeklętego drzewa. Nim Dziewojożercy zdarli z niej szaty, blada ze strachu Devana otworzyła koralowe usta i wzniosła ku niebu śpiew; świętą pieśń – modlitwę, w której prosiła innych Enków o ratunek, aby wrogowie Ageja nie cieszyli się swym triumfem. Nim pieśń przebrzmiała, Jarowit cisnął z nieba piorun jak włócznię i uderzył nim w przebrzydłe Drzewo Czaszek. Čort – roślina popękała z hukiem i spłonęła w niebiańskim ogniu oczyszczającym, a wraz ze śmiercią Drzewa skończyły się jego czary. Dziewojożercy dotąd czyniący zło pod wpływem trupich oparów, które wydzielało Drzewo, przejrzeli na oczy i podnieśli wielki krzyk i lament. Jedni błagali zmiłowania, inni odbierali sobie życie, jeszcze inni myśleli, że oto obudzili się z koszmaru...
Dzieje Ginofagoi zakończyły się następująco. Do Kormicy wjechał na wielbładzie Duma razem z wojami kniazia Łukomora, oraz król Tmu – Tarakanu ze swymi hufcami. Widząc upadek potęgi Dziewojożerców, władca Grodu Karalucha nie bacząc na prośby i łzy Devany, proszącej o danie im drugiej szansy, rozkazał swym wojom zabić co dziesiątego z byłych pożeraczy niewiast. Tych co przeżyli, przegonił do grodu zwanego Kaffą.
Duma poślubił Devanę i razem osiedli w księstwie Łukomora. Kniaź przyjął Dumę do swojej drużyny i widząc jego zdolności i wierność, uczynił go pierwszym między swoimi wojami. Devana zaś żyła wiele lat w Łukomorju jako zwykła niewiasta i nikt nie poznał, że była Enką. W ich dworcu dobytku doglądały domowe skrzaty Chaziain i Hospodaryczek z plemienia Uboża.


*

,,Dziwożona, w wyobrażeniach ludu polskiego jest to kobieta młoda, piękna, o rozpuszczonych włosach i ognistych oczach. Odpowiada ona dawnym słowiańskim wiłom i brzeginkom, uosobieniom sił przyrody; podobnie do nich żyje w lasach nad brzegami wód. Nazwa dziwożona pospolitą jest w Polsce zach. zwłaszcza na Podhalu, gdy w Polsce wschodniej i na Rusi znana jest ona pod nazwą rusałki'' - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 4 Dewsbury do Europa''




Łobgostek nie poślubił Devany. Jego żoną została rusałka Dziwożona (Divosona), córka Teknika, jaśniejąca pięknością nawet wśród innych nimf. Ich ślub i wesele odbyły się przy blasku Księżyca i pochodni, na pokrytej rosą polanie nad wielkim stawem. W czas owej ceremonii za ołtarz posłużył nakryty białym obrusem pień dębu rosnący pośrodku polany. Na uroczystość przybyli liczni goście z lasów, pól, rzek i jezior, lało się wino z tataraku, a na kryształowych talerzach podawano pieczone żabie udka i kaczki. Polana rozbrzmiewała cichym, kojącym śpiewem, podobnym do tego jaki wydają słowiki, a Miesiąc i gwiazdy z lubością przypatrywały się tańcom zwiewnych rusałek, Wił, wodników, satyrów i leśnych ludzi. Uszyty z porannej mgły i pajęczyny tren Dziwożony przytrzymywały białe gronostaje i czarne bobrzyce, które teraz tańczyły w rytm złotych fletów razem z lisami i żbikami. Nastrój był wspaniały i nie zepsuł go nawet nieco przygłupi wodnik Cieczko, który za wszelką cenę chciał wygłosić mowę. Wlazł na stół z kozłów, nakryty białym obrusem i zawołał:
- Panno młoda, zajaśniałaś jak świeca!
Nie miał pomysłu, co dalej powiedzieć, przeto powtarzał to zdanie kilka razy, aż któryś z biesiadników rzekł mu:
- To ja zgaś.
Dzieci Łobgostka i Dziwożony były liczne i żyły długie lata w szczęściu.


*




W Łukomorju narodził się Dumie i Devanie syn, a imię jego Ziewan. Mocą Rigla i własnej pracy stał się mistrzem między pieśniarzami, tak, że dzikie zwierzęta łagodniały słuchając jego głosu i gry na złotej lirze. Ziewan był również najpiękniejszym z synów ludzkich i nie brakowało mu siły i męstwa; wybornie władał tak łukiem jak i mieczem. Pojął za żonę rusałkę Brawlinę (Vravlinę), córkę Łobgostka i Dziwożony. Ujrzał ją jak pełna trwogi biegła po spowitej cieniem polanie, uciekając przed Dzikim Gonem – hulajpartią kościotrupów cwałujących po burzowym niebie na szkieletach koni. Widząc ów pościg, Ziewan ulitował się nad rusałką, a jego serce napełniło się męstwem i gniewem. Wezwał imienia Dziewanny Šumina Mati, kładącej z łuku pokotem hordy strzyg i sam jeden rozpędził tchórzliwych i lubiących znęcać się nad słabszymi knajaków łowcy Herna. Miał z Brawliną synów i córki, a ich ród przetrwał liczne tysiąclecia i zapisał się na kartach dziejów Polski. Ziewan służył ludziom; radowa ich swymi pieśniami i bronił orężem, a zginął z rozkazu tyrana ziem krywickich Wiedźmaka, co rozkazywał Dzikiemu Gonowi i złydniom. W miejsce gdzie uderzyła o ziemię odcięta głowa bohatera wytrysnęło czarodziejskie źródło ukazujące wieszcze wizje i dające natchnienie poetyckie, a imię jego Rosicz.


*



Nastała era trzynasta. Był to czas kiedy Łukomorje i inne słowiańskie państewka na Wschodzie zastąpiło nowe królestwo, zwane Rox. Na tronie w Goluni, czyli grodzie zbudowanym na gołym polu, zasiadł król Rus (Roxolanus), brat Lecha, Czecha, Wyliny i Słowaka. Pod jego rządami żyli junacy – bracia Koźma i Dima, co walczyli z wroną Kraczunem, oraz Bajdun (Vaydunus), który w prostej linii pochodził od Dumy i Devany. Gdy Rus i poślubiona przezeń królowa Roksana, pochodząca z ludu Sarmatów, jadąc rydwanem po bezdrożach swego królestwa zostali napadnięci przez Čarty – nagich mężów o koźlich głowach, wówczas Bajdun; słynny z męstwa zagończyk, rozpędził sługi Gorynycza mieczem a maczugą. W boju tym przyszło mu zmierzyć się z wodzem owych przygłupich, leśnych stworów – samym Čartem o koźlej głowie i nagim ciele męskim, który zabijał wojów i konie ogromnym młotem o nazwie Uderzenie Gromu. Bajdun ubił ponad tuzin beczących Čartów, zaś ich wodzu zadał siedem ciężkich ran, z których popłynęła krew zielona i zmusił do ucieczki. W podzięce Rus nadał Bajdunowi herb i nowe imię – Kozak, które w turańskiej mowie oznacza człowieka wolnego, oraz chutor w Wiśniczu. Od owego Bajduna – Kozaka pochodzą Kozacy, ci z Ukrainy i ci z Rosji, a także cały ród Wiśniowieckich, łącznie z Dymitrem Bajdą, Jeremim – obrońcą Zbaraża i królem Michałem Korybutem.





,,Wielu sądzi, że Kozacy wzięli swe miano od długich włosów, bądź od koziej zwinności, ale nie trzeba temu wierzyć''

- pisał Innowojciech Błyszczyński w XVII wieku.