sobota, 17 maja 2014

Kościej był ... Polakiem, czyli cudowny świat Antoniego Józefa Glińskiego


Tomek Paczenko; główny bohater ,,Norweskiego dziennika'' Andrzeja Pilipiuka, powiedział, że w XIX wieku Polacy z obawy przed rusyfikacją ,,odrzucili z pogardą'' kulturę rosyjską. Od tej reguły istniały jednakże wyjątki takie jak: Adam Mickiewicz (balladę o Świteziu wzorował prawdopodobnie na rosyjskiej legendzie o zatopionym grodzie Kitieżu), Ryszard Berwiński (w ,,Bogunce na Gople'' umieścił pieśniarza Bojana znanego ze ,,Słowa o wyprawie Igora''), Antoni Lange (napisał poemat o Ilji Muromcu), oraz Wojciech Dzieduszycki (w ,,Baśni nad baśniami'' wspomniał o Światogorze). Do wyjątków należał również XIX – wieczny polski bajkopisarz Antoni Józef Gliński. Jedną z ulubionych lektur mojego dzieciństwa był zbiór jego baśni ,,O królewnie zaklętej w żabę i inne baśnie''. Książka ta podobała się też mojej katechetce, pani Teodosiyi ov Švitsien. To z niej dowiedziałem się po raz pierwszy o Kościeju. Autor nazywał go Janem Kościejem i przypisuje porywanie królewien. Jan Kościej był zły, nieśmiertelny i został pobity przez kij – samobij. W jednej z baśni mieszkał pod ziemią, miał zielone oczy i … szczypce raka. Niczym bohaterowie Sapkowskiego stosował prawo niespodzianki. W dzieciństwie uważałem, że Kościeja wymyślili Polacy, dopiero na lekcji języka polskiego w klasie III dowiedziałem się, że pochodzi on z baśni rosyjskich. Oprócz niego, na kartach baśni Glińskiego ożywa cała plejada niesamowitych istot: jagnię, z którego runa sypało się złoto, kwiat paproci dający olbrzymią wiedzę, czarownice (jedna z nich miała trzecie oko ukryte we włosach), diabły (kłóciły się o latający dywan, walutą piekła były trzaski, czyli drewno na opał), królewicz z gwiazdami i księżycem we włosach (postać zaczerpnięta z baśni rosyjskich), czarnoksiężnik (na rysunku miał zieloną brodę, co wykorzystałem przy tworzeniu postaci Czarnego Ładysława Amosowa), kobieta zamieniona czarami w syrenę (,,Marysia – rybka''), mówiący wilk – wiatrolot pomagający królewiczowi Niespodziankowi (zaczerpnięty z baśni rosyjskich; kto wie czy nie był to jeden z pierwowzorów wilka Gorywałda, towarzysza Czarnego Rogana?), żar – ptak (również charakterystyczny dla wierzeń rosyjskich), czarodziejka Światłowida (jej imię nawiązuje do słowiańskiego boga Świętowita) i jej córka ukrywająca się przed wrogami pod postacią żaby (baśnie wschodnioeuropejskie tym różnią się od ich odpowiedników z Zachodu, że zamiast żabich królów są zaklęte w żaby królewny), oraz leśne straszydła pilnujące kwiatu paproci. Antologia wpisuje się w tradycję najlepszych baśni klasycznych, promując takie wartości jak miłość, wierność, jej pozytywni bohaterowie są katolikami (Znajdek prześladowany przez Złotoluba był bardzo dobrym ministrantem). Piętnowana natomiast jest chciwość, można też wyczytać dyskretne ostrzeżenie przed magią. Maniacy poprawności politycznej dopatrzyliby się zapewne rasizmu (Murzyni gonili chciwca ze skarbem odnalezionym dzięki kwiatu paproci), antysemityzmu (nieuczciwy Żyd – karczmarz) i antyfeminizmu (kij – samobij bijący żonę – sekutnicę), nie należy jednak przesadzać i doszukiwać się nieziemskich rzeczy tam gdzie to zbędne. Pisząc swoją mitologię czerpałem garściami z pomysłów Glińskiego.