piątek, 5 sierpnia 2022

Modlitwa Benedykta XVI do Maryi



 ,,Święta Maryjo, Matko Boża.

Ty wydałaś na świat

prawdziwe światło,

Jezusa, Twojego Syna - 

Bożego Syna.


Na wezwanie Boga oddałaś 

się cała i tak stałaś

się źródłem dobroci,

które z Niego wytryska.


Pokaż nam Jezusa.

Prowadź nas ku Niemu.

Naucz nas,

jak Go poznawać i kochać,

abyśmy my również mogli stać się 

zdolni do prawdziwej miłości

i być źródłami wody żywej

w spragnionym świecie''

- Modlitwa Ojca Świętego Benedykta XVI z encykliki DEUS CARITAS EST.

Miesięcznik

 

,,Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę’’ - Rdz 1,27



W niewielkiej dolinie rozciągającej się u stóp gór utworzonych ze skamieniałych ciał Biesów i Čadów leżała Pereworotka, wioska miesięczników. Zamieszkiwały ją istoty podobne z wyglądu do ludzi, wzrostu niskiego, lecz nie karłowatego. Krew miały czerwoną i opalizującą, a ich dłonie i stopy były zakończone czterema palcami. Pośrodku czoła każdego miesięcznika znajdował się wypukły, kruczy kamień umożliwiający widzenie rzeczy zakrytych, barwy od przezroczystej do smoliście czarnej, przez różne odcienie karminu, turkusu, zieleni, fioletu, brązu i żółci. Od innych istot rasy toropieckiej, miesięczniki różniły się tym, że każdy z nich jednego miesiąca był mężem, a następnego niewiastą i tak przez całe życie z wszystkimi tego konsekwencjami. Nie przeszkadzało im to dobierać się w pary i płodzić potomstwa, na podobieństwo dżdżownic i ślimaków. Pierwszą parą miesięczników byli Utho i Uthana, dzieci Ślimaka z Wieży i rusałki Lipki. ,,Gołębia Księga’’ powiada, że ,,ludzie nie powinni kroczyć drogą miesięczników’’.

W maju, kiedy padał ciepły deszcz, w krytej strzechą chacie w Pereworotce urodził się miesięcznik, któremu nadano imię Sławko. Poczęty jako dziewczynka, urodził się jako chłopiec, później zaś jego płeć zmieniała się każdego miesiąca. Miał złociste włosy oraz niebieskie oczy. Chętnie słuchał opowieści ptaków zmierzających do Rajku i Wyraju. Dowiadywał się od nich o zwyczajach ras mieszkających poza obrębem jego wioski. Budziło to w sercu małego miesięcznika pragnienie, aby je bliżej poznać. W jedenastej wiośnie życia, podczas swoich urodzin, oznajmił rodzicom, że nie chce dłużej, aby jego płeć zmieniała się z miesiąca na miesiąc, jeno aby na resztę życia był mężem, bądź niewiastą, jak ma to miejsce u innych istot. Miesięczniki nie rozumiały jego idee fixe i śmiały się zeń. Rodzic Sławka imieniem Buba, który tego miesiąca był mężem i nosił spodnie, odbył rozmowę ze swym potomkiem.

- Zważ, Sławko, że nie jesteśmy złymi istotami. Nie wszczynamy wojen i lojalnie płacimy dań królowej rusałek w miodzie i owczym serze. To nie nasza wina, że płeć zmienia się nam każdego miesiąca. Tak już zostaliśmy stworzeni, co ma tę zaletę, że każdy z nas może doznawać rozkoszy męża i niewiasty jednocześnie. Pogódź się z tym kim jesteś, tak jak glina nie sprzeciwia się swojemu garncarzowi.

- … ale tatku kochany, ja nie chcę być dłużej miesięcznikiem! - Łkał Sławko. - Chcę być na resztę życa chłopcem lub dziewczynką!

- Sam nie wiesz kim chcesz być, więc lepiej zajmij się czymś pożytecznym! - Buba zmarszczył gniewnie brwi i na tym rozmowa skończyła się.

Jednak raz powzięta myśl nie opuszczała Sławka przez długie lata. W piętnastej wiośnie życia pożegnał rodziców. Buba był wówczas niewiastą, zaś Kalyni, która urodziła Sławka, przybrała na ten miesiąc płeć męską. Sławko wziął na drogę tobołek na kiju i ruszył na zachód w stronę Nawii.




Szedł samotnie przez góry, połoniny i lasy. Gdy mu zabrakło wędzonego, owczego sera w tobołku, wówczas zaspokajał głód zrywając zioła, wykopując korzonki, jak też zbierając ślimaki. Siódmego dnia przechodził przez pole pszenicy. Niedawno spadł deszcz, zaś wśród złotych kłosów leżał ogromny smok przypominający węża, którego skóra mieniła się siedmioma barwami tęczy. Sławko zgiął kolana na jego widok.

- Bądź pozdrowiony, Wielki Tęczynie! - Wygłosił nabożną formułkę.

- Nie klękaj przede mną, bo i ja jestem tylko stworzeniem – przemówił łagodnie smok Tęczyn. - Wiadomy jest mi cel twojej wędrówki i mogę ci pomóc.

- Czy prawdę prawili bajarze, że w twojej mocy, siedmiobarwny smoku, jest wskazywać ukryte garki ze złotem oraz zmieniać płeć tych, którzy przechodzą pod łukiem utworzonym przez twe ciało? Czy to ty wypijasz wodę i przekazujesz ją chmurom? Wreszcie czy służysz Dennicy jako ozdobny pas, zaś inni Enkowie chodzą po twym grzbiecie niczym po moście prowadzącym z korony Wielkiego Dębu na Ziemię? Wybacz, że mam tyle pytań, ale zawsze pragnąłem ciebie spotkać, panie – rzekł podekscytowany miesięcznik.

- Istotnie, Agej obdarzył mnie takimi mocami – potwierdził smok Tęczyn. - Wejdź na moją głowę, a zabiorę cię do miejsca gdzie twoje pragnienie zostanie spełnione.

Sławko posłuchał Tęczyna, smok zaś lecąc z gracją po niebie, zabrał go na północ, na małą wysepkę obmywaną falami Zatoki Balat. Na wysepce tej, którą ,,Kroniki toropieckie’’ określają nazwą Aegonia, nie rosło ani jedno drzewo, za to pośrodku stał niewielki chram, którego ściany obłożone były złotem.

- Wejdź do środka – polecił smok Tęczyn, zaś Sławko posłusznie wkroczył przez uchyloną bramę.

Wnętrze chramu było zdobione srebrem i macicą perłową, zaś bałwany Enków miały oczy z bursztynów. Pośrodku stał ołtarz z białych kamieni, nad którym unosił się długi miecz wykuty przez prawdziwego mistrza sztuki kowalskiej. Sławko drgnął, gdy nieoczekiwanie oręż przemówił do niego.

- W jakim celu tu przybyłeś?

- Nie chcę być dłużej jak inne miesięczniki, jeno pragnę stać się na resztę życia mężem, bądź niewiastą, tak jak inne istoty.

- Mogę spełnić twe pragnienie – oznajmił miecz – wiedz jednak, że będzie cię to bardzo bolało.

- Zgadzam się – odrzekł zdecydowanie miesięcznik.

Wówczas miecz polecił w jego stronę i rozciął Sławka na dwie połowy. W czasie tej operacji miesięcznik krzywił się i krzyczał z bólu, lecz ani myślał, by uciec z chramu.

- Gotowe – oznajmił zakrwawiony miecz. - Teraz jesteś dwiema odrębnymi istotami z jedną duszą.

Istotnie, naprzeciw siebie stali młodzian i dziewczyna, podobni do siebie niczym bliźnięta i wpatrywali się sobie w oczy.

- Jestem Sławko – przemówił chłopak.

- A ja, Sława – odrzekła dziewczyna i zaraz potem pocałowała go w usta.

Dwie istoty zrodzone z przepołowionego miesięcznika wyszły ze świątyni trzymając się za ręce i rozmawiając. Parę lat później Sławko i Sława pobrali się i zamieszkali szczęśliwie w Toropiecku otoczeni gromadką dzieci.