wtorek, 2 października 2018

Oniricon cz. 433

Śniło mi się, że:






- byłem monarchistą i modliłem się za króla Szwecji,
- przyszedł do mnie Pavlas ov Vidłar i powiedział o śmierci swojej matki, UWAGA: To tylko sen, nic takiego się nie wydarzyło,
- pisałem o Andreusie ov (nazwiska nie znam), że był mądry mimo słabego ciała,







- w bibliotece znalazłem baśń o przyjaźni dziewczynki i białego konia, lecz nie mogłem jej przeczytać, bo wszystkie strony były niebieskie i trzeba je było rozkładać,
- w serialu o Xenie pokazana ludzi z XIX i początku XX wieku,








- Witold Jabłoński w czasach PRL - u lubił komitety, zaś obecnie napisał kryminał o tym jak sprzedawano elfom zatrutą wódkę,







- na studiach uczyłem się o roli kojota w kulturze Hetytów, w świecie zwanym Cudomirią nazywanych Getycjanami, kojot miał błony lotne jak lotokot i potrafił poruszać się lotem ślizgowym, profesor Malkiesna ov Tesluka zauważyła, że studenci nie lubią kojotów, lecz ja je lubiłem,







- byłem dzieckiem gdy do sali, w której przebywały inne dzieci dostały się złośliwe Pierroty służące diabłu, które wykonywały akrobacje na linach zwisających z sufitu, początkowo podobały mi się, ale potem zacząłem się ich bać,






- J. R. R. Tolkien napisał utwór o zielonym wężu, który szkodził innym zwierzętom,






- razem z Voytakusem ov Višnicem spotkałem piękną Żydówkę z karabinem maszynowym,








- byłem na pielgrzymce i jadłem pizzę  przyklejoną do talerza,
- pytałem ,,niedzielnych katolików'': ,,Czy nie wstyd wam. że poganka Sławomira zna 'Biblię' lepiej niż wy?''
- mały chłopiec będący znachorem znalazł ogromną ilość tytoniu,







- na trawniku w Ińsku lub Świnoujściu widziałem oswojone słonie i ich odchody, spotkałem też Andrzeja Pilipiuka i chciałem doń podejść i powiedzieć, że jestem jego fanem,
- widziałem starszego człowieka, którego oko było przekłute na wylot razem ze szkłem okularów. 

Biały bus








Na naszych oczach w Internecie, a zwłaszcza na Facebooku zrodziła się nowa legenda miejska. Opowiada ona o tajemniczym białym busie (biel jako kolor śmierci i duchów) grasującym w  południowej Polsce. Jeździć nim ma gang Bułgarów rzekomo porywających dzieci, wycinających im nerki (jest więcej legend miejskich o złodziejach nerek) i po operacji porzucających je z ogolonymi głowami. Legenda ta współczesną mutacją popularnego w czasach PRL - u przekazu o czarnej wołdze jak i czarnym BMW (to ostatnie widziano ponoć ostatnio w Toruniu i mieli nim jeździć ciemnoskórzy ludzie o złych zamiarach). Choć nie brakuje ludzi, którzy wierzą w ten przekaz, jest on tak samo wiarygodny jak np. spuszczanie przez Żydów krwi chrześcijańskich dzieci do wyrobu macy tzn. jest to bujda na resorach, w którą nie należy wierzyć (policja zaprzecza tej legendzie). Do tej czarna wołga pojawia się w literaturze fantasy (np. w ,,Wampirze z M - 3'' Andrzeja Pilipiuka). Ciekawe czy i kiedy biały bus doczeka się swego miejsca w literaturze fantastycznej?





Asfratel z Atlantydy


,,Atlantyda upadła gdy na tronie zasiadł krzywdziciel niewinnych dziatek’’ - Ambrosius Merlin (Emrys Myrddin) ,,Kronika Atlantów’’

,, […] Pod sklepieniem morza gwiazd,
Jednej nocy zgaśnie czas,
Ścichną gwary, śmiech i łzy
I tylko mewy krzyk.
Załka księżyc, milion gwiazd,
Potem cisza, świt i brzask.
Nowe słońce wstanie i
Już nie zapłacze nikt’’
- Michalina Olszańska ,,Kołysanka dla Atlantydy’’

Na początku ery dwunastej gdy opadły już wody potopu, z łona Mokoszy, albo Juraty wynurzyły się nowe lądy: na zachodzie – Atlantyda, Avalon, Hy Brasil, Golkonda, Eldorado, Antilia, na wschodzie zaś Mu i Lemuria.









Atlantyda (Atlantis) przez jej mieszkańców nazywana Numinorem, była dużą, okrągłą wyspą obmywaną zewsząd falami Oceanu At – Azalath, leżącą na zachód od Ultima Thule i Góry Magnetycznej, a na wschód od wielkiego lądu nazywanego przez Greków Hesperią, który dzielił się na część północną zwaną Incalią i część południową zwaną Umaur. W słowiańskiej mowie Atlantyda nosiła nazwę Światogorje, zaś otaczający ją ocean był nazywany Morzem Światogorskim na cześć prastarego cara olbrzymów Światogora przez Greków zwanego Atlasem. Ziemia to była urodzajna, rodząca złoto, srebro, żelazo, miedź, cynę, wszelkiego rodzaju drogie kamienie oraz oriszalk – metal o właściwościach magicznych wydobywany tylko na tej wyspie. Klimat panował na niej łagodny.
Atlanci uprawiali ryż, pszenicę, jęczmień, owies, sorgo i rycynus. Nauczyli Inków, zwanych Yu – Atlanti uprawy ziemniaków, zaś Azteków nauczyli uprawiać kukurydzę i pomidory. Na wyspie rosły palmy rodzące daktyle, banany i kokosy, dęby korkowe, winorośl, namorzyny, cyprysy, pomarańcze, cytryny, drzewa sandałowe, akacje, baobaby, kauczukowce, kaktusy, lotos, storczyki i olbrzymie muchołówki władne chwytać i pożerać małpy i ptaki.







Świat zwierzęcy obfitował w perytony, to jest skrzydlate jelenie, wilki, słonie, tapiry, guźce, smoki, jednorożce, gryfy, tury, białe, purpurowe i błękitne bizony, zielone żubry i bawoły, strusie, dzikie konie, rysie, lwy, tygrysy, pytony i anakondy, kobry, jeżozwierze, łuskowce, gazele, niedźwiedzie, muflony, koziorożce, krokodyle, bazyliszki, amfisbeny, kameleony, sfinksy, chimery, mantykory, małpy, pawie, papugi, lamy, orły, olbrzymie, nielotne sowy, wielkie, naziemne leniwce, hipopotamy, nosorożce, królewskie gepardy, żyrafy, jaguary, nadzwyczaj wyrośnięte żółwie i Boruta z Dziewanną wiedzą jakie jeszcze!







Oprócz ludzi zamieszkiwały Atlantydę rasy Rmoahali – rosłych nomadów o łysych głowach i błękitnej skórze, kosmate karły, urodziwe nimfy, olbrzymy, Kynokefale, Minotaury, Neurowie i żmijowie. Była to też kraina licznych czarownic odbywających sabaty w górach Rui z najwyższym szczytem Darda – dan (1567 m n. p. m.), elfów z Puszczy Miramar i wodników zamieszkujących najdłuższą rzekę Palamar i wielkie jeziora: Kryształowe, Srebrzyste, Przejrzyste i Liliowe.








Atlanci wywodzący się z rodu Grabu i Jodły – dzieci Dobromira herbu Korab, przybyli na ową wyspę w III wieku ery dwunastej. Dzielili się na wiele plemion mówiących różnymi językami: właściwych Atlantów (Numenori) mówiących językiem posejdońskim, wyspiarzy z pobliskiego archipelagu Poseid, Tlavetli o miedzianej skórze, Tolteków (Toltec – Atlanti), którzy zbudowali maszynę wiertarkowatą do podróżowania w podziemiach i pojazdy latające zwane ,,vilixami’’, które przypominały współczesne helikoptery, Yardo o zielonej skórze, Oranów o cerze pomarańczowej, walecznych Murzynów Chuc, zwanych Węglarzami, którzy z dumą wywodzili swój ród od Rmoahali z Lemurii, żółtych i skośnookich Boczulan, Turinów (Turin – Atlanti), Arytów i Zemicjan. Stolicą Atlantydy było Cerne położone w centrum wyspy i otoczone siedmioma fosami, pełne kapiących od złota i klejnotów marmurowych świątyń i pałaców. Inne miasta to: Posejdonia (Potidania), Neptunia, Nautilius, Soriana, Argo, Sirena, Chimera, Fenix, Uria, Uriana i Deldun. Na szklano – srebrnym tronie w Cerne zasiadał dziedziczny król. Jako pierwszy na tron wstąpił Atlas. Inni wybitni władcy to: Posejdon Żeglarz i Neptun Żeglarz, którzy po śmierci doczekali się od Greków i Rzymian czci boskiej, cesarz Posejdonios, królowa Nimfodora, Ardanazy I Wielki, Ardanazy II, który najechał Celtów poszukując zaginionej w czasie potopu kryształowej czaszki Kościeja, Manaman Mc Lear – Celt z wyspy Man i królowa Biały Ślad, Narenus, Septentrionus i Ardanazy X, którego wojska w czasie najazdu na Grecję zostały pokonane przez Tezeusza – króla Aten, przez Słowian zwanego Ciżeniem.








Atlanci swoich bogów i boginie nazywali Zoa. Najważniejszą z nich była Urania przez Egipcjan nazywana Nut; bogini nieba i stworzycielka gwiazd. Czcili też lazurowego węża Tlaloca wymiotującego deszczem (jego wizerunek w srebrnym polu był godłem Atlantydy), Valkę przez Greków utożsamianego z Hermesem, Hotatha – boga uczonych, Honena – boga wojny, Taranusa – boga burzy, Tarasuna – pana lasów, Zambinę – boginię ziemi i roślin, Lidalię – boginię miłości, Tampora – boga mórz i wielu innych.







W czasach swej świetności posiadali Atlanci kolonie w Afryce (zalążek późniejszego państwa Opar zamieszkanego przez urodziwe niewiasty i ich mężów – małpoludy), Incalii (półwysep Bimini zamieszkany przez plemię Seminolów) i Umaur (ziemie Yu – Atlanti w Górach Andajskich). Należały do nich również Wyspy Króla Manamana rozciągające się od Atlantydy na północy, aż po pokryty lodem kontynent Terra Australis Incognita, którego mieszkańcy w erze jedenastej wznosili piramidy starsze od egipskich. Mylili się Solon i Platon twierdzący, że w trakcie wojny z Atenami, Atlantyda zatonęła. Przetrwała ona jeszcze wiele wieków nim pochłonęły ją fale, jednak Ardanazy X i jego następcy zakazali swym poddanym pływać do Europy i Egiptu po tym jak klęskę zadał im Tezeusz. Oto prawdziwa historia upadku Atlantydy, którą poświadcza Merlin. ‘


*

W Rzymie dni republiki były już policzone, kiedy w Analapii po śmierci Leszka II Płodnego, ojca czterdziestu córek wygasła dynastia Dalmatydów założona przez króla Lecha. Wówczas z dalekiego Dagestanu, zagony Awarów zalały Rox i Analapię niby fale potopu. Pękł łańcuch krępujący piekielnego węża Gorynycza, mimo że co roku był wzmacniany piorunem Jarowita i potwór wypełzł na powierzchnię. Zrzucił starą skórę wężową i wylazł z niej w postaci zionącego ogniem smoka o głowie rekina i skrzydłach czarnego orła. Awarowie podnieśli w górę swe prawice i oddali smoku cześć jako swemu bogu. Smok zaś nim osiadł w jaskini u stóp wzgórza Vovel, poszybował ku wyspom Zachodu i Wschodu, aby nieść im fałsz i zniszczenie. W owym też czasie z woli Ageja drogi i bezdroża Analapii przemierzała nauczając i niosąc pocieszenie mądra panna – Bożena Wieszczka z rodu Wieszczyc Losu. Z czasem na tronie Analapii w nowej stolicy – Grakchovie, zasiadł Rzymianin, Marcus Filipus Grakchus, nazywany przez Słowian Krakiem lub Krakusem, który zwyciężył Awarów.








Tymczasem na Atlantydzie władał król Irod (Irodus, Hirodus) – syn Maksymiliana Srogiego, syna Chaldeusza Ognistego, syna Irfina II, syna Abenesarpedona, syna Dylanosa, syna Morgana IV, syna Morfezadora, syna Abikanazora, syna Ifiratesa, syna Dali Mesira, syna Ofirtaratela syna Taraka Magnusa wraz ze swą najważniejszą z żon – Irodiadą, córką Vardanosa, księcia Karmelii. Niektórzy kronikarze tacy jak Tadion z Delos pisali, że Irodiada była siostrą Iroda, inni jak Sulco z Avalonu twierdzili, że przybyła na Atlantydę jako niewolnica z Dacji, albo z Roxu. Miniatury zdobiące pergaminowe karty ,,Codex vimrothensis’’ przedstawiają Irodiadę jako niewiastę smukłą i wysoką, o cerze jasnej, oczach niczym dwa ciemne szmaragdy, powiewających na wietrze długich włosach barwy miedzi, odzianą w suknię w kolorze jutrzenki zdobioną wizerunkiem Słońca, Gwiazdy Zarannej, Wieczornej, Syriusza, złotego węża i Księżyca oplecionego Uroborosem. Jej złotą koronę zdobił wizerunek orła z ludzką głową zwieńczoną kozackim osełedcem. Znane jej były budzące grozę czary opisane w księgach ze skór dziewic. Przyzywała sromotne demony i dusze potępione, mocą swego pierścienia rozkazywała liczom i wampirom, warzyła z czarnego lotosu silne trucizny i napoje rozum odbierające, przelewając krew niemowląt poszukiwała eliksiru nieśmiertelności. Była to niewiasta bezlitosna, lubująca się w zadawaniu cierpienia ludziom i zwierzętom, a do tego bezbożna i nigdy niesyta najohydniejszej rozpusty, zaś Atlanci w dniach swego schyłku oddawali jej cześć należną bogini.








Irod nazywany Ryżym Kudłą, nie był lepszy od swej żony. Wbrew przyrodzonemu zakonowi danemu przez Ageja, miast być ojcem dla wszystkich dzieci Atlantydy, bez litości trapił je wysokimi podatkami w złocie i srebrze, daninami w naturze i świadczeniami na polach bitew w Incalii i w łożu. Serce miał zarazem okrutne i tchórzliwe, znajdujące upodobanie w łowach na osierocone dzieci jak na dzikie zwierzęta. Zabijał je ciosem włóczni lub strzałami z łuku. Porywał chłopców i dziewczęta, aby niczym przebrzydły Lataviec bądź Kościej zaspokajać na nich swą żądzę. Lubował się w ich płaczu i krzyku gdy kaci biczowali łańcuchami ich nagie ciała, przypiekali je na rusztach, bądź rozrywali hakami na strzępy. Popijając fioletowe wino ze zdobionej klejnotami czaszki swego ojca, cieszył się na składanie z dzieci całopalnych ofiar ku czci demonów Beliala i Molocha, za dni jego panowania odbierających na Atlantydzie cześć boską, a on sam wraz z Irodiadą kosztował ich ciała i krwi. Posyłał je do niewolniczej pracy w kopalniach cyny, oriszalku, ołowiu i czerwonej rtęci gdzie padały jak muchy.









Irod wraz z Irodiadą patrzyli z wysokości loży, jak na wysypanej białym piaskiem arenie, nagie dziatki, w tym niemowlęta i noworodki rozszarpywał luty potwór carparoth w mowie słowiańskiej nazywany kozodojem, zaś w mowie Hiszpanów – chupacabrą. Stwór ten miał postać wielkiej hieny o ślepiach świecących jak krwawe latarnie, błoniastych skrzydłach w miejscu przednich łap i grzbiecie najeżonym zatrutymi kolcami.








Irod nie miał litości również dla zwierząt. Wytępił wielkie, lecz łagodne gady przez greckich filozofów przyrody nazywane korytozaurami, złote lamparty, białe lwy o niebieskich grzywach, siwe żyrafy, jednorożce, monocerosy, kamfury, centykory, różowe i błękitne słonie, gazele o złotych rogach, pawie o giętkich ogonach ahuizotlów zakończonych szponiastą dłonią, ogniste ptaki fenikoptery, przez Słowian zwane ,,płomieńcami’’, nosorożce i hipopotamy o wyłupiastych oczach Gorgon, które chronili jego poprzednicy Lexancjusz, Sextans i Agis Margaj.










Polując w Lesie Mux w na północnej rubieży prowincji Tlavetlistanu ujrzał jak z kniei wynurza się bogini lasów Tuana z mandatu Ageja Pani Zwierząt, przez Słowian czczona pod imieniem Dziewanny Šumina Mati. Jechała nago na lwie, a jej cera lśniła świeżą zielenią niczym najpiękniejsze szmaragdy. Pukle miała długie, czarne jak pkieł i jedwabiste, przystrojone białymi liliami. Stanowczym głosem upomniała króla żądając odeń zaprzestania rzezi zwierząt podlegających jej pieczy, zaś w razie nieposłuszeństwa groziła palącym gniewem Potęg Świata i Tego, który w ich dłonie włożył berła. Irod jednak jak i jego dworacy zbyt byli zamroczeni mocnym szafranowym winem, aby poważnie potraktować to wezwanie.
- Powiem coś waćpannie, hep! Waćpanna jest niegrzeczna, hep! Za karę powinienem waćpannę …. zgwałcić żeberkami! - zielonooki lew ryknął ostrzegawczo, a Tuana – Diana – Dziewanna zalała się łzami i schroniła w mateczniku.
Za panowania Iroda i Irodiady większość Atlantów przestała rozróżniać rękę lewą od prawej nazywając dobro złem, a zło dobrem. Atlanci w owych czasach wzywali duchy i demony, ubóstwiali smoki i straszne bestie składając im w całopalnych ofiarach swe dzieci i nazywając to wolnością i postępem. Jednak ich krajan, sprawiedliwy Asfratel z Korybazy był inny. Co dzień wraz z żoną i synami przesuwał w dłoniach paciorki śpiewając inwokacje do Uranii z mandatu Ageja Królowej Nieba, przez Słowian zwanej Perperuną, prosząc ją o zmiłowanie nad swą ojczyzną…

*

Bożena Wieszczka z rodu Wieszczyc Losu była wielce urodziwą panną o kosie długiej i rudej, niczym kitajka miękkiej, cerze jasnej i jak atłas gładkiej, jednym oku czarnym, a drugim zielonym, odziana w białą suknię z czerwonym płaszczem i pasem. Zgięła swe białe kolana przed palącym się w śródleśnym chramie świętym płomieniem wyobrażającym wszechmoc Ageja i zanosiła doń modły gorące jak sam ogień.
- Atlantydzie grozi zagłada. Luty smok piekielny, na którego cześć przelewają krew swych synów i córek, lada dzień pogrąży wyspę w morskiej otchłani, a Ty milczysz, Panie! Żyje tam tylu synów Novalsa i córek Aivalsy, którzy nie odróżniają dnia od nocy, wody od ognia i mnóstwo zwierząt; czy oni wszyscy muszą zginąć za grzechy swego króla i królowej? O nie dopuść, Perzona Foyakista, aby fale i rekiny pochłonęły sprawiedliwych i występnych!
- Jeśli na Atlantydzie znajdę stu ludzi prawych, nie pozwolę smoku pogrążyć jej w falach – odezwał się głos wydobywający się spośród płomieni.
- A co jeśli będzie ich jeno pięćdziesięciu? - dopytywała Bożena. - Albo jeszcze mniej, na przykład tuzin?
- Tuzin wystarczy, by ocalić Atlantydę, Lemurię i Mu przed zatopieniem – odpowiedział Agej, a Bożena Wieszczka nie śmiała pytać dalej. - Znaszli kto to Asfratel syn Brenadiusa? Ostrzeż go, a on cię posłucha – Wieszczyca Losu przybrała postać złotej iskry i z tchnieniem Pochwista poleciała w kierunku zachodnim.
Asfratel miał żonę Linadię i trzech synów – Hizosa, Dizosa i Zeuxisa w wieku dwunastu, ośmiu i dziesięciu lat. Sąsiedzi nazywali tę rodzinę ,,ciemnymi głąbami’’ i spluwali na ich widok z pogardą, bowiem uczciwość nie była w cenie. Urzędnicy królewscy nie raz i nie dwa grozili Asfratelowi i złotowłosej Linadii odebraniem ich synów w celu złożenia ich w całopalnej ofierze na ołtarzu lutego smoka ze wschodu. Asfratel choć nie przelewało się w jego domu, nie dawał łapówek, ani nie donosił na sąsiadów, choć ci na niego pisali donosy. W pocie czoła, którego nigdy nie skłonił przed piekielnym smokiem, Molochem i Belialem, pracował w swym warsztacie powroźniczym gdzie skręcał liny okrętowe. Poborcy podatków odejmowali chleb od ust jego dzieciom, aby jego ciężko zarobionymi pieniędzmi finansować artystów wulgarnych i bez poczucia dobrego smaku.
Kiedy po ciężkim dniu wypełnionym pracą i użeraniem się ze złośliwymi sąsiadami malującymi obraźliwe napisy na ścianach jego domu Asfratel spał w łożu u boku żony, oczom jego pogrążonej we śnie imaginacji ukazała się niewiasta jaśniejąca niezgłębionym pięknem i przemówiła doń tymi słowy brzmiącymi jak najpiękniejsza muzyka, lecz gorzkimi w treści.
- Pokój tobie, Asfratelu, najdzielniejszy z synów Atlantydy! - mówiła to Bożena Wieszczka. - Irod sprowadził zagładę na twą ojczyznę, a jej dni są policzone. Smok piekielny, któremu służy, już za parę godzin pogrąży Atlantydę w odmętach oceanu. Wstań, weź Linadię i synów i uciekajcie! Padnijcie na ziemię mówiąc zaklęcie: ,,Na pustym niebie jasny jest lot sokoła!’’- Asfratel zerwał się z łoża dzwoniąc zębami ze strachu. Obudził czym prędzej żonę i dzieci. Cała rodzina rzuciła się na skrzypiącą podłogę wypowiadając zaklęcie poznane we śnie, po czym zamieniła się w sokoły o kobaltowych piórach, które wyleciały przez uchylone okno.
W tym czasie luty smok; trzecie wcielenie Czarnoboga uderzył swym krokodylim ogonem w dno ocenanu i wzburzył odmęty. Wielka fala się podniosła zakrywając na wieki Atlantydę, Lemurię, Mu, Rutas, Kumari Kandam, Avalon, Antilię, Golkondę, Hy Brasil i Eldorado i grzebiąc w oceanie ich mieszkańców pogrążonych w okrucieństwie, czarach i rozpuście. Ci z Atlantów, którzy zdołali się uratować, dali początek Inkom, Murzynom walczącym z ludem Majów w południowej Incalii, białym Indianom z Brazylii, mieszkańcom krainy Opar krytej wśród puszcz i bagien Konga, rudowłosemu plemieniu Siwash i Cochionom z Walii; potomkom plemienia Tlavetli.









Asfratel zaś leciał wciąż na wschód, po drodze zaspokajając głód mięsem schwytanych w szpony ptaków; gołębi i białorzytek, oraz ryb. W końcu po roku zmagań z wichrami, on i jego bliscy uwili gniazdo na prastarym dębie rosnącym w słowiańskim królestwie zwanym Rox. Jego synowie odzyskali ludzką postać, a po latach poślubili miejscowe dziewice; córki wołwcha, bojara i prostego kmiecia. Założyli trzy rody, z których wyszli wielcy bohaterowie. Asfratel zaś i Lidalia pozostali w ptasiej postaci otoczeni opieką synów i ogłaszali ludziom wolę Ageja i Enków. Jako niebieskie sokoły przeżyli setki lat, aż któregoś dnia skierowali swój lot na zachód w kierunku Nawi i już więcej nie wrócili.